powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CXVIII)
lipiec-sierpień 2012

Walka o ogień
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pod koniec marca 2011 ekipa weszła na plan. Na pierwszy rzut oka było widać, iż „Prometeusz” realizatorsko będzie unikalnym połączeniem starej szkoły z nowoczesną techniką. Mimo wyższych kosztów postanowiono, iż lepiej będzie od razu kręcić przy użyciu kamer 3D pod czujnym okiem Dariusza Wolskiego, niż pozostawiać wykreowanie efektu trójwymiaru w rękach zawodnej konwersji. Z drugiej strony Scott nigdy nie należał do zwolenników blue i green screenów, dlatego z ich udziałem zaplanowano jedynie kilkanaście ujęć, znakomitą większość sekwencji realizując w autentycznych plenerach bądź w studio na tle pełnych i namacalnych dekoracji. Takie podejście od razu wymuszało na ekipie przemieszczanie się z miejsca na miejsce, co niebezpiecznie wydłużało produkcję. Zdjęcia co prawda zaplanowano aż na sześć miesięcy, ale już w połowie września było pewne, iż nie da się ich ukończyć o czasie.
Gdy na początku grudnia padł ostatni klaps, Scott niemal bez wytchnienia rozpoczął fazę montażu materiału. Jak to bywa przy filmach o agresywnej tematyce, musiał liczyć się z aspektem pogodzenia oczekiwań studia z własną wizją. Dlatego czuł się zobowiązany do przygotowania również wersji przystępnej dla młodszych widzów, tak by film miał szansę na większe wpływy z biletów. Osobiście jednak optował za daniem mu wolnej ręki, tym bardziej że łagodzenie wydźwięku mogłoby zaburzyć koncept „Prometeusza”. Jak wyjaśniał, nie chodziło tu wyłącznie o samą krew czy brutalność, lecz o atmosferę filmu, która z założenia należała do niepokojących. Na szczęście obyło się bez większych tarć. Studio przystało na montaż przeznaczony dla kategorii „R” (tylko dla dorosłych), a ostateczną wersję filmu uchroniono przez wymuszonymi cięciami.
TWARDE LĄDOWANIE
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gotowy film poprzedziła szeroko zakrojona kampania reklamowa. Atmosferę wokół „Prometeusza” umiejętnie podgrzewano, znakomite zwiastuny dawały przedsmak kina science fiction na wysokim poziomie. W licznych zestawieniach (także w „Esensji”) film Scotta typowano do roli jednego z murowanych zwycięzców blockbusterowego letniego sezonu. Choć pierwsze opinie dalekie były od zachwytów, 73% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes dawało nadzieję na spełnienie choćby części nabrzmiałych oczekiwań. Krytycy przede wszystkim podkreślali, iż film opowiada największą z dotychczasowych historii, choć większość stawianych pytań pozostawia bez konkretnych odpowiedzi. Doceniano kunszt Scotta i jego mistrzowską rękę w prowadzeniu fabuły, odżegnując się jednocześnie dość zdecydowanie od nazwania „Prometeusza” mianem arcydzieła. Jako główny zarzut wymieniano nadmuchane zbyt mocno mitologicznego balonu, który w drugiej części filmu został brutalnie porzucony na rzecz krwawej jatki. Najbardziej rozczarowani krytycy uciekali się nawet do stwierdzenia, iż „Prometeusza” można spokojnie postawić niżej od „Przebudzenia”, które do tej pory uchodziło za najsłabsza część alienowego cyklu.
Swoją opinię wyrazili także widzowie. Tu także można było mówić o pewnym zawodzie. Choć w pierwszy weekend z amerykańskich kin „Prometeusz” wygarnął ponad 50 milionów dolarów, to oczekiwania nawet jak na film z restrykcyjną kategorią „R” były odrobinę wyższe. Z biegiem czasu sytuacja finansowa nie ulegała poprawie, produkcja notowała spore spadki, a na przekroczenie magicznej granicy 100 milionów dolarów potrzebowano ponad dwóch tygodni. Wyniki za Oceanem także odbiegały od spektakularności, choć to akurat tłumaczono o wiele mniejszym zainteresowaniem kinem w czerwcu 2012 w ogóle, związanym z szałem piłkarskiego Euro.
CZAS NA NOSTROMO?
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak znaczącego kasowego sukcesu zachwiał przekonaniem o rychłej realizacji sequela. Pierwotnie Scott z Lindelofem twierdzili, iż aby czytelnie połączyć „Prometeusza” z „Obcym”, będzie potrzebny jeszcze jeden film. Gdy jednak wyniki finansowe zaczęły odbiegać od oczekiwań, nastroje stonowano. Zaczęto podkreślać, że otwarte zakończenie może i zostawia historię w zawieszeniu, ale z pewnością nie na tyle, by bez ewentualnej kontynuacji pozostała w niej zbyt duża wyrwa. Oficjalnie nie została jeszcze podjęta żadna decyzja co do przyszłości. W wielu krajach premierę przesunięto na środek wakacji, co daje nadzieję na zwiększenie zysków i polepszenie samopoczucia włodarzy studia. Niezależnie od tego, czy Scott otrzyma jeszcze jedną szansę na domknięcie własnej wizji, nie ma obaw, iż „Prometeusz” zakończy kinowy żywot Obcych. Jak uczy ich filmowa historia, odkąd tylko zagościły na ekranie, fascynują ludzi i zawsze znajdzie się ktoś, kto poświęci wiele, by dać im nowe życie. Nieważne, czy będzie to wielka mitologiczna epopeja, czy pozornie kameralne kino grozy. W końcu wielkie rzeczy często mają mały początek.



Tytuł: Prometeusz
Tytuł oryginalny: Prometheus
Dystrybutor: Imperial CinePix
Data premiery: 20 lipca 2012
Reżyseria: Ridley Scott
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Scenariusz (film): Damon Lindelof, Jon Spaihts
Rok produkcji: 2012
Kraj produkcji: USA
Gatunek: groza / horror, SF
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w: Kulturowskazie
powrót; do indeksunastwpna strona

17
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.