powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CXXI)
listopad 2012

Wzgórze nie ma oczu
Michael J. Bassett ‹Silent Hill: Apokalipsa 3D›
Ekranizacje gier komputerowych to chyba największa bolączka współczesnej kinematografii. Mamy kupę bałaganu na ekranie, nieposkładany scenariusz i drętwych aktorów. A jeśli trafi się jeszcze, nie daj Boże, reżyser pokroju Uwe Bolla, to już kaplica. To prawie norma – pójście do kina staje się w tym momencie rosyjską ruletką. Nie wiadomo, co się zdarzy i nie wiadomo, czy człowiek wytrwa. I, jakkolwiek mam dużą dozę wyrozumiałości w takich przypadkach, to na nowe „Silent Hill” szedłem z duszą na ramieniu.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przykro mi – nie jestem ekspertem od tej serii gier. Owszem, udało mi się trochę spaczyć psychikę drugą i trzecią częścią, jednak istnieją dla mnie pewne granice. Nie, żebym nie lubił horrorów, bo je uwielbiam. Rzecz w tym, że ta seria gier jest bardzo specyficzna i wymaga dużej uwagi od gracza – a ostatnimi laty krucho z tym u mnie.
Co innego „Silent Hill” sprzed 6 lat. Film dobry, sprawnie nakręcony, trzymający w napięciu (w szczególności scena z pierwszym pojawieniem się Piramidogłowego i bieganiem z kanarkiem po szkole), który skopała końcówka. Skopała doszczętnie i pogrzebała wręcz moją wiarę w reżyserię – bo przecież tak łopatologicznego rozwiązania nic nie uratowało, nawet słynne pielęgniarki.
No to co z tą drugą częścią? Ano, dałem sobie na wstrzymanie i poszedłem z nadzieją, że jednak twórcom się uda (zadając sobie w duchu cały czas pytanie: „a jeśli nie, to co?”). No i?
Ekhm. No i okazuje się, że istnieją jednak filmy, którym by pomogło rozciągnięcie akcji o dodatkowe pół godziny. Ale o tym za chwilę.
Minęło ładnych parę lat. Heather, która zaginęła w poprzedniej części w środku nigdzie, jest nastolatką. Rose udało się przenieść dziewczynkę na drugą stronę, jednak za cenę własnej wolności – musiała pozostać w Silent Hill. Co gorsza, Harry dostał skądinąd słusznej obsesji, że jego dziewczę jest ścigane przez… no właśnie. Przez samo Silent Hill, a raczej, jak to się okazuje, przez Zakon Valtiela, który uznał, że czas najwyższy się pozbyć zmieniającej miasteczko w przedsionek piekieł Alessy. Miasteczko zresztą cały czas emanuje złowrogą energią i wzbudza w Heather koszmary. Dziewczyna pod zmienionym imieniem w końcu trafia do jakiejś zapyziałej mieściny, a, co za tym, nowej szkoły, w której…
…TAK! MACIE RACJĘ! Zakochuje się w niej nastolatek. „Boże…” – pomyślałem – „Zmierzch mi będą pakować tutaj”. I niewiele się pomyliłem, bo na samym początku twórcy tak koszmarnie przeżonglowali wątki, że całość została spłycona do slashera. Film uratowały jednak paranoidalne wizje scenarzysty i ludzi od efektów specjalnych – Heather bowiem zaczyna coraz bardziej świrować i widzi co pewien czas szukające jej postacie z Silent Hill. Jakby tego było mało – dziewczyna zaczyna mieć halucynacje. I, jakkolwiek okropnie to nie zabrzmi, scena z kuchnią przerobioną na rzeźnię przywróciła mi wiarę w ten film.
Na krótko. Bo potem mamy pogoń za zaginiętym tatusiem i ckliwe wyznania (dziury logiczne, oczywiście, wstawione z należytym pietyzmem – aż zaczynam mieć wrażenie, że to nowy artystyczny zabieg, na równi z cliffhangerami). Niemniej akcja jakoś idzie do przodu, a reżyser wraz z obstawą coraz bardziej szarżują. I w tym momencie zaczynają się pojawiać pierwsze niezaprzeczalne atuty filmu, czyli ujęcia. Zwykle bowiem widzimy biegnącego bohatera z dość bliskiego ujęcia albo, co rzadsze, z lotu ptaka. Tu Michael Basset (proszę o wybaczenie, technicznie jestem laikiem) pokazuje nam natomiast Heather z odległości 3/4 – czyli spory rzut, ale pokazujący też scenerię, która, jak w poprzedniej części, robi spore wrażenie – opustoszałe miasto, mgła i popiół. Podobne zabiegi z nietypowym ustawieniem (czyli bliżej lub dalej niż średnia) mamy na porządku dziennym i, co tu dużo mówić, buduje to w świetny sposób klimat filmu.
Niestety – z resztą już jest różnie. Na fabułę nawet nie będę narzekał, bo, choć potem robi się trochę bardziej składna, to jednak poczucie, że pół godziny więcej by jej zrobiło na dobre (a przynajmniej nie byłoby zakochania w 24 godziny) wciąż dominuje. Potwory również czasem potrafią pozytywnie zaskoczyć (pająk-manekin jest po prostu majstersztykiem psychodelii), a czasem sprawiają wrażenie, jakby ktoś odgrzebał stare maski z „Hellraisera” (vide panna uganiająca się za Heather na samym początku).
Z tym filmem tak naprawdę jest tylko jeden problem: jest sprawnie zrobiony i nic ponad to. W zasadzie w osobistym rankingu oceniam go na 60-70% (wynika to głównie z sentymentu do pierwszej części), ale będąc szczerym z czytelnikami jestem zmuszony dać maksymalnie 50%. Jest to po prostu dość sentymentalne i łzawe dopowiedzenie historii z pierwszej części, które ratują przede wszystkim ujęcia, niektóre pomysły ludzi od efektów specjalnych i muzyka. No i Piramidogłowy. Makabryczny jak zawsze.



Tytuł: Silent Hill: Apokalipsa 3D
Tytuł oryginalny: Silent Hill: Revelation 3D
Dystrybutor: Forum Film
Data premiery: 2 listopada 2012
Reżyseria: Michael J. Bassett
Scenariusz: Michael J. Bassett
Rok produkcji: 2012
Kraj produkcji: Francja, USA
Gatunek: groza / horror, thriller
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

76
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.