Niegdyś jeden z najbardziej ambitnych zespołów wrzuconych do jednej szufladki z etykietką „nu metal”, dawno już odciął się od gatunkowej jednoznaczności i od ponad dziesięciu lat konsekwentnie podąża swoją drogą. Kolejnym jej owocem jest siódmy studyjny album, „Koi No Yokan”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Deftones zawsze wyróżniał specyficzny, charakterystyczny dla tego zespołu artyzm i niepowtarzalne podejście do muzycznej materii, łączące mocne, alternatywno–metalowe granie z shoegaze’owymi eksperymentami brzmieniowymi i najeżonym emocjami śpiewem Chino Moreno. To się nie zmieniło – „Koi No Yokan” jest wciąż tą nieszablonową mieszanką wybuchową, z której znana jest amerykańska formacja. Oczywiście nie znaczy to, że panowie stanęli w miejscu. Najświeższy album Deftones przyniósł 11 kompozycji, nieraz pozytywnie zaskakujących pomysłami ich twórców. Pierwszy utwór na liście to niemalże wzorcowy „otwieracz”, idealnie sprawdza się w roli muzycznej rozgrzewki przed niemalże godzinną wyprawą do wyobraźni muzyków Deftones – niespełna trzyminutowy, motoryczny, oparty na prostym, agresywnym riffie gitarowym i w dodatku wcale nie wydaje się kompozycją przesyconą smutkiem, jak można by się spodziewać po tej grupie, a raczej czymś w rodzaju radosnej, choć nieco sentymentalnej atmosfery. Tytuł drugiego utworu, „Romantic Dreams”, całkiem trafnie określa klimat, do którego się przenosimy – w nieco delikatniejsze rejony, przestrzenne i melodyjniejsze. Numer trzy pogłębia to emocjonalne rozchwianie, dostarczając niepokojącego, mrocznego, elektronicznego tła i nagle wybuchającej, mocnej warstwy gitarowej. Jeszcze bardziej bezpośrednim ciosem jest „Poltergeist” – jeden z najlepszych utworów na płycie, o brudnym, chropowatym brzmieniu, kipiący wściekłością, lecz znów niepozbawiony chwytliwej melodii i przebojowego refrenu. Po takiej dawce nieokiełznanej agresji pora na coś zdecydowanie lżejszego i wręcz… miękkiego. Tak, to określenie jak ulał pasuje do „Entombed” – mimo tego, że tytuł wydaje się zupełnie nieadekwatny w stosunku do muzycznej treści, jaka się za nim kryje. Są tu bardziej rockowe niż metalowe, gitarowe dźwięki wsparte klawiszowymi plamami, narastającymi w codzie utworu. Za sprawą klasycznie deftones’owego „Graphic Nature” wkraczamy w drugą połowę płyty, z dominującymi utworami o trochę dłuższym czasie trwania i tym samym odrobinę bardziej rozbudowanymi. Wśród nich znajdziemy potężnie brzmiący „Gauze” oraz rozpoczynającą się eteryczną introdukcją „Rosemary”, kompozycję mocarną i zarazem subtelną za sprawą sporej dawki elektroniki i powracającego ambientowego motywu. Ostatnie kilkadziesiąt sekund utworu to pogodny, zagrany na pozbawionej przesteru gitarze i klawiszach temat – coś pozornie tylko nieprzystającego do dusznej, gęstej atmosfery poprzednich kilku minut. Od albumu tej formacji tradycyjnie już oczekiwano wysokiego poziomu artystycznego i najprawdopodobniej żaden ze słuchaczy się nie zawiódł. „Koi No Yokan” to płyta bardzo spójna i zarazem absolutnie niemonotonna, przyjemnie zadziwiająca w wielu momentach, potwierdzająca klasę Deftones i ich chyba niczym nieograniczone muzyczne wizjonerstwo. Znów połączyli pozornie skrajnie różne składniki, tworząc dzieło pomimo swojej złożoności niezwykle emocjonalne i trafiające prosto do serca – między innymi za sprawą melodii, do których, jak potwierdzili kolejny raz, mają niesamowity talent.
Tytuł: Koi No Yokan Data wydania: 13 listopada 2012 Nośnik: CD Czas trwania: 51:43 Gatunek: rock EAN: 093624947707 Utwory CD1 1) Swerve City: 2:44 2) Romantic Dreams: 4:38 3) Leathers: 4:08 4) Poltergeist: 3:31 5) Entombed: 4:59 6) Graphic Nature: 4:31 7) Tempest: 6:05 8) Gauze: 4:41 9) Rosemary: 6:53 10) Goon Squad: 5:40 11) What Happened to You?: 3:53 Ekstrakt: 80% |