powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXXII)
grudzień 2012

Eksperymentalne skupienie
Festiwal Ambientalny to wydarzenie nieprzeciętne nawet w skali kraju. Przede wszystkim przybliża wyjątkowych artystów – konstruujących swą refleksyjną, eksperymentalną, ale też niełatwą twórczością piękne muzyczne pejzaże. A na dodatek pozwala poznawać ich w niepowtarzalnym miejscu, jakim jest wrocławska Synagoga pod Białym Bocianem.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Piąta edycja festiwalu rozłożona została na trzy koncertowe dni. Najpierw w Klubie Puzzle, a następnie we wspomnianym domu modlitwy, wystąpili muzycy, których elektroakustyczne dokonania trudno znaleźć na radiowych falach popularnych rozgłośni. Zwieńczeniem weekendowych doznań z pogranicza muzyki, budowania przy jej pomocy obrazów i przestrzeni (oraz poszukiwania ich głębi) był dzień trzeci, kiedy zaprezentowali się Deaf Center, An On Bast z Maciejem Fortuną oraz Jacaszek.
Wieczór otworzył polski duet łączący różnorodną, lecz całkiem intensywną elektronikę z brzmieniem jazzowej trąbki. Ta ostatnia, w rękach Macieja Fortuny (także dzięki licznym przekształceniom i zapętleniom autorstwa An On Bast), zdominowała występ. Co ciekawe, niewielki instrument potrafił przyćmić różnorodne, nieraz trzeszcząco-dudniące podkłady, którym momentami nie brakowało prawdziwego dynamizmu i mocy. Z tego połączenia zrodził się intrygujący i wyraźnie niepokojący spektakl – jak się później okazało, najbardziej żywy oraz pobudzający fragment wieczoru.
Następnie przyszła kolej na norweski ambientalno-eksperymentalny projekt Deaf Center. Tym razem słuchaczy, siedzących w klimatycznej, choć nieco chłodnej sali, rozświetlanej tylko nielicznymi kolorowymi reflektorami, czarowały klawisze (Otto Totland) oraz gitara (Erika Skodvina). O ile te pierwsze czasem brzmiały dość klasycznie i nawet melodyjnie, o tyle dźwięki wydobywane z gitary, również przy pomocy smyczka, snuły się jednostajnie, rozmywając do granic możliwości kolejne kompozycje. Przez co całość wypadła jak zamglony mariaż snu i jawy.
Nie da się ukryć, że widzowie czekali przede wszystkim na Michała Jacaszka. Ten zjawił się po godzinie 22 w towarzystwie klarnecisty Andrzeja Wojciechowskiego oraz Ignacego Wiśniewskiego, który grał na okazałym klawesynie. Obaj goście nadali występowi renesansowego, ale też nieco kościelnego charakteru, co wyjątkowo korespondowało z miejscem, w którym Jacaszek zaprezentował kompozycje z ostatniego albumu „Glimmer”.
Trudno pisać o tego typu muzyce. Muzyce, w której przeplata się eklektyczna, często eksperymentalna elektronika z klasycznymi, pięknymi instrumentami. Stwarzając przy tym niecodzienną okazję do obcowania z odmiennymi stylami, jednak wprawnie scalanymi w precyzyjnie sterowane i przemyślane brzmienie, układające się na dodatek w spójne historie – bezsprzecznie o charakterze refleksyjnym, skłaniającym do zadumy i innego spojrzenia także na zwyczajne, otaczające nas dźwięki. Co ważne, pomimo wyraźnego stonowania i skąpania w mrocznych barwach, niedziela z Festiwalem Ambientalnym dostarczyła słuchaczom rozmaitych wrażeń emocjonalnych i zmysłowych. W końcu nie jest to przedsięwzięcie będące jedynie zbiorem następujących po sobie koncertów, to coś dużo głębszego i szerzej zakrojonego niż tylko promowanie nowoczesnego ambientu i elektroniki z udziałem tradycyjnych instrumentów. Szkoda tylko, że nie wszyscy zebrani potrafili odnaleźć się w niezwykle ujmującym miejscu oraz w otoczeniu tak intrygujących, wymagających pełnego skupienia zjawisk muzycznych.
powrót; do indeksunastwpna strona

138
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.