Gdy Francuzi kręcą komedię, nie ma być realistycznie, tylko śmiesznie i rozrywkowo. To uczciwe i – jak dowodzą ich filmy – słuszne podejście. Podobnie jest z nową komedią romantyczną Pascala Chaumeila. „Wyszłam za mąż, zaraz wracam” ma absurdalny punkt wyjścia, ale kontynuuje tradycję szalonej francuskiej komedii z odpowiednią porcją slapsticku i serią pomyłek.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To zaledwie drugi pełnometrażowy film kinowy pięćdziesięcioletniego reżysera, który do tej pory pracował z Lukiem Bessonem. Jego debiutem była inna absurdalna komedia romantyczna, „L’Arnacoeur”, niefortunnie ochrzczony w polskich kinach mianem „Heartbreaker: Licencja na uwodzenie”. W poprzednim filmie zagrał jeden z największych obecnie gwiazdorów francuskiego kina Romain Duris oraz Vanessa Paradis, nie tylko aktorka, ale i znana piosenkarka. Tam punktem wyjścia była historia faceta, który para się odwodzeniem kobiet od trefnego zamążpójścia lub nakłanianiem ich na koszt zdesperowanych i zmartwionych krewnych do porzucenia partnera-idioty. Oczywiście wcześniej czy później kosa musi trafić na kamień. Cokolwiek bezsensowny punkt wyjścia dawał początek zabawnej, dynamicznej i nieprzesłodzonej komedii romantycznej z dobrymi rolami głównej i drugoplanowej obsady. Jak widać po „Wyszłam za mąż, zaraz wracam”, historia lubi się powtarzać. W drugim filmie Pascala Chaumeila również pojawiają się gwiazdy, tym razem król komedii Dany Boon, który ma wysokie notowania po tym, jak nakręcił największy hit w historii francuskiej kinematografii „Jeszcze dalej niż północ”, oraz Diane Kruger, gwiazda nabyta i międzynarodowa, bo grająca z powodzeniem po niemiecku, czyli w języku ojczystym, jak i po francusku i po angielsku. Punkt wyjścia również nie ma sensu: główna bohaterka Isabelle boi się rodzinnej klątwy, według której wszystkie pierwsze małżeństwa kończą się rozwodem, a dopiero drugie są szczęśliwe. W związku z tym, że chce wyjść za mąż za swojego wieloletniego partnera, postanawia zawrzeć szybkie małżeństwo z byle nieszczęśnikiem, jaki natknie się po drodze, a potem również szybko się rozwieść. Wówczas napotyka Jean-Yves’a, chaotycznego i gadatliwego autora przewodników turystycznych. Typowa francuska komedia pomyłek od razu majaczy na horyzoncie. „Wyszłam za mąż, zaraz wracam” to film gorszy od „Heartbreakera”, który zaskakiwał swobodnym podejściem do komedii romantycznej oraz dysponował lepiej zgranym duetem, Durisem i Paradis, ale nadal lekki i przyjemny. Kruger i Boon są bardziej obok siebie niż razem, a jego wrodzony komizm rozbija się o jej chłód; nie znaczy to jednak, że nie dają rady rozbawić lub zaangażować w swoje losy publiczności, chociaż dystans miedzy nimi jest wyraźnie odczuwalny. Większa ilość slapsticku też niekoniecznie zawsze sprzyja komediowemu potencjałowi filmu. Gdyby zawsze objawiał się na ekranie w takich scenach jak sekwencja u Isabelle-dentysty, byłoby świetnie. Ale już uderzanie się w głowę o strop jaskini przypomina za bardzo poczciwe poślizgnięcie się na skórce od banana. A pozytywy? „Wyszłam za mąż, zaraz wracam” ma duży potencjał komediowy i nierzadko z niego korzysta. Co więcej, Dany Boon to urodzony komik i znowu daje tego dowody. Film wykorzystuje również spuściznę starych komedii przygodowych, w których podróże łączyły się z romansem. I wreszcie, może to najważniejsza cecha pozytywna filmu, seans upływa błyskawicznie, a po jego zakończeniu można spodziewać się tylko i wyłącznie dobrego humoru.
Tytuł: Wyszłam za mąż, zaraz wracam Tytuł oryginalny: Un plan parfait Data premiery: 11 stycznia 2013 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Francja Gatunek: komedia Ekstrakt: 60% |