Festiwal powoli zbliża się do końca. W dzisiejszej relacji recenzujemy pokazywany już w Gdyni „Mój rower” Piotra Trzaskalskiego, pierwszą część seks-wakacyjnej trylogii Ulricha Seidla „Raj: Miłość” i nowohoryzontalny eksperyment „Mondomanila” wprost z filipińskich slumsów.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„MÓJ ROWER”, REŻ. PIOTR TRZASKALSKI Pierwszy na Nowych Horyzontach pokaz „Mojego roweru” odbył się pod gołym niebem, dla największej jak dotąd publiczności – tak dużej, jaka zdołała zgromadzić się na wrocławskim rynku. Film Piotra Trzaskalskiego był wcześniej wyświetlany tylko na tegorocznym festiwalu w Gdyni, gdzie otrzymał nagrodę za scenariusz. Opowiadana jest tu rodzinna historia z udziałem trzech męskich przedstawicieli różnych pokoleń. Dziadek Włodek (Michał Urbaniak) ma konflikt ze swoim synem Pawłem (Artur Żmijewski), ten z kolei ze swoim synem Maćkiem (Krzysztof Chodorowski). Najmłodszy z najstarszym dogadują się dobrze. Kiedy dziadka opuszcza babcia, wszyscy trzej zmuszeni są wyruszyć w kierunku Suwalszczyzny na jej poszukiwania, co oczywiście zmusi ich do podjęcia próby odbudowania popsutych relacji. Tytułowy rower fizycznie niewiele znaczy w fabule, pojawia się raczej w wymiarze symbolicznym jako wyznacznik rodzicielskiej surowości, pod którą kryje się jednak dużo miłości i troski. Czyli krótko mówiąc – mamy tu do czynienia z dość sielską i trochę dydaktyczną historyjką na niedzielne popołudnia w telewizji TVN, która jest współproducentem filmu. Nie jest to zatem kino ani eksperymentalne, ani jakoś bardzo ambitne – po prostu miłe. To ostatnie należy wartościować pozytywnie, bo przecież i takie filmy, jeśli są co najmniej nieźle zrobione, powinny w Polsce powstawać – a „Mój rower” właściwie spełnia to podstawowe kryterium. Najmniej jednak odbiór filmu Trzaskalskiego podczas wczorajszego pokazu był bardzo trudny. Sądząc po reakcjach publiczności, można wywnioskować, że Polak najgłośniej śmieje się z rzygów psa, niechcianej ciąży i żartów o denaturacie. Co ważne, cały film nie aspiruje do tego poziomu. Dopóki więc taka histeryczna radość następować będzie w najsłabszych momentach każdego polskiego filmu, nie dziwmy się, że powstają kolejne „Kac Wawy”. Ekstrakt: 60% Patrycja Rojek
 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„RAJ: MIŁOŚĆ” (PARADIES: LIEBE), REŻ. ULRICH SEIDL Teresa to Austriaczka w średnim wieku, fizycznie zgodna ze stereotypowym wyobrażeniem kobiet z tej językowej części Europy. Otyła i zaniedbana zostawia córkę u siostry i jedzie na zasłużone seks-wakacje do Kenii. Z początku wydaje się, że Teresa doskonale zna zasady panujące na tego typu wypoczynku. Wraz z równie atrakcyjnymi współtowarzyszkami wyśmiewa posłusznych tubylców. Każe powtarzać im po niemiecku świńskie zdania i służyć w roli seksualnych zabawek. Z czasem jednak stosunek wzajemnej zależności zaczyna ciekawie się odwracać. Wyłażą kulturowe przyzwyczajenia i potrzeba emocjonalnej bliskości. U Seidla pragnienie miłości zostaje sprowadzone do roli naiwnego marzenia o niemożliwym. Wchodząca się w pułapkę kobieta łudzi się iluzją prawdziwości uczucia, obdarzanego tak chętnie przez sympatycznych i smakowitych tubylców. By podtrzymać sztuczną więź, ochoczo karmi swoje obiekty westchnień pieniędzmi, licząc na odrobiną nie symulowanej wzajemności. Chce by jej zdobycze patrzyły w oczy a sam fizyczny akt odbywał się z większą dozą namiętności, tak by doznawana „miłość” zawierała choć odrobinę bezwarunkowych i nieopłaconych emocji. Teresa omamiona fałszywym szczęściem u boku lokalnego mężczyzny nie widzi w jego zachowaniu żadnego oszustwa, nawet jeśli pachnie nim na kilometr. Znajduje się w miłosnym raju gdzie na nowo może czuć się atrakcyjna, przynajmniej tak długo na ile pozwala na to zasobność portfela. Oglądając jej starania bawi nas okazywana desperacja i naiwność. Lecz tak naprawdę śmiejemy się po części z siebie samych. Seidl lądując z akcją w egzotycznym kurorcie czyni bowiem trafną satyrę na nas wszystkich. Ślepo przeświadczonych o własnej dominacji członków lepszej cywilizacji i kultury. Z równą do Teresy łatwością wpadających w nieskomplikowane sidła miejscowych handlarzy i fałszywych przewodników. Bo nawet jeśli rzeczywisty raj to tylko iluzja, zrobimy wiele by choć przez chwilę uwierzyć, że jesteśmy jego częścią. Ekstrakt: 90 % Kamil Witek
 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„MONDOMANILA”, REŻ. KHAVN DE LA CRUZ Dla wszystkich widzów, którzy czują, że koniec festiwalu nieubłaganie się zbliża, a „prawdziwie nowohoryzontowych” filmów jak na lekarstwo, dla wszystkich tych, którym potrzeba dużej dawki ekstremy, z pomocą przychodzi Khavn De La Cruz wraz z „Mondomanilą”. Utrzymany w wariackiej, wideoklipowej konwencji film z każdą minutą nabiera coraz większego rozpędu, choć już po pierwszych minutach wydaje się to niemożliwe. Tytułowa Mondomanila to obszar filipińskich slumsów, gdzie pośród biedy, znoju i wszechobecnego gwałtu pałęta się banda dzieciaków pod wodzą Toniego D. Kolorową zbieraninę tworzy między innymi miłośnik igraszek z gęśmi, ciota (w znaczeniu, jakie nadała temu słowu powieść Witkowskiego), jednoręki raper i nałogowy onanista. Koleżeńskie spotkanie przy piwie i przedłużająca się dysputa (o seksie, dziewczynach, seksie, seksie i dziewczynach) jest okazją do zaprezentowania widzowi wspomnianych bohaterów, ale też innych barwnych postaci zamieszkujących Mondomanilę, których nie brakuje. Gdzieś tam w tle nieśmiało zaznaczają się społeczne problemy Filipin, ale stanowią co najwyżej pretekst do bezpardonowej demonstracji szokujących obrazów, w rytm hip-hopowych kawałków i „ścieżki dźwiękowej” kaset porno. Ta estetyka może albo porwać albo wzbudzić długo utrzymujące się mdłości. Film De La Cruza trudno oceniać inaczej jak w systemie zero-jedynkowym. Z mojej strony zdecydowane zero. Ekstrakt: 30% Zuzanna Witulska
Tytuł: Mój rower Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Polska Gatunek: dramat Ekstrakt: 60%
Tytuł: Raj: Miłość Tytuł oryginalny: Paradies: Liebe Data premiery: 7 września 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Austria, Francja, Niemcy Czas projekcji: 130 min Gatunek: dramat, komedia Ekstrakt: 90%
Tytuł: Mondomanila Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Filipiny, Niemcy Czas projekcji: 75 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 30% |