powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CXLI)
listopad 2014

Tu miejsce na labirynt…: Mroczny promień, który rozświetla
Lunatic Soul ‹Walking on a Flashlight Beam›
Czasem tak bywa. Jednorazowy „skok w bok” Mariusza Dudy okazał się być trwałym projektem artystycznym, w którym wokalista i instrumentalista znany z grupy Riverside daje upust swoim progresywno-ambientowym zainteresowaniom. W październiku światło dzienne ujrzał czwarty album Lunatic Soul, będący zdecydowanie najdojrzalszym solowym dokonaniem muzyka. A to oznacza jedno: „Walking on a Flashlight Beam” powinien być murowanym kandydatem do najlepszej rockowej płyty 2014 roku.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zacznijmy od cytatu. Trochę długiego, ale gdy przeczytacie, to zrozumiecie i – jak sądzimy – wybaczycie. Na oficjalnej stronie internetowej zespołu Riverside Mariusz Duda zamieścił bowiem takie oto słowa: „«Walking on a Flashlight Beam», czyli «Spacerując po promieniu latarki», to tytuł za którym kryje się życie w świecie wyobraźni, życie w stworzonym przez siebie miejscu, wymyślonym. Można bujać w obłokach, można myśleć o niebieskich migdałach, można też spacerować po promieniu latarki. To historia o samotności z wyboru. Inspirowana życiem osób wycofanych z życia społecznego, alienujących się przed światem, mających w swoich pokojach – nawet w dzień przy pełnym słońcu – zasłonięte okna, żaluzje. Takie osoby z reguły otaczają się książkami, filmami, grami, wytworami wyobraźni innych ludzi. Temat samotności i istnienia w świecie fikcji od dawna się przewijał w moich tekstach, ale teraz po raz pierwszy postanowiłem stworzyć o tym cały album.”. Dotyczą one oczywiście najnowszego albumu warszawskiego artysty, który został wydany przezeń pod szyldem Lunatic Soul. Tym samym projekt, który zrodził się przed sześcioma laty jako jednorazowy „skok w bok”, doczekał się już czwartej rejestracji płytowej.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jak można sądzić, Dudę zaskoczyło dobre – a niekiedy wręcz entuzjastyczne – przyjęcie poprzednich krążków formacji. Dlatego po pierwszej – z 2008 roku – odsłonie „Lunatic Soul” (czyli tak zwanym „Czarnym albumie”) dwa lata później pojawiła się odsłona druga (potocznie nazywana przez fanów „Białym albumem”). Na trzeci krążek wielbiciele czekali jeszcze krócej; „Impressions” trafiło na półki sklepowe (także te w Internecie) zaledwie kilkanaście miesięcy po swoim poprzedniku. Biorąc pod uwagę świetną sprzedaż wszystkich wydawnictw, można było spokojnie oczekiwać na ich kontynuację. Istniała tylko jedna – jeśli można się tak wyrazić – przeszkoda. To macierzysta grupa Mariusza Dudy, Riverside, której kariery nie można przecież było zaniedbać. W efekcie Lunatic Soul zostało odsunięte na plan dalszy, a wokalista i basista zabrał się wraz z kolegami z zespołu za pracę nad piątą studyjną produkcją – „Shrine of New Generation Slaves” (2013). Po niej nastąpiła wielomiesięczna trasa koncertowa, obejmująca praktycznie całą Europę. Dopiero w październiku ubiegłego roku Mariusz znalazł czas, aby na krótko zamknąć się w warszawskim studiu Serakos i – pod okiem Roberta Srzednickiego (niegdyś w Annalist) – rozpocząć nagrywanie nowego materiału Lunatic Soul.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na Facebooku Duda regularnie informował fanów o postępach w pracy; zamieszczał zdjęcia, próbki nagrań; wspominał przy tym, że jednocześnie z płytą powstaje film, który ostatecznie dołączony został do gotowego już albumu w formie płyty DVD (jako „In Between”). Po ośmiu miesiącach i kilku-, a może nawet kilkunastokrotnych wizytach w studiu Srzednickiego materiał został ukończony. W sprzedaży pojawił się w ubiegłym tygodniu, nakładem Mystic Production, pod tytułem „Walking on a Flashlight Beam”. Mariusz nie tylko zaśpiewał, ale tradycyjnie zarejestrował ścieżki większości instrumentów; jedynym muzykiem, którego zaprosił do współpracy, był – towarzyszący mu w nagraniach Lunatic Soul od początku istnienia formacji – perkusista Wawrzyniec Dramowicz (niegdyś w gotycko-metalowym UnSun i progresywnym Indukti, a obecnie, już od czterech lat, także w legendzie europejskiego thrash metalu, niemieckiej grupie Destruction). Na trwające ponad godzinę (i trzy minuty) wydawnictwo trafiło w sumie dziewięć kompozycji, w przeważającej części rozbudowanych, chociaż tylko jedna z nich, „Pygmalion’s Ladder”, przekroczyła dziesięć minut.
