Tomasz Kołodziejczak powraca na sprawdzone obszary wieloletniej wojny z siłami Zła. Zła absolutnego, które przybyło do nas z innego wymiaru. Zła, powstrzymywanego połączonymi siłami Polaków i… elfów.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jak pamiętają ci, którzy znają choćby wcześniejsze książkowe wydanie „ Czarnego horyzontu”, czy którekolwiek z opowiadań z tego uniwersum, pewnego strasznego dnia na Ziemię przybyły barlogi, złowrogie istoty z równoległego świata. Ich celem było podbicie ludzkości i zaprowadzenie swych okrutnych rządów na naszej planecie. Na nasze szczęście w ślad za wysłannikami Zła pojawiły się na Ziemi elfy, które przyniosły nam wiedzę i technologię, pozwalającą na stawienie czoła Nieprzyjacielowi. Technologia to zresztą nie najlepsze słowo – bowiem wojna rozgrywana jest przede wszystkim w przestrzeni magicznej. A że nośnikami magii mogą być także karabiny, pojazdy bojowe czy też satelity – to już zupełnie inna sprawa. Tak czy inaczej, Kołodziejczakowi udało się stworzyć ciekawy świat targany dramatycznym konfliktem, w którym można umieszczać różne opowieści. Co też, od pewnego czasu, czyni. Na książkę składają się cztery opowiadania, ale tylko jedno z nich nie było wcześniej publikowane – tytułowa „Czerwona mgła”. Cóż, tak to jest w antologiach Fabryki Słów, zdażyliśmy się do tego przyzwyczaić. O ile jednak nie kolekcjonowaliśmy wcześniej zbiorów „Niech żyje Polska, hura”, „Tempus Fugit”, czy roczników czasopisma „Science Fiction, Fantasy & Horror”, to dobrze mieć zestaw tekstów w jednej książce – zwłaszcza, że są to naprawdę niezłe opowiadania, w pełni pokazujące umiejętności Kołodziejczaka w tworzeniu silnie nacechowanych emocjonalnie fabuł. Trzy znane już teksty tyczą wojny z barlogami i są dość podobne w strukturze – bohater zostaje wysłany z jakąś misją na terytorium Nieprzyjaciela, terminy są srogie, w finale dochodzi do większej bitwy z siłami Zła, a autor nie oszczędza swoich bohaterów. Każdy z tych tekstów wzbogaca jakiś element tego uniwersum. „Piękna i graf”, doceniona w naszym rankingu „100 najlepszych polskich opowiadań fantastycznych wszech czasów” pogłębia wiedzę czytelnika na temat elfów i ich metod, „Nie ma władzy na docenta” informuje o sposobach oddziaływań Zła, wykorzystującego wiedzę na temat ludzkich ułomności i międzyludzkich relacji, „Klucz przejścia” przedstawia koncepcję podróży międzywymiarowych i jest jednocześnie tekstem opowiadającym o pierwszym spotkaniu dwójki głównych bohaterów – Kajetana Kłobudzkiego i jego późniejszego przybranego ojca Roberta Gralewskiego. Najlepszy – napisany z pasją, emocjonalny, niebanalny, z ciekawym pobocznym bohaterem jest ten ostatni tekst. Najsłabszy – „Nie ma mocy na docenta”, mówiący właściwie tylko o mniej znaczącym epizodzie Wielkiej Wojny, w mniejszym stopniu pogłębiający wiedzę o bohaterach. Najsłabszy – nie znaczy słaby, ale jednak pokazujący pewną ślepą uliczkę tego świata, o czym za chwilę. Czas na tekst premierowy – „Czerwoną mgłę”. Znów Kajetan Kłobudzki dostaje misję na terenach wroga, tyle tylko, że nie są to już barlogowie, ale kojarzący się z kolei mocno z tolkienowskim orkami urka-hai – przybysze z jeszcze innego wszechświata, którzy zapanowali nad wschodnią Europą. Kołodziejczak nie ukrywa analogii z całkiem zwyczajnym, ziemskim złem. I tak okupujące zachód barlogi i jegry, z ich dobrze zorganizowanym terrorem i swego rodzaju umiłowaniem porządku kojarzą się nazistowskimi Niemcami, na wschodzie zaś mamy do czynienia z magią czerpiącą moc z grobów tysięcy ofiar, magią zachłanną, brutalnie eksploatującą ludzi. Nieprzypadkowo też tytułowa mgła jest czerwona, a bohaterowie wspominają, że choć i jegrzy i urka-hai są nieprzyjaciółmi ludzkości, to sami między sobą też prowadziliby wojnę. Urka-hai wywodzą się więc z terroru komunistycznego. I nie chodzi nawet o to, że Złe Moce są jakąś alegorią, Kołodziejczak raczej zdaje się mówić, że mroczna magia pochodzi od ludzkich czynów. A więc na ziemiach, na których panowali niegdyś naziści, będzie przypominał ich terror, a na terenach pamiętających stalinowskie zbrodnie, do nich właśnie nawiąże. Dla odmiany oczywiście Polacy czerpią siłę do walki ze złem z własnej tradycji i kultury; zapewne inne walczące ze Złem nacje podobnie, choć w ramach własnych doświadczeń. Kołodziejczak nie ma litości dla swych bohaterów (no, może za wyjątkiem dwóch głównych postaci), pokazując nierzadko naturalistycznie okrucieństwo wroga i dramatyzm wojennej sytuacji. Tkwi w tym jednak pewna pułapka. Jeśli cykl będzie kontynuowany (a zapewne będzie), jeśli opowiadania będą budowane według sprawdzonego schematu – bohater wyrusza na obszar wroga, następuje zderzenie magii, dowiadujemy się czegoś o okrucieństwie sił zła, widzimy jego efekty, po czym dochodzi do dynamicznego magiczno-wojennego finału – stanie się to nużące. To główny problem „Nie ma mocy na docenta”. Wydaje mi się, że ewentualne kolejne teksty wymagają jakiegoś większego przełomu. Może to być prequel pokazujący początek wojny. Może to być jakaś wielka zmiana sytuacji strategicznej. Ba! Jeśli Tomek zdecyduje się na zamknięcie cyklu, może opisać ostateczne zwycięstwo (jednej bądź drugiej strony). Takie książki mogą być wydarzeniem w polskiej literaturze fantastycznej. Kolejne reportaże z frontu nie mają takiego potencjału.
Tytuł: Czerwona Mgła Data wydania: 23 listopada 2012 ISBN: 978-83-7574-873-4 Format: 400s. 125×195mm Cena: 37,90 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 70% |