Woody Allen, pytany o powód zmiany swojego filmowego adresu z Nowego Jorku na Europę, tłumaczy się zwykle w sposób dość prozaiczny – względami finansowymi. Nie ma w tym oczywiście nic zdrożnego, bo umowa zawierana między cenionym twórcą, a władzami Paryża, Londynu czy Rzymu, wydaje się być korzystna dla wszystkich. Allen może realizować swoje pomysły dzięki dotacjom i funduszom regionalnym, miasta zyskują wielką, ściągającą tysiące turystów reklamę, a widzowie co roku dostają kolejny film.  |  | ‹Zakochani w Rzymie›
|
Istotny wydaje się być fakt, że słynny neurotyk – choć metropolie przedstawia w pocztówkowej manierze – nigdy nie pozwala się im przytłoczyć. Historia, podlana zwykle typowymi dla reżysera żartami i spostrzeżeniami, gra pierwsze skrzypce, nawet jeśli jest nierozerwalnie związana z odwiedzanym przez Allena miastem. Tak, jak to było w zeszłorocznym „O północy w Paryżu” – podporządkowanej prostej tezie, ale zupełnie bezpretensjonalnej i pełnej uroku komedii, w której twórca „Manhattanu” pobłażliwie naśmiewał się z nostalgii za minionymi epokami i udowadniał jednocześnie, że sposób, w jaki dawne czasy postrzegamy, usiany jest niemożliwymi do przeskoczenia stereotypami. „Zakochani w Rzymie” sprawiają jednak wrażenie, jakby proces twórczy Allena został odwrócony – jakby to fundusze przyszły długo przed pomysłem na film i wymusiły napisanie scenariusza. Fabuła składa się tu z czterech krótkich historii, połączonych jedynie scenerią Wiecznego Miasta. W pierwszej uznany architekt (Alec Baldwin) stara się ostrzec samego siebie sprzed trzydziestu lat (Jesse Eisenberg) przed romansem z pretensjonalną aktoreczką (Ellen Page). W drugiej przeciętny urzędnik (Roberto Benigni) staje się nagle uwielbianym przez tłumy celebrytą. Trzecia opowiada o młodym małżeństwie, które przyjechało do Rzymu w poszukiwaniu nowego życia, ale szczęście odnalazło ostatecznie za sprawą pozamałżeńskiego seksu. Czwarta – i jednocześnie najlepsza – to historia właściciela zakładu pogrzebowego i śpiewaka-amatora, który zostaje dostrzeżony przez ekscentrycznego reżysera operowego (sam Allen). Poszczególnych opowieści – przeplatających się cały czas na tle rzymskich atrakcji turystycznych – nie łączy absolutnie nic. Każda reprezentuje zresztą zupełnie inny gatunek, od klasycznej komedii pomyłek do społecznej satyry. Złożone „do kupy” i okraszone dość prostacką klamrą, wyglądają jak sklejka pomysłów, które tkwiły w głowie Allena od dawna, ale nigdy nie wystarczały na autonomiczny film. Momentami bywają błyskotliwe (jak choćby w surrealistycznej scenie, w której śpiewak-amator występuje na deskach opery, biorąc jednocześnie prysznic), ale przez większość czasu po prostu nudzą. Najgorzej wypada chyba część Benigniego (choć sam Benigni jest znakomity) – żart polega tu na tym, że przypadkowy człowiek zostaje zupełnie bez powodu uznany za gwiazdę; wszyscy pytają go o rady, proszą o autografy, telewizja nie odstępuje go na krok, a kobiety same wskakują mu do łóżka. Ten satyryczny komentarz na temat działania dzisiejszych mediów, kultu celebrytów i bierności społeczeństwa trwa w „Zakochanych w Rzymie” dobre pół godziny, choć jego siła wyczerpuje się już po kilku minutach. W efekcie dzieje się coś, co w poprzednich europejskich filmach Allena było nie do pomyślenia – miasto zupełnie wchłania bohaterów i ich historie. Hiszpańskie schody i Koloseum to jedyne, co ma się ochotę zapamiętać z seansu, bo postacie, zmieniające się ze sceny na scenę jak w kalejdoskopie, nie są w stanie przykuć uwagi na dłuższą chwilę. Allen puentuję wszystkie opowiastki w oczywisty sposób, jasno sugerując, że to Rzym jest cichym prowodyrem intryg, kłótni i romansów, że to jego aura wyzwala w bohaterach żądze czy pragnienia. Czasami daje się ponieść nieznośnej nostalgii, czasami zdarza mu się na moment ożywić atmosferę, ale przede wszystkim filmuje stolicę Włoch. „Zakochani w Rzymie” są pierwszą w karierze Allena reklamówką miasta. Najdroższą, najdłuższą i najlepiej obsadzą w historii kina. Ale nadal jedynie reklamówką.
Tytuł: Zakochani w Rzymie Tytuł oryginalny: To Rome With Love Data premiery: 24 sierpnia 2012 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Hiszpania, USA, Włochy Gatunek: komedia Ekstrakt: 40% |