powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXXXVI)
maj 2014

Autor
I rozczarował się czytelnik niepomiernie
Steven Erikson ‹Okaleczony bóg›
Stało się to, co można było przewidzieć już kilka tomów temu. Rozbudowawszy swój cykl do monstrualnych rozmiarów, zachowując największe tajemnice na sam koniec, Erikson nie zdołał w zadowalający sposób zakończyć „Malazańskiej Księgi Poległych”. Paradoksem jest to, że w ostatnim tomie cyklu najwięcej do życzenia pozostawia tytułowy okaleczony bóg.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Okaleczony bóg›
‹Okaleczony bóg›
Choć Erikson zakończył „Pył snów” tym, co sam określił mianem cliffhangera, choć dał się już wielokrotnie poznać jako autor, który nie oszczędza swoich bohaterów i nie waha się przed ich stylowym uśmiercaniem, to jednak szanse na to, że wielka bitwa zmiecie w pył wszystkich Łowców Kości, były niewielkie. W końcu stanowili oni jeden z nielicznych wątków, które towarzyszyły nam praktycznie we wszystkich tomach cyklu. Nie dziwi zatem, że początek „Okaleczonego boga” objaśnia nam, co też się stało po bitwie i jaki dalszy los czeka wymęczonych do granic możliwości żołnierzy Imperium. Wszak mimo wszelkich konwergencji mocy (a, co nie powinno dziwić, zbliża się kolejna) gromadzących w jednym miejscu bogów, smoki i inne potężne byty świata „Malazańskiej”, to właśnie ludzie odgrywają w nich kluczową rolę. Nie inaczej jest i tym razem.
Losy Przybocznej i jej armii, solidnie pokiereszowanej i mającej za sobą bitwy i potyczki na wielu kontynentach, zdają się zmierzać ku końcowi i wiodą w konkretnym kierunku – w stronę tajemniczego Kolanse. Wiemy, że to miejsce, w którym władzę przejęli Forkrul Assailowie, mocą swoich słów podporządkowujący sobie miejscową ludność. Wiemy też, że to właśnie tam znajduje się serce Okaleczonego. Lecz kiedy nagle dowiadujemy się, jaki jest cel tej całej wielotomowej wędrówki armii Przybocznej, motywacje przedstawiane przez Eriksona są nie tyle zaskakujące, ile po prostu rozczarowujące. Owszem, mamy tu do czynienia z ciekawym twistem fabularnym, niemniej jednak… Przez większość cyklu byliśmy utrzymywani w przekonaniu, że to Okaleczony jest głównym antagonistą walczącym przeciwko całemu światu i jednoczącym cały świat przeciwko sobie. Tymczasem okazuje się, że ani zło tego obcego boga, ani jednoczenie się przeciw niemu nie są wcale tak oczywiste.
Widać wyraźnie, że przyzwyczaiwszy się do tych samych sposobów prowadzenia narracji, autor nie chce dać za wygraną. Skoro jest wielka armia (choć uszczuplona finałowym starciem z „Pyłu snów”) i wielki cel (choć nieprzekonujący), to oczywiście musi być długa, męcząca i wyniszczająca wędrówka. Ile razy już to widzieliśmy? Ile razy urozmaiceniem tego samego motywu drogi miały być (wciąż celne na szczęście) komentarze i utarczki między żołnierzami? I nawet jeśli Erikson próbuje zmienić tutaj nasze wyobrażenie o Łowcach Kości – wszak narracja zwykle koncentrowała się na piechocie morskiej – to jednak nadal w centrum wszystkich wydarzeń znajduje się właśnie ta elita.
Nie mogło zabraknąć wprowadzania nowych wątków i po zaznajomieniu się z Andii i Edur, na scenę wchodzą wreszcie Tiste Liosan. Nie dowiadujemy się o nich zbyt wiele (widać Erikson postanowił zachować to, co najważniejsze, na trzeci tom swojej nowej serii), ale bitwa Liosan z ludźmi strzegącymi Brzegu pod wodzą Pomroki i Wachty robi wrażenie. Heroiczny, wyniszczający pojedynek, który rozwinął się z pobocznego wątku, nabiera tutaj kluczowego znaczenia dla losów… cóż, praktycznie całego świata. Owo zagadnienie ostateczności przewija się zresztą przez wiele innych mniej i bardziej istotnych wątków obecnych w powieści. Nie wszystkie doczekały się zadowalającego rozstrzygnięcia – jak choćby los Zrzędy, wiecznie przekornego czempiona Treacha czy nagłe pojawienie się Dzika Lata.
Heroicznych scen, walk, bitew i konfliktów wewnętrznych nie zabrakło, ale, co przyznaję ze smutkiem, żadna scena batalistyczna nie dorównuje rozmachem, zaciętością i emocjami starciu Malazańczyków z krótkoogonowymi K′Chain Nah′ruk, z „Pyłu snów”. I nie zmienia tego udział w walce potężnych Assailów czy innych starożytnych ras. Problemem podstawowym jest to, że nie mamy czasu na to, by oswoić się z całkiem nową sytuacją, w jakiej znaleźli się bohaterowie (czyt. Przyboczna i jej armia). Chociaż w dużym stopniu czuć powiązania tego wielkiego finału z rozmaitymi spiskami i wątkami z tomów poprzednich, równocześnie pojawianie się na scenie tak wielu nowych zmiennych sprawia, że „Okaleczony bóg” – jak na zakończenie cyklu – mocno rozczarowuje. Oczywiście (jak zauważył Łukasz Bodurka) otrzymujemy odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań, ale mnie o wiele bardziej rzucały się w oczy pytania, na które odpowiedzi autor nie udzielił.



Tytuł: Okaleczony bóg
Tytuł oryginalny: Crippled God
Data wydania: 10 stycznia 2014
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-413-4
Format: 880s. 150×225mm
Cena: 59,–
Gatunek: fantastyka
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

22
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.