„Torebki i trucizna” oraz „Torebki i strzelanina” to – odpowiednio – druga i trzecia część cyklu Dorothy Howell opowiadającego o perypetiach Haley Randolp. Można je czytać jako osobne całości, pytanie tylko: czy warto?  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dorothy Howell pomysł miała niezły, postanowiła bowiem napisać komediowy kryminał, w którym pozornie głupiutka i lekkomyślna kobieta najpierw pakuje się w tarapaty, by potem, wykazawszy się bystrością, niespodziewanie rozwiązać zagadkę. Znamy to, prawda? Na podobnym schemacie jest opartych całkiem sporo powieści Joanny Chmielewskiej – tam od czasu do czasu znajomi nazywają bohaterkę „idiotką”, ale wiadomo przecież, że tak naprawdę to mądra babka, tylko hmm, z alternatywnym podejściem do zdrowego rozsądku. U Chmielewskiej wypada to naturalnie, czytelnik bez problemu może uwierzyć, że imienniczka autorki zdolna jest zarówno do popełniania koncertowych głupst, jak i do błyskotliwych dedukcji. Niestety, Howell takiego talentu nie ma – jej Haley jest naprawdę „idiotką”. Co gorsza, ona jest nie tylko mało lotna (to jeszcze dałoby się przeboleć), ale zwyczajnie bardzo ograniczona, a przez to nudna. Bo co może być ciekawego w snobce, której główne – i jedyne – hobby stanowią ciuchy, torebki i może jeszcze plotki (poza tym wszystko ją nudzi, na uniwersytecie nie jest w stanie znaleźć ani jednego kursu, który choć w minimalnym stopniu by ją zainteresował), która ludzi ocenia według tego, jak się ubierają, której plany na przyszłość sprowadzają się do „kupię sobie dyplom (zdobyć go uczciwie nie jest w stanie) i będę bogata”, która bezustannie jęczy w myślach „O Boziu”… - wymieniać można długo. Co prawda Howell czasem próbuje pokazać inną twarz Haley – a to kreując ją na altruistkę pomagającą maluczkim, to znów na zdolnego detektywa. Przy czym w okresowe napady altruizmu jeszcze od biedy można uwierzyć (choć egocentryczne zachowania znacznie bardziej do tej postaci pasują), ale zdolności detektywistyczne… Powiedzmy sobie szczerze, czy ktoś, kto napisane przez stalkera listy z rysunkiem czaszki bierze za romantyczne karteczki od chłopaka, może mieć w głowie choć dwie szare komórki?  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
I wiem, oczywiście, że nie jest to postać serio, ale przymrużenie oka, z jakim pisany jest tekst, wcale nie czyni postaci Haley sympatyczniejszą czy bardziej intrygującą – zwłaszcza że dowcip jest tu, delikatnie mówiąc, taki sobie. A jeśli nie główna bohaterka ani nie humor, to może książki ratuje choć fabuła? Niestety, i ona do szczególnie udanych nie należy, intrygi są prościutkie, a efekt pozornego skomplikowania autorka uzyskuje poprzez mieszanie wątku głównego z pobocznymi, które też trudno uznać za pomysłowe. Także i tłumaczenie dalekie jest od ideału: bohaterka, która do znajomego mówi raz „pan”, a raz „ty”, to być może wynik redaktorskiego roztargnienia, trudno jednak usprawiedliwić tak przedziwne dialogi w stylu „panna widzi…” (czasem w wersji „panna widzisz”) – kto, u licha, dziś tak mówi? A zalety? Cóż, zastosowanie metody „piszemy nie na serio” sprawiło przynajmniej tyle, że daje się to czytać w miarę bezboleśnie. W wersji „poważnej” Haley i jej przygody byłyby nieznośnie irytujące, tak są tylko nijakie. Jeśli ktoś ma ochotę na coś w podobnym stylu, polecam jednak Chmielewską – tam i bohaterka daje się lubić, i dowcipy są znacznie lepsze.
Tytuł: Torebki i trucizna Tytuł oryginalny: Purses and Poisons Data wydania: 12 stycznia 2012 ISBN: 978-83-111-2203-1 Format: 368s. 125×195mm Cena: 35,– Gatunek: kryminał / sensacja Ekstrakt: 30%
Tytuł: Torebki i strzelanina Tytuł oryginalny: Shoulder Bags and Shootings Data wydania: 8 czerwca 2012 ISBN: 978-83-11-12260-4 Format: 376s. 125×195mm Cena: 35,– Gatunek: kryminał / sensacja Ekstrakt: 30% |