Dziś głośne rodzime „Jesteś Bogiem” Leszka Dawida o liderze Paktofoniki oraz rewelacja z Cannes – „Holy Motors” Leosa Caraxa. Zestaw recenzji uzupełniają „Alpy” Giorgiosa Lanthimosa.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„JESTEŚ BOGIEM”, REŻ. LESZEK DAWID Filmowa biografia Paktofoniki, legendy polskiej sceny hip-hopowej. Trzech śląskich raperów: Magik, Fokus i Rahim zakładają grupę, która na zawsze zmieni oblicze rodzimego rapu. „Jesteś Bogiem” niestety nie równa do takiego poziomu. To raczej uładzona i poprawna biografia bez większego pazura i miejsca na jakikolwiek komentarz do całego środowiska i tamtych czasów. W filmie Leszka Dawida wszystko jest z góry określone. Przewijające się klisze przynoszą tylko rozczarowania, a bohaterowie zamknięci w sztywnych rolach powielają tylko ugruntowane schematy. Hip-hopowcy są życiowymi nieudacznikami, ich rodziny reliktami przeszłości, a jeśli na ekranie nie daj Boże pojawia się lokalny gangster, to musi zachowaniem i wyglądem przypominać tych z filmów Lubaszenki. Mam wrażenie, że przy realizacji filmu Dawid obawiał się, że przy większym scenariuszowym luzie „Jesteś Bogiem” może za bardzo żyć własnym życiem i pójść w kierunku, który może nie spodobać się tak fanom jak i osobom związanym z zespołem. Przez to cały film spłyca się do rangi dokumentalistycznego sztywnego biogramu, w którym brakuje co najmniej jednego spojrzenia z subiektywnej perspektywy. Po domniemanej schizofrenii Magika w filmie nie ma prawie śladu. Problemy rapera są niewiele większe od pozostałych członków grupy, a poczucie zagubienia i osaczenia wyrażone jest ledwie w kilku słowach. Na tle całej treści „Jesteś Bogiem” przyczyny jego tragicznej śmierci wypadają dość trywialnie i nie ma w nich mocniejszych podstaw by sądzić, iż było to coś innego niż zwykła ucieczka od życia. Na po filmowej konferencji twórcy tłumaczyli, że ostateczny kształt scenariusza trzeba było wielokrotnie konsultować z pierwowzorami postaci, i bez ich akceptacji produkcja nie mogła nawet ruszyć z miejsca. Nie zmienia to faktu, że mając podany na tacy najlepszy wycinek z burzliwego okresu początków prawdziwego hip-hopu w Polsce, można było pokusić się o nieco większą drapieżność. Brak odwagi w filmie o raperach opisujących bez cenzury i konwenansów rzeczywistość to chyba największy grzech. Ekstrakt: 50% Kamil Witek  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„HOLY MOTORS”, REŻ. LEOS CARAX Po ulicach Paryża jeździ biała limuzyna. Zatrzymuje się kilkakrotnie w różnych miejscach. Raz wysiądzie z niej biznesmen, raz żebraczka, czasem nawet rudy leprechaun z bielmem na oku. Zaglądająca do wnętrza pojazdu kamera pokazuje nam jednak, że nie wozi się nim cała banda osobliwości, a jedynie Oscar. Samochód jest jego garderobą i charakteryzatornią, a wcielanie się w szereg postaci – jakimś rodzajem zatrudnienia. Na początku jest intrygująco i trochę zabawnie. Ale kiedy Oscar w którymś wcieleniu odgryza palec przypadkowej kobiecie, zaczyna się robić dziwnie. To zapewne ta właśnie dziwność przywiodła utwór Leosa Caraxa na Nowe Horyzonty. Przecież jedną z ważniejszych cech tutejszych filmów jest to, że w sumie to nie wiadomo o co w nich chodzi. Jednak „Holy Motors”, stuknięty odmieniec z dość klasycznej obsady tegorocznego konkursu w Cannes, powinien spodobać się także publiczności dużo szerszej niż wrocławska, gdyż całe to wariactwo tworzy układ perfekcyjny pod względem dramaturgii. Kolejne sceny niesamowicie wciągają i pobudzają ciekawość. Ważne jest również to, że mimo całej swojej oryginalności, film dość mocno ociera się o skonwencjonalizowane kino gatunkowe. Każde „wyjście” Oscara ma bowiem swoją odmienną stylistykę – od charakterystycznych dla horroru i kina gangsterskiego po melodramat w czystej postaci. Efekt: solidna dezorientacja widza połączona z czystą przyjemnością oglądania. Mocno ociera się o