powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CXXXVIII)
lipiec-sierpień 2014

W stronę źródła wszystkich strachów
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Fakt, mogli przyjąć, że Marks zwariował. Że w szale wbił sobie ostrza w rękę i wskoczył pod koła, gdy Bestia nie patrzył. Ale skąd wyskoczył? Jakim cudem miotał się po ścianach i suficie? A odcięcie łączności? Zniszczone przekaźniki?
– Jeśli to było coś materialnego… – Ravati powiódł światłem reflektora po tunelu, rozglądając się nerwowo. – Bo jeśli zwariował, możemy oszaleć jak on. Chyba że wcześniej napadną nas szaleni Szablownicy. Albo górnicy. Albo archeolodzy. Może odkryli szaleństwo w pigułce.
Iudex nie odzywał się. Obserwował. Analizował.
Nagle Bestia dał znak, by się zatrzymali.
– Cholera, następny! – warknął.
Głowa leżała na granicy światła i ciemności – wyglądała, jakby wyrastała z podłoża. Promienie latarek padły na poranioną twarz o wielkich sumiastych wąsach, na hełm z rozbitym reflektorem. Żołnierze rozpoznali ją od razu.
– Lebiediew! – syknęła Schuster. Zrzuciła plecak, przypadła do głowy w tempie błyskawicy. – Luc, chodź tu!
Kayla poczuła dreszcz niepokoju. Nie mogła pozbyć się przeczucia, że coś jest nie w porządku. Że nadchodzi ten moment, w którym ktoś umrze.
Światło latarek spływało po głowie Lebiediewa. Kayla pomyślała, że twarz wygląda jak żywa. Że lada moment zapłonie, uniesie się w powietrze i rozszarpie wszystkich ostrymi zębiskami.
– Ktoś tu nie miał głowy na karku – mruknął Luc, wstając. Promień jego latarki przeorał cień rzucany przez głowę.
Przeorał. Nie przegonił.
Drax zamarła. Nie miała pojęcia, czemu dostrzegła to tak późno.
To nie był cień. To była kałuża nieskończonej czerni. Kałuża, która z oporem ustępowała światłu, owijała się wokół niego i z wolna zwiększała powierzchnię.
– Zostawcie go! – wrzasnęła Kayla.
Za późno.
Nagle głowa otworzyła oczy. Wbiła wzrok w Schuster. Potem Lebiediew wynurzył się z kałuży czerni, odsłaniając resztę swojego potwornego korpusu.
Przypominał człowieka, który wykorzystał cudze ręce i nogi do wydłużenia własnych kończyn. Swoje właściwe dłonie zaciskał na barkach kolejnych, wyrwanych chyba jakiemuś kulturyście. Jego oryginalne nogi rozpadały się poniżej kolan na pasy mięśni, zaciśnięte wokół nóg nabijanych prętami i szkłem. Najgorsza była jednak paszcza. Otworzyła się w brzuchu Lebiediewa, błyskając zębiskami z nożopocisków, śliniąc się kwasem odsłoniętego żołądka.
Kayla z chorą fascynacją gapiła się na to makabryczne monstrum. Po miejscach, gdzie oryginalne kończyny łączyły się z przedłużeniami, pełzały pasma ciemności.
Zaczęła się cofać. Iudex i żołnierze poszli w jej ślady. Potwór obserwował grupę w bezruchu i milczeniu, z tępym wyrazem twarzy. Szykował się do ataku? Dziwił się, dlaczego nikt nie strzela? Czy po prostu delektował się atmosferą przerażenia?
Nagle skoczył w tył, w cienie, i zniknął w nich zupełnie. Ale tylko po to, by sekundę później wyłonić się z mroku za plecami oddziału.
Ilustracja: <a href='mailto:slayver@o2.pl'>Arkadiusz Kryj</a>
Ilustracja: Arkadiusz Kryj
Iudex przewidział jego ruch. Odwrócił się, wypalił z rewolweru. Na potworze nie zrobiło to jednak wrażenia. Skoczył w górę, obracając kończyny o sto osiemdziesiąt stopni, i przywarł do stropu niczym pajęcze monstrum. Schuster wystrzeliła w jego kierunku. Nożopociski nie dosięgły jednak celu – potwór natychmiast wycofał się w mrok. Promienie latarek nie były w stanie go stamtąd wyłowić.
Żołnierze otoczyli Drax i Iudeksa ochronnym pierścieniem.
– Co to jest? – zapytał drżącym głosem Ravati. – Co to, kurwa, jest?!
– Wykończył Marksa – rzucił Luc. – Na sto procent.
– Ale jak? Jak?!
– Mocami, które dał mu szatan – zadudnił Bestia.
Stanęli pośrodku kręgu światła. Wokół ciemność wydawała się falować i puchnąć, jakby chciała wszystkich wchłonąć.
– Nie słychać go, zauważyliście? – dodał Ravati. – On nie wydaje żadnych dźwięków!
– Wy wydajecie aż za dużo! Zamknąć się! – rozkazała Schuster. – Iudex, co się tu dzieje?
Tamten rozejrzał się ponad głowami żołnierzy, zaniepokojony i czujny.
– Zakrzywienie czasoprzestrzeni – powiedział cicho. – Boże, udało mu się…
– Komu co się udało? – warknął Ravati.
