Trzeci album Foals od dłuższego czasu etykietowany był jako jedno z najbardziej wypatrywanych wydawnictw bieżącego roku i w sumie nie ma w tym nic zaskakującego – dwa poprzednie krążki Brytyjczyków odniosły ogromny sukces. Wiadomo jednak, jak to bywa z wygórowanymi oczekiwaniami. W większości kończą się zawodem, lecz – na szczęście – „Holy Fire” zalicza się do nierozczarowującej mniejszości.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jak by nie patrzeć, Foals to zespół doświadczony, a co tutaj chyba istotniejsze – doceniony. Daje to muzykom zarówno wiele komfortu, jak i może być powodem do przesadnie destrukcyjnej frustracji, gdyż poprzeczka wisi już naprawdę wysoko. Do asysty w jej pokonaniu kwintet z Oxfordu zaprosił przede wszystkim uznanych producentów – Marka Ellisa oraz Alana Mouldera. Z ich udziałem powstało 11 utworów, z których na pierwszy singiel wybrano „Inhaler” – hałaśliwy, wykrzyczany i długimi momentami zlewający się numer, który nie oddaje w pełni tego, jak różnorodna jest nowa płyta. Bardziej precyzyjny obraz albumu wyłania się po zestawieniu go z drugim promującym kawałkiem – „My Number”. To z kolei bujająca, chwytliwa i popowa piosenka, przy której można na parkiecie spędzić mnóstwo czasu, podśpiewując razem z Yannisem Philippakisem prosty tekst („You don’t have my number / we don’t need each other now” albo „I feel / I feel alive / I feel the streets are not far from here”). Na playliście przed dwoma singlami znajdziemy jeszcze kapitalne preludium – dudniące, niepokojące, z przeszywającymi gitarami i równomiernie wzmacniane aż do intensywnego zakończenia. Twórcy znakomitego „Spanish Sahara” postawili więc na zróżnicowane i zapewniające niejednoznaczne doznania brzmienie, głównie z pogranicza mocnego indie rocka (często szufladkowanego jako math rock) oraz przystępniejszego i tanecznego popu; z dominującymi gitarami i perkusją, chóralnymi śpiewami, a do tego doprawione charakterystycznymi klawiszami. Z pierwszym przywołanym w tym tekście kawałkiem kontrastuje dość wyraźnie choćby „Bad Habit” – rozmyty i (również przez to) nostalgiczny. Dla odmiany zaraz po nim zmuszeni jesteśmy wrócić do bardziej tanecznego nastroju za sprawą „Everytime”, który na przemian zwalnia i przyśpiesza, utrzymując jednak słuchacza w nieustającym kołysaniu. Do tego wspomnieć wypada jeszcze, że urozmaicenia albumowi dodaje m.in. marimba, która świetnie dopełnia np. „Out Of the Woods”. Wreszcie nadmieńmy, że w nagraniach uczestniczyła London Contemporary Orchestra, która pod przewodnictwem Hugha Brunta wniosła do całości nie tylko instrumenty smyczkowe. W konsekwencji „Holy Fire” to oprócz licznych zmian tempa i natężenia także mnogość wykorzystanych instrumentów, dzięki którym powstało naprawdę udane i wciągające wydawnictwo. Do tego wokalnie nie zawodzi też Philippakis, w wielu fragmentach otrzymujący odpowiednie wsparcie od pozostałych członków zespołu. Końcówka krążka to jednoczesne spowolnienie i zagęszczenie emocji. Najpierw pulsujący „Stepson” skutecznie schładza temperamenty po dynamicznym i ciężkim „Providence”, a po nim płytę zamyka dopieszczony „Moon”. Złożony i złowieszczy, zarazem jakoś delikatny (a przy tym wszystkim spokojnie wykonany) stanowi perfekcyjne zwieńczenie „Holy Fire” – albumu niejednolitego oraz dostarczającego wielu wrażeń i rozmaitych dźwięków, a jednak bardzo dobrze wypadającego jako energetyczna całość.
Tytuł: Holy Fire Wykonawca / Kompozytor: FoalsData wydania: 11 lutego 2013 Nośnik: CD Gatunek: pop, rock EAN: 825646535828 Utwory CD1 1) Foals – Prelude 2) Inhaler 3) My Number 4) Bad Habit 5) Everytime 6) Late Night 7) Out Of The Woods 8) Milk & Black Spiders 9) Providence 10) Stepson 11) Moon Ekstrakt: 80% |