perfekcję. Ekstrakt: 90% Patrycja Rojek Oskar przemierza ulice Paryża luksusową, białą limuzyną, kierowaną przez nie mniej luksusową Céline. W środku olbrzymiego samochodu kryje się niezliczona ilość rekwizytów i narzędzi do charakteryzacji. Mężczyzna wysiada z samochodu raz jako biznesmen, innym razem zabójca, umierający staruszek czy odpychający karzeł. Kierując się wskazówkami Céline i tymi zapisanymi w scenariuszu (?), spełnia wyznaczone mu przez pracodawców role. Kiedy już już wydaje się, że oto dopuszczeni jesteśmy do osoby samego Oskara i jego prawdziwego życia, twórcy ucierają nam nosa. To tylko kolejny epizod, kolejna rola podporządkowana konwencji. Nie jest to jednak konwencja jako taka. Nieważne, czy Leos Carax sięga po film sensacyjny, melodramat, horror czy musical, przepuszcza to przez filtr własnej wyobraźni. Efekty bywają postrzelone i zaskakujące. „To bardzo prosty film. Właściwie, mogłyby go oglądać dzieci”. Tymi słowami Carax zbywał pojawiające się pytania ciekawskich widzów, próbujących uszczknąć choć trochę tajemnicy reżysera, która przywiodła go do zrealizowania tak szalonego filmu. Ta kokieteria francuskiego twórcy nie zmienia faktu, że „Holy motors” wydaje się być obrazem soczyście naładowanym znaczeniami. Ale nieważne, czy podążymy ścieżką intelektu, doszukując się w filmie refleksji nad samym kinem, technicyzacją współczesnego życia i kultury, zatraceniem ludzkiej tożsamości, czy też odwrotnie, spojrzymy nań wrażliwym okiem dziecka, chłonąc znakomite zdjęcia, muzykę i nietuzinkowy humor, dzieło Caraxa da na nam czystą radość spotkania z kinem. Francuski autor nie tylko dogłębnie zna i rozumie jego sekrety, ale też potrafi stworzyć ten jeden niepowtarzalny. Swój własny. Ekstrakt: 90% Zuzanna Witulska  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„ALPY” (ALPEIS), REŻ. GIORGIOS LANTHIMOS Ktoś już gdzieś napisał, że im gorzej Grecja radzi sobie na polu finansowym, tym lepsze filmy kręcą jej filmowcy. „Alpy” są niczym innym jak tylko potwierdzeniem tej teorii. Początkowo bardzo trudno wejść w opowiadaną historię. Powolne kadry wspomagane lichymi dialogami utrudniają zrozumienie bohaterów i sens ich dziwacznych działań. Ze zdawkowych dialogów czwórki bohaterów można wywnioskować jedynie tyle, że wykonywana przez nich praca to zastępowanie na zlecenie zmarłych tak, by ich bliscy mogli oswoić się w dłuższym czasie ze śmiercią ukochanej córki, matki czy męża. Odtwarzają ich gesty, powtarzają określone zdania, ubierają i zachowują się jak ci, którzy odeszli. Akcja „Alp” toczy się w zaskakująco przemyślanym, ślimaczym tempie wprowadzania greckich reform budżetowych. Dzięki temu czujność widza zostaje uśpiona na tyle skutecznie, że paradoksalnie kilkadziesiąt minut później chcemy by cały film zacząć najlepiej od początku. Każdy gest i zdanie ma bowiem znaczenie dla końcowego rozwikłania zagadki, jaką skrzętnie ukrywa w sobie fabuła „Alp”. W sennej narracji łatwo przegapić moment, w którym odtwarzane role zaczną przenikać się z prawdziwym życiem a fikcja mieszać z rzeczywistością. Owa konstrukcja filmu sprawia, że widz nie jest już wstanie rozróżnić pozorów od zwyczajnego życia. Kiedy wydaje nam się, że pojęliśmy już całą złożoność „Alp”, otrzymujemy fabularnego twista zmuszającego do ponownego obejrzenia filmu. Sami też nie jesteśmy już pewni, czy wciąż jesteśmy sobą czy tylko udajemy kogoś innego. Ekstrakt: 80% Kamil Witek
Tytuł: Jesteś Bogiem Data premiery: 21 września 2012 Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Polska Gatunek: biograficzny, dramat Ekstrakt: 50%
Tytuł: Holy Motors Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Francja Gatunek: dramat Ekstrakt: 90%
Tytuł: Alpy Tytuł oryginalny: Alpeis Data premiery: 24 sierpnia 2012 Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Grecja Czas projekcji: 93 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 80% |