powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CXXXVII)
czerwiec 2014

Zemsta rozgniewanego rewolwerowca
Yves Swolfs ‹Durango #2: Dni gniewu›
Drugi tom cyklu „Durango” Yves’a Swolfsa, zatytułowany „Dni gniewu”, nie wnosi praktycznie nic nowego do wykreowanego przez Belga w debiutanckim albumie komiksowego świata. Znów mamy Dziki Zachód, samotnego i szlachetnego rewolwerowca, który staje w obronie uciśnionych mieszkańców miasteczka, broniąc ich przed zemstą okrutnych bandziorów. Ale jak to zostało opowiedziane!
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Nie da się ukryć, że Yves Swolfs zareagował trochę jak granat z opóźnionym zapłonem. Gdy zabrał się za tworzenie serii o Durango, western znajdował się w wielkim odwrocie. Odeszli od niego już niemal całkowicie zarówno filmowcy amerykańscy, jak i włoscy. Kolejne opowieści rodem z Dzikiego Zachodu kręcono coraz rzadziej, a te, które z perspektywy czasu można uznać za wartościowe – jak „Silverado” Lawrence’a Kasdana czy „Niesamowity jeździec” Clinta Eastwooda (oba z 1985 roku) – dałoby się policzyć na palcach jednej ręki. Odrodzenie popularności gatunku nastąpiło dopiero na początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy do kin zawitało Oscarowe „Bez przebaczenia”; w tym samym roku belgijski scenarzysta i rysownik wydał już jedenasty tom swego cyklu („Kolorado”) i wcale nie zamierzał zwalniać tempa. Widać wiedział lepiej, a może wyczuwał instynktownie, że potencjał, jaki zawierają w sobie te nieskomplikowane, ale wciąż fabularnie atrakcyjne dla widza / czytelnika historie, nie został wyczerpany. I dobrze się stało, bo zaowocowało to jedną z najciekawszych serii komiksowych w dziejach.
W albumie otwierającym cykl, „Psy zdychają zimą” (1981), tytułowy bohater, rewolwerowiec Durango, rozprawił się z terroryzującym prowincjonalne White Valley wyjątkowo nieuczciwym senatorem Howlettem i pozostającym na jego usługach zwyrodniałym zabójcą Angusem Reno; niewiele zresztą brakowało, aby pojedynek z tym ostatnim przypłacił życiem. Po finałowej strzelaninie ciężko ranny opuścił miasteczko, odjeżdżając konno – to stały motyw opowieści o „jeźdźcach znikąd” – w siną dal. Dokąd trafił, dowiadujemy się już z kart „Dni gniewu”, których akcja rozgrywa się, jak możemy mniemać, zaledwie kilka tygodni później. Durango wciąż dochodzi do siebie, korzystając z gościny żyjącego samotnie starego farmera Seana Kelly’ego. Dziesięć mil dalej znajduje się osada o wiele mówiącej nazwie Peacefull Church; jej protestanccy mieszkańcy czas poświęcają przede wszystkim pracy i modlitwie, marząc przy tym o ciszy i spokoju.
Bardzo jednak niepokoi ich fakt, że jeden z nich wziął pod swój dach rewolwerowca-przybłędę. Bo przecież nigdy nie wiadomo, czy za nim nie przywlecze się ktoś tego samego autoramentu, kto zechce wyrównać z nim swoje rachunki i – nie daj Boże! – wciągnie w to wszystko miłujących pokój, bogobojnych obywateli Peacefull Church. Żądają więc od Kelly’ego, aby pozbył się nieproszonego gościa, na co ten stanowczo się nie zgadza. Ale Durango nie chce, by z jego powodu stary farmer konfliktował się z resztą mieszkańców osady i postanawia się sam wynieść. Lecz zanim do tego dochodzi, wydarzenia przybierają zgoła nieoczekiwany obrót. W tym samym czasie bowiem gang Joego Callahana i jego dwóch synów napada na bank w pobliskim mieście. Nie wszystko przebiega zgodnie z planem. Mimo że udaje im się ukraść sporą sumę, bandyci są zmuszeni zabić szeryfa i jego zastępcę. Uciekając przed pogonią, rozdzielają się, wcześniej wyznaczywszy sobie miejsce zbiórki w najspokojniejszym punkcie w całej okolicy, czyli w Peacefull Church. Droga kilku z nich wiedzie zaś przez farmę Seana Kelly’ego.
Fabularnie po raz kolejny mamy do czynienia z powieleniem tego samego schematu. Durango, szlachetny rewolwerowiec – z racji swej nie do końca jasnej i świetlanej przeszłości wzbudzający wśród zwykłych obywateli amerykańskiej prowincji w tym samym stopniu strach i niechęć, co podziw i szacunek – staje po stronie sprawiedliwości i naraża życie, by bronić uciśnionych. Jeśli nawet wcześniej nie zaznał od nich chrześcijańskiej miłości bliźniego, odpłaca im zupełnie inną monetą. Możemy się tylko domyślać, że w ten sposób naprawia błędy popełnione w przeszłości, dążąc do swoistego katharsis. Swolfs-scenarzysta posłużył się w „Dniach gniewu” najbardziej typowymi westernowymi zagrywkami (w tym psychologicznymi), włącznie z nieśmiertelnym, pełnym fajerwerków, pojedynkiem strzeleckim na finał. I po raz drugi z rzędu zafundował czytelnikom bardzo gorzkie w swej wymowie zakończenie. W warstwie graficznej Belg również nie zmienił nic – i dobrze się stało, ponieważ już w tomie pierwszym udowodnił swoje absolutne mistrzostwo w odwzorowaniu realiów Dzikiego Zachodu i dbałości o szczegóły dalszych planów. Komiks więc nie tylko czyta się z dużym zainteresowaniem, ale i z prawdziwą przyjemnością ogląda. Także z tego powodu, że można dopatrywać się podobieństwa jego bohaterów do postaci znanych z filmowych westernów.



Tytuł: Durango #2: Dni gniewu
Scenariusz: Yves Swolfs
Data wydania: maj 2014
Rysunki: Yves Swolfs
Wydawca: Elemental
Cykl: Durango
ISBN: 978-83-938845-1-3
Cena: 38,00
Gatunek: western
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

128
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.