Od wielu tomów wiadomo, że śmierć wcale nie skazuje bohatera na zniknięcie z kart „Malazańskiej Księgi Poległych”. W „Mycie Ogarów” ta prawda świata przedstawionego okazuje się jeszcze bardziej widoczna. Co prawda wciąż widać, że niektórzy bohaterowie są traktowani w uprzywilejowany sposób, a giną czasem nie ci, których chcielibyśmy widzieć martwymi, ale… takie już uroki brutalnego świata stworzonego przez Eriksona.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Powrót do Darudżystaniu, w którym swój początek wzięła historia Krokusa (obecnie Nożownika), jego znajomość z Apsalar i całe zamieszanie z udziałem Tronu Cienia, okazuje się powrotem mało nostalgicznym. Główny kłopot polega na tym, że przez wszystkie tomy przeczytane w międzyczasie zdążyliśmy już zapomnieć, kto jest kim i jakie relacje łączą te postaci ze sobą. Jednym z wyjątków jest oczywiście irytujący Kruppe, który w rozdziałach poświęconych wydarzeniom z samego Darudżystanu przejmuje, niestety, rolę narratora, racząc nas przebogatymi i przeraźliwie męczącymi metaforami. On sam, na szczęście, odgrywa w całej historii rolę drugoplanową. Nie bez znaczenia są także wydarzenia mające miejsce w innym mieście: Czarnym Koralu, które po upadku Panion Domin i zatonięciu Odprysku Księżyca stało się siedliskiem Andii. Ogarnięte wiecznym mrokiem miasto otacza obóz pielgrzymów, w którym gromadzą się, by składać hołd Odkupicielowi – znanemu z jednego z poprzednich tomów jako Tarcza Kowadło Itkovian. Po swoim heroicznym wyczynie, jakim było „przyjęcie” cierpienia T’lan Imassów, Itkovian stał się ascendentem, ale nie można powiedzieć, by do tej roli się jakoś szczególnie nadawał. Oczywiście pojawia się on na kartach „Myta Ogarów” jako zdziwiony, nierozumiejący swojej roli bóg wymagający ochrony przed tymi, którzy chcieliby go pochłonąć i nasycić się jego mocą. Historie poszczególnych postaci z Koralu toczą się właśnie wokół Odkupiciela i roli, jaką zupełnie przypadkiem zdobył on wśród ludzi. Trzeci wątek dotyczy podróży Klipsa i towarzyszących mu Andii przez niegościnne ziemie opanowane przez Umierającego Boga. To kolejna nowa postać na boskim panteonie „Malazańskiej” i choć początkowo można by go wziąć za kolejne wcielenie Upadłego, prawda okazuje się o wiele bardziej skomplikowana i po raz kolejny odwołująca się do pierwszego tomu całej serii oraz bohaterów, o których zdążyliśmy już zapomnieć. Mimo wszystko Erikson nie po raz pierwszy zdołał stworzyć zaskakująco brutalny i niekiedy makabryczny obraz nowego kultu, którego świadkami (i uczestnikami) są nie tylko Andii, ale też mieszkańcy Czarnego Koralu i Darudżystanu. Motyw drogi, tak częsty i niekiedy (jak w tomie ostatnim) nadużywany przez autora, także znalazł swoje miejsce w „Mycie Ogarów”. Wspomniana wyżej wędrówka Andii stanowi jeden z przykładów. Innym są nieustające poszukiwania Mappo, którego wizyta w Darudżystanie jest tymczasowa i bardzo przejściowa, a wynajęcie jednego z powozów Gildii Kupieckiej Trygalle zapewnia, że obserwowanie skoków przez kolejne groty będzie pełne niespodzianek. Tak jest w istocie i nie tylko ze względu na nowego udziałowca, jakim okazuje się być Zrzęda, wciąż wyjątkowo niechętny kapłan Treacha. Podróż prowadzi ich przez różne miejsca, dając nawet możliwość napatoczenia się na kłótnię małżeńską dwójki jaghutów… Na szczęście podobne wstawki nie psują wydźwięku całości historii (nie tylko tej związanej z trellem), która podszyta jest poważnymi zmianami zachodzącymi nie tylko w Darudżystanie czy Koralu, ale na całym świecie – także wśród bogów. Wśród wędrowców znajdziemy też Karsę, który jak zwykle zostawia za sobą mnóstwo trupów i zaburza równowagę wszędzie tam, gdzie się pojawi. Jak gdyby tego było mało, na karty powieści wkraczają też niemal mityczne postaci, choć początkowo możemy się tylko domyślać, z kim mamy do czynienia. Wszyscy (z wyjątkiem Mappa) zmierzają w stronę Darudżystanu, jak zwykle wyczuwając nadchodzącą konwergencję mocy i pragnąc uszczknąć z niej coś dla siebie. Jak wskazuje tytuł, a także przewijające się przez powieść motywy, kluczową, choć wciąż zakulisową rolę w większości wydarzeń odgrywa Tron Cienia i Kotylion. Jednak prędko okazuje się, że o wiele większe znaczenie dla losów żywych, martwych i tych schwytanych gdzieś pomiędzy mają działania boga śmierci Kaptura. On sam pojawia się podczas największego chaosu, jaki ogarnął Darudżystan, nie tylko po to, by wprowadzić jeszcze więcej zamieszania, ale też by bardzo mocno zaskoczyć nas swoim spotkaniem z przywódcą Tiste Andii. Nie mogę zgodzić się z Łukaszem Bodurką w sprawie jakości „Myta”: po lekturze jestem skłonny uznać tę część za jakościowo porównywalną z wieloma poprzednimi. Szczególnie w świetle lektury niezbyt udanego „Wichru śmierci”, w którym działo się dużo, ale same wydarzenia pozostawiały też wiele do życzenia (szczególnie przez wzgląd na nieustający motyw drogi). Jak na powrót do bohaterów z pierwszego tomu czy też powrót tychże w ich rodzinne strony (Krokus/Nożownik), „Myto Ogarów” pokazuje, jak bardzo zmienił się świat oraz ludzie. I to nie tylko postaci odgrywający kluczową rolę w wydarzeniach całej sagi, ale też bohaterowie drugo-, trzecio-, a nawet czwartoplanowi. Z ten żyjący swoim własnym życiem świat, targany raz po raz wielkimi konwergencjami mocy, należą się Eriksonowi słowa uznania. Jednocześnie, mimo dodawania kolejnych nowych wątków, nie ucieka on przed stopniowym układaniem figur na szachownicy ostatecznego konfliktu, od którego dzieli nas tylko jeden tom. Mimo pewnych obaw cieszy, że mamy tu do czynienia z powrotem do formy.
Tytuł: Myto ogarów Tytuł oryginalny: Toll of Hounds Data wydania: 11 października 2013 ISBN: 978-83-7480-383-0 Format: 864s. 150×225mm Cena: 59,– Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 80% |