powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CXXX)
październik 2013

Epitafium dla Śnieżki
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Dowiedziałem się też, że jej brat jest farmaceutą. Jej wpływ na niego – podobny do tego, jaki wywierała na wszystkich mężczyzn w swoim życiu – sprawiał, że miała stały dostęp do wszelkiego rodzaju specyfików. Środki odurzające, antykoncepcja, pigułki wczesnoporonne, sterydy, maść do powiększania prącia, tego rodzaju rzeczy. Wszystko, czym niekoniecznie chcielibyście chwalić się rodzicom.
Chłopak, który rozmawiał z Królową na imprezie, poprosił ją o towar z górnej półki. Szkoda, że nie mogłem go wtedy słyszeć.
– Zatańczymy? – zapytała Śnieżka.
– Nie. Raczej nie.
– No chodź!
– Nie, dzięki. Nie tańczę.
Chciałem powiedzieć, że jestem dla niej za stary, ale to nie miało sensu. Wątpię, żeby uznała mój argument – nie byłem nawet pewien, czy ja go kupuję. Okej, ona studiowała, ja wypaliłem się w pracy i dobijałem do czterdziestki. Co z tego? Potencjalnie i tak byłem lepszym wyborem od jej siedmiu krasnoludków. W moim mieszkaniu przynajmniej można postawić nogę tak, żeby nie nadepnąć przy tym na śpiącego na krzywy ryj faceta.
Ale nie interesowała mnie jako kobieta. Po prostu nie. W tamtej chwili miałem własne problemy na głowie.
– Jesteś nieśmiałym gościem, co? – wywnioskowała.
– Trochę tak – odparłem.
– W takim razie nie ma sensu, żebym dalej cię zarywała, prawda?
– Kiedy tak stawiasz sprawę…
– Na pewno nie jesteś gejem?
– O ile mi wiadomo, to nic się w tej sprawie nie zmieniło przez ostatnie piętnaście minut.
– W porządku. Twój wybór.
– Wstajesz?
– Tak. Wołają mnie, nie widzisz?
Królowa i dwóch facetów machało do niej ze stolika po drugiej stronie sali. Widziałem ich aż za dobrze.
– W porządku. Nie trzymam cię.
– Mogę jeszcze o coś spytać?
– Tak?
– Nie zapijasz się w barze z powodu śmierci żony, kryzysu wieku średniego czy czegoś takiego?
Cholera, pudło, ale było blisko.
– Nie – odpowiedziałem. – Czyli wiedziałaś, ile mam lat?
– Nie dokładnie. Ale na rówieśnika mi nie wyglądasz – mruknęła ironicznie.
– Chyba powinienem czuć się mile połechtany.
– Zdecydowanie.
Pożegnałem ją skinieniem głowy. Oddaliła się niespiesznie, ale nie obejrzała za siebie ani razu. Poszła prosto do stolika, który zajęli jej przyjaciele. Dołączyło do nich jeszcze trzech facetów. Nie pamiętam, w co byli ubrani ani jak wyglądali.
• • •
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Znaleziono ją następnego dnia. Szpilki w rynsztoku, rozpruta torebka na śmietniku. Ona sama leży w kałuży, patrząc przekrwionymi od używek oczami w szare niebo. W zapadniętych oczodołach gromadzi się deszczówka.
Mogłem nie kłamać. Powiedzieć, że jestem z policji. Że chleję w pierwszym lepszym barze, bo grozi mi proces o łapówkarstwo. Że nie lubię widoku dziewcząt takich jak ona. Że chciałbym pomóc, chociaż nie mogę, bo przecież wszystko z nią w porządku – studiuje, ma znajomych, dostaje pieniądze od rodziców.
Tak, ze Śnieżką było w porządku. Tylko nie doczekała się swojego księcia.
Facet, który podszedł do Królowej i wisiał przez parę minut nad jej dekoltem, zamawiał pigułkę gwałtu. W imieniu swoim i reszty współlokatorów. W końcu ile można patrzyć na taką cholerną cnotkę, która co dzień zamyka drzwi do pokoju i włącza pozytywne wibracje, zamiast zająć się prawdziwymi mężczyznami.
Z góry założyłem, że skoro dziewczyna mieszka z siedmioma facetami, to prawdopodobnie wszyscy już kiedyś ją obracali. A tu niespodzianka. Kokainowa małolata z szacunkiem do samej siebie. A może po prostu uparta. Albo zwyczajnie wolała starszych. Zresztą skąd miałem wiedzieć, posiadając tak mało danych.
Ludzie są różni. Niektórym wystarczy miłe słowo, na innych potrzeba pigułki.
Następnego dnia coś nie wypaliło. Poszło na noże. Przestraszyli się i postanowili uciszyć sprawę.
Wybacz, Śnieżko.
Zamykam ci oczy. Wycieram krew z nosa, który jest teraz biały i wcale nie przypomina nosa uzależnionej. Jutro dowiem się, czy trafię przed sąd. Dziś wiem tylko, że jeśli naprawdę powinienem – to nie za garść banknotów wziętych od niewłaściwego człowieka, ale przez naszą rozmowę.
Wybacz. Nigdy nie byłem szczególnie towarzyskim typem.
powrót; do indeksunastwpna strona

14
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.