Czwarty i finalny tom cyklu „Pan Lodowego Ogrodu” Jarosława Grzędowicza można śmiało nazwać jedną z najbardziej wyczekiwanych fantastycznych premier tego roku (jeśli nie w ogóle najbardziej wyczekiwaną). Co dostaną czytelnicy, którzy sięgną po tę książkę? Ostateczne starcie Pieśniarzy, charakterystyczny dla twórczości tego autora klimat, trochę czarnego humoru i rzecz jasna soczysty język Vuko Drakkainena.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jarosław Grzędowicz zalicza się do grona najpopularniejszych polskich twórców fantastyki. Do jego utworów przyciągają przede wszystkim charakterystyczny styl, melancholijny, ponury klimat i oryginalne pomysły. Między innymi ze względu na te cechy „Pan Lodowego Ogrodu”, jak dotąd jedyny cykl Grzędowicza, zdobył tysiące wiernych fanów i kilka nagród (między innymi Zajdla za pierwszą część). Nic więc dziwnego, że oczekiwania dotyczące finału historii Vuko Drakkainena, Nocnego Wędrowca, były spore. Nie mogę wprawdzie wypowiadać się za ogół czytelników, ale mnie ostatni tom „Pana Lodowego Ogrodu” nie rozczarował, chociaż wciąż za najlepszy uważam pierwszy. „Pan Lodowego Ogrodu” w pewnym sensie stanowi połączenie science fiction z klasycznym fantasy. Akcja cyklu rozgrywa się bowiem w przyszłości, gdy ziemska technologia jest na tyle zaawansowana, że umożliwiła podróże kosmiczne, a w ich wyniku odnalezienie życia na obcej planecie. Jej mieszkańcy są zaskakująco podobni do ludzi, lecz cywilizacja stoi na znacznie niższym poziomie rozwoju, ponadto istnieje tam coś, co nazwać można jedynie magią. Vuko, Nocny Wędrowiec, zostaje wysłany z misją ewakuowania grupy naukowców badających „kosmitów”. Dochodzi więc do zderzenia dwóch rzeczywistości: człowiek wychowany w zupełnie innych warunkach, wyszkolony, wyposażony w wiedzę i urządzenia z Ziemi, trafia do ponurego świata rodem z filmów fantasy. Jego zadanie zaś, jak łatwo się domyślić, okazuje się bardziej skomplikowane niż oczekiwano, a Vuko na każdym kroku ma do czynienia z niezrozumiałymi zjawiskami. Ostatni tom cyklu pod pewnymi względami jest odmienny od swoich poprzedników. Przede wszystkim w dużej mierze został odarty z tajemniczości cechującej pierwsze trzy części. Większość zagadek doczekała się rozwiązania w trójce. Pozostało zaledwie kilka pytań bez odpowiedzi, główni bohaterowie, Vuko i Filar, zmierzający ku sobie przez trzy tomy, wreszcie działają razem. Trudno uznać to jednak za minus. Wprawdzie nie czeka się w napięciu na wyjaśnienia, o co tu do licha chodzi (jak w przypadku jedynki), ale dalsze trzymanie czytelników w niepewności byłoby po prostu irytujące. Różna jest także skala działań Drakkainena i Filara. Ten pierwszy nie próbuje już przeprowadzić operacji na małą skalę, pracując sam czy też w małej drużynie, celem Filara nie jest zaledwie przeżycie i dotarcie do określonego miejsca. Szykują się do bitwy, żeby nie powiedzieć do wojny, zajmując się przy tym losem całych narodów. Paradoksalnie fabułę można uznać jednak za prostszą niż w poprzednich tomach – tym razem wiadomo przecież dokąd to wszystko zmierza, mniej jest zwrotów akcji, zdarzeń niespodziewanych, sporą część powieści zajmują kolejne „misje” przeprowadzane przez ludzi Vuko, Nocnych Wędrowców, mające na celu zwiększenie szans w przyszłej walce. Nie znaczy to jednak, że „Pan Lodowego Ogrodu” w finalne nagle zatracił swój urok. Grzędowicz wciąż czaruje słowem, tworzy niesamowitą atmosferę, Vuko jest tak samo cudownym bohaterem jak zwykle, nie brak plastycznych opisów pobudzających wyobraźnię (choćby „walka magów na wieżach”), niebanalnych pomysłów. Świat może już nie kryje tylu tajemnic, co wcześniej, nie staje się jednak przez to mniej bogaty czy gorzej przedstawiony. Nawet jeśli czasem zdarzają się dłużyzny, historia wciąga i przez większość rozdziałów trzyma w napięciu. Od tej lektury trudno się oderwać i mówiąc sobie „jeszcze tylko kawałeczek” łatwo można spędzić na czytaniu całą noc. A jak wypada samo zakończenie? Padły odpowiedzi chyba na wszystkie pytania (choć muszę przyznać, że niektórych wolałabym nie poznać), poszczególne wątki zostały rozwiązane. Wielu rzeczy oczekiwałam, jedna, może dwie mnie zaskoczyły. Właściwie każda wersja finału kogoś z pewnością by rozczarowała, osobiście tę jednak uważam za zadawalającą i w gruncie rzeczy chyba najlepszą z możliwych. Doskonale przedstawioną, trochę gorzką, melancholijną (czego innego można byłoby spodziewać się po tym autorze?) – ale i nie pozbawiającą nadziei.
Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4 Data wydania: 30 listopada 2012 ISBN: 978-83-7574-751-5 Format: 880s. 125×195mm Cena: 44,90 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 80% |