 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jakub Gałka: Oczywiście, że nie rozumiemy, musisz się posługiwać jakimiś bardziej POPkulturowymi odniesieniami. Masz na myśli to, że „Aliens” byli jak „Imperium kontratakuje"? Jak „Mad Max 2"? Jak „Rambo 2"? Jak Tommy Lee Jones w „Ściganym"? Konrad Wągrowski Ech, chciałem po prostu być oryginalny… Założę się, że żaden krytyk do tej pory nie zestawiał Jamesa Camerona i św. Pawła… Mateusz Kowalski Przynajmniej zlitowałeś się i nie zestawiłeś Camerona z da Vincim… Sebastian Chosiński Patrząc na kolejne mutacje Obcych i Predatorów, wolałbym, aby film Scotta pozostał jedyną odsłoną tej historii. Kultowym może by się nie stał, ale na pewno we wszystkich rankingach najlepszych filmów SF stawiano by go obok „Blade Runnera”. A tak na marginesie, jak dobrze, że nikomu nie przyszło do głowy kręcić kontynuację ekranizacji Dicka… Konrad Wągrowski Ale – wracając do filmu – przecież jest jeszcze ta armia przyszłości! Nie jakieś tam klony z pistoletami laserowymi, ale prawdziwi żołnierze z karabinami siekącymi amunicją, nową (acz nie przesadzoną) technologią i wspomnieniami o misjach symulowanych. No i z Wierzbowskim, czyli pięknym wcieleniem idei Szeregowca o Polskim Nazwisku, tak ważnej w popkulturze (że wspomnę pingwina Kowalskiego)… Wszystko tu razem współgra – Cameron nie nakręcił nigdy lepszego filmu. Jakub Gałka: „Terminator"? Konrad Wągrowski No, zawahałem się przez chwilę. Oba uwielbiam. Jakub Gałka: Plis, przecież już Paweł z Tarsu pisał: „Nie będziesz stawiał pomiotów piekielnych ponad człowieka i jego twory"… ergo: robot z przyszłości > potwór z kosmosu. Stąd już dość oczywista dla każdego kinomana konkluzja, że podium filmów Camerona wygląda tak: Terminator 2 < Aliens < Terminator :) Konrad Wągrowski: „Aliensi” (po polsku: „Obce”) biją jednak „Terminatora” budżetem i wykonaniem od strony technicznej, choć fabularnie rzeczywiście trudno mi tu którykolwiek film wyróżnić. BTW, czy był już crossover „Obcy kontra Terminator"?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Piotr ’Pi’ Gołębiowski: Był komiks, nawet wydany w Polsce, „Obcy vs. Predator vs. Terminator"… Ale lepiej by go nie ekranizowali… Grzegorz Fortuna Sorry, ale armia przyszłości musi jak dla mnie ustąpić miejsca Newt. Tak z innej beczki – przyznam, że chociaż uwielbiam „Aliens” chyba nawet bardziej od części pierwszej, to jednak wkurza mnie łatwość, z jaką zabija się tutaj ksenomorfy. Jasne, jest to uzasadnione zmianą konwencji z klaustrofobicznego horroru na film akcji, ale kiedy patrzę na sceny, w których obcy niemal eksplodują po zaledwie kilku strzałach z karabinu, przypominam sobie jak wielkim wyczynem było pokonanie jednego tylko potwora w „Obcym” Scotta. Nie razi Was ta niekonsekwencja? Mateusz Kowalski: Jeszcze pytasz. Ja już tu siedzę cicho, bo Jakub mnie co i rusz prostuje do pionu, ale jak na coś, co było naprawdę zagrożeniem, to nie przekonują mnie nowe ksenomorfy w ogóle. Oczywiście, może bronie się poprawiły, może to, może tamto, ale bryzganie kwasem na prawo i lewo tylko, jak sądzę, potwierdza moją tezę o konieczności upchania tylu wisienek na torcie, ile się da. Przez to tortu się w ogóle nie daje jeść bez przesłodzenia (albo zakwaszenia). Jakub Gałka: Nie, bo przecież w I i III bohaterowie właściwie nie mieli prawie żadnej broni, stąd też chodząca maszyna do zabijania mogła się bardziej wyszaleć niż w obecności komandosów uzbrojonych w wielkie obrzyny. Bardziej razi nas fakt, że bezbronne dziecko łatwiej uniknęło obcych i to w ich naturalnym środowisku (szyby wentylacyjne i inne zakamarki) niż dorośli faceci… Piotr ’Pi’ Gołębiowski: Czepiacie się. Znając już „Aliens” na pamięć, trafiłem na wersję reżyserską i strasznie mnie zajarała usunięta wcześniej scena, w której obce szturmują automatyczne działka, które koszą ich aż miło. Konrad Wągrowski Chyba razie trochę bardziej razi, że elitarne wojsko dostaje taki łomot od paru(dziesięciu) wojaków uzbrojonych tylko w zęby. I ogony. I plujących kwasem.