Współczesny jazz, o czym doskonale wiedzą jego fani, jest muzyką niezwykle uniwersalną, bez trudu wchodzącą w symbiozę z innymi gatunkami. Stąd nader liczne kapele o proweniencji jazzrockowej bądź starające się łączyć jazz z elektroniką, rockiem progresywnym, heavy metalem, a nawet post-rockiem. Przykładem chociażby włoska formacja Junkfood, której najnowszy album – „The Cold Summer of the Dead” – zdaje się wymykać wszelkim próbom szufladkowania.  |  | ‹The Cold Summer of the Dead›
|
Historia zespołu nie jest zbyt długa, liczy sobie zaledwie pięć lat. Tyle właśnie mija w tym roku od czasu, gdy na włoskiej scenie muzycznej pojawiła się grupa używająca nazwy Junkfood. Od początku istnienia tworzy ją czterech muzyków: trębacz Paolo Raineri, gitarzysta Michelangelo Vanni, basista Simone Calderoni oraz perkusista Simone Cavina; wszyscy mają też zamiłowanie do elektroniki, którą wykorzystują z wielkim rozmachem zarówno w studiu nagraniowym, jak i na koncertach. Można było się o tym przekonać już przy okazji zawarcia znajomości z pierwszym pełnometrażowym, chociaż nie wydanym do tej pory na płycie, materiałem. Był to swoisty eksperyment, który polegał na stworzeniu ścieżki dźwiękowej do undergroundowego amerykańskiego horroru psychologicznego „Dementia”. Film ten, wyprodukowany i wyreżyserowany (mimo że nazwisko twórcy w napisach się nie pojawia) przez Johna Parkera, miał swoją premierę w 1955 roku, a jego niezwykłość – przynajmniej jak na tamte czasy – polegała między innymi na tym, że był… niemy. W pięćdziesiątą piątą rocznicę jego powstania grupa Junkfood odbyła serię koncertów, podczas których prezentowała stworzoną przez siebie muzykę – z pogranicza free jazzu i rocka – do prezentowanego w tym samym czasie na ekranie obrazu.  | |
Rok później Włosi wypuścili na rynek swój debiutancki, freejazzowy krążek – „Transience”. Ujrzał on światło dzienne nakładem, mającej siedzibę w Bolonii, a stworzonej przez członków zespołu Mariposa, wytwórni Trovarobato Parade. Dla tej samej firmy nagrali również swoją drugą płytę – „The Cold Summer of the Dead”, która do sprzedaży trafiła na początku lutego tego roku. Dość późno, biorąc pod uwagę, że nagrania zrealizowano dokładnie… piętnaście miesięcy wcześniej (w mediolańskim studiu Officine Meccaniche). Ich producentem był ceniony nie tylko na Półwyspie Apenińskim Tommaso Colliva, który ma już na koncie współpracę z takim wykonawcami, jak Muse, Afterhours i Calibro 35. W porównaniu z debiutem twórczość Junkfood uległa pewnej metamorfozie, choć, przyglądając się dokonaniom zespołu, począwszy od „Dementii”, można w tej przemianie dostrzec swoistą konsekwencję. Włosi przeszli bowiem drogę od – chciałoby się rzec: w miarę klasycznego – free jazzu (choć mocno zaprawionego elektroniką) po muzykę znacznie bardziej skondensowaną, z mniejszymi zakusami do improwizowania, ale wciąż osadzoną w estetyce psychodelicznych poszukiwań.  | |
„The Cold Summer of the Dead” to, jak na współczesne standardy, bardzo krótka płyta – trwa zaledwie trzydzieści osiem minut. Czy to przeszkadza? W żadnym wypadku. Wszak liczy się jakość, mnogość pomysłów, poziom wykonawczy – a do tego na pewno nie można się przyczepić. Panowie z Junkfood potrafią słuchacza zaskoczyć; w jednej chwili wybić go z równowagi, by w drugiej – zmusić do zamyślenia. Otwierająca album jednominutowa miniatura „In” to bardzo specyficzne wprowadzenie w muzykę zawartą na krążku. Mamy tu bowiem do czynienia z kawalkadą elektronicznych zgiełków i sprzężeń, przez które z trudem przebija się pozostająca w dalekim tle melodia. To ekstremalna, ale zarazem bardzo charakterystyczna zapowiedź tego, co czeka nas dalej – niezwykłej podróży w głąb wyobraźni włoskiego kwartetu, tyleż odpychającej, co fascynującej. Drugi na płycie kawałek, „Days Are Numbered”, otwierają rytmiczne uderzenia w werbel, do którego po chwili dołącza przesterowany bas oraz grająca bardzo gęsto gitara. Po kilkudziesięciu sekundach Michelangelo Vanni oddaje jednak pola Paolo Raineriemu i tym samym możemy wsłuchać się w pierwszą, aczkolwiek oczywiście nie ostatnią, partię solową trąbki. W dalszej części oba te instrumenty – gitara elektryczna i trąbka – toczą zresztą ze sobą niezwykle interesujący dialog.  | |
