powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CXXVIII)
lipiec-sierpień 2013

Przejrzeć Woody’ego
Robert B. Weide ‹Reżyseria: Woody Allen›
Widzów Woody’ego Allena zwykło się dzielić na dwa obozy: wieszczących wraz z nadejściem nowego tysiąclecia twórczą śmierć mistrza komediowego egzystencjalizmu i tych ceniących jednakowo Allena dawnego i tego „europejskiego”. Mająca wkrótce premierę filmowa biografia twórcy „O północy w Paryżu” to dziecko wyrosłe w tym drugim obozie.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Już rozpoczynające film napisy celebrują rytuał iście Allenowski: font żywcem wyjęty z początkowych partii jego dzieł i nowoorleański jazz w tle zapowiadają adoracyjną tonację całości, w której odnaleźć się mogą wszelcy miłośnicy twórczości, jak i samej osoby Allana Stewarda Konigsberga (jak brzmi prawdziwe nazwisko reżysera). Tak jest w istocie; Robert B. Weide tworzy laurkę na cześć najsłynniejszego Żyda ateisty z Brooklynu. Laurkę, która powinna dostarczyć przyjemności przedstawicielom obu wspomnianych we wstępie obozów. Tak jak z radością wracamy do ukochanych wcześniej filmów, tak jak obsesyjnie przeglądamy łączone frazy z ulubionymi grymasami ubóstwianych przez nas aktorów – tak samo laurka ta powinna być portalem do filmografii być może dawno niewidzianej a wciąż uwielbianej. Nie sposób bowiem nie sympatyzować z żadnym obrazem spośród tak różnorodnego i bogatego dorobku; nie sposób wreszcie zapoznać się z ponad czterdziestoma filmami tego wiecznego nowojorczyka – dla każdego więc „Reżyseria: Woody Allen” powinien być wystarczającym pretekstem do spotkania z dobrym kinem.
Seans nie przynosi wcale zgagi, którą – w przypadku biografii innego filmowca – mogłaby skutkować raczona nam przez Weide’a słodycz. Postać tak intrygująca, nawet na tle znakomitości, które często wypowiadają się w filmie (by wspomnieć Martina Scorsese, Seana Penna, Chrisa Rocka, Johna Cusacka, Josha Brolina czy prawie wszystkie aktorskie muzy autora „Złotych czasów radia”), w całości pochłania uwagę widza. Opinie, ciekawostki i anegdoty przeplatane kultowymi scenami scalone są w chronologiczny, poprawny przewodnik po twórczej ścieżce tytułowego komika, autora sztuk i humoresek, pisarza, jazzmana-klarnecisty, wreszcie wszechstronnego filmowca. Dowiadujemy się więc, jak to się stało, że nieporadny, szesnastoletni komik zarabiał (i pracował!) więcej niż jego rodzice, ostatecznie zdobywając kilkanaście nominacji do Oscara i kilka statuetek. Trafiamy do jego pracowni i poznajemy chałupnicze, prawdziwie rozczulające metody pracy pisarskiej (przygotowanie montażowe odgrywa tu wielką rolę, więcej zdradzać nie warto). Wychodzi także na jaw historia znaku rozpoznawczego samego Allena, symbolu pseudo-inteligentów i obowiązkowego rekwizytu dzisiejszych hipsterów – okrągłych okularów z grubymi oprawkami.
„Reżyseria: Woody Allen” to nie portret malowany zgodnie z wymogami naturalizmu. Weide zdaje się popełniać błąd już raz popełniony przez Erica Laxa (także wypowiadającego się w filmie) przy okazji książkowego wywiadu-rzeki, w którym rozmówcą był Allen. Zarówno krytyk, jak i reżyser recenzowanej tu premiery, jako miłośnicy „Zeliga” czy „Słodkiego drania”, omijają meandry biografii trudne do przebycia i płyną w narracji o Allenie bezpieczniejszym nurtem – pochwalnym. Nie poznajemy zatem krytycznych opinii Mii Farrow (która po odkryciu romansu męża z adoptowaną córką gwałtownie zerwała z nim kontakt) czy perspektywy dzieci i obecnej żony. Nie znać tu także, prócz z rzadka słyszanych ciekawostek (np. o „Śpiochu” jako filmie, w którym po raz pierwszy napomknięto o klonowaniu), komentarzy przybliżających nam istotną wartość rzeczonego dorobku. Czemu tak się dzieje? Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był – mówi Weide i zgaduje, że wszyscy poznaliśmy się na wielkości Allena, z góry więc zakłada, że wielkości tłumaczyć nie trzeba. Podobnie jak w fabularnym „Hitchcocku”, także tu wartość anegdotyczna przeważa szalę na niekorzyść nieeksplorowanego w kinie twórczego sekretu reżysera. Najciekawsze wydają mi się wypowiedzi nie biografów, nie znajomych i współpracowników, a pewnego teologa (którego nazwiska nie pomnę). Próbuje on w ateistycznej postawie egzystencjalisty Allena znaleźć sens, którego znane nam ekranowe alter ego filmowca nie może się dopatrzyć. Tym sensem, czy też absolutem – jak próbuję sobie dopowiedzieć, jest zdaniem duchownego humor; odważnych i oryginalnych sądów tego rodzaju, ukazujących dorobek Allena w nowej perspektywie, niestety w biografii brak.
Całe szczęście nie jest ona także monumentalnym posągiem – owe zapędy udanie tłumi sam bohater, zdystansowany wobec blichtru wszechobecnego celebrytyzmu (i wobec swoich sukcesów) szczęśliwiec, który choć spełnił swoje marzenia, wciąż ma głowę pełną niezrealizowanych pomysłów. Oto i główna, być może niezamierzona wartość dokumentalna obrazu: tak samo jak w wywiadzie-rzece, także i tu Allen skutecznie pochłania naszą uwagę i czujność rozmówców, by swoim wdziękiem uratować film, a nam po raz kolejny sprawić przyjemność z obcowania z genialnym twórcą i niezwykłym człowiekiem.



Tytuł: Reżyseria: Woody Allen
Tytuł oryginalny: Woody Allen: A Documentary
Data premiery: 28 czerwca 2013
Reżyseria: Robert B. Weide
Scenariusz: Robert B. Weide
Rok produkcji: 2012
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 113 min
Gatunek: biograficzny
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

111
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.