Wiedziałem, że to się wreszcie stanie, ale nie sądziłem, że tak wcześnie. Dwunasty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, choć poświęcony Avengers, jest ewidentną wpadką wydawcy.  |  | ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #12: Avengers: Impas›
|
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie można trzymać wysokiej formy wydawniczej przez cały czas i zawsze trafiać w dziesiątkę. Mimo to, dziwię się, że mając tak szerokie pole manewru, Hachette już teraz serwuje nam komiks-zapychacz. „Avengers: Impas” inaczej bowiem nazwać nie można. Nie oznacza to, że opowieści (tom bowiem składa się z dwóch wątków nijak ze sobą nie powiązanych) w nim zawarte są jakoś specjalnie słabe. Prezentują raczej marvelowską średnią i zapewne nieźle sprawdziły się jako pojedyncze zeszyty ukazujące się regularnie co miesiąc. Wielka Kolekcja Komiksów Marvela miała jednak na celu przedstawienie NAJLEPSZYCH, a przynajmniej najbardziej znaczących historii o superbohaterach. A o tych tego na pewno powiedzieć nie można. Jak zwykle sprawę komplikuje spojrzenie przez pryzmat polskiego czytelnika, który jest sto lat za Murzynami, jeśli chodzi o wydarzenia w świecie Marvela. A zwłaszcza jeśli chodzi o Avengers. Zamiast więc skupić się na jednej, ale zamkniętej opowieści, dostajemy dwie, z czego w jednej zostajemy wrzuceni w sam środek wydarzeń. Na dobrą sprawę akurat ta jest lepsza. Jej głównymi bohaterami są kompletnie nieznani u nas Walet Kier i drugi Ant-Man. Pierwszy musi być zamknięty przez większość doby w pomieszczeniu, które redukuje jego energię, inaczej eksploduje, drugi boryka się z problemami osobistymi – była żona chce zabrać mu dziecko. Dużo tu gadania, obrzucania się oskarżeniami itp. Niemniej, ponieważ nie znamy całej historii i wydarzeń, które doprowadziły do stanu, w jakim zastajemy obie postaci, są nam one stosunkowo obojętne. O wiele gorzej wygląda opowieść druga, której zapowiedź mamy na okładce komiksu. Ta z kolei skupia się na Thorze i Iron Manie. Akcja zaczyna się w fikcyjnym państwie – Slokovii, graniczącej z księstwem Dr. Dooma – Latverią. Kraj rządzony jest przez sadystycznego watażkę, który przy pomocy wojska trzyma mieszkańców za gardła. Zrozpaczona ludność szuka więc pocieszenia w wierze w siły nadprzyrodzone. W tym wypadku oddaje cześć Thorowi. Ten z bliżej nieokreślonych pobudek postanawia pomóc wiernym i wkracza z całym swoim majestatem na teren okupowanego kraju. Ponieważ nikt nie chce drażnić Dr. Dooma, społeczność międzynarodowa wolałaby jednak, by Slokovianie radzili sobie sami, bez wsparcia z zewnątrz. Aby nie dopuścić do globalnego konfliktu, z pomocą przybywa Iron Man, który stara się powstrzymać niedawnego towarzysza z Avengers. Choć sam pomysł, że Bóg Gromów postanawia wesprzeć swoich wiernych w walce z niesprawiedliwością, a także poruszony problem moralności i polityki międzynarodowej, wydają się ciekawe, to autorzy w ogóle nie potrafią ich twórczo wykorzystać. Fabuła ostatecznie sprowadza się do nawalanki i patetycznych dialogów, natomiast poczynania głównych bohaterów w pewnym momencie nie mają żadnego głębszego uzasadnienia. I tylko szkoda biednych mieszkańców Slokovii, którzy zapewne zbiorą tęgie baty od swojego dyktatora za to, że dwóch amerykańskich superbohaterów (potem dochodzi trzeci – Kapitan Ameryka) postanowiło sobie urządzić na terenie ich państwa ring bokserski. Nie najlepiej jest również z rysunkami. Choć żadnemu z rysowników (jest ich tu aż trzech) w zasadzie nie można nic konkretnie zarzucić, to jednak o wybitności mowy być nie może. W sumie pasują do historii: średnia kreska do średniego scenariusza. Generalnie odradzałbym zakup „Avengers: Impas”, gdyby nie to, że szkoda byłoby mieć dziurę w kolekcji. Ostatecznie przeczytać można. Miejmy tylko nadzieję, że osoby odpowiedzialne za wybór materiałów do Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela na przyszłość postarają się bardziej.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #12: Avengers: Impas Data wydania: kwiecień 2013 Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 40% |