Wczoraj na ekrany naszych kin wszedł „Brud” Jona S. Bairda, który recenzowaliśmy tydzień temu przy okazji relacji z 30. Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Ale i tak przypomnimy dziś tę recenzję.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ekranizacja prozy Irvine’a Welsha, autora „Trainspotting”, nieco rozczarowuje. James McAvoy jako chory psychicznie, zagubiony w świecie między rzeczywistością pełną kłamstw, półprawd i wszelkiego rodzaju obrzydliwości a zwidami i halucynacjami po sesjach z udziałem narkotyków i alkoholu, wysila się raczej nadmiernie. Sam materiał nie jest niczym oryginalnym: podobne problemy podejmował „Trainspotting”, i tu, i tu Szkocja staje się zaściankowym, pogrążonym w chaosie i brudzie kraikiem. Tutaj Bruce „Robbo” Robertson, bohater McAvoya, musi podkładać świnie na lewo i prawo, żeby awansować. W rezultacie sam zaczyna gubić się w sieci intryg, którą zaplątał, przestaje odróżniać prawdę i zmyślenie, traci pewność siebie i zapada się coraz bardziej we własną psychikę. Wydaje się, że głównym problemem „Brudu” jest scenariusz. Zaczyna się obiecująco – widz znęcony tajemnicą żony głównego bohatera, pięknej blondynki, znajdującej w przejściu podziemnym zamordowanego japońskiego studenta, daje się reżyserowi prowadzić przez paskudne zakamarki Edynburga, by po jakimś czasie odkryć, że historia zapętla się, powtarzając się tymi samymi środkami. Są tam pewne przebłyski nadziei, że może jednak otrzymamy na ekranie coś nowego, ale są to przebłyski złudne (chciałoby się powiedzieć: światełko w tunelu to nadjeżdżający pociąg). Nurzając się w coraz to gorszych stronach ludzkiej natury, twórcy filmu sięgają po środki artystyczne, które wypróbowali już w pierwszych partiach filmu i to chyba – a nie rozpusta widoczna na ekranie – jest największym grzechem filmu. Tam, gdzie zdecydowano się po sięgnięcie po nieco przerysowane, z lekka komiksowe efekty, rezultat wypada dużo lepiej. Jako dramat psychologiczny o chorym człowieku, którego opuścili wszyscy bliscy, a on sam nie potrafi przyznać się do tego, że potrzebuje pomocy, „Brud” wypada – mimo dwojącego się i trojącego McAvoya – mocno przeciętnie.
Tytuł: Brud Tytuł oryginalny: Filth Data premiery: 17 października 2014 Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: Wielka Brytania Czas trwania: 97 min Gatunek: dramat, komedia Ekstrakt: 50% |