powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CXXII)
grudzień 2012

Jajko Kolumba
Martin McDonagh ‹7 psychopatów›
Barbara Białowąs z dumnie podniesioną wysoko ponad chmury głową, z iście ezoteryczną swadą głosiła wszechobecność postmodernizmu. Martin McDonagh „7 psychopatami” udowadnia, że jest tegoż postmodernizmu najwyższym prorokiem. Jego pełna pomysłów głowa pochyla się jednak w stronę maluczkich, by wynieść ich do siódmego nieba kinowej przyjemności.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Nie sposób uwierzyć, że pomysł na scenariusz drugiego pełnometrażowego filmu McDonagha narodził się sześć lat przed pamiętną rozmową z reżyserką „Big Love”. Jego film o filmie w filmie doskonale realizuje bowiem warunki Białowąsowej definicji. Oto hollywoodzki scenarzysta, szukający natchnienia w chlupoczącym nieustannie alkoholu Irlandczyk Marty (Colin Farrell), wspólnie z próbującym mu pomóc przyjacielem, okazjonalnym aktorem i zawodowym złodziejem psów, Billym (Sam Rockwell), trafia w sam środek gangsterskiej ofensywy prawdziwie psychopatycznego Charliego (Woody Harrelson). A wszystko za sprawą porwanego przez starszego pana, wspólnika w interesie Billy’ego, Hansa (Christopher Walken) małego shih tzu – pupila niezrównoważonego gangstera. Marty trafia tym samym na doskonały materiał filmowy: przy wtórze strzałów i niekoniecznie zmyślonych, dzikich anegdotek podrzucanych przez postrzelonego doprawdy Billy’ego scenariusz zaczyna powstawać. Tytuł tekstu (jedyny produkt nie życiowej, lecz alkoholowej inspiracji), taki sam jak nazwa opowiadającego o nim filmu, jest tyleż komercyjny, co prawdziwy. Fikcja przenika bowiem do uniwersum „7 psychopatów” (zarówno opisanego przez McDonagha, jak opisywanego przez Marty’ego), a pomysły całkowicie szalone znajdują w obu opowieściach swoje realne zastosowanie.
Kryzys twórczy i kradzież pieska stają się punktami wyjściowymi do historii naprawdę pokręconej. Po pierwsze: za sprawą szkatułkowej konstrukcji opowiadania. Narracja idzie w wielu kierunkach na kilku poziomach (chronologicznych i rytmicznych) powiązanych ze sobą w niemożliwe do odgadnięcia sposoby. Po drugie: trzeba złożyć wyrazy podziwu McDonaghowi, który plotąc zabawną i absurdalną, a równocześnie precyzyjną pajęczynę zależności postaci i opowiadanych historii, potrafi wzbogacić ją dodatkowo ładunkiem autotematycznym i popkulturowym – nie jest to żaden balast, a olśniewające krople uatrakcyjniające ogląd całości. Ostatecznie, McDonagh snuje przed nami sieć skomplikowaną, lecz czytelną, a co ważniejsze – bardzo atrakcyjną. Miłośnicy kina gatunkowego, historii powszechnej i amerykańskiego kryminału znajdą tu dla siebie pożywkę.
„7 psychopatów” można potraktować jako czarno-komediową sensacyjną „Incepcję”, w której zamiast zasnąć, główny bohater pije na potęgę. Nie da się z całą pewnością wykluczyć tropu traktującego tę szaleńczą historię jako produktu pijackiego upojenia.
