powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXXXIV)
marzec 2014

Problem ósmego świata
Bartłomiej Dzik
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Przesadzasz – stwierdziła, pochylając głowę, tak że burza loków połechtała jego podbrzusze. – Zresztą, rób co chcesz, wszystkim na pewno nie dogodzisz.
– Nie dogodzę – westchnął zrezygnowany. – Coś trzeba będzie wybrać. Cholera, chrzanię to wszystko, jutro rzucam monetą i zabieram się za pisanie. Reszka, Janis przejdzie na stronę Imperium, orzeł, pozostanie rebeliantem i zabije namiestniczkę. Innego wyjścia nie ma, bo przecież go nie sklonuję!
Zaśmiała się głośno, tak że rozkołysane piersi muskały jego uda. On również się roześmiał. Potem szybkim ruchem opuściła mu bokserki do kolan.
– No! Nie jest z tobą jeszcze tak źle!
• • •
Kępy ażurowych krzewów o fioletowych listkach ugięły się aż do ziemi pod podmuchem gorącego wiatru. Powiew wzbił w powietrze chmurkę ceglastego pyłu obok gigantycznej wywróconej kolumny o średnicy większej niż wzrost dorosłego człowieka. Pusta w środku styropianowa atrapa świetnie naśladowała kilkusettonowy kamienny blok. Zza załomu kolumny wyłonił się spocony Bildberg, niosąc dwa papierowe kubki z kawą. Przetarł rękawem marynarki pot z czoła i westchnął:
– Naprawdę, jestem pod wrażeniem. Dostać się tutaj jest ciężej niż do Strefy 51. Co krok się potykam o agenta federalnego.
– Ci agenci to zbawienie – odparł Michael, biorąc od producenta kawę. – Dzięki nim mamy święty spokój nawet z najbardziej natrętnymi dziennikarzami. Szkoda tylko, że ich przepędzają, zamiast strzelać bez ostrzeżenia – rozmarzył się.
Harold uśmiechnął się szeroko.
– Sprzedaż biletów na pokazy premierowe poprzez Facebooka jest już dopięta na ostatni guzik. Początkowo było parę problemów, związki zawodowe się trochę burzyły i Federalna Komisja Handlu miała jakieś zastrzeżenia. Pierwszym obiecałem udział w zyskach, drugim… parę filmowych gadżetów.
– No tak, smutni faceci z Komisji są nieco mądrzejsi. – Reżyser zachichotał pod nosem. Od dziesięcioleci najtańszą obietnicą w Mieście Aniołów była ta o udziale w zyskach. Dzięki osławionej „hollywoodzkiej księgowości” praktycznie żadna superprodukcja nie była dochodowa, oczywiście na papierze. Nawet pięć części cyklu Siedmioświata oficjalnie tylko zwróciło koszty, choć wymagało to od Tony’ego Simsa nie lada ekwilibrystyki.
Milczeli przez chwilę, popijając stygnącą kawę.
– Jessica wygląda olśniewająco – stwierdził Harold.
– Ma powody. W najpiękniejszych snach nie mogła sobie wyobrazić tak korzystnego dla siebie obrotu spraw.
– Nawet biorąc pod uwagę…
– Nawet! – Michael zrobił szelmowską minę. – I to wszystko dla Clarka Murraya.
Producent z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Ten świat jest chory. A my na tym zarabiamy – stwierdził z mikroskopijną nutką samokrytyki.
Cialdini cicho westchnął i uniósł oczy ku niebu.
• • •
W wypełnionej co do joty sali multipleksu nawet najmniejszy szmer nie zakłócił nut ścieżki dźwiękowej.
„Scenariusz i reżyseria: Michael Cialdini”
Zębate ostrze odsunęło się nieco na bok, wciąż jednak pozostając w pobliżu tętnicy szyjnej kobiety. Mężczyzna lekko zmrużył oczy i pochylił głowę. Usta znowu się spotkały.
