powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CXXI)
listopad 2012

Pisanie wstępniaka o pisaniu wstępniaków
Pisanie wstępniaków wchodzi mi w krew – raz się zacznie, to później trudno się tego oduczyć. Ale że skoro i tak nikt ich nie czyta (mam przynajmniej taką nadzieję…), to mogę sobie pofolgować i pisać o czym dusza zapragnie. Skoro ostatnio było o porno w literaturze i literaturze w porno, to dziś spróbujmy pomówić o czyś lżejszym, czyli o teorii pisania wstępniaków.
Kiedy wiele lat temu pracowałem nad gazetką szkolną (śp. „Sztubakiem”), starając się szerzyć wśród znajomych ze szkoły idee gier fabularnych i literatury fantastycznej (było to w czasach, kiedy za najważniejszego autora uchodził Sapkowski), nasza opiekunka bezustannie wymagała od naszej redaktor naczelnej pisania wstępniaków (opatrzonych jakże zgrabnym tytułem „Co w szkole piszczy”). Wpoiła nam przy tym pewną zasadę, że nawet jeśli te teksty (bo artykułami nie sposób ich nazwać – właściwie można pokusić się o tezę, że wstępniak to gatunek literacki sam w sobie) nie wydają się na pierwszy rzut oka zbyt interesujące, pozwalają one redakcji pokazać czytelnikom to, co w najnowszym numerze najciekawsze… lub po prostu pofantazjować sobie na tematy, które w innych sytuacjach nie nadawałyby się do publikacji.
Oczywiście teoria pisania wstępniaków najczęściej pokazuje, że wykorzystywanie ich do skrótowego omówienia numeru to pomysł najlepszy i najłatwiejszy. W dziale książkowym mamy to i to, w dziale filmowym kilka rankingów, w komiksach parę recenzji, w grach straszna posucha, a muzyka trzyma się mocno. Dodatkowo mnóstwo galerii i zaproszeń na wystawy, a wszystko to ozdobione klimatyczną okładką naszego regularnego okładko-ilustratora Adama Kordasia. Innymi słowy taki wstępniak to bułka z masłem i sądzę, że zdolny programista mógłby napisać całkiem fajny skrypt, który wybierałby najczęściej oglądane artykuły z danego numeru i wklejał ich listę do takiego wprowadzenia. Potem tylko je opisać, dodać jakiś luźny tekst i na stronę. A że programistą niestety nie jestem, to mogę Wam jedynie polecić nasz kontrowersyjny ranking filmów z Jamesem Bondem w roli głównej. Dlaczego kontrowersyjny? Bo mimo naszej redakcyjnej konserwatywności polubiliśmy Craiga w roli chamowatego 007 i uznaliśmy „Casino Royale” za najlepszego Bonda wszechczasów.
I tak mógłbym wymieniać kolejne warte uwagi teksty. Ale nie zapominajmy, że jest też inna szkoła pisania wstępniaków – szkoła fantazyjnej publicystyki na temat tego, że za oknem jesień, dzieci i koty się nudzą i w ogóle nic tylko powtórzyć za Kazikiem „Jest jesień, nie mogę rano wstać, jest jesień, cały dzień mógłbym spać.” Jestem jednak zdania, że życie jest za krótkie na sen: zbyt wiele jest książek do przeczytania, filmów do obejrzenia i gier do ogrania. Siedzę ostatnio nad wciągającym „Feed”, który tylko w połowie stanowi opowieść o zombie, w połowie zaś stanowi ciekawą wariację na temat rozwoju technologii i dziennikarstwa. Ciekawie wpisuje się to w temat poruszony przez Wojciecha Orlińskiego w niedawnym (10-11 listopada) numerze „Wyborczej”.
Bazując na perypetiach bohaterów „Feed” mógłbym nawiązać do trzeciej metody pisania wstępniaków – czyli do pisania o sobie. Ale o niej, jak również o kolejnych, w kolejnym numerze. Może w międzyczasie wymyślę lepszy temat…
powrót; do indeksunastwpna strona

3
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.