Otwierający płytę „Shutting Out the Sun” zaczyna się od długiej, kilkuminutowej ambientowej introdukcji, w której dźwięki generowane przez instrumenty klawiszowe udanie wprowadzają słuchacza w niezwykły klimat całego krążka. Szum fal zamiast jednak uspokajać, raczej budzi niepokój – i jest to efekt jak najbardziej zamierzony przez artystę. Nie tylko ten utwór, lecz również wszystkie pozostałe charakteryzują się bowiem mrocznym, melancholijnym nastrojem, z jednej strony urzekającym swym pięknem, z drugiej jednak – budzącym (czy też na odwrót: oddającym) lęk. Nie zmienia tego odczucia nawet partia gitary akustycznej, kapitalnie zresztą wpisana w nabierającą rozmachu aranżacyjnego kompozycję. Gdy wreszcie rozlega się głos Dudy, on też przydaje temu utworowi niejednoznaczności; wokalista sam ze sobą toczy dialog, raz śpiewając nisko i smutnie, to znów nieco jaśniej, w sposób do którego przyzwyczaił nas w Riverside. Wybrany do promocji radiowej albumu „Cold” (na płycie w wersji o dwie minuty dłuższej) również ma ambientowy początek; tu jednak dość szybko z klawiszowego tła wyłania się miarowe uderzenie perkusji i podążająca za nim gitara akustyczna. Ale to nie ona gra „pierwsze skrzypce”, znacznie ważniejszą rolę pełnią mimo wszystko keyboardy, dzięki którym Mariusz wyczarowuje całą masę smaczków, dźwiękowych didaskaliów.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jeszcze bardziej niepokojący nastrój towarzyszy trzeciemu w kolejności „Gutter” – wprowadza go pulsujący, momentami nieco zadziorny bas i po raz kolejny obsługiwana przez Dudę elektronika. W drugiej części utworu natomiast Mariusz serwuje słuchaczom uskrzydloną, eteryczną wokalizę, bardziej ze świata Dead Can Dance niż rocka progresywnego. Dwuminutowy, instrumentalny, zagrany na klawiszach „Stars Sellotaped” jest jedynie wstępem do – również pozbawionego słów – „The Fear Within”, będącego jeszcze jednym fragmentem „Walking on a Flashlight Beam”, który powinien spodobać się przede wszystkim wielbicielom brzmień ambientowych i elektronicznych. Lider Lunatic Soul dodatkowo wzbogacił go urokliwą, o klasycznie romantycznej proweniencji melodią zagraną na gitarze akustycznej. Na tle „The Fear Within” kolejna kompozycja, czyli „Treehouse”, jawi się jako rasowy progres. Wpadająca w ucho melodia (w stylu psychodelicznych The Beatles) i rockowy rozmach sprawiają, że to właśnie ten kawałek ma największe szanse przypaść do gustu fanom Riverside. Choć i najdłuższemu na całym krążku „Pygmalion’s Ladder” pod tym względem niczego nie brakuje!
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Po orientalizującym wstępie następuje długi, ba! nawet bardzo długi fragment, którego głównym celem wydaje się jeśli nie uśpienie, to przynajmniej wprowadzenie słuchacza w stan hipnozy. Służy temu zarówno nostalgiczny wokal, jak i elektroniczne tło. Dopiero po ośmiu minutach Mariusz Duda decyduje się zaaplikować trochę więcej energii – do intensywniejszej pracy zabiera się Dramowicz, a i lider postanawia mocniej uderzyć w klawisze (gdyby to były organy Hammonda, mielibyśmy pewnie do czynienia z kawałkiem na miarę dawnego Deep Purple). W „Sky Drawn in Caryon” następuje powrót do mrocznych, niemal gotyckich klimatów (vide nawiedzony śpiew), z którymi kontrastuje podana chwilę później lekka, radosna melodyjka ozdobiona dziecięcymi głosami w tle. Po tym niecodziennym wtręcie Duda ponownie popada w zadumę, która prowadzi nas prostą drogą do zarezerwowanego na finał utworu tytułowego. „Walking on a Flashlight Beam” idealnie wieńczy tę niełatwą, ale wdzięczną w „lekturze” płytę. Monotonny rytm z klawiszowymi pasażami w tle i zwiewnym śpiewem wokalisty na pierwszym planie daje czas na wytchnienie, pozwala też pogodzić się z myślą, że… „już za chwileczkę, już za momencik”… album dobiegnie końca.
Każdy z krążków Lunatic Soul był wydarzeniem; na żadnej z płyt artysta nie zszedł bowiem poniżej bardzo wysokiego poziomu, do jakiego przyzwyczaił słuchaczy, grając w Riverside. Na „Walking…” osiągnął jednak, jak się wydaje, szczyt możliwości – tego składu, w tym konkretnym gatunku. Czy da radę wznieść się jeszcze wyżej? W teorii jest to możliwe. A w praktyce?
Skład:
Mariusz Duda – śpiew, gitara akustyczna, gitara basowa, ukulele, instrumenty klawiszowe, instrumenty perkusyjne
Wawrzyniec Dramowicz – perkusja



Tytuł: Walking on a Flashlight Beam
Wykonawca / Kompozytor: Lunatic Soul
Data wydania: 6 października 2014
Nośnik: CD
Gatunek: rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Shutting Out The Sun: 08:40
2) Cold: 06:58
3) Gutter: 08:42
4) Stars Sellotaped: 01:34
5) The Fear Within: 07:10
6) Treehouse: 05:31
7) Pygmalion’s Ladder: 12:02
8) Sky Drawn in Crayon: 04:58
9) Walking on a Flashlight Beam: 08:11
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

152
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.