W „The Maze” Raineri serwuje na otwarcie majestatyczną partię trąbki – z początku nawiązującą do muzyki klasycznej (barokowej), z biegiem czasu coraz bardziej skręcającą jednak w stronę freejazzowej improwizacji. W tle towarzyszy jej zaś powolna, niemal doommetalowa sekcja rytmiczna; ważną rolę w tym kawałku odgrywają też brzmienia elektroniczne, idealnie wpisujące się w chłodny, odhumanizowany klimat całej opowieści. Pierwszym kilkudziesięciu sekundom „On Canvas” również ton nadają instrumenty elektroniczne; dopiero w drugiej minucie podłączają się pozostali muzycy, a na plan pierwszy stopniowo wybija się trębacz. W tym utworze mamy jednak do czynienia z pełną gamą doznań estetycznych – są tu zarówno fragmenty jazzrockowe, jak i bliskie heavy metalu, nie brakuje też, zwłaszcza w zakończeniu, odważnej wycieczki w krainę post-rocka, kiedy to Junkfood stawia słuchacza pod tak potężną ścianą dźwięku, że ten ma pełne prawo poczuć się malutki. W podobnym klimacie utrzymane jest „The Quiet Sparkle”. Grająca unisono trąbka kapitalnie wtapia się w dźwięki gitary i elektroniki, przydając tej – i tak bardzo podniosłej – kompozycji jeszcze większej mocy.  | |
Chwilę wytchnienia oferuje „As One”, oparte na kolejnym – subtelnym i wyciszonym (w porównaniu z pozostałymi utworami) – duecie trąbki i gitary. Odpowiedź na pytanie, dlaczego właśnie w tym miejscu umieszczono podobny kawałek, daje już następny numer, „Below the Belt” – chyba najbardziej czadowy fragment „The Cold Summer of the Dead”. O jego sile decydują nie tylko noise’owe efekty elektroniczne do spółki ze sprzężoną gitarą, ale przede wszystkim nałożone na siebie ścieżki trąbki i skrzydłówki. W warstwie rytmicznej mamy z kolei do czynienia z kolejną próbą pożenienia free jazzu i metalu, w sposób typowy dla najbardziej eksperymentatorskiego wcielenia King Crimson (z czasów „THRAK” i „The Power to Believe”). Krążek zamyka, najdłuższe w całym zestawieniu, „In Circles” (tytułem – i nie tylko – nawiązujące do otwierającego go „In”). Po akustycznym gitarowym wstępie Włosi nie mają innego wyjścia, jak powoli, ale bardzo konsekwentnie budować nastrój tej kompozycji. Dlatego stopniowo dołączają kolejne instrumenty, które sprawiają, że z czasem numer nabiera niemal orkiestrowego rozmachu. Uwagę zwraca zaś przede wszystkim nastrojowa solówka Raineriego (w pierwszej części) oraz improwizacja trąbki przechodząca w będące w zasadzie powtórzeniem „In” zgiełki instrumentów elektronicznych (w finale). Tym sposobem krąg się zamyka, a słuchaczowi nie pozostaje nic innego, jak wkroczyć od nowa w wyobrażony muzyczny świat czwórki Włochów. Ufff! Pewni możemy być jednego – czterdziestominutowa podróż w towarzystwie panów z Junkfood dla każdego fana jazzu i rocka (w wielu ich odmianach) będzie przeżyciem nietuzinkowym. Z gatunku tych, których możemy się bać, ale nie zdecydować się na nią – byłoby grzechem. Skład: Paolo Raineri – trąbka, skrzydłówka (flugelhorn), efekty elektroniczne Michelangelo Vanni – gitara elektryczna, gitara akustyczna, efekty elektroniczne Simone Calderoni – gitara basowa, efekty elektroniczne Simone Cavina – perkusja, efekty elektroniczne
Tytuł: The Cold Summer of the Dead Data wydania: 4 lutego 2014 Nośnik: CD Czas trwania: 38:06 Gatunek: jazz, rock Utwory CD1 1) In: 00:59 2) Days Are Numbered: 03:18 3) The Maze: 05:20 4) On Canvas: 06:06 5) The Quiet Sparkle: 06:40 6) As One: 03:19 7) Below the Belt: 05:05 8) In Circles: 07:16 Ekstrakt: 80% |