Rakovnicko to region równie interesujący dla filmowców, co opisywane ostatnim razem Berounsko. Blisko stolicy, otoczony lasami i zabytkami, w tym także leżącym nieopodal zamkiem Křivoklát, gdzie kręcono chociażby „Wanted” z Jamesem McAvoyem i Angeliną Jolie.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Rakovník, partnerskie miasto podpoznańskiego Kościanu, znajduje się niemal pośrodku drogi między Pragą a Pilznem. I – podobnie jak w przypadku leżącego po sąsiedzku Berouna – miasto samo w sobie nie stanowi miejsca, do którego pielgrzymują procesje turystów (i filmowców). Tak się jednak składa, że w pobliżu leży zamek Křivoklát. Křivoklát, miejsce, w którym cesarz Karol IV spędził dzieciństwo, z charakterystyczną bryłą białego donżonu królującą nad okolicą, przyciąga i turystów, i filmowców. Często przypada mu rola tego mniej kochanego dziecka z dwójki rodzeństwa – Karol IV bowiem w pewnym momencie życia stwierdził, że to Karlštejn jest jego ukochaną siedzibą i Křivoklát popadł w niełaskę. Jak jednak można się domyślić, przemysł filmowy przynajmniej do pewnego stopnia oddał mu sprawiedliwość, obsadzając przestrzenie zamkowe w roli leżącego dwadzieścia kilometrów dalej… Karlštejnu. Niemniej jednak, Křivoklát grywał nie tylko Karlštejn: to tutaj kręcono m.in. popularną także i w Polsce „Śmierć pięknych saren” (1986) Karla Kachyni (o którym obszernie pisał w „Esensji” Sebastian Chosiński) - , opowieść o – a jakże – Karolu IV, czyli „Slasti Otce vlasti” (1969) Karla Steklego czy biograficzny film o Bedřichu Smetanie „Z mého života” (1955) Václava Krški. Sam Rakovník doczekał się co najmniej dwóch filmów, niemal w całości zrealizowanych w mieście. Oba nakręcono tuż przed albo tuż po zwrotnych momentach w historii naszej części Europy. Pierwszy, powstały w 1946 roku, nosi tytuł „Nezbedný bakalář„ (w wolnym przekładzie: „Niegrzeczny nauczyciel”) w reżyserii nestora czeskiego filmu Otakara Vávry. Nie dość, że nakręcono go w Rakovníku, to jeszcze samo miasto odtworzono w studiu filmowym, by mieszać zdjęcia rzeczywistego i udającego prawdziwy Rakovníka. „Nezbedný bakalář„ rozgrywa się bowiem w epoce renesansu i opowiada o losach bakałarza, który ma naprawić szkołę w mieście, co okazuje się zadaniem nad wyraz trudnym. Szybko dochodzi bowiem do konfrontacji z leniwą masą mieszczan, którym żadne zmiany nie są w smak. Film grał oczywiście z kontekstem historycznym: w roku 1946 czeskie szkolnictwo odradzało się po latach wojny, stąd przygody nauczyciela na prowincji w wieku szesnastym można było odczytywać nie tyle jako pewną ciekawostkę, ile jako metaforyczną opowieść o czasach, w których film został nakręcony. Podobnie zresztą można odczytywać postawę mieszczan – w których upatrywano praprzodków burżuazji; jej kres miał w Czechosłowacji nadejść wkrótce, bo w 1948 roku władzę przejmują komuniści. Mieszczanie są więc także w tym filmie chytrzy i leniwi, a we wszystkim upatrują tylko okazji do wyzysku. „Nezbedný bakalář„ powiązany jest z Rakovníkiem również na inne sposoby. Film został zrealizowany na podstawie sztuki autorstwa Zikmunda Wintra pod tym samym tytułem (1883). Winter sam był nauczycielem i zapewne nikogo nie zdziwi, gdzie przepracował przełom lat 70. i 80. XIX wieku. Oczywiście w Rakovníku. Natomiast odtwórca głównej i zarazem tytułowej roli w filmie Vávry, Zdeněk Štěpánek, w mieście tym się wychował. Štěpánek u Vávry zagrał później jeszcze nie raz. Do jego największych ról należą – znowu główne i tytułowe – kreacje w historycznych superprodukcjach, nakręconych przez Vávrę: „Janie Husie” (1954) i „Janie Žižce” (1955), którego grał jeszcze później w „Proti všem” (1966). Drugi film, który za tło wybrał Rakovník – tym razem grający fikcyjne miasteczko Stáchy – to tragikomedia Dušana Kleina „Vážení přátele, ano” („Tak, drodzy przyjaciele”). Klein twierdzi, że Rakovník wybrał nieprzypadkowo. Chodziło mu o miasto z dużymi zakładami przemysłowymi (znajduje się tam do dzisiaj fabryka kafli „Rako”), malowniczym rynkiem i niedaleko Pragi. I właśnie Rakovník wszystkie te założenia doskonale spełniał.