Pocałunek trwał parę sekund. Był łapczywy, w jakimś sensie niezgrabny, niczym próbowanie zakazanego owocu. Janis znów cofnął głowę i dyszał ciężko przez chwilę. W czarnych oczach namiestniczki błysnęły iskierki tryumfu. Mężczyzna wypuścił z ręki zębate ostrze i przesunął palcami po porcelanowej skórze.
– Masz piękną szyję, namiestniczko – westchnął, uśmiechając się smutno. – Trochę szkoda, że musi trafić pod katowski miecz…
Wyraz tryumfu zniknął z twarzy Nysmeny, zastąpiony przez mieszankę zdumienia i wściekłości. Gwałtownym szarpnięciem usiłowała wyrwać się z uścisku rebelianta, ale ten bez wysiłku przytrzymał ją jedną ręką na blacie stołu, a drugą wyciągnął na bok, kreśląc w powietrzu owalny symbol. Tam, gdzie podążał jego palec, ognista nić uformowała lewitujący pierścień, który zaczął samoistnie się powiększać.
Odgłos potężnego uderzenia dobiegł od strony stalowych drzwi.
– Głupcze! – wysyczała Nysmena. – Mogę dać ci władzę, o jakiej nie śniłeś.
Janis zignorował jej słowa, wyprostował się gwałtownie, oburącz przyciągając namiestniczkę do siebie. Skupił wzrok na ognistym pierścieniu, nie zważając na wierzgającą wściekle Nysmenę.
Drugie uderzenie zatrzęsło drzwiami. Masywne zawiasy zatrzeszczały piekielnie. Ognisty pierścień miał już wysokość siedmiu stóp, w jego wnętrzu pojawiła się falująca lustrzana tafla. Namiestniczka wyswobodziła jedną rękę z uścisku mężczyzny i skierowała ją ku drzwiom. Szczęknął otwierany zamek.
Tafla wewnątrz pierścienia nabrała purpurowo-metalicznej barwy. Janis przycisnął Nysmenę do siebie i skoczył. Stalowe drzwi otworzyły się gwałtownie, ale wpadający do komnaty generał zdołał jedynie zobaczyć znikający portal…
• • •
Tymczasem, w drugiej sali kinowej…
„Scenariusz i reżyseria: Michael Cialdini”
Zębate ostrze odsunęło się nieco na bok, wciąż jednak pozostając w pobliżu tętnicy szyjnej kobiety. Mężczyzna lekko zmrużył oczy i pochylił głowę. Usta znowu się spotkały.
Pocałunek trwał parę sekund. Był łapczywy, w jakimś sensie niezgrabny, niczym próbowanie zakazanego owocu. Janis znów cofnął głowę i dyszał ciężko przez chwilę. Wypuścił z ręki zębate ostrze, zwolnił ucisk drugiej dłoni i wyprostował się. Jego twarz była blada jak kreda, a oczy patrzyły gdzieś w niebyt. Zatoczył się niczym pijany i przyklęknął na jedno kolano, chowając twarz w dłoniach. Nysmena powoli zsunęła się ze stołu i stanęła obok mężczyzny, kładąc mu dłoń na ramieniu.
– Takie było twoje przeznaczenie. Od samego początku – wyszeptała.
• • •
– Tak całkiem szczerze to do ostatniego momentu nie wierzyłem, że nam się uda – przyznał Bildberg, przycinając cygaro. – Zwłaszcza zastanawiałem się, czy ten system na Facebooku wypali, czy właściwe przypisze widzów do seansów. Ale wyszło doskonale. Co technika, to technika!
Tony Sims odstawił na stół kieliszek z oloroso.
– Będziemy mieli box office na miliard jeszcze w tym roku – oznajmił z dumą w głosie. – Trzeba w końcu coś wymyślić dla tych od Pepsi, bo teraz już na pewno nie dadzą nam spokoju. No i chyba muszę związkowcom odpalić premię zgodnie z kontraktem, nie jestem aż takim cudotwórcą jak Michael.
