powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CXVIII)
lipiec-sierpień 2012

Obcy 3, czyli Fincher nie dorósł do takiego filmu
Czy „Obcy” kończy się na dwóch częściach, czy film Finchera wnosi coś do cyklu? Który odcinek jest najbardziej posępny? Co by było, gdyby podmienić Obcego na agresywną ciężarną palmę czy sześcionogiego tapira? Krótko mówiąc – rozmawiamy o „Obcym 3”.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Konrad Wągrowski: Ośmielę się postawić tezę, że gdyby nie nazwisko reżysera, a właściwie jego późniejsze dokonania, o „Obcym 3” wiele by się nie dało powiedzieć. Co – oprócz śmierci Ripley – w ogóle z niego zapamiętaliście? Czy wnosi w ogóle coś wyjątkowego do cyklu?
Sebastian Chosiński: Fincher zwyczajnie nie dorósł wtedy do takiego filmu. Był debiutantem w dużym metrażu, wcześniej kręcił tylko wideoklipy i jakieś dokumenty o muzyce. I to wyraźnie widać. Ten obraz przypomina na poły amatorską krótkometrażówkę. Poza próbą odmalowania klaustrofobiczno-schizofrenicznego klimatu nie ma w nim nic, co da się zapamiętać na dłużej.
Alicja Kuciel No właśnie, ja też mam takie wrażenie, że część trzecia całego cyklu o Obcym najmniej mi zapadła w pamięć. Kiedy próbuję przywołać w pamięci jakiekolwiek obrazy z filmu to rzecz jasna pamiętam scenę samobójstwa Ripley, pamiętam też głowę Bishopa, jakieś pojedyncze sceny u pana doktora i niewiele więcej. Co ta część wnosi w całym cyklu? Zaskakującą śmierć głównej bohaterki, ukatrupienie Ripley to była okropna, niewybaczalna rzecz!
Jarosław Loretz Och, jej śmierć była świetnym posunięciem, które miało raz na zawsze uchronić serię przed kolejnymi reanimacjami, w oczywisty sposób coraz mocniej dewastującymi i rozwadniającymi oryginalny koncept. Naturalnie sztuczka się nie udała, bo producenci zwietrzyli dobry interes i nawet przez myśl im nie przeszło, by kończyć przygodę z zabójczym stworem. Ale tak naprawdę już „Obcy 3” był kontynuacją zrobioną na siłę, choć mimo wszystko nie spisywałbym go całkowicie na straty. To właśnie tu kilka kluczowych elementów serii zostaje odpowiednio naświetlonych, i także tu pojawia się groza świadomości, że człowiek może być nosicielem obcego nawet wówczas, gdy nie miał kontaktu z facehuggerem i nie wisi przypięty żywcem do ściany. Nie da się jednak ukryć, że Fincher nie do końca poradził sobie z materiałem i spod jego ręki wyszedł film co najwyżej poprawny, jakością wyraźnie odstając od poprzednich dwóch części.
Mateusz Kowalski: „Obcy 3” był do bólu pretekstowy. Patrząc na możliwe inne realizacje, które podaje choćby Wikipedia, można odnieść wrażenie, że dla twórców liczyła się już nie sama legenda, ale kasa, jaka z niej płynie. Dobrze, że postarano się jakoś to zakończyć, jednak ilość absurdów jest tak wielka, że przy śmierci Ripley zrobiłem tylko znudzone „you don’t say?” zamiast „DLACZEGO?!”. Z drugiej strony – mikrospołeczeństwo sekty, autopsja Newt, dylemat: ludzie czy korpo – to wszystko miało potencjał. Niestety – moim zdaniem – tylko miało.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jakub Gałka: Blah! Że niby ten pomysł na socjalistów w filmie trzecim i na „epic battle with alien warriors mass produced by the expatriated Earthlings” w filmie czwartym był lepszy? A może wydumane przez Williama Gibsona, który pisał jedną z wersji scenariusza, zarażanie „obcością” drogą kropelkową i zamienianie się ludzi w obcych? A może ta historia, która ma kulminację w „all out battle with the townsfolk facing hordes of Alien Warriors"? Choć oczywiście żałuję, że zdecydowano się pójść w stronę kopiowania oryginału (brak broni, zamknięta przestrzeń w gotyckim stylu, tylko jeden ksenomorf) zamiast rozbudowywać wszechświat i szukać nowego spojrzenia na fascynującą obcą rasę. Zwłaszcza, że to kopia bardzo marna.
Konrad Wągrowski: Przeglądam sobie różne możliwe scenariusze, także i ten Gibsona, i z przykrością stwierdzam, że z pewnością nie wybrano najlepszego. To mógł być naprawdę ciekawy film…
Piotr „Pi” Gołębiewski: Zgodzę się z tym, że jeśli już trzeba wybierać, to „trójka” jest najsłabszym ogniwem sagi. Jednak tylko w porównaniu z pozostałymi częściami, bo cały czas jest to świetny film i nie rozumiem, czemu wszyscy się go czepiają. Po fajerwerkowym „Decydującym starciu” bardzo trafną woltą było zrobienie części stonowanej i klaustrofobicznej. Nie wytrzymuje konkurencji z „Ósmym pasażerem Nostromo”, ale to wciąż bardzo wciągający thriller. A teraz, dzięki udostępnieniu wersji reżyserskiej, nawet jeszcze lepszy, rozwijający relacje między więźniami, a że dzieje się to kosztem uniwersum? Trudno. A scen, które zapadły mi w pamięć jest całkiem sporo: ganianie po korytarzach w celu zapędzenia obcego do kadzi, próba gwałtu, a także Ripley, która wyrusza samotnie na obcego z metalowym drągiem (to z wersji reżyserskiej). Myślę, że największym grzechem Finchera nie jest spapranie „Obcego 3”, a to, że ma na koncie takie dzieła, jak „Siedem” i „Podziemny krąg”.
