Bardzo lubię swojego Kindle’a. Jesteśmy ze sobą już od kilku dobrych lat i uważam decyzję o jego zakupie za jedną z lepszych, jaką podjąłem w świecie licznych elektronicznych gadżetów. Ostatnio zaopatrzyłem się także w tablet, ale przyznaję, że nie darzę go takim samym uczuciem jak Kindle’a. Bardzo lubię też swoje książki – te fizyczne, zarastające kurzem zbiory celulozy. Kiedy wszystkie ładnie stały na półkach (ewentualnie leżały w swobodnie rozrzuconych stosach) nie zdawałem sobie sprawy, ile tego jest. Dopiero kiedy przyszło do pakowania się i przeprowadzki zdałem sobie sprawę, jak wiele pudeł będzie trzeba zapełnić samymi tylko książkami. I wierzcie lub nie, noszenie takich pakunków to wcale nie jest łatwa robota. Ale są książki i książki. Nie wyobrażam sobie lektury niektórych z nich, zwykle tych cięższego kalibru, na Kindle’u. Nie wyobrażam sobie również kupowania wielu lżejszych pozycji (w większości fantastyki do jednorazowej lektury) w formie książkowej. Nie dlatego, że ebooki są tańsze (nie zawsze są), ale dlatego, że po kilku latach od zakupu, kiedy zaczyna już brakować miejsca w domu, nie do końca wiadomo, co z taką „literaturą jednorazowego użytku” zrobić. W przypadku Kindle’a nie mam takich problemów – jeżeli zależy mi na zachowaniu jakichś pozycji, mogę je albo zostawić na całkiem obszernym dysku czytnika, albo pozostawić go w mojej amazonowej chmurze, albo zostawić książkę na półce jednej z polskich księgarni ebooków. Często słyszę od ludzi (często takich, których wcale za maniaków książkowych nie można uznać), że w kwestii czytania książek są konserwatystami i wolą książki fizyczne od ebooków. Mówią to, dodajmy, zwykle bez kontaktu z jakimkolwiek czytnikiem czy ebookiem, bez rozróżnienia między technologią e-ink a zwykłymi tabletowymi ekranami. Słyszę również, jak ludzie narzekają na to, że czytniki zabijają rynek książkowy, ale jakoś nie przeszkadza to wydawcom w intensywnym wypuszczaniu coraz to nowych ebookowych wersji swoich publikacji. Można się wzbraniać przed nowymi technologiami, można je wykorzystywać. Ale dopiero czas pokaże, która z tych opcji okaże się korzystniejsza. Ja stawiam na tę drugą i wracam do lektury kolejnej książki na moim Kindle’u. |