„Detektyw Miś Zbyś na tropie: Lis, ule i miodowe kule” to pierwszy tom z cyklu, na którego kontynuację mamy dużą nadzieję, bo to ładnie narysowana i jeszcze ładniej pokolorowana bezpretensjonalna opowieść dla dzieci, z sympatycznymi bohaterami, nieskomplikowaną intrygą, prostym przesłaniem i zajmującą historią. Dla najmłodszych czytelników doskonały prezent wprowadzający w świat komiksowych czarów.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Recenzję „Detektywa Misia Zbysia na tropie: Lis, ule i miodowe kule” wypada zacząć od stwierdzenia, że niezależnie od oceny poszczególnych elementów komiksu, takie komiksy po prostu są bardzo potrzebne i należy przyklasnąć samemu pomysłowi na ten cykl (miejmy nadzieję oczywiście, że kolejne części powstaną). Mamy tu bowiem do czynienia z bezpretensjonalną opowieścią dla młodego odbiorcy, komiksem niepróbującym udawać czegoś, czym nie jest, ale we wszystkich swych aspektach dostosowanym dla dziecięcego czytelnika. Scenariusz jest nieskomplikowany. Do tytułowego detektywa w jakiejś bajkowej krainie zgłasza się królowa pszczół z problemem – ktoś regularnie wykrada z ula miód. Detektyw Miś Zbyś, który tak się nazywa i dokładnie tak wygląda, wraz ze swym współpracownikiem borsukiem Mrukiem, również wyglądającym w sposób w pełni pasujący do imienia, wyrusza na poszukiwanie sprawcy. Śledztwo jest stosunkowo nieskomplikowane, główny podejrzany wytypowany zostaje bardzo szybko, a przez resztę komiksu trwa za nim pogoń (co przesuwa gatunek dzieła z kryminału w kierunku opowieści sensacyjnej). Pogoń, dodajmy, bardzo malownicza, bo prowadząca poprzez las, port, morze, puszczę tropikalną, stanowisko prac archeologicznych, niebo (za pomocą balonu), wreszcie urokliwe miasteczko. Nieprzypadkowo wymieniam tu szczegółowo elementy scenerii, bo grafika jest zdecydowanie najmocniejszą stroną komiksu. Bardzo ładnie rozplanowane plansze, prosto, ale wyraźnie narysowane, ze starannie przygotowanym tłem, a przede wszystkim naprawdę ślicznie pokolorowane, najbardziej pozostają w pamięci po lekturze (a w szczególności naprawdę eleganckie dwustronicowe rozkładówki przedstawiające kluczowe lokacje). Nie ma tu ekstrawagancji, jest prostota i wyrazistość przekazu, który ma dotrzeć do kilkuletniego dziecka. Historia, jak wspomniałem, jest prosta, nie próbuje zaspokajać potrzeb dziecka i dorosłego, nie ma w niej nawiązań do popkulturowych schematów, czy – nie daj Boże – do naszej politycznej rzeczywistości, co przydarza się naszym tłumaczeniom kina familijnego. Humor jest obecny, ale nieskomplikowany – przykładowo, mewy komentują widok bohaterów uwieszonych na linie do balonu słowami „- Dlaczego ci dwaj nie siedzą w środku? – Może kupili bilety w drugiej klasie”. Poza tym mamy opowieść z jasno określonymi bohaterami pozytywnymi, oczywistym bohaterem negatywnym i – chyba nie zdradzę tajemnicy – triumfem sprawiedliwości. Detektyw Miś Zbyś powinien powrócić. Nowy cykl nie jest jakimś niesamowitym objawieniem, ale przedstawia sobą wysoką jakość wykonania i staranne dopasowanie do grupy docelowej. Jest bardzo solidnym rzemiosłem, które przy okazji podoba się dzieciom. Takich komiksów niewątpliwie potrzeba nam dużo więcej. Uwaga! Produkt przetestowany z sukcesem na sześcioletnim dziecku.
Tytuł: Detektyw Miś Zbyś na tropie: Lis, ule i miodowe kule Data wydania: sierpień 2013 ISBN: 978-83-60915-82-0 Cena: 39,90 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 70% |