powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXXXVI)
maj 2014

Kiedy tarcza nie wystarcza
Anthony Russo, Joe Russo ‹Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz›
W „Zimowym Żołnierzu” bracia Russo powracają do genezy komiksowego medium, które u zarania, niczym lustro, odbijało społeczno-gospodarczą rzeczywistość. Wizja zaprezentowana w filmie niepokoi swoją aktualnością – przedstawia opresyjny świat permanentnej inwigilacji, gdzie dawni wrogowie nie znikają lecz przywdziewają nowe szaty, by pod pozorem ochrony obywateli, ograniczyć ich wolność i stworzyć nową cywilizację terroru. Brzmi znajomo?

Tekst nadesłany na konkurs Esensji.

ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz›
‹Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz›
Druga odsłona filmowych przygód Kapitana Ameryki zmywa nieprzyjemny posmak przesiąkniętego patosem i duchem amerykańskich mitów narodowych „Pierwszego starcia”. Trzeba przyznać jednak, że przed Joe Johnstonem stało zadanie o wiele trudniejsze – przeniesienie na ekran narodzin herosa, bez utknięcia na mieliźnie kiczu i nadmiernego przerysowania, było nie lada wyczynem i udało się chyba tylko dzięki utrzymaniu filmu w duchu kina nowej przygody oraz metafilmowym komentarzom w postaci, m.in. teatralnych występów protagonisty.
Jak twierdził Faulkner, jedyną historią wartą opowiadania, jest ta o konflikcie w ludzkim sercu. Podobnie zdają się sądzić twórcy „Zimowego Żołnierza”, którzy postanowili uczłowieczyć wyjętą z propagandowych plakatów postać Kapitana Ameryki, obdarzając go wątpliwościami natury moralnej i tożsamościowej. Dotąd przekonany o swoich racjach, teraz będzie musiał renegocjować zasady, którymi się kierował. Podejrzenia Rogersa o prowadzenie podwójnej gry przez T.A.R.C.Z.Ę. (doskonale widoczne w filmie „Avengers”), sprawdzają się w stopniu, jakiego nie spodziewałby się ani on sam ani nawet Nick Fury. Do głosu dochodzi uśpiony wróg, planujący globalny przewrót przy wykorzystaniu najnowszej technologii organizacji i… człowieka-ducha, owianego legendą tytułowego Zimowego Żołnierza.
O ile nemezis Kapitana Ameryki została świetnie naszkicowana jako niezwyciężona maszyna do zabijania o niejasnej proweniencji, to potencjał postaci nie został w pełni wykorzystany. To, co w bohaterze najciekawsze, czyli jego wewnętrzna dychotomia polegająca na zatarciu granicy między oprawcą a ofiarą (wszak jest naukowym eksperymentem), generuje tragizm, który aż prosi się o rozwinięcie. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że fenomen komiksowych ekranizacji nie polega na nadmiernie rozbudowanych rysach psychologicznych bohaterów, lecz na czymś, co swoje źródło znajduje w strefie mitów i archetypicznej walce dobra ze złem. A w tym kontekście konstrukcja obydwu przeciwników nie pozwala na jakiekolwiek czepialstwo.
Doskonale wyszkolony Zimowy Żołnierz wydaje się jednak niesamowicie nieszkodliwy w porównaniu ze strukturą, z której się rekrutuje. Tutaj ujawnia się kolejna wartość najnowszego filmu z komiksowego uniwersum Marvela – nieczęsto widowiska tego rodzaju mogą poszczycić się takim skomplikowaniem fabuły w kontekście nawiązań społecznych i politycznych. Teorie spiskowe, ponadnarodowe lobby, szpiegujące obywateli posthitlerowskie organizacje, potrafiące przeniknąć w strukturę każdej współczesnej instytucji – aż dziw, że to wszystko udało się upchnąć w popkulturowej produkcji bez jej nadmiernego przeintelektualizowania i zagrożenia dla znakomitej rozrywki.
