powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CXXI)
listopad 2012

Diagramy ze słomek
Rian Johnson ‹Looper – pętla czasu›
Trzecie dzieło Riana Johnsona stanowi kolejny logiczny krok w karierze tego niedocenianego reżysera. „Looper – Pętla czasu” to konsekwentnie zrealizowany koncept, nienaganne zastosowanie filmowych środków wyrazu, wymagająca warstwa narracyjna oraz plecionka z kinofilskich skojarzeń, które funkcjonują w służbie całości, a nie odwrotnie. Autor nie wbija łokcia w żebra widza, jednocześnie natrętnie mrugając okiem – celuje raczej prosto w jego głowę.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Możliwe lekkie spoilery
Już debiut Johnsona – „Kto ją zabił?” (w oryginale: „Brick”) – zdradzał pełen potencjał jego możliwości. Twórca dokonał w nim ryzykownej transplantacji założeń kina noir w realia amerykańskiego liceum i, pomimo błysków okazjonalnego humoru, zrobił to ze śmiertelną powagą. Archetypy, ikonografia i wystylizowane dialogi czarnego filmu nadspodziewanie dobrze weszły w symbiozę z licealną mitologią, dając z jednej strony skomplikowany, emocjonujący kryminał, a z drugiej – metaforę nastoletniego doświadczenia. Był to także istotny przystanek (obok „Złego dotyku” Gregga Arakiego) na aktorskiej drodze Josepha Gordona-Levitta.
W „Niesamowitych braciach Bloom” reżyser wykorzystał zbliżoną strategię. Tym razem zgłębił struktury caper movies, takich jak „Żądło” czy „Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra”, posługując się wizualnymi manewrami pożyczonymi m.in. od Wesa Andersona. Chociaż w filmie nie zabrakło wielopiętrowych intryg zawiniętych w przekręty, autor postawił na odkrywanie emocji i motywacji bohaterów, uwikłanych w poszukiwanie „idealnego oszustwa”, w którym każdy z uczestników dostaje to, czego pragnie. Johnson wyreżyserował również dwa pamiętne odcinki serialu „Breaking Bad”: brawurowy „Fly” z trzeciego sezonu oraz subtelny „Fifty-One” z piątego.
„Looperem” reżyser wkracza na terytorium science-fiction, a konkretniej – eksploruje podgatunek o podróżach w czasie. Ich mechanikę Johnson potraktował z należytą uwagą: Shane Carruth, autor niedoścignionego pod tym względem „Wynalazku”, udzielił mu konsultacji. Niemniej jednak przedstawienie własnej teorii podróżowania w czasie nie jest tutaj celem samym w sobie, a jedynie punktem wyjścia, warunkiem, który umożliwia zaistnienie zasadniczej dramatycznej sytuacji – Joe (Joseph Gordon-Levitt) spotyka starszą wersję samego siebie (w tej roli Bruce Willis). Joe z przyszłości wyjaśnia, że dyskusja o paradoksach i regułach nie ma większego sensu, to tylko strata całego dnia na układanie diagramów ze słomek. Oczywiście nie powstrzyma to entuzjastów tego typu zabawy, ale jest to sygnał dla widza, żeby zwrócił uwagę także na inne aspekty filmu.
Podobnie jak poprzednie produkcje Riana Johnsona, „Looper” nie traci czasu na zbędną ekspozycję. W trakcie pisania scenariusza twórca przygotował szczegółowe odpowiedzi na potencjalne pytania odbiorców, lecz ostatecznie postanowił pozostawić większość z nich poza filmem. Na początku narracja voice-over zwięźle przybliża fundamentalne zasady świata przedstawionego i od tego momentu wymagane jest pełne skupienie. Wizja przyszłości (rok 2044 oraz 2074) została zarysowana przede wszystkim za pomocą scenografii, wizualnych motywów i rekwizytów, w mniejszym stopniu polegając na dialogach. Na podstawie tej mozaiki wymownych szczegółów możemy dopiero wnioskować o kształcie całości i spekulować.
