Przesadny patos już dość mocno zakorzenił się w sercu Kristoffera Rygga i z płyty na płytę kompozytorski szlif ustępuje miejsca wyrachowaniu i pewnej schematyczności. Po dość relaksacyjnym i banalnym w swej wymowie „Wars of the Roses” otrzymujemy album znajdujący się na biegunie przeciwległym, ale znów bazujący na tanich emocjach, choć pierwiastek geniuszu zespołu gdzieniegdzie daje jeszcze o sobie znać.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na przestrzeni dwudziestu lat Ulver przeszedł ogromną muzyczną metamorfozę. Od czasu „Themes from William Blake’s The Marriage of Heaven and Hell” powoli odcinał się od swojej metalowej przeszłości. Niczym kameleon nieustannie zmieniał barwy, mieszając w coraz większym tyglu gatunkowym. Neofita rzeknie: „Przecież Garm to doskonały artysta”. W istocie tak można było mówić do wydania fenomenalnego „Blood Inside”, gdzie wraz z zespołem potrafił nasiąkać niczym gąbka psychodelią znaną z Van der Graaf Generator, krautrockiem pokroju Can, czy zaciągać się industrialnym powietrzem spuścizny Nurse With Wound. Nad albumami post-metalowymi często unosił się jakiś kompozytorski klasycyzm, co miało swoje doskonałe odzwierciedlenie zarówno w eklektycznym „Perdition City”, jak i w zbliżonym do estetyki chamber music – „Shadows of the Sun”. Ten ostatni musiał dość mocno przypaść do gustu muzykom, ponieważ „Messe I.X-VI.X”, prowadzony także przez Tromsø Chamber Orchestra, ma z tą stylistyką wiele punktów wspólnych. „Son of Man” czy „Mother of Mercy” spokojnie mogłyby się znaleźć na wymienionej płycie. Ulver nadal zaskakuje i wciąż jest pełen sprzeczności. Oddany fan uzna to za pozytywny zabieg, bo odległe wciąż gatunkowo światy przenikają się nawzajem. „Shri Schneider” dryfuje pomiędzy partiami skrzypiec a elektroniką łatwo odnajdującą swoje korzenie w krautrocku lat 70. Transowa motoryka „Glamour Box (Ostinati)” z elektronicznym, powtarzalnym bitem koreluje z symfonicznymi partiami, które z sekundy na sekundę stają się coraz gwałtowniejsze. Sporo w tej muzyce cytatów z poprzednich krążków, co bez wątpienia pozwala zachować unikalny styl Norwegów, a z drugiej strony wpędza ich, niestety, w pewną schematyczność. Pozytywnym aspektem „Messe I.X-VI.X” jest odniesienie się do współczesnych realiów. Uwydatnia się to nawet tytułach kompozycji, w dużym stopniu nawiązujących do upadku wartości społecznych. Ów upadek odnajdziemy również w dźwiękach płyty, a swoiste apogeum zostaje osiągnięte w fenomenalnym i niespokojnym „Noche oscura del alma”, którego nie powstydziłby się sam Coil. Tutaj dochodzimy do wspomnianego pierwiastka geniuszu, który w znacznych ilościach odcisnął swoje piętno na powyższym utworze. Zmodulowany głos wydobywający się pośród industrialnych dźwięków to jest właśnie Ulver poszukujący, odważny, odgradzający murem oczekiwania fanów i wizję muzyków. Dobrze znany z „Blood Inside”, którego klimatu próżno tutaj szukać. Jedną z bolączek „Messe I.X-VI.X” są partie wokalne. Jest ich stosunkowo niewiele, ale Garm swoją przesadną egzaltacją zaburza niespokojny charakter całości. W przypadku „Perdition City”, „Shadows of the Sun” i „Blood Inside” wokal doskonale uzupełniał muzykę. Na nowej płycie jego teatralna maniera jawi się jako niepotrzebna etykieta z napisem: „Uwaga: SZTUKA”. Podobnie rzecz przedstawia się z partiami orkiestry. O ile we wspomnianym „Noche oscura del alma” zmieniają one całkowicie charakter kompozycji, tak w pozostałych utworach wydają się jednak zbędnym dodatkiem do muzyki. Rygg podkreślał, że wiele klasycznych ścieżek zostało najpierw odegranych na żywo, po to aby później członkowie zespołu nadali im odpowiedni studyjny szlif. Efekt jest taki, że w „Shri Schneider” symfonika wydaje się doklejona na siłę, „Mother of Mercy” brzmi jak odrzut z sesji „Shadows of the Sun”, a pierwszy utwór to miniwariacja na temat „3. Symfonii” Henryka Góreckiego, nijak mająca się do pierwowzoru. Największy jednak problem wynika z pozornej wielobarwności materiału. Albumowi brak spójności, a odgórny koncept wynoszący orkiestrę ponad własne pomysły na kilometr pachnie koniunkturalizmem. Ulver z pozoru zaskakuje, ale zamiast nasiąkać nową muzyką, woli okopać się w dobrze sprawdzonym instrumentarium. Wielka szkoda, kiedyś stać było bowiem ten zespół na tworzenie muzyki nieszablonowej. Teraz pozostały już tylko echa dawnej świetności.
Tytuł: Messe I.X-VI.X Wykonawca / Kompozytor: UlverData wydania: 1 sierpnia 2013 Nośnik: CD Czas trwania: 44:52 Gatunek: rock Utwory CD1 1) As Syrians Pour in, Lebanon Grapples with Ghosts of a Bloody Past: 11:50 2) Shri Schneider: 5:34 3) Glamour Box [Ostinati]: 6:10 4) Son of Man: 8:23 5) Noche Oscura del Alma: 5:25 6) Mother of Mercy: 7:22 Ekstrakt: 50% |