– Posłuchajcie mnie – rzekł Iudex. – Światło, mrok – to bez znaczenia. On może być wszędzie. Może zaatakować zewsząd. To ma ścisły związek z psychokinetyką. Prawda, Drax?
Kayla ledwo go słyszała. Gdy Lebiediew ożył, rozbolała ją głowa, a teraz ten ból prawie rozsadzał jej czaszkę. Do tego dochodził potworny szum, jakby szept dziesiątek zrozpaczonych głosów. Torturowanych umysłów. Zniewolonych dusz. Miała ochotę piszczeć, wrzeszczeć na całe gardło, byle to wszystko zagłuszyć. Byle nie oszaleć.
– Zamknijcie się wreszcie! – wykrzyknęła z rozpaczą.
– NIE – odparł głos, który mógłby należeć do Boga.
W tej samej chwili wyczuła wibrację czasoprzestrzeni. Zaburzenie było blisko. Prawie nad jej głową.
Uskoczyła, gdy po suficie rozlał się mrok, a półtorametrowe łapsko spróbowało ją pochwycić. Dziewczyna wypadła z pierścienia żołnierzy. Prosto na ścianę. Oszołomiona uderzeniem odwróciła się. Patrzyła, jak ramię potwora to zagarnia powietrze, to dostaje od Iudeksa cios szablą, aż w końcu znika w suficie.
Pomyślała, że to jeszcze nie koniec. I miała rację.
Nagle potwór pokazał się w pełnej krasie. Wylądował jak kot tuż przed superinteligentem, rozbijając formację. Iudex wiedział, że nie ma żadnych szans. Odwrócił się i rzucił do ucieczki.
– Strzelać! – krzyknął.
Schuster jako pierwsza wypaliła z kuszy. Natychmiast dołączył do niej Luc z Bestią. Nożopociski przelatywały przez Lebiediewa jak przez widmo. Superinteligent uchylił się przed ogniem, który przez przypadek skierował na niego Ravati. Już do niego dobiegał, już miał skryć się za jego plecami – kiedy nagle potwór chwycił Iudeksa za bark i zaczął ciągnąć go ku sobie. Superinteligent w ostatniej chwili złapał się ramienia Ravatiego, przez co tamten upuścił kuszę.
Kayla patrzyła na tę scenę jak zahipnotyzowana. Pasma ciemności spłynęły z dłoni potwora na kark królewskiego wysłannika, po czym ruszyły ku jego rękom. Wydawały się skanować go i wiązać z Lebiediewem, z każdą chwilą coraz mocniej. Dziewczyna zerknęła na Ravatiego. Szarpał się wściekle, usiłując wyrwać ramię z kurczowego uścisku superinteligenta. Jeszcze moment i cienie opanują również jego, a Lebiediew zyska drugą ofiarę.
Ravati nie miał wyjścia. Wyciągnął pistolet i wycelował w Iudeksa. W oczach superinteligenta pojawiło się przerażenie. Huknął strzał; kula przeszyła Iudeksowi ramię; puścił. Nic się jednak nie stało – obaj wciąż sunęli w kierunku potwora. Z początku Kayla nie wiedziała, co się dzieje. Potem jednak zrozumiała. Fakt, fizycznie nic ich już nie łączyło… ale wciąż istniało powiązanie wektorową liną.
Liną, którą Drax nieświadomie utkała.
Pochwyciła spojrzenie Ravatiego. „Pomóż mi!”
Dlaczego? – pomyślała. Chcę wolności i śmierci króla. Nie pozwolicie mi na to, więc muszę was zabić.
„Pomóż mi!”
Czas płynął jak w zwolnionym tempie. Spojrzała na przerażoną twarz Ravatiego. Na pistolet, który wciąż trzymał, na przestrzelone ramię Iudeksa i strach na jego twarzy. Pozbyć się obu za jednym zamachem, potem pozostałych…
Potrząsnęła głową. Nie! – pomyślała. To nie ja! To logika Ayl!
Zerwała wektorową linę. Doskoczyła do Ravatiego i odciągnęła go od superinteligenta. Potem już tylko obserwowali, jak Lebiediew i Iudex znikają w mroku.
• • •
Tego było już za wiele.
Przepakowali do plecaków to, co najważniejsze, i zawrócili. Marnie widzieli swoje szanse w walce. Potwora nie dało się zranić. Pociski przelatywały przezeń jak przez cholerne powietrze.
– Odwrót, kurwa! – ryknął Bestia, gdy Luc i kapitan otrząsnęli się z szoku, a Ravati przestał się trząść. – Skurwiel ma przewagę!
– On ma rację. – Luc otarł pot z czoła i zwrócił się do Schuster: – Jest gorzej niż przy mordercy z Pierwszego Posterunku. Musimy się wycofać. Proszę.
– Nie. Idziemy dalej – wycedziła, choć w jej oczach był strach. – Nie możemy zwiać. Nie mamy prawa.
– Zwariowała pani? – jęknął Ravati. – Przecież tam będzie ich więcej. Nie mamy na nich broni. Nie jesteśmy magami. Wracajmy, póki żyjemy!
Kapitan spiorunowała go wzrokiem. Zacisnęła pięści.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

20
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.