– Daj spokój… – mruknął Cialdini.
– Trzeba to uczcić – rzekł Harold. – Może partyjka golfa w sobotę, po dziesięć tysięcy zielonych za punkt?
– W sobotę nie mogę – odparł Michael. – Spędzam cały weekend z Jasonem.
– Barbara pozwoliła ci widzieć się z synem? – Bildberg wybałuszył oczy ze zdumienia. – Na kilka dni?
Reżyser tylko uniósł kąciki ust w szelmowskim uśmiechu.
– Tak się zastanawiam – Sims głośno się zamyślił. – Jeśli mamy teraz dwa szóste epizody, to czy będziemy mieć cztery siódme?
– To już zależy tylko od fanów, może już nie będą wariowali z nowymi frakcjami – odparł producent. – Michael też był teraz ostrożniejszy ze zwrotami akcji, więc może nie będzie takiej potrzeby.
Reżyser przeciągnął się na fotelu.
– Trzeba to trzymać w ryzach, bo plan zdjęciowy nie jest z gumy. Dwa, no maksymalnie trzy siódme…
– No właśnie – wszedł mu w słowo Sims. – Miałem was o to zapytać już wcześniej: czemu poprzestaliście na dwóch, dość skrajnych wersjach historii, nie oferując wariantu kompromisowego.
– Taki pomysł też się pojawił – odpowiedział Cialdini. – Ale osobiście znam tylko jednego człowieka, który chciałby coś takiego obejrzeć. Niemniej, trzecia wersja szóstego epizodu również powstała, tylko nieco inna…
Żuchwa Simsa opadła gwałtownie.
– Jak?… Kiedy?… – wydukał. – Jak to możliwe, że nikt…
– To były tylko dwa dni zdjęciowe, a koszty zupełnie symboliczne – wyjaśnił Harold. – To nie jest wersja kinowa, tylko taka… reżyserska.
– Pomysł podsunął mi pewien jezuita – wtrącił Cialdini.
Tony ciężko przełknął ślinę, nie mogąc wyjść ze zdumienia.
– W głównych kanałach dystrybucji tego nie damy, ale już na DVD i kanałach płatnych, kto wie? – powiedział reżyser, biorąc do ręki pilota. – Już od jakiegoś czasu podskórnie czułem, że cykl Siedmioświata potrzebuje nowej widowni. – Przyciemnił pilotem oświetlenie w salonie i włączył olbrzymią plazmę.
Sims zmarszczył brwi.
– Różowe litery?!
• • •
(…) „Scenariusz i reżyseria: Michael Cialdini”
Zębate ostrze odsunęło się nieco na bok, wciąż jednak pozostając w pobliżu tętnicy szyjnej kobiety. Mężczyzna lekko zmrużył oczy i pochylił głowę. Usta znowu się spotkały. Namiestniczka ugryzła dolną wargę Janisa. Ten syknął z bólu, wypuścił z dłoni ostrze i znów cofnął głowę. Nysmena zarechotała szyderczo, lubieżnie oblizując wargi.
– Niegrzeczna dziewczynka! – syknął Janis. – Muszę wymierzyć ci karę rebelianckim mieczem sprawiedliwości.
– Idę o zakład, że jest o połowę krótszy od miecza mojego generała.
Rebeliant wyprostował się i cofnął dwa kroki od stołu.
– To przegrałaś, imperialna lafiryndo! – wycedził przez zęby, rozpinając spodnie.
Namiestniczka zeszła ze stołu i klęknęła przed Janisem. Gdy spodnie opadły, głośno wypuściła powietrze z płuc i westchnęła:
– Przyznaję, nie doceniłam rebelii!
powrót; do indeksunastwpna strona

35
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.