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jest w tym filmie scena, w której główny bohater, Bohumil Fischer, zastępca prezesa w firmie „Fortuna”, produkującej muszle toaletowe, krąży w gorączce po rynku swojego miasteczka. Miota się od ratusza do sklepu z instrumentami muzycznymi, kaszląc konwulsyjnie w chusteczkę, a w tle słychać przemówienie partyjnego dygnitarza. Kamienice wokoło oblepione są plakatami dwojakiego rodzaju: z jednej strony sławiące zdobycze socjalizmu i życzące, by ustrój ten przetrwał wieki, z drugiej mamy zaś zawiadomienia o niedogodnościach związanych z remontem. Bo na rynku trwa właśnie w najlepsze wielki remont – odgłosy skuwania bruku i świdrujące dźwięki młota pneumatycznego mieszają się z wygłaszanym „od sztancy” przemówieniem oficjela. Film, nakręcony u schyłku socjalizmu, bo swoją premierę miał w październiku 1989 roku (a, dla przypomnienia, aksamitna rewolucja zaczęła się w listopadzie), pokazywał w ten sposób nie tylko życie w czasach pieriestrojki – co łatwo wyczytać w opisanej powyżej scenie – ale także problem męskiego kryzysu wieku średniego w kraju, który sam przeżywał wówczas taki kryzys. Czechosłowacka Republika Socjalistyczna kończyła bowiem w tym czasie czterdzieści jeden lat i zmierzała ku nieuchronnej zagładzie. Bohater Kleina z kolei, szykujący się na obchody swojej pięćdziesiątki, zdawał się nie zauważać, że wszystkie próby naprawy własnego życia, jakie podejmuje, nie zmierzają w innym kierunku, niż właśnie w stronę nieuniknionego końca, roztopienia się w magmie marazmu, nudy i powtarzalności. Po dwudziestu pięciu latach od premiery, kiedy to do kin ustawiały się kolejki widzów chętnych, by film obejrzeć, obraz stracił nieco na sile rażenia. Przede wszystkim wyraźnie widać, że scenariusz – pisany zresztą na podstawie książki przez samego jej autora, Ladislava Pecháčka, z którym Klein współpracował już przy serii o poetach – rozchodzi się nieco w szwach. O ile jeszcze pracownicze dole i niedole Bohouša, rzucanego na coraz to wyższe stanowiska w obierającej dziwny kurs fabryce, wciąż ogląda się dobrze, o tyle jego niezliczone rodzinne perypetie, prowadzone przez twórców zadziwiająco ciężką ręką, sprawiają, że obraz dużo traci. Bohater zostaje skonfrontowany z żoną, licznymi, pchającymi mu się do łóżka z własnej woli (choć nie do końca wiadomo, z jakiego powodu – awansu zawodowego?) kobietami, z lekko psychodeliczną matką i znieczulonym na rzeczywistość ojcem, demonicznymi córkami-bliźniaczkami (najsłabsze role w całym filmie, za to mogące przyprawić o autentycznie ciarki na plecach) i pracującym na państwowym gospodarstwie bratem i jego przedsiębiorczą małżonką. W rolach żony, ojca i brata można ponownie na ekranie obserwować znanych z innych filmów Kleina Janę Hlaváčovą (pielęgniarka z serii o poetach), wspomnianego Rudolfa Hrušínskiego (dziadek ukochanej głównego bohatera z „Jak poetom smakuje życie”) i Pavla Zedníčka (szalony kierowca karetki-uzdrowiciel z dwóch środkowych części serii o poetach). Film w całości niemal spoczywa jednak na barkach, grającego Bohumila, słowackiego aktora Milana Lasicy. