Skorzystała z obrotowych drzwi, wskoczyła na spiralną klatkę schodową i kilkanaście sekund później znalazła się w wąskim korytarzyku. Już stąd słyszała gwar i nerwowe głosy. Wrzuciła plecak do składziku ze sprzętem, po czym wbiegła do Sali Kontrolnej UDM-u. Była zbudowana na planie koła. Zawierała rzędy stanowisk komputerowych, telekomunikatorowych i warsztatowych. Pierwszym, co rzucało się w oczy, była tablica zajmująca pół przeciwległej ściany: schemat systemu elektroenergetycznego Górnego i Dolnego Miasta. Plątanina odcinków i łamanych, symboli rozdzielni, transformatorów i prądnic upstrzona była diodami sygnalizującymi status urządzeń, a także wyświetlaczy z parametrami energii na najważniejszych węzłach. Wszystkie sześć hydrogeneratorów na Rzece Juliusza Cezara, głęboko pod Górą Odrodzenia, pracowało bez zakłóceń, podobnie główne linie przesyłowe i kluczowe rozdzielnice. Kayla odszukała symbole Stacji Wiatrakowych. A potem siarczyście zaklęła, wybijając się ponad głosy pracowników. Cała dziesiątka turbin płonęła czerwienią. Zamachowiec nie działał sam. – Na rany Chrystusa! Myślałem, że panienka skończyła jak tamci! – usłyszała nagle mocny, lekko zachrypnięty głos. Odwróciła się w stronę jego źródła i ujrzała Juliusza Galbę, szefa UDM-u, który szedł właśnie ku niej między dwoma rzędami stanowisk. Był gruby, zaczynał już łysieć, a na nosie miał te swoje okrągłe okularki. Z oczu patrzyło mu dość przyjemnie, a poza tym wiedział, jak traktować damę. – Nie ma panienka pojęcia, jak się cieszę – ciągnął, szarpiąc nerwowo swoją kozią bródkę. – To by była ogromna strata, doprawdy ogromna. Serce mi się kraje na myśl o tym sprzęcie i ludziach. Co ja bym dał, żeby dorwać drani, którzy za to wszystko odpowiadają, i powyrywać im wnętrzności! Niepotrzebnie podjęła panienka pościg. Gdyby coś się panience stało, król by nas wszystkich powywieszał za… Proszę się nie śmiać, panno Drax! Nikomu tutaj nie jest do śmiechu! – Przepraszam – speszyła się Kayla. Sytuacja istotnie wyglądała poważnie. I to nie tylko ze względu na skoordynowaną serię zamachów. Każda odcięta turbina wiatrowa generowała dwanaście megawatów mocy. Póki co elektrownia na Rzece była w stanie pokryć ten deficyt, ale co jeśli obciążenie sieci wzrośnie? Dziewczyna obliczyła w pamięci prognozy rozpływu mocy w całym systemie, porównała dopuszczalną obciążalność prądową sieci transmisyjnej z obciążeniem rzeczywistym. Wyszło jej, że system pracuje na granicy bezpieczeństwa. Przynajmniej na razie. – …czy panienka w ogóle mnie słucha? Dobrze się panienka czuje? Drax otrząsnęła się z obliczeniowego transu. Uśmiechnęła się przepraszająco. – Musiałam przeliczyć to i owo. To co z tymi zamachowcami? Złapali ich? – Niestety. – Galba pokręcił głową. – Ośmiu zdołało uciec, dziewiątego zabiła panienka, a dziesiąty… – Urwał, zamyślony. – Mundurowi osaczyli go na skarpie nad przepaścią. Próbowali wziąć go żywcem, ale im nie wyszło. Facet rzucił się w przepaść. Z tego, co słyszałem, właśnie trwają poszukiwania ciała, a śledztwo przejęła bezpieka. Kayla pokiwała głową. Służba Bezpieczeństwa Urland została stworzona właśnie do takich zadań. – Ten facet ze skarpy… Pochodził może z Dolnego Miasta? – spytała. – Miał jakieś cechy szczególne? Nie wiem, tatuaże czy coś w tym stylu? Galba wzruszył ramionami. – Tego nie wiem, ale dotarły do mnie jego ostatnie słowa. „Urland jest złem! Nie może dalej istnieć, już my się o to postaramy! Nie powstrzymacie Ruchu Utartej Ścieżki!”. Drax uniosła brwi. Kątem oka dostrzegła, że obsługa Sali Kontrolnej nadstawia uszu. Nic dziwnego. To, co powiedział Galba, kwalifikowało się jako sensacja roku. O Ruchu Utartej Ścieżki było głośno przed siedmioma laty. Jego głównymi postulatami były: zatrzymanie rozwoju technologii, powrót na niziny i odcięcie się od nienaturalnych źródeł wiedzy: owa utarta ścieżka, jaką powinni podążyć Rzymianie po upadku Imperium. Stanowiło to nie tylko bunt wobec planów króla Nerwy II. Przede wszystkim sprzeniewierzało się podstawowym zasadom, na jakich opierało się Urland. Na reakcję władz nie trzeba było długo czekać. Ścieżkowcom zaoferowano dwa wyjścia: wygnanie na niziny albo śmierć. Ci zaś bez wahania wybrali to pierwsze. Jeśli Galba się nie mylił, Ruch się odrodził i tym razem nie zamierzał ograniczać się do postulatów. Kayla poczuła niepokój. Zniszczenie Stacji Wiatrakowych mogło być przecież początkiem jakiejś dużo większej akcji. Sertor na pewno by się z nią zgodził.