…czyli w wolnym tłumaczeniu „terrain ahead”, jak zwykły beznamiętnie, acz z pewną nutką dramatycznego fatalizmu ostrzegać komputery pokładowe skazanych na upadek samolotów. Ale nie o fabularną „Katastrofę w przestworzach” Zemeckisowi chodzi, ani o niskie loty stalowych ptaków, ani paralele między morderczą brzozą, a wieżą kościoła, a o zwyczajne – by nie powiedzieć „banalne” – stoczenie się człowieka. I to sporo poniżej gleby.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
O glebę bohater Denzela Washingtona obija się nader często, ale nie może to dziwić. W końcu jest alkoholikiem, który ma w zanadrzu cały arsenał typowych dla swojej przypadłości rozrywek. Raz wpada w kilkudniowy cug, innym razem odpędza kaca kokainą, ale nader często lubi się po prostu zniszczyć – doświadczyć bliskiego spotkania z podłogą, a jeszcze lepiej z krawędzią sedesu. Dzięki znakomitemu aktorstwu Washingtona wygląda to wszystko wiarygodnie i odpowiednio przygnębiająco, ale też trzeba powiedzieć, że w pokazywaniu zeszmacenia człowieka Zemeckis zatrzymuje się w pół kroku. Jest tu agresja pijaka wobec martwej natury, ale nie wobec ludzi, jest utrata świadomości i spanie z sedesem w objęciach, ale brak tak prozaicznych, a przecież bardzo wymownych i nieodłącznych atrakcji alkoholizmu jak obszczane spodnie i zarzygana koszula. Być może powodowała reżyserem chęć zachowania choć minimum godności bohatera i utrzymania doń sympatii widzów, o czym świadczyć też może fabularny kręgosłup filmu. Grany przez Washington Whip Whitaker to bowiem pilot, w dodatku znakomity, który mimo kilku promili, ratuje z katastrofy lotniczej blisko setkę ludzi, sadzając zepsutą maszynę niczym kapitan Wrona. Problem w tym, że kilka osób ginie, a w Ameryce, jak wiadomo, każda strata – finansowa, moralna, fizyczna czy zdrowotna – musi pociągnąć za sobą pozew i odszkodowanie. Oraz winnego. I choć „Lot” jest przede wszystkim „historią pewnego alkoholika” to dużo ciekawsze od jego zmagań z etanolem wydaje się obserwowanie systemowych rozwiązań, które fundują sobie Amerykanie w takich sytuacjach. I wynikających z nich implikacji etycznych. Whip jest przestępcą czy bohaterem? Mordercą czy zbawcą? Czy mimo, że przyczyną katastrofy była usterka maszyny, a każdy ekspert przyznaje, że żaden inny pilot nie byłby w stanie ich uratować, ofiary i ich rodziny mają prawo mieć żal do pijanego kapitana? A może Whip uratował samolot nie „mimo”, a „dzięki” alkoholowi? Co prawda nikt w filmie nawet nie stara się choć nadepnąć na tę ścieżkę rozumowania, która mogłaby sugerować, że to alkohol dodał bohaterowi odwagi, by wyczyniać w powietrzu niespotykane ewolucje, ale sama sytuacja wyjściowa jest intrygująca i zmusza do zastanowienia (raczej widzów niż bohaterów: przesłuchanie Whipa i doszukiwanie się przyczyn katastrofy jest tutaj na drugim planie). Chociaż przełamania poprawności politycznej nie należy oczekiwać: Zemeckis idzie utartą ścieżką zbrodni i kary, oświecenia i odkupienia każąc bohaterowi cierpieć za swoje grzeszki w imię społecznego poczucia sprawiedliwości, choć nie zamyka przed nim drogi do zwycięstwa symbolicznego. Trąci to trochę patosem i banałem zwłaszcza, że również w sferze formalnej twórca „Powrotu do przyszłości” idzie przetartym szlakiem, który tylko podkreśla swoistą wtórność „Lotu”. Zemeckis serwuje widzom chwyty stosunkowo ograne („uśmiechająca się” do narkomanki igła), wymuszone scenariuszowo (wizyta u rodziny, która ma na celu chyba tylko wprowadzenie postaci syna), czasem zwyczajnie kiepskie (niepotrzebnie spowolnione ujęcia, które mają podkreślić ich wagę), a chwilami o mocno kontrowersyjnym wydźwięku (nagość, która zdaje się naznaczać bohatera wyuzdaniem i nihilizmem – przecież w amerykańskich filmach porządni ludzie budzą się po upojnej nocy pod kołderką, a nie paradują "full frontal"…). Na szczęście przez większość czasu „Lot” sprawia wrażenie raczej solidnego rzemiosła, które za sprawą dobrego aktorstwa i ciekawej historii jest w stanie zainteresować widza. I wymusić przejęcie się losami bohatera, a poniekąd również pochylenie się nad tematem alkoholizmu. Nawet jeśli w nieco innym kontekście niż to sobie założyli twórcy filmu.
Tytuł: Lot Tytuł oryginalny: Flight Data premiery: 22 lutego 2013 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Czas projekcji: 138 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 60% |