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Mateusz Kowalski Ale, ale! W którejś reinterpretacji (albo i w oryginalnej tetralogii, zależy z którego punktu widzenia patrzeć) Obcy sam był maszynką do zabijania-uniwersalnym żołnierzem. Jasne jest, że coś, czego całe ciało pełni rolę broni, ma trochę większe szanse niż banda marines z karabinami. Obcy to nie Aztekowie, których najechali konkwistadorzy, tylko pełnoprawny koszmar, z którego niewiele – niestety – pozostało. Zwłaszcza, jeśli patrzy się na inne wpadki, jak choćby Newt śmigająca cała i zdrowa pośrodku konfliktu, o czym zresztą nawet Jakub wspomniał. Konrad Wągrowski A co do Newt – cóż, jak to się teraz ładnie mówi – taka konwencja. Ale prawdą jest, że pojawienie się Newt i jej relacje z Ripley nadały filmowi emocjonalnej głębi rzadko spotykanej w militarnym kinie SF. No a Sigourney Weaver dało nominację do Oscara, a wiecie przecież jak rzadko aktorzy z filmów SF dostępują takiego zaszczytu… Sebastian Chosiński Otrzymanie Oscara w coraz mniejszym stopniu jest jeszcze jakimkolwiek zaszczytem, ale nie o tym traktuje ta dyskusja. Konrad Wągrowski: Nie o tym, ale, po pierwszy, nie mówimy o tym, co teraz, a po drugie, rzeczywiście trudno się zachwycać, gdy Akademia przyznaje Oscary według swych ukształtowanych sympatii i gustów (co robiła i robi od lat), ale gdy przeciw nim występuje (dając nominację za rolę w kinie akcji SF), to jest już wydarzenie, które trudno przecenić. Sebastian Chosiński: Problem z filmem Camerona mam taki sam, jak z thrillerami psychologicznymi. Przed laty i po dziś dzień zresztą wciąż robią na nas ogromne wrażenie filmy Hitchcocka dlatego właśnie, że tak niewiele jest w nich pokazane, że koszmar tworzymy sobie tak naprawdę sami, kończy się film, a my ciągle mamy pod powiekami to, co reżyser zasugerował, a co w naszej wyobraźni dojrzewa i się rozrasta. Dokładnie takie odczucie miałem po „lekturze” „Ósmego pasażera Nostromo”. „Decydujące starcie” nie pozostawiało już żadnego pola do domysłów, Cameron wyłożył (niemal) wszystkie karty na ławę i odarł Obcych z tajemnicy. Owszem, można się zachwycać – tak, jak Wy to robicie – rozbudowaniem uniwersum itd., ale co to daje, skoro i tak od samego początku wiemy, że najpierw potwory zdobędą przewagę, a potem jakimś cudem, wbrew logice i nauce Darwina, ludzkość da im wycisk. W obrazie Scotta nie było to takie oczywiste. Konrad Wągrowski: Sebastianie, ale przecież właśnie o to chodzi, co zrobił Cameron. Kopiowanie podejścia z filmu Scotta było bezcelowe – po pierwsze trudno by było mu dorównać, a po drugie element zaskoczenia, zagadki nie mógł już mieć miejsca w drugim podejściu. Cameron zrobił więc najlepsze co mógł – zupełnie zmienił konwencję. Zamiast jednego tajemniczego obcego, cała ich armia; zamiast kina strachu, kino akcji. Najlepsze możliwe kino akcji. Do tego rozszerzenie uniwersum i pogłębienie postaci głównej bohaterki (Ripley jest dużo ciekawsza w części drugiej, niż pierwszej). Cameron wziął z części pierwszej to, co najważniejsze, odszedł od niej tam, gdzie trzeba, by stworzyć coś zupełnie nowego i odniósł ogromny sukces. Moim zdaniem nakręcił sequel doskonały.
Tytuł: Obcy – decydujace starcie Tytuł oryginalny: Aliens Rok produkcji: 1986 Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania Cykl: Obcy Czas projekcji: 137 min Gatunek: akcja, groza / horror, SF |