powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CXXVIII)
lipiec-sierpień 2013

Pudding western, spaghetti blues
Mark Lanegan, Duke Garwood ‹Black Pudding›
Całą przestrzeń okładki wypełnia delikatna, biała, koronkowa serwetka. Czarny napis na górze zdradza, że za zawartość odpowiedzialni są Mark Lanegan i Duke Garwood. Poniżej na tym uroczym tle umieszczony został tytuł, oznaczający tradycyjną brytyjską wędlinę bazującą na zwierzęcej krwi i podrobach. Zmieszanie słuchacza trzymającego w rękach „Black Pudding” jest w pełni uzasadnione.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Osób kojarzących Marka Lanegana nie tylko jako wokalistę Screaming Trees zapewne nie zdziwiły doniesienia o kolejnym projekcie zapracowanego Amerykanina. W ostatnim czasie zdążył udzielić się na najnowszej płycie Queens of the Stone Age, a także nagrać piosenki z Mobym (z okazji Record Store Day) i Christine Owman. Na wrzesień na stronie internetowej muzyka zapowiedziany został kolejny album – wypełniony coverami „Imitations”. W międzyczasie powstało jednak jeszcze inne pełnometrażowe dzieło, zatytułowane właśnie „Black Pudding”.
Fanów Marka Lanegana, którzy nie mieli wcześniej styczności z twórczością Garwooda, krążek ten może rozczarować. Brytyjski multiinstrumentalista podąża ścieżką obraną na swoich solowych dokonaniach: jest minimalistycznie, zaś dźwięki nie układają się w regularne, piosenkowe melodie. Krążąc w rejonach akustycznego folku/bluesa znanego z „The Sand That Falls”, odcinają się zupełnie od eksperymentalnego, żywiołowego, freejazzowego szaleństwa z „Dreamboatsafari”. Klimat całości i wykorzystanie fortepianu może również przywodzić na myśl soundtracki do westernów, autorstwa Nicka Cave’a i Warrena Ellisa; utworom na „Black Pudding” bliżej jednak do „Road to Banyon” z „Propozycji” niż „The Rider Song” z tego samego albumu. Atmosfera Dzikiego Zachodu emanuje już z otwierającego płytę, instrumentalnego „Black Pudding”. Bez wątpienia jest to jedna z takich piosenek, które po latach Quentin Tarantino wybiera do ścieżki dźwiękowej swoich filmów. Na kolejnej, wypuszczonej w lutym jako singiel „Pentacostal” pojawia się po raz pierwszy wokal Marka Lanegana, na rzecz którego Duke Garwood całkowicie zrezygnował ze śpiewania, wszystkie swoje siły skupiając na dźwiękowej stronie przedsięwzięcia. Amerykanin natychmiast potwierdza, dlaczego tak wielu artystów chce, żeby udzielił się w ich projektach: nie da się nie ulec temu chrypiącemu, głębokiemu głosowi, którym już teraz, w wieku niecałych pięćdziesięciu lat, dysponuje Lanegan. Minimalistyczne tło w wykonaniu Garwooda opiera się na jednym-dwóch instrumentach. Najczęściej jest to gitara, której czasem towarzyszy perkusja, fortepian lub klarnet (np. w „War Memorial”). Całość brzmi skromnie i trzeba kilku przesłuchań, żeby wyraźnie rozróżniać poszczególne utwory. Na tym tle wyróżnia się bardziej rytmiczne i bogatsze dźwiękowo „Mescalito”, gdzie śpiew Lanegana wreszcie jest mocniejszy i melodyjny, nie zaś bliższy melorecytacji. Tego, oraz lekko psychodelicznego klimatu i tekstu, można się pewnie było spodziewać po piosence, która swój tytuł zawdzięcza narkotykowi.
Fortepian towarzyszący wokaliście w „Last Rung” świetnie współgra z głosem, wprowadzając gęstą i ciężką atmosferę w tym krótkim, ledwie dwuminutowym kawałku. W „Death Rides a White Horse” powraca Dziki Zachód, jednak ten kolejny już, mroczny pod względem tekstu utwór obraca się wokół tematu narkotyków i śmierci. Pierwsze, klawiszowe takty wprowadzające „Thank You” mogą budzić skojarzenie z dźwiękami otwierającymi „High Hopes” zespołu Pink Floyd, wrażenie to jednak szybko mija, a wszystko zmierza w kierunku lekko niepokojących, nałożonych na siebie, minimalistycznie brzmiących fragmentów różnych instrumentów. Drugim rytmicznym kawałkiem na „Black Pudding” jest traktujące o pewnej kobiecie „Cold Molly”, z dominującymi liniami basu i perkusji. W tle przewija się nawet lekko przesterowana gitara elektryczna, dodając smaczku i dobrze współgrając z przewrotnym tekstem. Warto podkreślić również, że to jeden z niewielu (obok „Mescalito” i „Shade of the Sun”) utworów, w których wprowadzono coś w stylu regularnego refrenu. Głos Marka Lanegana wybrzmiewa po raz ostatni w pięknym, melancholijnym „Shade of the Sun”, oferującym tyle smutku, ile możemy oczekiwać, sięgając po muzykę z gatunku bluesa. „Manchester Special” to już tylko Duke Garwood i jego gitara – ponownie w atmosferze westernów, tym razem z lekką nutką muzyki orientalnej.
„Black Pudding” nie jest płytą dla każdego. Niecierpliwych może razić jej minimalizm i pozorna monotonia, która utrudnia szybką identyfikację i rozróżnienie poszczególnych piosenek. Powinna jednak spodobać się tym, którzy zasłuchiwali się we wspominane już soundtracki autorstwa Cave’a i Ellisa, a także miłośnikom gęstych klimatów w warstwie dźwiękowej, wokalnej i tekstowej. Intrygująca mieszanka akustycznego bluesa i muzyki filmowej, za której wyjątkowość odpowiadają w równej mierze Mark Lanegan i Duke Garwood.



Tytuł: Black Pudding
Wykonawca / Kompozytor: Mark Lanegan, Duke Garwood
Data wydania: 14 maja 2013
Nośnik: CD
Gatunek: pop, rock
EAN: 0602537322510
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Black Pudding
2) Pentacostal
3) War Memorial
4) Mescalito
5) Sphinx
6) Last Rung
7) Driver
8) Death Rides a White Horse
9) Thank You
10) Cold Molly
11) Shade of the Sun
12) Manchester Special
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

212
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.