Po komiksie, w tworzenie którego zaangażował się Darren Aronofsky, można było spodziewać się wiele. I „Noe. Za niegodziwość ludzi” nie rozczarowuje, ale też pozostawia niedosyt. Na szczęście plan wydawniczy obejmuje jeszcze trzy kolejne części.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Świat po zagładzie atomowej, świat po katastrofie ekologicznej, świat po zmianach klimatycznych – tematyka postapokaliptyczna od dawna jest chętnie wykorzystywana przez rozmaitych autorów i wydawałoby się, że w tej materii ciężko o coś jeśli nie odkrywczego, to przynajmniej odświeżającego wytartą już formułę. Tymczasem dostaliśmy do rąk opowieść, która powiew takiej świeżości przynosi, pachnąc przy tym… starymi manuskryptami. Konkretnie biblijnymi. Autorzy komiksu postanowili bowiem sięgnąć do historii już znanej (co zresztą nietrudno zgadnąć po tytule), przepracowując postać Noego i opowieść o ukaraniu rodzaju ludzkiego zesłaniem potopu. Zaczyna się mocno tradycyjnie, ale zmyślnie – od ładnej parafrazy grzechu pierworodnego, przedstawionego w kilku kadrach nawiązujących do najsłynniejszego chyba przejścia montażowego w historii kina (z Odysei Kosmicznej Kubricka). Dalej również standard, czyli człowiek opuszczony przez Boga. Na Ziemię nie spada już ani kropla deszczu, a ludzie w przystosowywaniu się do nowych warunków zapędzają się do spektakularnych, barbarzyńskich czynów. I wtedy zaczynają się wizje głównego bohatera. Noe został „podrasowany” w stosunku do jego zwyczajowych przedstawień. Zamiast siwobrodego staruszka mamy coś na kształt skrzyżowania Thorgala z postacią ojca z „Drogi” Cormacka McCarthy’ego, wpisuje się to również w odświeżany ostatnio przez filmowców mit superbohaterstwa. Oczywiście tutaj (przynajmniej jak na razie) nie ma mowy o zdolnościach na miarę Supermana, ale funkcję takich sił przejmuje boże posłannictwo. A jeśli już o bożym posłannictwie mowa – jednym z ciekawszych fragmentów tomu jest moment spotkania z olbrzymami, które stanowią wariację na temat aniołów. To póki co jeden z nielicznych motywów wyraźnie odróżniających się od biblijnego pierwowzoru i jednocześnie argument za tym, że pierwszy tom cyklu jednak się broni. Bo trzeba przyznać, że ta część (zapowiedziane są jeszcze trzy) nomen omen nie grzeszy przesadnie rozwiniętą fabułą, ale też nie nudzi i pozwala mieć nadzieję na jeszcze lepsze rozwinięcie. Choć szkoda, że nie doszło do niego już teraz – np. do fantastycznie pokazanego miasta Bab-Ilim zaglądamy tylko na chwilę. Komiks charakteryzują przede wszystkim kolorystyka (niemal wszechobecna sepia) i dbałość o detale. Ale te detale, które są akurat w danym momencie potrzebne. Zatem przy zbliżeniu na twarz ujrzymy precyzyjnie oddane przy pomocy mimiki emocje, z kolei gdy bohaterowie zostaną otoczeni przez olbrzymów, ci pierwsi pokazani będą w maksymalnym uproszczeniu, na plan pierwszy wysunie się szczegółowe opracowanie tych drugich. Interesującym i dobrze dobranym do wspomnianej sepii kontrapunktem okazały się wizje Noego, gdzie charakterystyczne, brązowe zabarwienie zastępowane jest zielonkawym. Gra kolorami nieźle wypada też w końcówce, gdy oba sposoby prezentacji zostają połączone. Choć na podstawie pierwszego tomu nie da się powiedzieć, w którą stronę pójdą autorzy, to można już z przekonaniem stwierdzić, że nie brak im odwagi w podejmowaniu decyzji, a wizualna strona dzieła budzi duże uznanie. Jeśli w kolejnych częściach dorówna jej sama historia, będziemy mogli mówić o znakomitym cyklu.
Tytuł: Noe #1: Za niegodziwość ludzi Data wydania: 2 października 2013 ISBN: 978-83-7924-080-7 Cena: 36,90 Gatunek: SF |