Pomijając jednak wybujałe nadinterpretacje, widać w nowym filmie Anglika mimo wszystko wiele intertekstualnych nawiązań i jeszcze więcej inspiracji. Sam motyw zakochanych buntowników (wiecznie zblazowany, oryginalnie, lecz w oczywisty sposób psychopatyczny Tom Waits idealnie tu pasuje; notabene królik, z którym się nie rozstaje, żywcem wyjęty jest z nagrodzonej Oscarem krótkometrażówki McDonagha „Six Shooter” z 2004 roku) zainspirowany biografią Charlesa Raymonda Starkweathera nasuwa dziesiątki skojarzeń. Te najbardziej znane to „Bonnie i Clyde” Penna, „Badlands” Malicka (do inspiracji którym McDonagh chętnie się przyznaje) i „Urodzeni mordercy” Olivera Stone’a (do których „7 psychopatom” chyba jest najbliżej, z racji krwawych, wyrafinowanych sposobów uśmiercania postaci). Z kolei motyw męskiej przyjaźni silniejszej niż śmierć przypomina kino Peckinpaha. Sam zresztą reżyser wspomina „Dziką bandę” oraz „Pata Garretta i Billy’ego Kida” jako obrazy, które silnie wpłynęły na jego sposób patrzenia na X muzę. McDonagh, mimo czystej gatunkowości robionego przez niego kina, opowiada de facto historie na swój sposób humanistyczne. Ironia losu u McDonagha sprawia, że to uczuciowość i ludzkie serce każdej postaci napędzają łańcuszek tych budzących zgrozę wydarzeń. Tak jak męski honor i konieczny do wypełnienia przyjacielski kodeks przemycał w swoich postaciach Peckinpah, tak zażyłość i potrzeba prawdziwego uczucia silnie widoczna jest w bohaterach czarnych komedii McDonagha. Tak było przecież i w jego poprzednim obrazie, „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj”, gdzie płatni mordercy rozmawiali o swoich uczuciach i toczyli męczące batalie z własnym sumieniem. Skrajność tych postaci nasuwa kolejne skojarzenie. Porównanie do Tarantino (istnego nazwiska-wytrychu reklamodawców), u którego tortury przeplatane są rozmowami o popkulturze, tutaj znajduje swoje słuszne zastosowanie. Czarny brutalny humor, w którym z lekkością porusza się Tarantino, to główny znak rozpoznawczy McDonagha. Seksizm, kpiarskie stereotypy, żarty polityczne, krwawa masakra – u 7 psychopatów wszystko ma się niezwykle dobrze.
Szukając dalszych podobieństw nie sposób nie wspomnieć „Domu w głębi lasu”, dla którego „7 psychopatów” zdaje się być sensacyjnym odpowiednikiem. Oba filmy są produktami konwencji gatunku, który reprezentują. Tak jak w postmodernistycznym (znów zgodnie z definicją pani Białowąs) filmie Goddarda zastosowanie popularnych klisz oraz – na zmianę – wyzłośliwianie się i przekorne wypełnianie konwencji przez twórców stało się okazją do oddania hołdu bogom horroru (dosłownie!) przez bohaterów, tak Marty (alter ego McDonagha?) kreując swoją opowieść, sam ulega jej prawidłom, a gdy scenariusz wymyka mu się z rąk, jego rzeczywistość staje się dziwaczną realizacją filmowej konwencji.
Łyżka dziegciu na koniec – dziegciu, którego McDonagh na szczęście szybko się pozbywa. Nierówność opowiadania ujawniająca się w kilku zastojach, a także brak wyrazistej puenty w duchu całości w finale da się jednak usprawiedliwić, gdy uświadomimy sobie autotematyzm całej opowieści. W „7 psychopatach” McDonagh opowiada nam przecież o kryzysie twórczym, trudności snucia historii. Jeśli tak, czymże innym jak nie celowym zabiegiem jest wszelka skaza na scenariuszu? McDonagh opowiadając o niemożności stworzenia bezbłędnego skryptu, w przewrotny sposób tworzy nic innego, jak scenariusz doskonały właśnie. Puszcza do nas oko i śmieje się nam wszystkim w twarz. A my zaśmiewamy się razem z nim.



Tytuł: 7 psychopatów
Tytuł oryginalny: Seven Psychopaths
Dystrybutor: Best Film
Data premiery: 30 listopada 2012
Reżyseria: Martin McDonagh
Zdjęcia: Ben Davis
Scenariusz: Martin McDonagh
Rok produkcji: 2012
Kraj produkcji: USA
Gatunek: komedia, kryminał
Wyszukaj w: Empik.com
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

77
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.