Jakub Gałka: Bez przesady z tą świetnością. „Obcy 3” nie zasługuje na to miano ani jako film Finchera, ani jako część sagi, ani nawet po prostu jako film sf czy thriller. Może jako horror gore sobie radzi – tu Jarek jako spec musi się wypowiedzieć – bo Fincher mimo scenerii w stylu Scotta, zamiast w stronę budowania klimatu i czającego się w mroku zagrożenia, poszedł w kierunku wypruwanych flaków. Co zresztą szybko staje się męczące, a w połączeniu z miejscem akcji i postaciami drugoplanowymi (psychopatyczni przestępcy nawróceni na chrześcijaństwo żyjący w, de facto, starej fabryce…) sprawia wrażenie przekombinowania na siłę. Nie, „Obcy 3” nie tylko jest najsłabszą częścią cyklu, ale też zwyczajnie słabym filmem.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Sebastian Chosiński: Rzadko się zdarza, abym myślał tak samo, jak Jakub, lecz tym razem właśnie tak jest. Pamiętam, jak pierwszy raz obejrzałem „trójkę” na VHS-ie. Byłem nieco skonsternowany i zadawałem sobie dwa pytania: Kto to jest, do licha (to wersja ocenzurowana!), ten Fincher? I dlaczego tak bardzo nienawidzi Obcego, że postanowił znęcać się nad nim w tak okrutny sposób – czytaj: każąc mu występować w takim filmie? Inna sprawa, że chyba nikt jakoś nie miał przekonania, że z tego może coś wyjść. Weaver zagrała na połowę gwizdka, a na pozostałych aktorów to już w ogóle można by spuścić zasłonę milczenia. Na marginesie: „Obcy 3” miał chyba najsłabszą obsadę.
Piotr „Pi” Gołębiewski: Nie zapominajmy, że jednak Fincherowi udało się zastosować parę ciekawych tricków, które weszły do kanonu „Obcego”, jak chociażby filmowanie z punktu widzenia aliensa, który swobodnie gania po ścianach i suficie. Na mnie w każdym razie zrobiło to ogromne wrażenie.
Jarosław Loretz: Horror gore to to akurat z pewnością nie jest. Fabuła absolutnie nie jest ukierunkowana na rzeźnię, a kamerzysta nie lubuje się w zbliżeniach na wyprute flaki, ograniczając się raczej do śledzenia biegających ludzi bądź skradającego się, pokrytego śluzem potwora. Co zresztą nie powinno dziwić, bo każdy filmowiec, który dostaje do ręki dobrze zaprojektowanego i wykonanego stwora, będzie usiłował wykorzystać go w jak największym stopniu, nie przykładając większej wagi do stojącego w rogu studia wiaderka z podrobami. Bo i po co? Z tego też względu rzadko który film z obcą formą życia trafia do szufladki gore. „Obcy 3” to raczej coś w rodzaju niezbyt udanego horroru sf, przy czym owo sf jest tu już mocno rozwodnione i w sumie pretekstowe. Bo o ile w pierwszym „Obcym” całe uniwersum było budowane od podstaw, wliczając w to dziwnego stwora, statek i Firmę, zaś w drugim w grę wchodziła kolonia na zagubionym wśród gwiazd kawałku gruzu, a także prezentacja cyklu rozrodczego obcych, tak tutaj nie dostajemy żadnych bardziej konkretnych nowinek, a cała akcja upchnięta została w zupełnie anonimowe korytarze, jakie z łatwością można znaleźć w dowolnym zakątku naszego globu. W dodatku tak się zaczynam teraz zastanawiać, że gdyby podmienić obcego na jakiegokolwiek innego stwora, choćby na agresywną ciężarną palmę czy sześcionogiego tapira, cała historia nadal trzymałaby się kupy, bo w końcu chodzi tu tylko o morderczą odmianę ciuciubabki. A skoro tak, to mamy do czynienia nie tyle z wartościowym dodatkiem do sagi o obcym, ile z ordynarnym i tuzinkowym, choć sprawnie zrobionym, straszaczkiem sf.
Konrad Wągrowski: Wydaje mi się, że na pewien plus należy mu jednak zapisać pomysł na konsekwentny klimat odbiegający od wcześniejszych części. Nie gotycki zamek i atmosfera zagrożenia, nie ciągła adrenalina, tylko najbardziej posępny film z całego cyklu, mający być w założeniu skrajnie pesymistycznym domknięciem całości. Ale żałuję, że nie skorzystano z któregoś z innych pomysłów.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jakub Gałka: OK, ja się nie upieram przy tym gore, chodziło mi przede wszystkim o podkreślenie, że trzeci film jest dużo bardziej brutalny, straszny (w pewnym sensie), zmuszający do odwracania wzroku. I to raczej nie przez ksenomorfa a ludzi – vide scena sekcji zwłok (ponoć nakręcono naprawdę niezłą jatkę, a w wersji ostatecznej wystarczają tylko odgłosy i zakrwawione narzędzia) czy próba gwałtu. I zgadzam się z tym, co powiedział Konrad: że widać skrajny pesymizm: od wspomnianych przeze mnie scen, przez pogodzenie więźniów ze swoim losem, po takie drobnostki jak „zmęczenie” wskrzeszonego Bishopa. Tylko pytanie czy ten nastrój to jakakolwiek zaleta…
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

9
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.