– Sam nie wiem, chyba o Jagilu. Jak to się stało, że zginął. – W następnej chwili Kedrin chętnie by sobie wepchnął słowa z powrotem do gardła. W jego mniemaniu im mniej o całej sprawie mówiono, tym lepiej, a tu nagle, nie wiedzieć czemu, naszła go ochota do zwierzeń. – Kapitan Jagil, słyszałem, co mu się przydarzyło i przykro mi z tego powodu. Podobno był zacnym człowiekiem. – Pan Ean z powagą pokiwał głową. – A wyście naraz ujrzeli siebie na jego miejscu, czy tak? Była to uderzająco trafna uwaga, która wprawiła Kedrina w zakłopotanie. Nie wiedział, co odrzec, bojąc się, że Saldarczyk zechce go wypytywać. On jednak zmienił temat rozmowy. Począł mówić o nadchodzącym święcie. Dziewięć dni zostało do Przesilenia. W całym mieście szykowano bale i maskarady, a w najkrótszą noc roku, jeśli tylko pogoda pozwoli, ludzie wylegną na ulice i swawolom nie będzie końca aż do samego rana. Zawsze wtedy wzmacniano wszystkie patrole, ale w tym roku gwardziści, choć obarczeni dodatkowymi obowiązkami, z pewnością nie mieli zamiaru narzekać. Pod nieobecność króla to następca tronu miał przewodniczyć uroczystościom, więc było jasne, że i na Gwardię Książęcą spłyną dodatkowe splendory. – Słyszałem, że królewskie ogrody mogą tym razem doznać niespodziewanego uszczerbku – rzucił pan Ean od niechcenia. – Wiele pań zamierza ozdobić suknie gałązkami leszczyny. Dziwaczny pomysł i chyba będzie przeszkadzać w tańcu, no, ale jeśli się owe gałązki pokryje pozłotą albo poowija wstęgami… Kedrin odstawił kielich na blat, rozlewając przy tym odrobinę cennego trunku. – Lepiej by sobie znalazły inne przybranie! – warknął. – To tylko płochość. – Saldarczyk wzruszył ramionami. – A historyjki o Leszczynowej Pannie – jeszcze jedna miejska legenda. Pamiętacie może, jak kilka lat temu wszyscy opowiadali o Upiornym Furgonie, co to miał przemierzać ulice po zmroku, a woźnica proponował nieostrożnym podwózkę? Co prawda, nie miało to wówczas wpływu na damską modę, ale w końcu trudno się przebrać za karocę albo za konia. Kedrin już zdążył pożałować swojego wybuchu. Nie chciał uchodzić za przesądnego prostaka. Z drugiej strony ten wianek z leszczyny… Którego zresztą być może wcale nie było. – Nie bawią was takie żarty – zauważył Saldarczyk nie tak już lekkim tonem. – Macie jakieś zmartwienie? Kedrin chciał zaprzeczyć, ale przyszło mu na myśl, że przecież nie mówi z byle ciekawskim, ale z kimś, kto z racji swego zajęcia pewnikiem słyszał już niejedną niesamowitą opowieść. Z kimś, kto być może będzie umiał mu sensownie poradzić. – A gdyby tak – zaczął trochę niepewnie – ktoś specjalnie chciał tę Leszczynową Pannę odszukać? Czy waszym zdaniem to głupstwo, czy też…? Pan Ean uniósł brwi ze zdziwienia. – Doprawdy? Odszukać kobietę, która, jeśli wierzyć tym opowiastkom, niespodziewanie zjawia się tu i tam, taki wywierając wpływ na spotkanych mężczyzn, że gotowi są walczyć o nią na śmierć i życie? Sami powiedzcie, czy wam to wydaje się mądre? – Lecz jeśli, jak powiadacie, to tylko legenda… – zawahał się Kedrin. – W takim razie ów ktoś traciłby jedynie czas. Ale jeżeli jest w tych opowieściach chociaż źdźbło prawdy, wystawiałby się na poważne niebezpieczeństwo. – Pojmuję. – To dobrze. – Pod przenikliwym spojrzeniem rozmówcy Kedrin aż wzdrygnął się w środku. – Moja rada jest taka: nie zwlekając, powiedzcie o wszystkim swojemu dowódcy. Komendant nawet nie chciał go słuchać. Zamachał mu przed nosem kartą pergaminu opatrzoną królewską pieczęcią, a potem kazał niezwłocznie zameldować się u pana kanclerza. Dlatego Kedrin, który nawet nie marzył, by kiedyś osobiście zawrzeć taką znajomość, czekał teraz w wykładanym rzeźbioną boazerią przedsionku, z zakłopotaniem słuchając odgłosów ożywionej dysputy, kłótni właściwie, które docierały doń przez niedomknięte drzwi do komnaty. – Czego mam niby zabronić? – perorował ktoś mocno zirytowanym głosem. – A może od razu nałożyć areszt na królewicza Theneda i zamknąć pod strażą? A potem w oczekiwaniu na powrót Najjaśniejszego Pana przymierzać szyję do pieńka? – Powinniście go powiadomić. – Król bierze właśnie udział w książęcym weselu w Trifie, a na odjezdnym