powrót; do indeksunastwpna strona

nr 02 (CXXIV)
marzec 2013

Kiedy rozum śpi, budzą się potwory
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Ilustracja: <a href='mailto:agnieszkadauksza@o2.pl'>Agnieszka Dauksza</a>
Ilustracja: Agnieszka Dauksza
Stąd jego liczne eskapady do Dolnego Miasta – tam się podpinał do łącza.
Stąd włam do jego mieszkania – członkowie Ruchu szukali archiwów rozkazów.
Stąd jego pościg za zamachowcem – on wiedział o planowanym zamachu.
Tylko dlaczego nie powiadomił o tym mundurowych? Czyżby wiedział o infiltracji i chciał sam jeden pokonać Ścieżkowców? Czy on oszalał?
Przecież ty robisz dokładnie to samo – stwierdziła Ayl. – Oboje jesteście siebie warci… A, nie, wróć. On chciał powiadomić przynajmniej ciebie. Ty – nikogo.
– Gówno mnie obchodzi, co o tym myślisz! – warknęła Drax. – Teraz najważniejsze jest co innego.
Ostatnia wiadomość dla zamachowców.
– Właśnie. A ja głupia nie wzięłam zapisu rejestratora…
Przerwał jej śmiech Ayl. Tak wysoki i ostry, że momentalnie rozbolała ją głowa.
Gówno mnie obchodzi, że nie wzięłaś zapisu. Ja go zapamiętałam!
– Ale szyfr…
Użyli kodu Morsego, który jest trywialny do bólu. Pierwsza wiadomość dotyczy ataków na wiatraki. Druga – zniszczenia Tarasów. Trzecia brzmi: „Zbiórka peron 7 tor 14 wagon 9. Odjazd 20-17”.
Kayla gwałtownie przystanęła.
– Nie pomyliłaś się?
Nie, a co?
– Bo to jest bez sensu! Powiedzmy, że jestem mózgiem Ruchu. Wiem, że mam przewagę. Część bezpieki jest po mojej stronie. A ja, zamiast to wykorzystać, zamiast siać strach i zniszczenie, wsadzam moich chłopców w pociąg i wysyłam na niziny?
Nie zapomnij, że masz Velrona. Pomógł ci…
– …w planowaniu czegoś wielkiego. Na przykład finalnego uderzenia. Ogromnego rozpierdolu… – Kayla urwała. W zamyśleniu bawiła się kosmykiem włosów. – Ratuję swoich chłopców, zanim wszystko się rozpieprzy. Jasna cholera!
Właśnie. Zaciemnienie. Pada wentylacja, windy, kolej, światło, wszystko.
– Bomba w elektrowni na Rzece! Boże, naprawa zajmie całe tygodnie!
Albo transformatory wysokiego napięcia.
– Dowolny punkt systemu. Do diabła, chciałabym teraz zobaczyć rozpływ mocy. Mogłybyśmy namierzyć najsłabsze miejsca i poszukać ładunków!
Jasne – przyznała Ayl. – Ale szybciej będzie, jeśli ich po prostu spytasz.
• • •
Kryjówka nie była ani cicha, ani spokojna: dominowało wycie wciągarek i trzeszczenie samej windy, niosące się echem wśród skalnych ścian szybu. Wielka jak budynek komora transportowa sunęła powoli w dół, zawieszona na ośmiu stalowych linach. Kayla schowała się na dachu, wśród ich potężnych zaczepów, tuż przed odjazdem. Kolejowy terminal zaopatrzeniowy był coraz bliżej, a wraz z nim Ścieżkowcy.
Siedziała w mroku. Czekała.
I bała się tego, że skończy jak Sertor, że Ruch wygra, a Urland utonie w ciemnościach i chaosie. Dopiero teraz, gdy adrenalina przestała buzować jej w żyłach, w pełni pojęła, na co się porywa. Dużo prościej byłoby powiadomić króla i Radę, wycofać się w cień i trzymać kciuki. Na to jednak było już za późno. Pociąg odjeżdżał za dwadzieścia minut.
Czego chciałabyś od niego? – zapytała nagle Ayl.
– Od kogo i za co?
Od ojca, naturalnie. Jeśli się nam uda, czeka nas nagroda, audiencja i osobiste podziękowania. No więc?
Kayla parsknęła śmiechem.
– Fura czasokredytów. Urlop na nizinach. Tyle.
A dlaczego nie władza i wpływy? Przecież on cię porzucił. Czas się odgryźć, do cholery!
Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie.
– Wystarczy, że powie mi, że się mylił. Że zrobiłam coś ważnego, mimo że nie jestem superinteligentką. Przeboleję audiencję i to będzie koniec naszych kontaktów. Nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego.
Idiotka!
– A ty? – spytała z irytacją Drax. – Czego byś zażądała? Własnego wieżowca tortur? Stołka w Radzie?
Ayl nie odezwała się.