Wokół „Loopera” rozpościera się cała konstelacja intertekstualnych powiązań – sytuacja, której nie dało się uniknąć. Lista tytułów byłaby bardzo długa: „Terminator”, „12 małp” (i pierwowzór – „Filar” Chrisa Markera), „Łowca androidów”, „Powrót do przyszłości”; oraz nieco mniej oczywiste – „Timecrimes” Nacho Vigalondo, „Świadek” Petera Weira, „Casablanca” i „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie”. Johnson obraca jednak obecność poszczególnych odniesień na swoją korzyść – są one głęboko wkomponowane w tkankę dzieła, nie odwracając od niego uwagi.
Stosowanie filmowych konwencji i wizualnych chwytów również zostało podporządkowane interesom całości. Mają one podkręcać napięcie w scenach akcji, wyrażać emocje bohaterów, wnikać w stany wewnętrzne. Pokazem formalnej wirtuozerii reżysera są dwie sekwencje montażowe – pierwsza, w której obserwujemy przygnębiającą rutynę życia Loopera, oraz druga, jeszcze bardziej imponująca – obejmująca 30-letnią przemianę Josepha Gordona-Levitta w Bruce’a Willisa. Ponadto Rian Johnson doskonale kieruje spojrzeniem widza poprzez inscenizację i kompozycję kadru; w filmie powtarza się też zabieg, w którym kamera wykonuje szybką panoramę, prestidigitatorskim gestem ujawniając, co się właściwie wydarzyło – przy zachowaniu jedności ujęcia. Warstwę wizualną uzupełnia pomysłowa ścieżka dźwiękowa Nathana Johnsona (kuzyn reżysera) – instrumenty perkusyjne zostały w niej zastąpione „surowymi” brzmieniami: trzaskiem samochodowych drzwi, chrzęstem metalowego łańcucha, świstem blachy oraz rozmaitymi odgłosami broni.
Emocjonalny kręgosłup „Loopera” stanowią z kolei jego bohaterowie. Joseph Gordon-Levitt błyskotliwie opanował gesty, postawę i ton głosu Bruce’a Willisa – charakteryzacja zdaje się niepotrzebna. Kreacja Gordona-Levitta nie jest prostą impresją starszego aktora; oba wcielenia Joe odpowiednio się różnią, mają odmienne motywacje, lecz pozostają tą samą postacią. To czyni ich konfrontację niezwykle interesującą: doświadczenie i świadomość własnych błędów naprzeciwko młodzieńczej impulsywności i nieodpowiedzialności. Równie intrygująca jest rola Emily Blunt – pokazanie złożoności i wewnętrznego rozdarcia jej bohaterki wymaga znacznych umiejętności, które Blunt niewątpliwie posiada. Noah Segan, Paul Dano, Jeff Daniels oraz Garret Dillahunt również mocno zaznaczają swoją obecność, choć dysponują ograniczonym czasem ekranowym. Przekonująco wypadł też pięcioletni Pierce Gagnon w roli Cida.
„Looper”, jak na ambitnego przedstawiciela science-fiction przystało, oferuje także solidny materiał do przemyśleń: o cyklach przemocy i współczuciu, które może je przerwać, o rodzicielstwie i wpływie wychowania, o współistnieniu różnych wersji samego siebie. Nic zatem dziwnego, że paradoksy podróży w czasie schodzą na dalszy plan w obliczu tych zagadnień – film Riana Johnsona działa w obrębie gatunku, czerpiąc z niego co najlepsze, żeby następnie przekroczyć zastane ramy.



Tytuł: Looper – pętla czasu
Tytuł oryginalny: Looper
Dystrybutor: Monolith
Data premiery: 2 listopada 2012
Reżyseria: Rian Johnson
Zdjęcia: Steve Yedlin
Scenariusz: Rian Johnson
Rok produkcji: 2012
Kraj produkcji: USA
Gatunek: akcja, SF
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

75
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.