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nagle poczuła dreszcz. Właśnie dotarło do niej to, o czym przed chwilą wspomniał Galba… a także to, o czym jeszcze nie powiedział. – „Myślałem, że panienka skończyła tak, jak tamci”? Co to niby miało znaczyć? – spytała, patrząc rozmówcy prosto w oczy. – Chyba nie chce pan powiedzieć, że… Galba wskazał korytarz prowadzący do jadalni. Ruszyli w tamtą stronę. – Nie tylko panienka przyuważyła zamachowca – wyjaśnił. – Spośród pozostałej dziewiątki trzech namierzyli nasi Elektrotechnicy. Podjęli pościg tak jak panienka, dwóch w asyście mundurowych. Potem zginęli. Dwóch zastrzelonych. Ostatni w wybuchu Stacji Pięć. Kayla przystanęła. Wbiła wzrok w ulicę za oknem. – Czy Sertor też…? Galba zawahał się. Potem ciężko westchnął. – Też. W wybuchu. Wziął obstawę, ale mimo to… Przykro mi. Urwał, wściekły na siebie. Zbyt wcześnie wyjawił tę informację. Sertor Faustin był jedyną osobą, którą łączyło z Drax coś więcej niż służbowe powiązania. Znali się jeszcze z czasów, gdy razem studiowali u Vincenta Velrona. Sertor był jej wsparciem i pomocą. Szczególnie na początku. – Panienko? – zapytał ostrożnie Galba. Przejechała palcem po policzku, jakby ocierała z niego łzę, i odwróciła się do szefa. Spróbowała uśmiechnąć. Nie zdołała. – Nic się nie stało – powiedziała cicho. – Cieszę się, że to pan mi o tym mówi, a nie jakiś urzędas albo bezpieczniak. Zamilkli na bardzo długą chwilę, wpatrzeni w ludzi na ulicach i w knajpach. Oni jeszcze nie dowiedzieli się o zamachach. Jeśli król nie postanowi inaczej, nigdy nie poznają prawdy. Wciśnie się im kłamstwo o awarii, a tymczasem bezpieka będzie tropić zamachowców. Dyskretnie. Po cichu. By nie wywołać paniki wśród czterystu tysięcy mieszkańców Rozety. – Wykład Velrona odbędzie się zgodnie z planem? – zapytała nagle Drax. – Niezmiennie w Kryształowych Tarasach. Więc jednak zdecydowała się panienka mnie zastąpić? – Nigdy nie mówiłam, że tego nie zrobię. Poza tym Sertor… – Urwała niespodziewanie. – Mieliśmy się tam spotkać. Odwróciła się gwałtownie i opuściła budynek UDM-u. Gdy czekała na windę, Kaylę naszły wspomnienia na jego temat. Zawsze był z niego kawał awanturnika. Był zapalczywy, złośliwy i chętny do bójki, i właśnie dlatego nie chcieli go w bezpiece ani służbach mundurowych. Zaciągnął się więc do Elektrotechników i zajął urządzeniami w tych rejonach Dolnego Miasta, gdzie nie brakowało mętów z geograficznych i społecznych nizin. Ostatnio spędzał tam szczególnie dużo czasu. Często wracał poharatany i potłuczony, ale zadowolony. Ot, jeszcze jedna osobliwa rozrywka. Tym razem trafił na kogoś sprytniejszego. I zginął. A przecież obiecywał, że nigdy do tego nie dojdzie. Kayla poczuła łzy na policzkach. – Znajdę ich – wycedziła. Zacisnęła pięści. – Znajdę tych skurwieli i cię pomszczę. Pożałują tych zamachów. Pożałują, że zadarli z nami! Ayl nic nie powiedziała. Z zadowoleniem przyjęła jednak fakt, że plan zemsty uwzględniał również ją. To znacznie ułatwi wiele spraw. Sertor mieszkał na terenie dawnej fabryki przekaźników, na Osiedlu Kontenerowym. W hali produkcyjnej wznosiła się ściana kontenerowych mieszkań, połączonych od przodu klatką schodową. Kayla wspięła się na najwyższy poziom i odszukała odpowiednie drzwi. Przewidywała, że niedługo jego rzeczy zostaną rozdysponowane, a do mieszkania wprowadzą się nowi lokatorzy – rzecz normalna w tak ciasnym środowisku, jakim była Rozeta. Nie przejmowała się tym, że nie dał jej kluczy. Po prostu wyciągnęła z kieszeni uniwersalny wytrych i zaczęła gmerać w zamku. Usłyszała ciche kliknięcie. Nacisnęła klamkę. Światło lamp sodowych padło na rozgrzebane łóżko, otaczający je z dwóch stron regał i bajzel na półkach tego ostatniego. |