W „Sprawczyniach” Kathrin Kompisch podejmuje się niełatwego zadania: walki z powszechnie przyjętymi stereotypami dotyczącymi roli kobiet w III Rzeszy. Po drugiej wojnie światowej zarówno okupanci, jak i niemieckie społeczeństwo aż nazbyt chętnie zaakceptowało mit o ich bezbronności. Wszelkie podejmowane przez kobiety działania, nawet te najbardziej zbrodnicze, miały być efektem przymusu, wypełniania rozkazów i funkcji „trybików” w wielkiej maszynie terroru. Jak się okazuje, prawda była zupełnie inna.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Książka Kompisch to bardzo dobre historyczne opracowanie, zarówno pod względem technicznym, jak i merytorycznym. Autorka przeprowadziła bardzo dokładne badania nad poszczególnymi zagadnieniami, którym poświęca kolejne rozdziały swojej książki. Nawet jeśli widać wyraźnie, że niektórym z nich (matkom oraz pracownicom opieki społecznej) poświęciła o wiele więcej miejsca i dysponuje o wiele większą wiedzą na ich temat, nie psuje to ogólnego wizerunku „Sprawczyń”. Jedną z głównych tez stawianych przez autorkę jest założenie, że wszystkie kobiety w taki czy inny sposób związane z nazistowskim systemem powinny być zaklasyfikowane do grona tytułowych sprawczyń, czyli osób odpowiedzialnych za drugą wojnę światową i Holocaust. Może wydawać się to odrobinę przesadzone (szczególnie w świetle feministycznych dążeń do wybielenia historii kobiet w III Rzeszy), jednak, jak dowodzi Kompisch, każda z pracownic miała wolny wybór i tylko w nielicznych przypadkach kobiety były zmuszane do pracy. Wiązało się to m.in. z propagowanym przez Rzeszę wizerunkiem kobiety-matki, znającej swoje miejsce w społeczeństwie wiernej towarzyszki mężczyzny. Jedynym polem dla realizacji kobiecych ambicji miał być dom i wychowywanie jak największej gromadki dzieci zapewniających przetrwanie i dominację rasy aryjskiej. Jednocześnie nieustanny rozwój struktur państwa i machiny wojennej Rzeszy prowadził do braków kadrowych, szczególnie na pomniejszych stanowiskach administracyjnych i biurokratycznych, które musiały zostać wypełnione właśnie przez kobiety. Stało się to jeszcze bardziej powszechne po wybuchu wojny, kiedy wielu mężczyzn służących w administracji zostało przeniesionych na front lub na tereny okupowane. W efekcie bardzo szybko stało się jasne, że patriarchalna wizja społeczeństwa lansowana w latach trzydziestych nie sprawdziła się, a kobiety coraz liczniej (i w wielu przypadkach dobrowolnie) zaczęły zasilać aparat państwowy. Rzecz jasna nawet brak mężczyzn nie mógł doprowadzić do sytuacji, w której kobiety przejęłyby kierownicze funkcje. Nawet w bardzo dokładnie opisanym przez Kompisch systemie opieki socjalnej kobiety sprawujące pieczę nad żeńskimi organizacjami podlegały męskim zwierzchnikom. Patriarchat III Rzeszy nie oznaczał jednak zupełnie (jak sugerują niektórzy) tego, że kobiety były zmuszane do jakichkolwiek działań. Wręcz przeciwnie: jak pokazuje przykład kobiet służących w oddziałach SS (bardzo rzadkie przypadki), do pracy w tak elitarnych organizacjach konieczne było dobrowolne złożenie aplikacji o pracę, która zresztą nie była nigdzie reklamowana. Być może brzmi to dziwnie w kontekście wojny i sytuacji wewnętrznej Niemiec, jednak III Rzesza pozostała państwem prawa i jasno określonych procedur. To jeden z silniejszych punktów prezentowanych w „Sprawczyniach”: Kompisch bardzo wyraźnie pokazuje, że kobiety nie były do niczego zmuszane i zawsze miały możliwość odejścia z pracy lub (jeśli służyły w wojsku) złożenia prośby o przeniesienie. Na kilku przykładach pokazuje, że nie groziły w związku z tym żadne represje i państwo niemieckie szanowało wolność wyboru swoich obywateli. Punkt ten staje się jednocześnie najsilniejszym oskarżeniem wobec tych kobiet, które dokonywały zbrodniczej działalności jako nadzorczynie obozów koncentracyjnych i obozów śmierci, pracownice opieki społecznej, pielęgniarki, położne czy zwykłe pracownice administracji. Nawet jeżeli część społeczeństwa nie zdawała sobie sprawy z masowych mordów dokonywanych przez nazistów, osoby pracujące jako „trybiki” w maszynie terroru doskonale wiedziały, co się dzieje. Właśnie kobiety (szczególnie w powojennych procesach) przypisywały sobie tę rolę bezwolnych trybików, które nie miały żadnego wpływu na rozwój wypadków, wykonywały tylko rozkazy i nie miały żadnych możliwości sprzeciwienia się swoim zwierzchnikom. Ta linia obrony, bardzo chętnie zaakceptowana przez Aliantów, okazała się skuteczna. Jak udowadnia Kompisch, przez pół wieku prawie w ogóle nie pisano o roli kobiet w polityce III Rzeszy, mimo że miały one swoje „zasługi” jako pielęgniarki dokonujące eutanazji na chorych i niepełnosprawnych, położne informujące o jakichkolwiek deformacjach u dzieci, nadzorczynie w obozach koncentracyjnych, które miały kontrolę nad życiem i śmiercią więźniarek czy wreszcie zwykłe pracownice administracji. „Sprawczynie” to znakomite i szczegółowe studium, które zaskakująco dobrze sprawdza się zarówno jako książka popularnonaukowa, jak i specjalistyczna pozycja z przypisami i odnośnikami dla tych, którzy byliby zainteresowani dalszym drążeniem tematu. Zdecydowanie warto sięgnąć po to wyjątkowo krytyczne (szczególnie wobec niemieckiej i genderowej historiografii) opracowanie.
Tytuł: Sprawczynie Tytuł oryginalny: Täterinnen. Die Frauen im Nationalsozialismus Data wydania: 8 maja 2012 ISBN: 978-83-7839-143-2 Format: 416s. 142×202mm Cena: 42,– Gatunek: historyczna, non-fiction Ekstrakt: 90% |