powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CXLI)
listopad 2014

Non omnis moriar: Na najwyższej górze
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj dwaj Anglicy i dwaj Japończycy z efemerycznej formacji Soft Mountain.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Może dziwić fakt, że do rubryki, której autor stawia sobie za cel odkurzanie wartościowych staroci (niekiedy nawet sprzed kilku dekad), trafia płyta wydana przed zaledwie siedmioma laty. A dzieje się tak z następujących powodów: dwóch (z czterech) członków Soft Mountain już nie żyje (notabene śmierć jednego z nich stała się asumptem do publikacji tych nagrań) i tak się składa, że obaj zapisali piękną kartę w dziejach światowego jazz-rocka. Zna ich – a przynajmniej powinien – każdy wielbiciel tak zwanej sceny Canterbury, która w latach 70. ubiegłego wieku rozsławiała Wielką Brytanię i udanie konkurowała ze zdobywającym wielką popularność krautrockiem (rodem z Republiki Federalnej Niemiec). Dwaj wspomniani nieżyjący już artyści to saksofonista Elton Dean oraz gitarzysta basowy Hugh Hopper. Na przełomie lat 60. i 70. ich drogi przecięły się w kultowej formacji Soft Machine. I choć później angażowali się w dziesiątki projektów spod znaku awangardy i jazz-rocka, na zawsze pozostaną kojarzeni z tą właśnie grupą. Inna sprawa, że sami robili wiele, aby nie wyjść z jej cienia.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przez Soft Machine na przestrzeni lat przewinęło się kilkudziesięciu muzyków; zespół miał też wiele tworzonych przez nich – najczęściej już po rozstaniu z kolegami – odnóg. W powoływaniu ich do życia przodowali właśnie panowie Dean i Hopper. Wszak to oni byli odpowiedzialni za funkcjonowanie takich kapel, jak Soft Heap („Soft Heap”, 1978; „A Veritable Centaur”, 1995; „Al Dente”, 1978/2008), Soft Head („Rogue Element” 1978/1996), Soft Works („Abracadabra”, 2003), Soft Bounds („Live at Le Triton 2004”, 2005), wreszcie – Soft Machine Legacy („Live in Zaandam”, 2005; „Soft Machine Legacy”, 2006, „Live at the New Morning”, 2006). Ostatnia z wymienionych formacji istnieje i nagrywa po dziś dzień. Mimo że Elton Dean opuścił ten świat w 2006 roku, a Hugh Hopper poszedł w jego ślady trzy lata później. Na albumie „Steam” (2007) usłyszeć można było już tylko tego drugiego; w nagraniu kolejnych krążków – koncertowego „Live Adentures” (2010) oraz studyjnego „Burden of Proof” (2013) – siłą rzeczy nie wziął udziału żaden z nich.
A jak doszło do powstania Soft Mountain? To prosta historia. Gdy wiosną 2003 roku ujrzała światło dzienne płyta „Abracadabra”, kwartet Soft Works – z gitarzystą Allanem Holdsworthem oraz perkusistą Johnem Marshallem – ruszył w trasę koncertową. Wiodła ona między innymi przez Japonię, gdzie muzyka spod znaku sceny Canterbury zawsze cieszyła się dużym uznaniem. Z wizyty tak szanowanych twórców europejskich w Tokio postanowili skorzystać dwaj miejscowi artyści – klawiszowiec Hoppy Kamiyama oraz bębniarz Tatsuya Yoshida – i zaprosili ich do studia celem dokonania wspólnych nagrań. Bez wcześniejszych prób i wielogodzinnego debatowania na temat: „A co my w ogóle chcemy razem stworzyć?”. Sesja zamknęła się w jednym dniu – 10 sierpnia 2003 roku. Słuchacze jej efekt poznali jednak dopiero po czterech latach, już po śmierci Eltona Deana, który – co do tego nie można mieć najmniejszych wątpliwości – odgrywa na „Soft Mountain” (tak bowiem zatytułowano album) rolę najważniejszą. Płytę wydała londyńska wytwórnia Hux Records, specjalizująca się w rarytasach brytyjskiej (i nie tylko) sceny jazzrockowej (w swoim katalogu ma ona między innymi takich wykonawców, jak Caravan, Nucleus, Matching Mole, Soft Machine, Be Bop Deluxe, Isotope, Blodwyn Pig, Family czy Pentangle).