Uczta Wyobraźni przyzwyczaiła nas do książek, których główną zaletą – zgodnie z nazwą serii – są rozbudowane światy oraz niesamowite pomysły autorów. Pod tym względem „Ciemny Eden” Chrisa Becketta wydaje się jakby z innej bajki, to fantastyka przywołująca echo twórczości takich pisarzy jak Ursula Le Guin, dość klasyczna zarówno w formie, jak i treści.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nie znaczy to bynajmniej, że odmawiam Beckettowi wyobraźni, wręcz przeciwnie, wizja pogrążonej w ciemności obcej planety, gdzie żyją potomkowie rozbitków z Ziemi, jest niezwykle malownicza, autor potrafi też wykreować ciekawe gatunki zwierząt czy roślin (te ostatnie są dla przymusowych osadników także źródłem światła). Jednak pod względem kreacji świata „Ciemny Eden” nie może się równać się z rozmachem miasta Ambergris Jeffa VanderMeera czy rzeczywistością powstałą w głowie Chiny Mieville’a. Nie jest to w żadnym wypadku wadą, bo nie o rozmach czy oryginalność w powieści Becketta chodzi. „Ciemny Eden” to fantastyka socjologiczna, w której obserwujemy społeczeństwo w momencie przemiany. Jeden z bohaterów buntuje się przeciwko tradycji i pociąga za sobą grupę podobnie jak on niepokornej młodzieży, dochodzi do starcia, w społeczności powstaje rozłam, stare sposoby myślenia odchodzą w przeszłość, a zastępują je nowe – znamy to, prawda? Beckett opowiada historię, jaką czytaliśmy już wiele razy, tyle że w bardziej nietypowej scenerii. Jest to jednak opowieść na tyle interesująca, że warto sięgnąć po nią jeszcze raz. „Ciemny Eden” broni się konstrukcją bohaterów – głównym jest buntownik John Czerwoniuch, lecz akcję obserwujemy z punktu widzenia różnych postaci, także tych „konserwatywnych”, dzięki czemu każdy dostaje tu swoje pięć minut i racje każdego są wzięte pod uwagę. Sam John zresztą jest postacią dość ambiwalentną: z jednej strony to uparty, gotów na poświęcenia, odważny wizjoner, którego trudno nie podziwiać, z drugiej zaś egoista, bez większych oporów godzący się z tym, że realizacja jego planu może pociągnąć za sobą liczne ofiary. John jest także samotnikiem, nawet najbliżsi mu ludzie nie potrafią go zrozumieć, a on sam jest skazany na wieczną pogoń za nowym marzeniem. Jest więc „Ciemny Eden” ciekawym studium charakterów i społeczeństwa w miniaturze, jest historią przygodową, w której nie brakuje dramatycznych, pełnych napięcia momentów, jest wreszcie jednocześnie opowieścią o zerwaniu z tradycją oraz o godzeniu się z losem, o porzuceniu złudzeń na rzecz realizacji marzeń, które da się zrealizować (nie, to wcale nie jest sprzeczne, ale więcej nie napiszę, aby nie psuć niespodzianki tym, którzy chcieliby powieść przeczytać). Przyznaję jednak, że mnie najbardziej interesowało to, co znajduje się w tle – na przykład szczegóły pechowego lądowania pierwszych osadników, przekazywane przez kolejne pokolenia w formie ni to przedstawienia, ni to ceremonii religijnej, oczywiście mocno zniekształcone przez czas, tak iż czytelnik musi domyślać się, co właściwie zaszło. Jak równie zniekształcone ziemskie pojęcia, których mieszkańcy Edenu używają, ale nie rozumieją już ich znaczenia (specyficzny, pełen neologizmów język to jedna z większych zalet powieści). Jak wreszcie fakt, że mimo przygodowego sztafażu oraz determinacji głównego bohatera to mocno ponura wizja pozaziemskiej społeczności, sporo postaci ma tu bowiem wady genetyczne (np. rozczepienie podniebienia), inteligencja też nie wydaje się, delikatnie mówiąc, ich mocną stroną. I trudno się temu dziwić po tylu latach chowu wsobnego i przy tak niewielkiej ilości wyjściowego materiału genetycznego. Zastanawiałam się zresztą, czy w podobnej sytuacji w ogóle istniałaby szansa na powstanie w miarę sprawnie funkcjonującego społeczeństwa, można jednak uznać że to taka autorska licentia poetica – tym bardziej usprawiedliwiona, że zaowocowała jedną z ciekawszych książek SF, jakie ostatnio pojawiły się na naszym rynku.
Tytuł: Ciemny Eden Tytuł oryginalny: Dark Eden Data wydania: 15 stycznia 2014 ISBN: 978-83-7480-416-5 Format: 336s. 135×202mm; oprawa twarda Cena: 39,– Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 80% |