powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CXXXVIII)
lipiec-sierpień 2014

Midnight Sun Film Festival: Jaki ojciec, taka córka
Samantha Fuller
ciąg dalszy z poprzedniej strony
SF: Tak, bardzo osobisty był też „Park Row”, jego hołd złożony dziennikarstwu. Uwielbiam sposób, w jaki przeniósł ten świat na ekran. Nawet pomimo tego, że kręcił filmy fabularne, zawsze znajdował się w nich jakiś bohater oparty na prawdziwej postaci. Co więcej, jeśli przyjrzysz się jego filmom uważnie zauważysz, że prawie zawsze pojawia się w nich motyw Wielkiej Czerwonej Jedynki. On sam nigdy nie wspominał o tych szczegółach, więc bawię się w ich wyszukiwanie.
MB: Dlaczego Twoim zdaniem był bardziej doceniany poza Stanami Zjednoczonymi? To we Francji odkryto jego twórczość na nowo i uratowano od zapomnienia.
SF: Pierwszy raz miało to miejsce w latach 60-tych, kiedy do kin trafił „Shock Corridor” i w Europie okazał się on o wiele większym przebojem niż w Stanach. Mój ojciec poznał wtedy Godarda, zaprzyjaźnił się z twórcami francuskiej Nowej Fali, pracował nad scenariuszem opartym na „Kwiatach zła” Baudelaire’a. Poznał też moją matkę, Christę Lang, która pracowała jako modelka i aktorka. Zrobiła na nim wielkie wrażenie – była piękniejsza od Brigitte Bardot i niezwykle inteligentna, zagrała między innymi w „Alphaville”. To był piękny okres w jego życiu, ale moja matka wiedziała, jak bardzo pragnie zrealizować „Wielką czerwoną jedynkę” i to właśnie ona zachęciła go do tego, żeby wrócić do Stanów i wreszcie to zrobić. Na planie tego filmu ojciec był pełen życia, pracował z młodymi aktorami i spał po dwie godziny na dobę. Przyjęto go z entuzjazmem i wydawało się, że Hollywood jest gotowe przyjąć go z powrotem. Potem zdecydował się jednak nakręcić „White Dog”.
MB: Film, który został uznany za rasistowski i nigdy nie trafił w Stanach do kin.
SF: To było jedno wielkie nieporozumienie. Jakaś osoba z NAACP (Krajowe Stowarzyszenie Postępu Ludzi Kolorowych- przypis autorki) przyszła sprawdzić, czy film zawiera obraźliwe treści i trafiła akurat na scenę, w której pies atakuje czarnego mężczyznę. Wystawiła mu więc negatywną opinię nawet nie czytając scenariusza. Studio na to pozwoliło, bo właśnie zaczynała się era wysokobudżetowych widowisk jak „Szczęki” i wszyscy zaczęli się bać, że i tak nie zarobią na tym filmie żadnych pieniędzy. Wykorzystali więc to oskarżenie jako pretekst.
Mojego ojca bardzo zabolała ta hipokryzja. Miał już wtedy 70 lat i po „White Dog” powrót do tamtego świata stał się już niemożliwy. Sam film, tak jak wcześniej „Shock Corridor”, został natomiast ciepło przyjęty we Francji, spakowaliśmy więc walizki i wróciliśmy do Paryża. „White Dog” zmienił moje życie – miałam wtedy sześć lat i zostałam w Paryżu aż do 22 urodzin. Jestem więc Paryżanką, nawet jeśli mówię po angielsku jak Amerykanka. To także pierwszy film mojego ojca, który bardzo dobrze pamiętam; każdego dnia byłam na planie, poznałam wspaniałego Ennio Morricone i zagrałam nawet małą rólkę – to ja jestem tą małą dziewczynką, do której należy tytułowy pies.
MB: Czym kierowałaś się przy wyborze osób pojawiających się w The Fuller Life? Oprócz przyjaciół i aktorów, z którymi pracował jest tu także wszechobecny James Franco. Czy on w ogóle sypia?
SF: Tamtego dnia wyjątkowo nie miał nic do roboty (śmiech). James jest wyjątkowym aktorem, przychodził do naszego domu jeszcze zanim stał się sławny i to, że znajduje się pod dachem Samuela Fullera robiło na nim wielkie wrażenie. Dobrze zna twórczość mojego ojca, nie pojawił się w filmie dla reklamy. Poza tym potrzebowałam w filmie kogoś młodszego, bo z wyjątkiem Jennifer Beals nie byłoby w filmie nikogo poniżej pięćdziesiątki, a ona sama się do niej zbliża. Franco to prawdziwy człowiek renesansu, wszystkim się interesuje i niczego się nie boi, wciąż pragnie uczyć się czegoś nowego. Przypomina mojego ojca za młodu, więc uznałam, że powinien przeczytać fragment książki dotyczący dzieciństwa. Każdy czyta zresztą w filmie fragment, z którym z jakiegoś powodu mógł się utożsamić.
Wśród komentarzy na temat filmu często przewija się zdanie, że niewystarczająco dużo uwagi poświęciłam filmom ojca, ale od początku chciałam, żeby „The Fuller Life” ukazywał całe jego życie. Wykorzystuję bardzo krótkie fragmenty filmów ojca, bo za każdy z nich musiałam zapłacić, ale pokazuję każdy z nich. Co do jednego.
MB: Dla mnie właśnie to było w Twoim filmie ciekawe. Już w scenie otwierającej film zaznaczasz, że Samuel Fuller w swoim życiu robił wiele rzeczy, nie tylko filmy. Wydaje się więc logiczne, że pokazujesz go w każdej z tych ról.
SF: O jego filmach powstawały już dokumenty i nie chciałam robić kolejnego, mimo, że łatwiej byłoby wtedy zachęcić dystrybutorów. Chciałam pokazać ojca jako osobę, której udało się przetrwać. Dla mnie naprawdę był bohaterem. Nawet, gdy opowiadał o naprawdę przerażającym doświadczeniu zawsze dorzucał na końcu dowcip. Ja też swoje przeszłam, jako dziecko zmagałam się z rakiem, a on nauczył mnie żartować na każdy temat, nawet kiedy traciłam włosy po chemioterapii. Zawsze powtarzał, że najważniejsze jest to, że żyjemy, że bez względu na wszystko trzeba z tego korzystać, bo zawsze może być gorzej. To, co mówił znajdywało odzwierciedlenie w tym, co robił. Po tym, co przeżył wciąż był w stanie zrobić kanapkę swojemu dziecku i opowiedzieć dobranockę (śmiech). Cieszę się, że mogłam zadebiutować filmem, który o nim opowiada, choć mam wrażenie, że ochrania mnie pancerz ochronny – w „The Fuller Life” jest tyle miłości i dobrej woli, że ciężko go krytykować. Nie jest idealny, ale cieszę się, ze powstał. Zobaczymy, jak pójdzie z kolejnymi. Pragnę kontynuować dzieło ojca, ale nim nie jestem i wiem, że w przyszłości będę z nim porównywana. Potrzeba wielu lat i wielu filmów, żeby wspomniano o mnie w oderwaniu od Samuela Fullera. Jestem na to gotowa.



Tytuł: A Fuller Life
Reżyseria: Samantha Fuller
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 80 min
Gatunek: biograficzny, dokument, historyczny, wojenny
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

132
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.