Christopher Nolan wrócił do korzeni. „ Mroczny Rycerz”, choć był bezpośrednią kontynuacją filmu „ Batman: Początek”, różnił się od niego stylistycznie i fabularnie. „Mroczny Rycerz Powstaje” jest zaś wariacją na ta temat pierwszej części sagi, jej wersją z drugiej strony lustra.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na miejscu Batmana-młodzieńca zjawia się tu – starszy o osiem lat, jakie upłynęły od wydarzeń z drugiej części cyklu – stary Batman, podpierający się laską zniszczony fizycznie i psychicznie człowiek. Może nie tak posunięty w czasie i pomarszczony jak starzec z „Powrotu Mrocznego Rycerza” Franka Millera, ale i tak widać po nim efekty intensywnego życia. Tak jak strata rodziców pchnęła go do działania, tak wydarzenia z „Mrocznego Rycerza” miały skutek odwrotny; mimo wszystko będzie musiał zdjąć z wieszaka pelerynę, bo nad Gotham zbierają się czarne chmury nadciągającej burzy. Burzy, na której froncie przybywa Bane. Starsi czytelnicy pamiętają – lub nie – karykaturalną interpretację tej postaci z arcycampowego filmu „Batman i Robin”. I wersję oryginalną, z komiksu „Knightfall” (kolejnej inspiracji stojącej za MRP). Tu – przerobiony na modłę nolanowskiego realizmu superbohaterskiego, pozbawiony więc maski zapaśnika (zastąpionej aparatem oddechowym) i postury przepakowanego łotra z komiksowo ekstremalnych lat 90; chociaż trzeba przyznać, że Tom Hardy robi wrażenie rzeźbą, udało mu się też zagrać wyższego niż w rzeczywistości. Bane jest Batmanem z tej drugiej strony lustra; przeciwieństwem, ale nie na sposób Jokera, agenta chaosu. To człowiek metodyczny, planujący posunięcia na kilka kroków do przodu. Szachista – zupełnie jak Batman. Nawet ich maski są przeciwieństwami – Batman ma zasłoniętą całą twarz, oprócz ust; które u Bane’a zasłania budzący grozę aparat. Także charczący głos Nietoperza przeciwstawiono jowialnemu tonowi głosu psychopatycznego Bane’a. Pewne zdziwienie (wśród widzów znających postać Kobiety Kota tylko z filmu „Powrót Batmana” Tima Burtona) wzbudziła wiadomość o obsadzeniu w roli Seliny Kyle znakomitej aktorki Anne Hathaway. Dla miłośników komiksów mam dobrą wiadomość – był to strzał w dziesiątkę. To nie jest kocica-zombie zbudowana z fantazji i fetyszy Burtona, ale doskonale uchwycona postać z oryginalnego komiksu, gdy jeszcze działała pod pseudonimem „The Cat”. Wystarczyło trzydzieści sekund, by ją zdefiniować: fascynująca femme fatale, inteligentna i błyskotliwa, która potrafi przechytrzyć Bruce’a Wayne’a i Batmana. Ścigane przez własne i cudze demony (widać pewne niedopowiedziane nawiązania do wydarzeń z „Batman Rok Pierwszy”, który zdefiniował współczesną wersję Kobiety Kota); dwuznaczna moralnie, krocząca swoją drogą, ale ze słabością do Nietoperza. Do stałej ekipy wychwalanej w poprzednich recenzjach (odnotuję tylko wyjątkowo wzruszającą rolę Michaela Caina) dołączył Joseph Gordon-Levitt w znakomitej roli młodego zafascynowanego Batmanem policjanta oraz Marion Cotillard jako wspólniczka biznesowa Wayne’a. W drobnej rólce (inspirowanej „Batmanem: Rok Pierwszy”) błyszczy Juno Temple. Cieszy też cameo jednej z postaci przewijających się w poprzednich odcinkach. Tradycyjnie doskonała jest warstwa techniczna, montaż i efekty specjalne, zwłaszcza nowa zabawka Batmana i epickie sceny epickie. Po szybkiej akcji otwierającej tempo nieco zwalnia, co pozwala na zamknięcie wątków poprzedniej części; gorzki smak zwycięstwa nad mafią, zbudowanego na kłamstwie, stracie i cierpieniu. Panuje spokój, ale jest spokój pozorny; słońce nie świeci równo dla bogatych i biednych, którzy z desperacji schodzą pod ziemię. Superbohaterowie nie mają dla nich odpowiedzi, więc na to miejsce zjawiają się superłotrzy. „Mroczny Rycerz powstaje” to film (podobnie jak niedawny „Wyścig z czasem”) czasu kryzysu i niepokojów społecznych; myślałem, że oglądanie cierpienia bogaczy przyniesie mi więcej satysfakcji. Ale ta zemsta wcale nie smakowała, nie potrafiłem im kibicować. I nie dlatego, że Batman to fajny koleś, który nigdy się nie myli; wręcz przeciwnie, dlatego, że myli się tak bardzo. Jak każdy superbohater. Podobało mi się, że w przeciwieństwie do cyrkowych i kolorowych „Avengersów” w „Mrocznym Rycerzu…” występowali zwykli ludzie – i dawali sobie radę również bez pomocy zamaskowanego mściciela. Pierwszy film opowiadał o strachu. Drugi – o chaosie. Tematem trzeciej części był ból, ale także nadzieja. Jej ułuda. I jej siła. Doskonałe zwieńczenie serii. Doskonałe zamknięcie cyklu.
Tytuł: Mroczny Rycerz powstaje Tytuł oryginalny: The Dark Knight Rises Data premiery: 27 lipca 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Cykl: Batman Gatunek: SF Ekstrakt: 100% |