wyraźnie mi rzekł, że póki sam peruński cesarz nie poprowadzi armii przez Słone Wrota, nie życzy sobie, by zawracano mu głowę! Poza tym, jakbyście nie zauważyli, czcigodny mistrzu, Zimowe Przesilenie się zbliża, na rzece jest kra, a konny posłaniec, owszem, w jakieś dwie dziesiątki dni powinien dotrzeć na miejsce. Czekam na lepszą radę. – Zatem pomówcie jeszcze raz z panem Thenedem. Jeśli nie chce zaprzestać swoich eskapad, niechże choć raczy nosić amulet, który specjalnie sporządziłem dla niego. – Niech raczy nosić kolczugę. – Tym razem Kedrin rozpoznał głos. W przeciwieństwie do dwóch pozostałych, Saldarczyk przemawiał z całkowitym spokojem. – Jego przybocznym trzeba zapowiedzieć, że mają go nie odstępować na krok, choćby sam rozkazał inaczej. – To się samo przez się rozumie. Ale wy, mistrzu… – Panie – przerwał mu Saldarczyk – porucznik Kedrin już zbyt długo słucha naszych przekomarzanek. Może odnieść mylne wrażenie. – Co, już przyszedł? Kedrin usłyszał szybkie kroki, a potem drzwi otwarły się na całą szerokość. Wyjrzał zza nich mężczyzna w sile wieku, ubrany w długą do ziemi aksamitną szatę ozdobioną ciężkim łańcuchem, na którym wisiała pieczęć Królestwa. Kedrin czym prędzej ukłonił się nisko. – A więc to wy. – Wydawało mu się, że pan kanclerz obrzucił go mało życzliwym spojrzeniem. – Pozwólcie no tutaj. Przestąpiwszy próg komnaty, Kedrin poczuł się jeszcze bardziej nieswojo. Sprawił to nawet nie tyle sam bogaty wystrój z szafami pełnymi ksiąg, arrasami na ścianach i kandelabrami kutymi z czystego srebra, ale świadomość, że oto znalazł się w obecności ludzi, którzy na co dzień doradzali królowi. W dodatku jeden z nich był czarodziejem. Mistrza Cyneda Kedrin widywał do tej pory jedynie z daleka i zdziwił się teraz odkrywszy, że jest to człek dosyć mizernej postury, posunięty w latach i przygarbiony, w zwykłym, ciemnym odzieniu daleki od dostojeństwa, z jakim zazwyczaj prezentował się podczas dworskich uroczystości. A jednak ów starzec samym wysiłkiem woli potrafił sprawić, by działy się rozmaite, zarówno cudowne, jak i straszne rzeczy. Kedrinowi na samą myśl o tym zimny dreszcz przeleciał po krzyżu. Mimo to starał się trzymać nerwy na wodzy. Przywitał czarodzieja z szacunkiem, po czym zerknął na pana Eana, który najwyraźniej czuł się w tym towarzystwie zupełnie swobodnie. Saldarczyk kiwnął mu głową z uśmiechem, jakby chcąc go w ten sposób ośmielić. Jednak to pan kanclerz przemówił pierwszy. – Słyszałem, że można na was polegać, zatem zamierzam was obarczyć pewnym zadaniem. Zapewne wiecie już, o co chodzi? Kedrin, któremu ledwie zaczynało coś świtać, szczęśliwie nie zdążył zaprzeczyć, bo pan kanclerz od razu mówił dalej: – Powiadomiłem waszego dowódcę, więc możecie sobie wziąć ludzi do pomocy, byle takich, co umieją milczeć na rozkaz. Przeczeszcie miasto i jeśli ona w ogóle istnieje, znajdźcie mi tę kobietę, która sieje dookoła wiankami z leszczyny. Chcę wiedzieć, kim jest oraz dlaczego i w jaki sposób czyni, co czyni. Spieszcie się, lecz działajcie dyskretnie i nie rozmawiajcie o tym w koszarach. Czy zrozumieliście? Po prawdzie nie do końca tak było, jednakże Kedrinowi nie przyszło do głowy, co mógłby odrzec poza służbistym „tak jest”. – Dobrze. – Wydawało mu się, że pan kanclerz patrzy teraz na niego trochę łaskawiej. – W razie potrzeby pan Ean będzie wam doradzał. – Wedle waszego życzenia. – Saldarczyk ukłonił się dwornie. – W miarę mych możliwości postaram się być przydatny. – Poczekajcie – mistrz Cyned odezwał się po raz pierwszy, odkąd Kedrin wszedł do komnaty. – Mam dla was podarek. – Czarodziej szybko podszedł i przerzucił mu przez głowę srebrny łańcuszek, umieszczając na jego piersi wisior spleciony z wielu drobnych drucików. – Noście go, kiedy będziecie prowadzili swoje poszukiwania. Kedrin podziękował i został odprawiony z takim mętlikiem w głowie, że w pierwszej chwili nawet nie zauważył, iż pan Ean razem z nim opuścił komnatę. Dopiero mijając przedsionek spostrzegł jego obecność. – Wyszło niezupełnie po mojej myśli i bardzo was za to przepraszam – powiedział Saldarczyk. – Chodźcie, musimy gdzieś spokojnie pomówić. |