Trudno oprzeć się wrażeniu, że Haruki Murakami opowiada nam wciąż tę samą historię i jednocześnie trudno odmówić klasy jego najnowszej powieści – „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa” to jedna z najlepszych pozycji w dorobku Japończyka.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Najmłodsze z literackich dzieci pisarza nosi wiele charakterystycznych znamion dla starszych sióstr i braci. Znając wcześniejsze dokonania Murakamiego, można poczuć się jak w domu już na samym początku. Wyjściowa sytuacja głównego bohatera jest właściwie bliźniacza do tej znanej z choćby „Norwegian Wood” – Tsukuru osiągnął wiek średni, prowadzi dość uporządkowane życie, ale jednocześnie nosi w sobie zadrę z przeszłości, do której będzie musiał wrócić. Cechy Tazakiego czynią z niego typowego dla twórczości Japończyka protagonistę: zupełnie niecharakterystycznego przeciętniaka, który na początku zupełnie nie ma w sobie siły czy odwagi do podejmowania jakiejkolwiek akcji (do niej popycha go dopiero zewnętrzna siła, w tym wypadku nowa dziewczyna). Tutaj rzecz zostaje dodatkowo podkreślona zabiegiem z nazwiskami postaci – Tsukuru jako jedyny z grupy przyjaciół nie ma w nazwisku koloru, dlatego jego „bezbarwność” tak łatwo nazwać, ale też pomylić, bo w trakcie lektury oczywiście okaże się, że wcale nie jest on taki pozbawiony kolorów, jak mogłoby to się wydawać. Nie jest ich też pozbawione samo zawiązanie fabuły, gdzie bardzo szybko dowiadujemy się o nierozwiązanej kwestii z przeszłości, jaka stanęła między Tazakim a resztą jego znajomych. Zdarzenie sprzed szesnastu lat okazuje się mieć niebagatelny wpływ na kolejne losy bohatera, co ten będzie sobie powoli uświadamiał. I, rzecz jasna, podejmie próbę rozwiązania tajemniczej zagadki ze swojej młodości, a tropy zaprowadzą go aż do Skandynawii – bez obaw jednak, nie będzie ani tak ponuro, ani tak morderczo, jak w kryminałach z tamtych rejonów. Jak zatem będzie? Typowo. Murakami udowadnia, że potrzebuje raptem kilku zdań, by stworzyć prostą opowieść o paczce licealnych znajomych. Haczyk w tym, że owa prostota jest bardzo łatwa do wypełnienia. Każdy z czytelników może wpisać w nią własną historię, a chyba tylko nieliczni nie mają podobnych doświadczeń z okresu własnej młodości. I tak jest u Japończyka ze wszystkim, im bardziej każe swojemu bohaterowi rozważać własną przeciętność, tęsknić za utraconymi możliwościami, tym bardziej odbiorca jest w stanie dopasować do nich własne przeżycia. Oczywiście przy założeniu, że ten świat przedstawiony kupuje. Bo przecież kreacje literackie, jakimi posługuje się autor „1Q84”, nie przemówią do każdego – uniwersalizm, jaki nam proponuje, jest dość specyficzny, w swoim sztafażu bliższy co bardziej wyrafinowanym romansom niż dziełom Faulknera czy Dostojewskiego. Jednocześnie dzięki temu pisarz nie musi wpadać w przesadnie wysokie tony, w jakich pewnie zabrzmiałby śmiesznie. Dlatego pozwala sobie na budujące raczej ciepły i domowy niż wzniosły klimat wtręty, jak na przykład w tym krótkim opisie jednej z postaci: „Robiła wrażenie kogoś wychowanego na dostatniej farmie wśród gadatliwych gęsi o dobrych charakterach”. Jest przy tym swoich zabiegów i miejsca w literaturze w pełni świadomy, o czym świadczy choćby kapitalna autoironia – w pewnym momencie fiński taksówkarz rzuca typowymi dla Murakamiego bon motami, co bohater kwituje w myślach nadzieją, że nie wszyscy Finowie są tacy. „Nie taka” jest też ta książka pod jednym względem – na tle całego dorobku autora można o niej powiedzieć, że jest jedną z jego nielicznych realistycznych powieści. No dobrze: niemal realistycznych. Typowy dla Japończyka realizm magiczny można tu odnaleźć, ale jest on raczej na uboczu, nie staje się pełnoprawnym „aktorem” widowiska i funkcjonuje bardziej jako opowieść o duchach niż coś, co ma wpływ na fabułę. Poza tym jednak wszystko zostaje po staremu i w „Bezbarwnym…” odnajdujemy pozostałe elementy charakterystyczne dla prozy Murakamiego – opisy muzyki i posiłków, obrazowość opowiadania o uczuciach, niecodziennie pokazaną erotykę czy humor. Choć tego ostatniego jest jakby trochę mniej, niż zwykle, co można tłumaczyć ciężkawą problematyką, jaką tym razem pisarz się zajmuje. Oczywiście ta była obecna również w jego poprzednich książkach, ale ostatnio w jego twórczości dominowały nieco inne wątki i tonacje, jak sekciarstwo i literatura („1Q84”), dorastanie i przeznaczenie („Kafka nad morzem”), eksperymenty narracyjne („Po zmierzchu”). Pozostając w stylistyce jego najnowszej powieści, można powiedzieć, że tym razem Murakami wraca do „kolorów”, z jakich korzystał przy okazji „Norwegian Wood” czy też „Na południe od granicy, na zachód od słońca”. I jego obraz robi nieco tylko mniejsze wrażenie, niż „Las norweski”, choć tym razem swojego bohatera wysyła w rejony skandynawskie nie tylko przy pomocy piosenki Beatlesów.
Tytuł: Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa Tytuł oryginalny: 色彩を持たない多崎つくると、彼の巡礼の年 Data wydania: 6 listopada 2013 ISBN: 978-83-7758-555-9 Format: 352s. 145×205mm Cena: 34,99 Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 90% |