W 9 na 10 przypadków powieść reklamowana jako „połączenie Marqueza z Faulknerem” okazałaby się niestrawną podróbką obu wymienionych pisarzy. „Dostatek” Michaela Crummeya jest na szczęście tym dziesiątym przypadkiem.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dwie rybackie wioski w Nowej Fundlandii, dwie zamknięte społeczności i ludzie zdani na łaskę sił przyrody oraz sąsiadów – tak mógłby prezentować się opis horroru jednego z mistrzów gatunku. Ale Crummey jest od tej estetyki jak najdalszy, jego dzieło to saga rodzinna zaprezentowana w sposób rzeczywiście budzący skojarzenia z przywołanymi na wstępie autorami, jednak na skojarzeniach się kończy. Realizm magiczny Kanadyjczyka jest odmienny od tego, który znamy choćby ze „Stu lat samotności”. Tam fabuła oparta była na kolistości czasu, powtarzalności imion czy zdarzeń. W „Dostatku” magia pozostaje na uboczu, służy raczej podkreśleniu (jak kwitnące i owocujące pierwszy raz drzewo, które latami zdawało się obumarłe) pewnych epizodów niż jest pełnoprawnym „aktorem” widowiska. Z kolei to, że znajdujemy się w pobliżu ducha prozy Faulknerowskiej, może sugerować symbolika i przepracowanie wątków biblijnych. Zawiązanie akcji? Wieloryb tkwiący na płyciźnie i rozbitek cudem uratowany z jego brzucha. Możemy jedynie domyślać się, kim jest nazwany Judą mężczyzna przypominający albinosa, będący – jak się wydaje – niemową; zastanawiać się, co sprawia, że jego pojawienie się zmienia coraz marniejszą egzystencję mieszkańców wioski w kierunku tytułowego dostatku. Elementów biblijnych jest tu zresztą więcej, wszystkie po mistrzowsku wygrane w odpowiednim czasie i miejscu. Jedyny egzemplarz Pisma również pochodzi z brzucha ryby, przez co jest zniszczony i w efekcie niekompletny. Opowieść o Abrahamie i Izaaku w momencie, gdy ojciec trzyma nóż nad własnym synem, staje się nieczytelna. A jednak przez całe lata to z tej księgi korzystają wierni, nie dowierzając, że Bóg zesłał anioła, by powstrzymał Abrahama – „do tutejszego Boga to przecież niepodobne”. I rzeczywiście – w świecie „Dostatku” Bóg nie zatrzymuje ręki, która za chwilę kogoś skrzywdzi. Losy rodzin śledzimy, mając w pamięci zaczerpnięte z Marqueza motto: „tą niewidzialną siłą, która wprawia świat w ruch, nie są miłości szczęśliwe, ale nieszczęśliwe właśnie”. Nieszczęśliwe nie oznacza jednak: niespełnione. Z nimi jednak bywa tak, jak w popularnej przestrodze – uważaj, o czym marzysz, bo może się spełnić. Ale wiele tutaj też związków wynikających z niespełnienia, chybionych, będących kompromisem między marzeniami a możliwościami. Niezmienne jest jedno – bohaterowie złączeni są na wieki niezwykle silnymi uczuciami, z których najtrwalsza okazuje się nienawiść. Niezwykle istotną, obok stwarzania przyciągających uwagę światów i fabuł, umiejętnością Crummeya jest sam styl prowadzenia narracji. Ta jest siłą rzeczy fragmentaryczna – wszak czas powieści rozciąga się na grubo ponad sto lat, ale fragmentaryczność daje tu zaskakująco spójny efekt, uzyskany dzięki odarciu historii do kości, pozostawieniu najistotniejszych punktów zaczepienia i pozwoleniu czasowi, by robił to, co potrafi najlepiej. Nie ma wątpliwości, że z kolei tym, co najlepiej potrafi Crummey, jest pisanie właśnie – jego nowofundlandzka saga bywa wręcz hipnotyzująca, potrafi łagodnie płynąć, by nagle uderzyć wręcz brutalną lapidarnością, zdaniem-kondensatem zdolnym zastąpić wiele linijek, jakie u innych autorów tak często okazują się zapisane bez potrzeby. Ten sposób opowiadania jest najwyższej próby, dobrze oddaje go chętnie używane przez niektóre z postaci, dziwne sformułowanie „now the once” – już niekiedyś. Narrator tłumaczy to jako brak różnicy między tym, co było, a tym, co będzie, jakby czas zmienił się w jedną, zataczającą kręgi chwilę. I w miarę postępów w lekturze to właśnie zagadnienie czasu, czy może lepiej: opowiadania o czasie, wysuwa się tu na pierwszy plan. Co nie znaczy, że reszta elementów pozostaje daleko w tyle – zbyt dobrze nakreśleni są bohaterowie i zbyt mocno pokazane rządzące nimi emocje, by się do takiego stwierdzenia posunąć. To chyba Krzysztof Varga napisał kiedyś, że literatura powinna być przede wszystkim piękna. Jeśli tak, „Dostatek” jest jednym z najdoskonalszych tej literatury przejawów.
Tytuł: Dostatek Tytuł oryginalny: Galore Data wydania: 17 czerwca 2013 ISBN: 978-83-936653-0-3 Format: 360s. 140×210mm Cena: 39,– Gatunek: fantastyka, obyczajowa Ekstrakt: 90% |