Uważny widz wychwyci także wątki rodem z twórczości Philipa K. Dicka. W filmie pojawia się przecież algorytm, który weryfikując przeszłość i usposobienie danej jednostki, potrafi określić jej przyszłe zachowania i ocenić czy i w jakim stopniu będzie ono zagrażać Nowemu Porządkowi w przyszłości. Program pozwala zatem masowo eliminować wrogów systemu. Orzekanie o winie, zanim przestępstwo zostanie popełnione to przecież temat opowiadania (oraz słynnej ekranizacji w reżyserii Stevena Spielberga) „Raport mniejszości”.
Trudno jednoznacznie określić gatunkową przynależność filmu – kino akcji nabiera tutaj charakteru opowieści szpiegowskiej przeplatanej wątkami rodem z thrillera politycznego a nawet transhumanistycznej fantastyki naukowej (świetny wątek drugiego, komputerowego życia Arnima Zoli). Złożoność formalna koresponduje ze złożonością fabuły, czyniąc z Kapitana Ameryki jeden z najbardziej skomplikowanych i dojrzałych produktów stajni Marvela.
Cała ta kompleksowość nie przeszkodziła jednak braciom Russo w stworzeniu ponadprzeciętnego widowiska akcji. Reżyserzy doskonale wykorzystali schemat ściganego przez system bohatera, który jako jedyny może udaremnić globalny spisek. W filmie nie zabrakło monumentalnych katastrof i pościgów w najlepszym wydaniu. Agenci T.A.R.C.Z.Y. używają gadżetów (duże wrażenie robi pojazd Nicka Fury’ego), których pozazdrościłby James Bond, a dopracowane sceny walki (nieco słabiej wyglądające w trójwymiarze) to efektowna mieszanina boksu, Wushu, ju-jitsu, Muay Thai (w ruch często „idą” kolana i łokcie) i parkourowych ucieczek. To zdecydowanie jedna z mocniejszych stron filmu.
Kolejną są postaci drugoplanowe. Tam gdzie sojusznicy okazują się wrogami, sprzymierzeńców policzyć można na placach jednej ręki. Zaskakująco dobrze w filmie prezentuje się Sam Wilson jako Falcon. Tutaj również udało się twórcom uniknąć nadmiernego przerysowania postaci. Niepozorny na pozór bohater doskonale uzupełnia poczynania Kapitana Ameryki. Jak zwykle nie zawodzi czarująca i niebezpieczna Czarna Wdowa – kreacja stworzona przez Johansson tak spodobała się publice i producentom, że po premierze „Zimowego żołnierza” pojawiły plotki, jakoby miała dostać swój własny film. Spory potencjał w kontekście dalszego rozwoju imperium Marvela zdradzają także dwie inne kobiety: trwająca u boku Fury’ego agentka Hill nie jest już tak śmieszna, jak w Avengers, a na scenie pojawia się tajemnicza agentka 13.
Znany z „Pierwszego starcia” „czarno-biały” świat II wojny światowej, świat wyraźnych dychotomii i jasno określonych stron konfliktu, w „Zimowym żołnierzu” staje się jedynie wspomnieniem, przeszłością, do której paradoksalnie, z chęcią wróciłby kapitan Steve Rogers. W drugiej odsłonie przygód narodowego herosa Ameryki, zupełnie jak w czasach nam współczesnych, wroga trudno jest sprowadzić do jednej osoby – chowa się on raczej za szyldami międzynarodowych organizacji. I choć brzmi to jak teorie Ericha von Dänikena, ciężko jest odmówić produktom ze stajni Marvela, umiejętności dokonywania społecznych analiz, nieważne czy chodzi o wykluczonych mutantów, kryzys gospodarczy czy kwestie wyznaniowe. Pewne jest natomiast to, że „Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz” to znakomita rozrywka szanująca inteligencję odbiorcy i potwierdzająca zwyżkową tendencję kolejnych filmów o komiksowych herosach.



Tytuł: Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz
Tytuł oryginalny: Captain America: The Winter Soldier
Dystrybutor: Disney
Data premiery: 28 marca 2014
Zdjęcia: Trent Opaloch
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: USA
Gatunek: akcja, przygodowy, SF
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

47
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.