Dziewiąty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, „Upadek Avengers”, opowiada o najmroczniejszym dniu w historii tej supergrupy. Jednocześnie jest to pomnik, jaki jej wystawiono.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Trudno jest jednoznacznie ocenić ten komiks. W końcu to opowieść o upadku najpopularniejszej grupy superbohaterów zza Oceanu, którą dowodzi symbol w osobie Kapitana Ameryki. Z drugiej strony, w Polsce nie mieliśmy okazji się z nią zapoznać, stąd i jej losy wzbudzają mniejsze emocje niż chociażby X-Men. Spójrzmy więc najpierw na „Upadek Avengers” całościowo. W 2004 roku kierownictwo nad serią przejął scenarzysta Brian Michael Bendis, któremu przypadł zaszczyt wymyślenia historii do pięćsetnego numeru. Postanowił on dokonać rewolucji w życiu Najpotężniejszych Bohaterów na Ziemi. Ni stąd, ni zowąd zostali oni zaatakowani przez nieznaną siłę, której pierwszą ofiarą stał się Ant-Man. Potem robi się coraz gorzej: Tony Stark dostaje pijackiego amoku, She-Hulk przestaje panować nad gniewem, wszystkich atakuje armia Ultronów, a w szeregach drużyny zaczyna się robić nieprzyjemna atmosfera wzajemnych oskarżeń. W efekcie prowadzi to do brzemiennych w skutkach decyzji, mających wpływ na całe uniwersum Marvela. Ortodoksyjni fani nie byli tym zachwyceni, choć uczciwie trzeba przyznać, że Avengersom potrzebny był zastrzyk nowych pomysłów, który rozruszałby dość skostniałą formułę. Dom Pomysłów zadbał jednak o to, by tytułowy upadek odbył się w najbardziej spektakularny sposób, w jaki to było możliwe. Dlatego też co kilka stron zmienia się team rysowników, a w historii nie brak odniesień do przeszłości grupy (łącznie z pojawieniem się większości superbohaterów, jacy kiedykolwiek należeli do Avengers). Bardziej monumentalnego końca grupy nie można było sobie wymarzyć. Gorzej jeśli spojrzy się z punktu widzenia polskiego czytelnika. Ten przede wszystkim zapewne skrzywi się, ponieważ wydawnictwo Hachette po raz kolejny zdublowało komiks dostępny i u nas. Niemniej wpływ, jaki opisane w nim wydarzenia mają na obecny świat Marvela, jest ogromny, stąd nie należy się dziwić, że album ten ukazał się w kolekcji. Trzeba też przyznać, że opowiedziana w nim historia jest wartka i spektakularna, a podejście do starych postaci potrafi zaskoczyć (patrz Vision i Scarlet Witch). Niestety, w pewnym momencie akcja siada, stając się zbiorem pomnikowych retrospekcji, które czytelników mających do czynienia jedynie z „Avengers” w edycji polskiej po prostu nie zainteresują, ponieważ nie są oni tak zżyci z bohaterami. Powiedzmy, że o tyle, o ile losy Kapitana Ameryki i Iron Mana są mniej więcej znane, to już o takich Yellowjacket, She-Hulk i Kapitan Brytanii nie wiemy praktycznie nic. A to znacznie utrudnia przeżywanie dramatycznych wydarzeń, że o sentymentalnych wspomnieniach nie wspomnę. Ponieważ bazuję głównie na polskich przekładach, należę do osób, które potraktowały „Upadek Avengers” jako dobre i efektowne czytadło, ale nie tak wstrząsające, jakim z założenia miało być. Poza tym, nie oszukujmy się, w świecie Marvela żaden bohater nie umiera na długo (zwłaszcza kiedy jest popularny) i kiedy przeczytało się takich „najmroczniejszych dni” już kilka (zwłaszcza kiedy po chwili wszystko wracało do normy), to kolejne podobne „upadki” nie robią takiego wrażenia, jak powinny.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #9: Avengers: Upadek Avenger Data wydania: marzec 2013 ISBN: 9788377397589 Gatunek: przygodowy, superhero Ekstrakt: 70% |