„Medicus” to porządnie zrealizowany film kostiumowy z wątkami przygodowymi. Sceneria średniowiecza została pieczołowicie odtworzona, jednak nie należy oczekiwać stuprocentowej zgodności z faktami historycznymi czy naukowymi – zwłaszcza te ostatnie zostały podporządkowane konwencji, która wymaga, aby główny bohater dokonał czegoś niezwykłego.  |  | ‹Medicus›
|
Wyreżyserowany przez Philippa Stölzla film opiera się na wątkach z powieści Noaha Gordona „The Physician”. Fabuła, niestety, jest całkowicie przewidywalna, a zakończenie nieco przesłodzone – choć, z drugiej strony, pasujące do przygodowej konwencji filmu. Występuje nawet akcent fantastyczny: bohater, dotykając kogoś nad mostkiem, może wyczuć, czy ta osoba wkrótce umrze. Miłośnikom wysokobudżetowych widowisk historycznych prawdopodobnie „Medicus” się spodoba. Scenografia jest bardzo realistyczna, a ujęcia, które wymagałyby wspomagania grafiką komputerową – na przykład panoramy miast – zostały ograniczone do minimum. Realizmowi dobrze robi też fakt, że film nie jest amerykański, lecz niemiecki (aczkolwiek po angielsku i z międzynarodową obsadą), co oznacza między innymi brak hollywoodzkiego tabu na pokazywanie krwi. Nie żeby się ona lała wiadrami, ale jednak film o XI-wiecznej medycynie bez ani kropli posoki wyglądałby dość śmiesznie. Film opowiada dzieje Roba Cole’a, ucznia wędrownego cyrulika. Bohater, dowiedziawszy się, że w Persji medycyna stoi na o wiele wyższym poziomie niż w Europie, wyrusza do Isfahanu, studiować w szkole Ibn Siny (znanego nam jako Awicenna, chociaż jego filmowy życiorys nie całkiem pokrywa się z rzeczywistym). Tam właśnie rozgrywa się główna część fabuły. Dużym atutem filmu jest kreacja postaci. Rob to idealistyczny młodzieniec, gotów na największe poświęcenia dla pogłębiania swojej wiedzy medycznej. Ładnie zagrane jest szorstkie przywiązanie łączące go z cyrulikiem, szczególnie wiele mówiąca wymiana spojrzeń w scenie pożegnania. Z kolei Ibn Sina jest pokazany jako postać niezwykle charyzmatyczna, istny mistrz Jedi: mądry, opanowany, szlachetny. W dodatku pierwsze zetknięcie Roberta z nim nasunęło mi skojarzenia ze spotkaniem Luke’a z Yodą. Ciekawą osobą jest też szach Isfahanu, którego dobrze podsumowuje jego finalny dialog z bohaterem: „Czy będziesz mnie pamiętał jako tyrana czy przyjaciela?” „Obu”. Szach to mężczyzna uwięziony we własnym pojmowaniu tego, jak powinien zachowywać się władca („Historia pamięta królów, którzy wygrywali bitwy, nie tych, którzy podpisywali traktaty pokojowe”) i zmęczony tym do tego stopnia, że w pewnym momencie marzy już tylko o chwalebnej śmierci w boju. Z jednej strony jest okrutny, z drugiej – potrafi okazać przyjazne uczucia i wdzięczność. Podoba mi się, że został przedstawiony tak, że widzimy w nim żywego człowieka, z uczuciami, marzeniami i wątpliwościami, a nie jednowymiarowego satrapę. Z postaci drugoplanowych zapada też w pamięć kolega Roba z uczelni w Isfahanie: muzułmanin, syn lokalnego bogacza, który woli imprezowanie od nauki, lecz w obliczu zarazy zostaje w szpitalu ramię w ramię ze wszystkimi, co motywuje tym, że jeśli ucieknie, do końca życia będzie wyśmiewany. Bohater pyta prowokacyjnie: „Obchodzi cię zdanie jakiegoś Żyda?”, a on na to: „Nie. Zdanie przyjaciela”. Jak już wspomniałam, bardzo ładnie odtworzone są realia: drastyczne niekiedy zabiegi cyrulika, łaźnia jako przybytek rozrywki wszelakiej, szpital i uczelnia Ibn Siny, uliczki Isfahanu, posiłek w rodzinie żydowskiej. Przesadzono natomiast z wygwieżdżonym niebem nad pustynią: kiedy jest pełnia księżyca, gwiazdy w jego pobliżu widać bardzo słabo. Trochę zbyt genialne są też dedukcje bohatera, które doprowadzają nie tylko do stłumienia epidemii dżumy, ale nawet do przeprowadzenia udanej operacji wyrostka robaczkowego, to jednak podpada pod konwencję – „Medicus” przecież nie jest filmem dokumentalnym.
Tytuł: Medicus Tytuł oryginalny: The Physician Data premiery: 25 kwietnia 2014 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: Niemcy Czas trwania: 150 min Gatunek: dramat, przygodowy Ekstrakt: 70% |