Ma już na koncie ponad setkę płyt, co – nawet jak na artystę nagrywającego od końca lat 60. XX wieku – uznać należy na wynik robiący wrażenie. Dzięki pracowitości i talentowi zapracował sobie na miano ikony współczesnego free jazzu. Na najnowszym krążku – „Mental Shake” – niemieckiemu saksofoniście Peterowi Brötzmannowi towarzyszą muzycy rodem ze Stanów Zjednoczonych: Jason Adasiewicz, John Edwards oraz Steve Noble.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pierwotnie wcale nie chciał być muzykiem. Po ukończeniu szkoły średniej rozpoczął studia malarskie w Wuppertalu. I być może zostałby wziętym portrecistą lub specjalistą od sztuki abstrakcyjnej, gdyby nie – przynajmniej w pewnym sensie – przypadek. Wybrał się bowiem na koncert amerykańskiego saksofonisty dixielandowego Sidneya Becheta (notabene miało to miejsce krótko przed śmiercią czarnoskórego jazzmana) i był pod tak wielkim wrażeniem jego gry, że sam postanowił sięgnąć po instrumenty dęte. Tak narodził się muzyk Peter Brötzmann, będący jedną z najwybitniejszych postaci w świecie jazzu improwizowanego. Pierwszy album, „For Adolphe Sax”, nagrał w 1967 roku; kolejny, „Machine Gun”, który przyniósł mu rozgłos w świecie, rok później. Od tamtej pory pojawiał się na scenie i w studiach nagraniowych w przeróżnych konstelacjach – jako lider, współlider bądź sideman. W Globe Unity Orchestra grał pod dyrekcją pianisty Alexandra von Schlippenbacha, w Last Exit współpracował z Billem Laswellem, w Die Like a Dog Quartet z Williamem Parkerem i Hamidem Drakiem, w Sonore natomiast po raz kolejny miał u swego boku Kena Vandermarka i Matsa Gustafssona. Poza tym pod własnym nazwiskiem Brötzmann tworzył również liczne duety, tria i kwartety. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku powołał do życia własny big-band, czyli Chicago Tentet, z którego paroma wcieleniami nagrał już w sumie kilkanaście albumów. Choć ma na karku ponad siedemdziesiąt lat, wciąż jest bardzo aktywny na światowej scenie muzycznej i chętnie grywa z artystami młodszymi o pokolenie (albo i więcej). Do tego grona zaliczają się między innymi, pochodzący zza Oceanu, kontrabasista John Edwards, wibrafonista (polskiego pochodzenia) Jason Adasiewicz oraz bębniarz Steve Noble. Z Adasiewiczem, na co dzień prowadzącym w Chicago zespół Sun Rooms, Niemiec nagrał przed dwoma laty płytę „Going All Fancy”; rok później z kolei w duecie z Noble’em zarejestrował album „I am Here Where are You”, a w trio z Noble’em i Edwardsem – „…the Worse the Better”. Każdego z muzyków zdążył więc poznać wcześniej, więc można było nie mieć obaw o to, jak poradzi sobie kierowany przez Brötzmanna kwartet. Materiał, który został opublikowany przez niezależną angielską firmę Otoroku przed trzema miesiącami, zarejestrowano „na żywo” dziesięć miesięcy wcześniej (dokładnie 12 sierpnia 2013 roku) w londyńskim klubie „OTO Cafe”.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Krążek wypełnia jedna, licząca sobie prawie czterdzieści minut, improwizacja (jedynie na potrzeby edycji winylowej podzielono ją na dwie części). I ta informacja w zasadzie mówi – niemal – wszystko na temat tego, czym jest „Mental Shake”. Dla wielbicielu free jazzu będzie to wielka gratka, dla słuchaczy lubujących się w nieco prostszych brzmieniach, album niemiecko-amerykańskiej formacji okaże się natomiast daniem całkowicie niestrawnym. Przed paroma dekadami Brötzmanna ochrzczono mianem „najgłośniejszego saksofonisty świata”. I chociaż dzisiaj dałoby się wymienić kilku innych