Choć Dave Mustaine należy do najbardziej pracowitych i ambitnych muzyków metalowych na świecie, kolejne płyty jego zespołu nie budzą już takich emocji jak w minionych dekadach. Czy „Super Collider” zmienia ten stan rzeczy?  |  | ‹Super Collider›
|
Jak na ironię prawie całe dorosłe życie lidera Megadeth zostało zdefiniowane przez kilkanaście miesięcy spędzonych na początku lat 80. w Metallice, z którą nigdy nie łączyły go nazbyt ciepłe wspomnienia. Nie ukrywał, że wczesne nagrania jego własnej grupy były inspirowane chęcią prześcignięcia kolegów z byłego zespołu. Czy udało mu się to pod kątem artystycznym – to pytanie dzieli fanów obu formacji już trzecią dekadę. Sukcesu komercyjnego na taką skale jak twórcy „Master of Puppets” nie osiągnął niestety nigdy, nawet mimo oczywistych kompromisów, na jakie poszedł na albumach „Youthanasia”, „Cryptic Writings” i „Risk”. Od 2007 roku w zaledwie dwuletnich odstępach Megadeth (a właściwie Mustaine, ponieważ jest obecnie jedynym kompozytorem i tekściarzem zespołu) wytrwale wydaje kolejne płyty trzymające równy poziom, ale niewzbudzające przesadnego zachwytu ani fanów, ani krytyków. Brzmiące jakby rudowłosy muzyk pogodził się już z faktem, że nie prześcignie Larsa Ulricha i spółki pod względem sprzedaży i zapisze się w historii „tylko” jako trzeci z Wielkiej Czwórki Thrash Metalu (poniżej członków Metalliki i mającego fanatycznych wielbicieli Slayera, ale wyżej niż jego koledzy z nowojorskiego Anthrax). I choć należy cieszyć się z osiągniętej przez Mustaine’a samoakceptacji (która w minionych latach przechodziła raczej w udawaną, przesadną pewność siebie i arogancję) oraz jego wygranej walki z nałogami, uczciwie trzeba przyznać, że Megadeth nienapędzany jego złośliwością, sarkazmem i gniewem stracił na wyrazistości. Na „Super Collider” fani czekali jednak z pewnymi konkretnymi nadziejami po tym, gdy „syn marnotrawny”, basista David Ellefson, napomknął w jednym z wywiadów, że nowy album będzie zbliżony stylistycznie do debiutu grupy. Czyżby więc modny ostatnio powrót do korzeni? Po odpaleniu płyty każdy oczekujący takiej wolty przeżyje rozczarowanie. Megadeth kontynuuje bowiem kierunek obrany kilka lat temu. Stara się grać metalowo, zarazem przebojowo i – jakby nieśmiało – nawiązywać do swoich najsłynniejszych dokonań. Nowe utwory nie mają jednak ani melodycznego potencjału przebojów z „Youthanasia”, ani technicznej zadziorności oraz ponadczasowości numerów z pierwszych czterech wydawnictw zespołu. Mustaine jakby stracił orientację, w którą stronę pociągnąć całość. Efekt nie jest może – jak sugeruje wielu recenzentów – słaby, ale dość nijaki. Singlowy „Kingmaker” jest niestety nudny i wybranie go do promocji albumu uznać należy za marketingowy strzał w kolano. Kolejne na setliście: numer tytułowy, „Burn!” i „Built for War” dopada już syndrom pewnej nijakości, o którym wspominałem akapit wyżej. Pewne emocje u słuchacza mogą pojawić się przy „Dance in the Rain”. Nie tylko dlatego, że jako gość śpiewa tutaj David Drainman z popularnego Disturbed, ale także przez fakt, że kompozycja sama świetnie się broni. Podobnie jak „The Blackest Crow” i „Forget to Remember”, które nie udają, że nie zostały napisane do pełnienia roli radiowych hitów. Niemających co prawda szans na wysokie miejsca na rockowych listach przebojów, ale zasługujące na dolne miejsca w pierwszej dwudziestce. Za ironię można uznać, że wisienką na torcie jest tutaj numer „Cold Sweat” – dynamiczny z zapadającym w pamięć refrenem. Szkoda tylko, że nie jest to autorska kompozycja zespołu, a cover Thin Lizzy (po „Whiskey in the Jar” tej formacji z podobnym powodzeniem sięgnęła kiedyś także Metallica). Od dekady Megadeth nie może zdecydować się, jakim zespołem chce być. Czy dinozaurem, jakim powoli staje się Metallica, po której łatwiej oczekiwać obecnie kolejnego DVD aniżeli nowej płyty, czy nadal – mimo stażu – w pełni aktywną formacją, która inspiruje młodszych o pokolenie kolegów po fachu. „Super Collider”, choć nie rozwiązuje tego dylematu, pozostawia pewną nadzieję, że może na kolejnym wydawnictwie (zapewne za regulaminowe dwa lata) Dave Mustaine ponownie odnajdzie wśród swoich zaplątanych akordów boską cząstkę, która kiedyś zaprowadziła go (prawie) na szczyt.
Tytuł: Super Collider Data wydania: 4 czerwca 2013 Nośnik: CD Czas trwania: 45:14 Gatunek: metal EAN: 602537273720 Utwory CD1 1) Kingmaker: 4:16 2) Super Collider: 4:11 3) Burn!: 4:11 4) Built for War: 3:57 5) Off the Edge: 4:11 6) Dance in the Rain: 4:45 7) Beginning of Sorrow: 3:51 8) The Blackest Crow: 4:27 9) Forget to Remember: 4:28 10) Don't Turn Your Back...: 3:47 11) Cold Sweat: 3:10 Ekstrakt: 60% |