W „Pustym gnieździe” przyjdzie nam się zmierzyć z niełatwym tematem. Barcelońskim policjantom będziemy towarzyszyć w śledztwie dotyczącym dziecięcej pornografii i innych przestępstw związanych z nieletnimi.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W czasie wizyty w centrum handlowym mała dziewczynka kradnie inspektor Petrze Delicado służbowy pistolet i zapada się pod ziemię. Dla ambitnej policjantki wypadek ten jest plamą na honorze, dlatego bardzo emocjonalnie podchodzi do śledztwa. A to zmierza w coraz dziwniejszych kierunkach, odsłaniając przed Petrą świat, o którym dotąd jedynie słyszała: matki sprzedające własne dzieci do zdjęć i filmów pornograficznych, handlarze ludźmi, całkowicie zdemoralizowane dzieci w wieku wczesnoszkolnym i tak dalej. Aby zrównoważyć nadmiar napięcia związany z obowiązkami zawodowymi i zapobiec problemom psychicznym rzuca więc pisarka swą bohaterkę w czułe objęcia pięknego architekta. Ale o tym za chwilę. Mimo powagi tematu fabuła wydaje się w tym przypadku konstruktem drugorzędnym, przysłonięta przez interesujących bohaterów powiązanych dwuznacznymi relacjami. Na te relacje, na interakcje między ludźmi kładzie Alicia Giménez-Bartlett główny nacisk; przy czym świetnie posługuje się dialogiem, uwielbia wrzucać wykreowane przez siebie postaci w żarliwe dyskusje pełne przekomarzania, dogryzania sobie nawzajem, kłótni. I choć czasem da się w nich wyczuć lekką przesadę, jakby konfrontacja w rozmowie była celem samym w sobie, to właśnie dialogi należą do najmocniejszych punktów powieści. Rozmowy o życiu emocjonalnym w pracy wydają w Hiszpanii się normą, tym bardziej że wszyscy główni bohaterowie przeżywają właśnie rozterki miłosne. Petra poznaje przystojnego architekta, który jest w trakcie drugiego rozwodu, Garzona zmusza do drugiego małżeństwa narzeczona, z kolei piękna i młoda policjantka Yolanda najpierw odchodzi od dużo od siebie starszego partnera, by wpaść w objęcia pochodzącego z prowincji kolegi z pracy. Można powiedzieć, że na barcelońskim posterunku miłość kwitnie. Być może autorka chciała w ten sposób skontrastować mocną i kontrowersyjną treść poświęconą śledztwu policyjnemu z czymś przyjemnym, pozytywnym. Ustami swej bohaterki co i rusz narzeka na okrucieństwo świata, bezduszność ludzi, patologie i aby nie popaść w zupełnie depresyjny nastrój musiała wyrównać akcenty wplątując panią inspektor w płomienny romans z przystojnym i doświadczonym mężczyzną. Dzięki temu zabiegowi ponura treść dotycząca światka nielegalnych imigrantów i rodziców sprzedających swoje dzieci do filmów porno zrównoważona zostaje raczej cukierkowymi scenkami rodzajowymi z życia hiszpańskiej policji po godzinach. Główni bohaterowi współczesnych europejskich kryminałów mają ze sobą wiele wspólnego: zwykle mieszkają samotnie, choć mają za sobą związki, są w średnim wieku, mniej lub bardziej sfrustrowani swoim życiem i wykonywanym zawodem, z uwagą i rosnącymi obawami przyglądają się przemianom kulturowym i społecznym zachodzącym wokół nich. Europejski policjant, jak można wnioskować z dostępnych na rynku wydawniczym kryminałów (żeby wspomnieć tylko książki Szweda Mankella czy Włochów Carofiglio i Varesiego), należy do ciekawej grupy o specyficznie konserwatywnym sposobie myślenia. Obawia się zmiany, pojęcie to kojarzy mu się jednoznacznie negatywnie, dostrzega wokół wiele narastających zagrożeń trawiących społeczeństwo. Aż trudno zrozumieć, jak zachować może wobec takich obaw zdrowie psychiczne. Tu hiszpańska autorka znalazła rozwiązanie dla swojej postaci, stawiając na jej drodze kochanka, czym skierowała myśli policjantki na nieco bardziej przyziemne tory. Trudno jednak nie zauważyć, że współczesny książkowy śledczy ratuje kraj przed poważnymi zagrożeniami, które nie do końca rozumie, a najczęściej nie chce zrozumieć, ponieważ się ich obawia. Petra Delicado doskonale wpisuje się w ten obraz. Delicado jest kobietą z krwi i kości, inteligentną, atrakcyjną, wygadaną, pewną siebie, ambitną, a przy tym wzbudzającą niekoniecznie wyłącznie pozytywne uczucia. Bywa opryskliwa, cyniczna lub zwyczajnie niemiła, ale przy tym prawie wzorowo sprawdza się w roli śledczej. Pomimo silnego, wynikającego z prywatnych pobudek zaangażowania w śledztwo, doskonale sobie radzi i ostatecznie sprawę rozwiązuje, choć o odtrąbieniu sukcesu nie może być w tym przypadku mowy. To nie jest ten rodzaj zagadki kryminalnej, jaki znamy z kryminałów Agathy Christie, gdzie obowiązkowe końcowe wyjaśnienie Herkulesa Poirota przynosi ulgę – oto zbrodnia zostaje oswojona, wyjaśniona, a niecny występek ukarany. W „Pustym gnieździe”, podobnie zresztą jak dzieje się to u pozostałych wymienionych wcześniej pisarzy, zakończenie śledztwa nie przynosi ukojenia, co najwyżej chwilową ulgę. Dziś inspektor policji musi mierzyć się z problemami globalnymi, na które nie ma wielkiego wpływu, a jego praca wydaje się raczej żmudną dłubaniną. Gdy odetnie łeb jednej hydrze, ma świadomość, że na jego miejscu wyrosną trzy kolejne. Aby jednak nie było tak depresyjnie, otrzymujemy lekko przesłodzone zakończenie, którego uważny czytelnik bez trudu domyśli się wcześniej, bowiem bohaterowie swoim zachowaniem nie pozostawiają wątpliwości, co do intencji. Życie osobiste zostaje na krótką chwilę szczęścia odseparowane od spraw przyziemnych, od pracy, która jest jak wylęgarnia złych duchów i mar. Mimo drobnych minusów Alicia Giménez-Bartlett w obranej przez siebie konwencji sprawdza się naprawdę dobrze i choć nie wymyśla prochu na nowo, jej książkę czyta się przyjemnie. „Puste gniazdo” stanowi mieszankę typowego kryminału z powieścią psychologiczną i obyczajową, a wszystkie te składniki są odmierzone w raczej satysfakcjonujących proporcjach. Z całą pewnością nie jest to książka odkrywcza, ale napisana stylowo (wszak sama Delicado to erudytka w mundurze) i dotykająca spraw ważnych społecznie. A to we współczesnej literaturze kryminalnej prawdopodobnie najpoważniejsza zaleta.
Tytuł: Puste gniazdo Tytuł oryginalny: La nido vacío Data wydania: 4 kwietnia 2013 ISBN: 978-83-7392-413-0 Format: 448s. 120×190mm Cena: 35,– Gatunek: kryminał / sensacja Ekstrakt: 70% |