artystów pretendujących do tego miana – vide Amerykanie John Zorn i Ken Vandermark – Niemiec zapewne wciąż zajmowałby w tej klasyfikacji bardzo wysokie miejsce. Jego grę po dziś dzień charakteryzuje bowiem niezwykła zadziorność i szorstkość, swoisty „brud”, tak bardzo różniący go od innych klasycznych saksofonistów freejazzowych (jak chociażby John Coltrane czy Ornette Coleman). Na „Mental Shake” otrzymujemy kwintesencję stylu Niemca, z szalonymi partiami solowymi, rozbudowanymi improwizacjami i zmiennymi nastrojami. Bo że potrafi zagrać lirycznie, również udowadnia.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Mental Shake” zaczyna się – inaczej zresztą chyba być nie mogło – od saksofonu; w tle delikatnie rozbrzmiewa perkusja Steve’a Noble’a, a z biegiem czasu coraz śmielej daje znać o swojej obecności na scenie wibrafonista Jason Adasiewicz. Obok lidera zespołu to właśnie on najczęściej odpowiada za solówki, choć oczywiście trafiają się również fragmenty, w których na plan pierwszy wybija się sekcja rytmiczna bądź – już samotnie – kontrabasista John Edwards. Chwile, gdy Brötzmann bierze „wolne”, są jednak rzadkie; dzieje się zaś tak głównie po to, aby wyciszyć emocje, pozwolić słuchaczom na moment oddechu i zadumy. Bywa, że Niemiec bierze wówczas do ręki (i do ust) tárogató – węgierski instrument z wyglądu przypominający flet podłużny – by do spółki z Adasiewiczem zadbać o odrobinę nostalgicznego zamyślenia. Ale nawet kiedy Brötzmann pozwala sobie na pełne intensywności, przyprawiając o drgania serca, partie solowe, zawsze wtedy w tle Jason serwuje dźwięki kojące rany, delikatne i subtelnie eteryczne. Na tym podstawowym kontraście zbudowana jest niemal cała kompozycja. I ten schemat świetnie się sprawdza. Po fragmentach pełnych witalności pojawiają się wyimki jakby z zupełnie innego świata muzycznego.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Brötzmann przyzwyczaił swoich wielbicieli do przekraczania granic. Ale też niejeden raz udowodnił, że jest nie tylko freejazzowym rozrabiaką (jak niegdyś go postrzegano), że potrafi również budować improwizacje na bazie wpadających w ucho melodii. Na „Mental Shake” także ich nie brakuje. Przenosimy się w wówczas w zamierzchłe lata 50. i 60. ubiegłego wieku, kiedy bogami jazzu byli wspomniani już John Coltrane, Ornette Coleman, Albert Ayler czy – już z trochę innej bajki – Charlie Parker. Po kilkuminutowej sekwencji, w której kwartet oddaje hołd mistrzom, przenosimy się ponownie w XXI wiek. Brötzmann po raz kolejny zaostrza brzmienie, by klamrą zamknąć całą improwizację. Jeśli ktoś stara się śledzić dokonania niemieckiego saksofonisty na bieżąco i tropi jego kolejne produkcje, „Mental Shake” prawdopodobnie nie zrobi na nim wielkiego wrażenia, ale dla osób – oczywiście pod warunkiem, że w ogóle gustują one we free jazzie – słuchających go okazjonalnie, album może być bardzo miłym zaskoczeniem. I jednocześnie zachętą, by sięgać po kolejne, nader licznie publikowane przez artystę płyty. Jedno jest pewne w stu procentach: choć Brötzmann jest już w wieku Waszego ojca lub nawet dziadka, nie należy spisywać go na straty. Wciąż bowiem ma dużo do powiedzenia (by nie rzec: wydmuchania). Skład: Peter Brötzmann – saksofon altowy, saksofon tenorowy, klarnet, tárogató Jason Adasiewicz – wibrafon John Edwards – kontrabas Steve Noble – perkusja
Tytuł: Mental Shake Data wydania: czerwiec 2014 Nośnik: CD Czas trwania: 39:16 Gatunek: jazz EAN: 5060394810024 Utwory CD1 1) Mental Shake: 39:16 Ekstrakt: 80% |