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Choć od początku było wiadomym, że głównymi gwiazdami Soft Mountain są przybysze ze Starego Kontynentu, to jednak należy zaznaczyć, że reprezentanci gospodarzy także nie wypadli sroce spod ogona. Hoppy (a właściwie Akio) Kamiyama w latach 90. XX wieku grał w grupach FoMoFlo, Pink, Pugs, Optical*8 oraz Olivia New Ton John; ponad dekadę później, w szeregach progresywno-awangardowego tria Daimonji, spotkał się z perkusistą Tatsuyą Yoshidą, który już wtedy był legendą japońskiej awangardy jazzrockowej, a w następnych latach jedynie ugruntowywał swoją pozycję. Wystarczy wymienić zaledwie kilka formacji, w jakich się udzielał: Zletovsko, Ruins, Sax Ruins, Kōenji Hyakkei, PainKiller, Korekyojin czy też duet z Francuzem Richardem Pinhasem. W sierpniu jedenaście lat temu w tokijskim studiu spotkali się więc muzycy, którzy zamiłowanie do improwizacji rockowych i jazzowych mieli we krwi, którzy – choć dzieliło ich pokolenie (Dean i Hopper urodzili się w 1945, Kamiyama w 1960, a Yoshida w 1961 roku) – rozumieli się doskonale. I to dosłownie: bez słów.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Materiał nagrany przez brytyjsko-japoński kwartet, któremu ostatecznie nadano tytuł „Soft Mountain Suite”, w końcowej fazie produkcji został przykrojony do sześćdziesięciu minut i podzielony na dwie części. Ten ostatni zabieg wcale jednak nie był konieczny (choć być może wynikał z tego, że chciano opublikować go również w wersji winylowej, do czego nie doszło, a przynajmniej nam nic o tym nie wiadomo), ponieważ oba fragmenty, odpowiednio zmontowane, mogłyby równie dobrze zaistnieć jako całość. „Part 1”, po mocnym improwizowanym otwarciu, szybko zmienia charakter i przeobraża się w klasyczny postbopowy jazz rodem z lat 60. ubiegłego stulecia, gdy na parkietach nocnych klubów w Stanach Zjednoczonych królowała muzyka Johna Coltrane’a, Milesa Davisa i Freddiego Hubbarda. Romantyczny fortepian Kamiyamy i subtelna sekcja rytmiczna Hoppera i Yoshidy tworzą doskonały podkład, na którym wyrasta Coltrane’owska z ducha partia solowa Deana. I tak przez kilka minut – przenosimy się w czasie i przestrzeni do ciasnych sal klubowych, w których unosił się dym z cygar i zapach whisky (jak w powieściach pisarzy z epoki beat-generation). Ale z biegiem czasu muzycy przywołują nas do współczesności: Hoppy Kamiyama zasiada do fortepianu elektrycznego, a Tatsuya Yoshida zaczyna grać w coraz bardziej charakterystyczny dla siebie sposób, ignorując wszelkie podziały rytmiczne, ale nic przy tym nie tracąc na harmonii i melodyjności.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Po solówce Hoppy’ego, która zaczyna się w trzynastej minucie utworu, wkraczamy w zupełnie nowy świat – nieokiełznanego free-jazzu, dla którego jedyną ramą jest twórcza wyobraźnia muzyków (de facto należy więc uznać, że tych ram nie ma). Elton Dean gra jak nawiedzony, odpływając w kolejne warstwy atmosfery; niezwykłego klimatu przydają też smaczki wyczarowywane na syntezatorach, z szumami, zgrzytami i ludzkimi głosami włącznie. Dopiero w końcówce części pierwszej zespół wyhamowuje, a Kamiyama i Hopper stopniowo wyciszają emocje. Nie na długo jednak. „Part 2” z miejsca atakuje nas bowiem szaloną improwizacją całej czwórki. Duża w tym zasługa Yoshidy, który nadając mocny, rockowy rytm, napędza całą kapelę. Do Japończyka dostosowuje się też Hugh Hopper, sięgając po przetworniki dźwięku, dzięki którym jego bas staje się jeszcze bardziej zadziorny. Nawet gdy zespół zwalnia tempo, gitara basowa Anglika wciąż operuje w mniej oczywistych rejonach, chociażby upodabniając się w brzmieniu do wiolonczeli. W ostatnich minutach pierwszy głos ponownie przejmuje Dean i już praktycznie do końca nie oddaje palmy pierwszeństwa, chociaż chętnie korzysta z fortepianowej pomocy Kamiyamy. Nie ma wątpliwości, że od samego początku Soft Mountain traktowane było przez tworzących kwartet muzyków jako projekt jednorazowy, spełnienie marzeń dwóch „młodzianów” o nieskrępowanej zabawie w towarzystwie starszych i podziwianych od lat kolegów. Tyle że po takich fajerwerkach najczęściej następnego dnia ich uczestnikom towarzyszy potężny ból głowy. Ale tym razem nic z tych rzeczy! W końcu te harce mimo wszystko były trochę – przynajmniej w momencie wydania płyty – podszyte smutkiem.
Skład:
Hugh Hopper – gitara basowa
Elton Dean – saksofon
Hoppy Kamiyama – instrumenty klawiszowe
Tatsuya Yoshida – perkusja



Tytuł: Soft Mountain
Wykonawca / Kompozytor: Soft Mountain
Data wydania: 2007
Nośnik: CD
Czas trwania: 58:40
Gatunek: jazz, rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Soft Mountain Suite, Part 1: 30:44
2) Soft Mountain Suite, Part 2: 27:56
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

169
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.