Kapitana Amerykę można lubić albo nie. Innej opcji nie ma. Ale nawet jego najwierniejsi fani, którzy nie są obywatelami Stanów Zjednoczonych, mogą mieć problem z połknięciem „Nowego porządku”, który ukazał się w dziewiętnastej odsłonie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przyznam, że kiedyś postać Kapitana Ameryki bardzo mi imponowała. Co tu dużo mówić, ale nastolatkowi po prostu podobał się gość w kolorowym wdzianku, z tarczą, którą nie tylko się bronił, ale również naparzał wrogów. Z czasem ta fascynacja nieco opadła, ale wciąż darzę go sympatią. Świetnie sprawdza się zwłaszcza w opowieściach zbiorowych, gdzie obok niego pojawiają się inni herosi. W końcu ktoś tą zbieraniną musi zarządzać. Gorzej sprawa wygląda, kiedy to na nim samym spoczywa ciężar historii. Jego jednowymiarowy, kryształowo czysty charakter sprawia, że robi się po prostu nudno. Do tego dochodzi naiwna, absolutna wiara w american dream i właściwy mieszkańcom zza oceanu patriotyczny patos. Wyobraźcie sobie zatem, jak te wszystkie, nieznośne dla przeciętnego Europejczyka, cechy muszą być rozrośnięte w komiksie będącym pisaną na świeżo próbą poradzenia sobie z traumą, jaką był zamach 11 września 2001 roku na World Trade Center. Wzniosłe przemowy i łopocząca w tle amerykańska flaga to tylko niektóre elementy, które musiały się tu znaleźć w ilościach hurtowych. „Nowy porządek” (czy nie powinno być raczej „nowy ład"?) dzieje się niedługo po tym, jak runęły bliźniacze wieże. Kapitan Ameryka osobiście pomaga przerzucać gruzy w celu odnalezienia kogoś żywego i stara się rozładować napięcie lokalnego społeczeństwa. Następnie wpada na trop terrorystów wykorzystujących nowe, elektroniczne wojskowe nieśmiertelniki w celu sterowania żołnierzami. Nie ma więc co liczyć na wyszukaną fabułę. Do tego dochodzą symboliczne kadry, podane z subtelnością łopaty walącej w potylicę. Jest więc Kapitan oświetlony słonecznymi promieniami, Kapitan dumnie stojący na zgliszczach budynków zniszczonych przez zamachowców i wreszcie mój ulubiony: Kapitan chwytający się płonącej flagi, chroniąc się przed upadkiem. W tym całym zadęciu jest jednak jeden moment, który robi wrażenie – to sam początek, kiedy Kapitan przetrząsa pogorzelisko. Cała sceneria utrzymana jest w szarych odcieniach, mających przywołać klimat pyłu, jaki unosił się nad Nowym Jorkiem po zawaleniu się World Trade Center. Ciekawym pomysłem jest również pojawienie się w pewnym momencie tarczy głównego bohatera, która jako jedyna wyróżnia się jaskrawymi kolorami. Za rysunki odpowiada znany nam już John Cassaday, jednak tu sprawdzają się o wiele gorzej niż w „Astonishing X-Men”. Choć sam Kapitan Ameryka wypada imponująco w tych swoich monumentalnych pozach, to jednak całości zdecydowanie brakuje dynamiki. Tak jakby każda strona miała zostać oprawiona i pokazywana na martyrologicznej wystawie. Co tu dużo mówić, „Nowy początek” jest komiksem stworzonym przez Amerykanów dla Amerykanów i trudno oczekiwać, że biedny recenzent z kraju w Europie Środkowej zrozumie jego przesłanie i ducha. Czy zatem nie jest to kolejna pozycja marnująca miejsce w Kolekcji?
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #19: Kapitan Ameryka: Nowy Porządek Data wydania: sierpień 2013 ISBN: 9788377397688 Cena: 39,99 Gatunek: przygodowy, superhero Ekstrakt: 50% |