Co wyniknie z połączenia pikselozowatej grafiki i fabuły rodem z Lovecrafta? Jak dowodzą twórcy „The Last Door”, rezultatem może być całkiem przyjemna przygodówka opatrzona klimatyczną muzyką.  | ‹The Last Door. Chapter 1. The Letter›
|
„The Last Door” opatrzona podtytułem „Chapter 1. The Letter” jest w istocie zaledwie pierwszą częścią większej i, jak się zdaje, skomplikowanej całości. Nasz bohater przybywa do majątku swojego przyjaciela w odpowiedzi na jego desperacki list. Oczywiście to, co stało się z owym przyjacielem wiemy z samego wstępu, niemniej jednak nie odbiera nam to przyjemności z gry, wędrowania po pustej posiadłości i rozwiązywania zagadek. Ich poziom skomplikowania nie jest przesadnie wysoki, na co składa się oczywiście sama grafika oraz stosunkowo ograniczona liczba możliwości. Można zatrzymać się na kilku mniej oczywistych kwestiach (jak na przykład poszukiwanie różańca), raz czy dwa można nie zwrócić uwagi na niezbędne detale, ale w ostatecznym rozrachunku ten pierwszy rozdział można przejść w jakieś pół godziny.  | Od początku wiadomo, co znajdziemy w opuszczonym domu
|
Co nie znaczy, że nie warto sięgnąć po tę grę. Klimat i niektóre rozwiązania fabularne (szczególnie związane z krukami) są znakomite i doskonale pasujące do tej Lovecraftowskiej konwencji opowieści grozy.
Tytuł: The Last Door. Chapter 1. The Letter |