Winda zaczęła zwalniać, a skalne ściany tunelu ustąpiły miejsca kratownicom ochronnym. Kayla ujrzała przez nie terminal w pełnej krasie: olbrzymią halę z dziesiątką peronów i dwudziestką torów, z czego część zajmowały pociągi towarowe. Obsługa terminalu – mrowie ludzi w roboczych kombinezonach – wyładowywała z nich dziesiątki… setki… tysiące paczek, skrzyń i kontenerów. Wędrowały potem na taśmociągi i sunęły do sortowni, gdzie właśnie zatrzymała się winda.
Drax rozejrzała się, czy nikt nie patrzy, i zeskoczyła z dachu na pomost techniczny. Zbiegła po trzeszczących schodach, żałując, że nie odebrała Scaevoli swojego rewolweru.
Moja kolej! – zażądała Ayl. – Daj mi kontrolę albo cię zabiją!
Kayla zignorowała ją.
Skryła się za stertą pootwieranych skrzyń i rozejrzała. Panował zbyt wielki ruch i pośpiech, by ktoś ją przyuważył. Robotnicy sortowali towary z nizin; wokół sunęły taśmociągi; jeździły wózki widłowe i transportery; dźwigi i suwnice przenosiły kontenery; powietrze wibrowało od turkotu mechanizmów i pokrzykiwań. Towary trafiały do wind identycznych jak ta, którą przyjechała Drax.
– Dziesięć minut – mruknęła. – Cholera!
Ruszyła ku peronowi: najpierw wolnym krokiem, potem truchtem, w końcu biegiem. Z posadzki poderwała bezpański łom. Skądinąd pistolet na gwoździe. Wpadła na peron siódmy. Pobiegła wzdłuż stojącego przy nim składu, wypatrując wagonu ze Ścieżkowcami.
Ale to Ścieżkowcy wpatrzyli ją.
W chwili, gdy przypadła do drewnianego wagonu, jego drzwi gwałtownie się odsunęły. Kayla dostrzegła wewnątrz dwójkę mężczyzn w szarych płaszczach.
– Tutaj! – rzucił jeden z nich. – Szybko!
Przez jeden straszliwy ułamek sekundy Drax nie wiedziała, co robić. To brzmiało tak, jakby ci terroryści zapraszali ją do siebie. Przypomniała sobie Zielonookiego. „Zdradziłaś” – powiedział. To było niemożliwe i szalone, ale Ścieżkowcy chyba ją znali! Tylko skąd? Sertor im powiedział? Chcieli ją wykorzystać jako zakładniczkę? Ale przecież gdyby tak było, po prostu porwaliby ją jak Velrona…
Otrząsnęła się z rozmyślań. Wskoczyła do wagonu. Zanim drzwi na powrót się zasunęły i zapanował półmrok, naliczyła wewnątrz jeszcze sześciu mężczyzn. Wpatrywali się w Kaylę z podejrzliwością.
– Co z Gedeonem? – zapytał niski, wibrujący głos. Drax widziała jego właściciela jako plamę czerni, największą z wszystkich.
Gedeon? – pomyślała. Czyżby wasz szef? Wiedziała, czym ryzykuje. Musiała jednak zagrać w tę grę.
– Nie wiem – odparła. – Podał mi namiar na ten pociąg i tyle go widziałam. Przybiegłam co sił w nogach. Po cholerę to zrobił?
– Przecież chce cię chronić, nie? – rzucił Niskogłosy. – Gedeon mówił, że nasza robota skończona.
– Mówił? Widzieliście się z nim?
– Znaczy się podesłał posłańca z namiarami na zbiórkę i tyle, reszty się domyśliłem. Najwyższy czas spierdzielać na niziny po nagrodę.
– Jak wyglądał ten posłaniec?
– Taki laluś z zielonymi oczami.
Zielonooki, pomyślała. Cholera!
– A plan? Co teraz?
– Planem zajmą się inne grupy – rzekł z dumą Niskogłosy. – Jedna rozwali elektrownię. Druga otworzy Dolne Miasto. Urland już za długo żeruje na robotnikach. Czas z tym skończyć.
I podciąć filary, na których opiera się państwo, pomyślała Drax. Bez dolnomiastowców Rozeta upadnie. Mieszkańcy przeniosą się na niziny. Skuteczność jasnowidzów spadnie do zera. Na potomków Rzymu spadnie technologiczny i społeczny regres, po pewnym czasie zasymilują się z barbarzyńcami, i tak oto świat wróci na utartą ścieżkę.
– Co Gedeon wam obiecał? – zapytała Kayla.
– No, wolność na nizinach – powiedział Niskogłosy. – Nie mówił ci? Przecie wszyscy robiliśmy, co kazał, żeby uciec z tego syfu, nie? Rozeta, tfu! Gnój i burdel, a nie miasto!
– Jak na dobrą znajomą naszego szefa zadajesz dziwne pytania – wtrącił drugi głos, wysoki i bardziej charczący. – Nie ufał ci? Skąpił informacji?
– A może was po prostu sprawdzam, co? – zapytała Drax, siląc się na irytację w głosie. – Dokąd porwaliście Velrona?
– Velron? – odezwał się ktoś. – Vincent Velron? Ten grubas z Rady Siedmiu?
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

14
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.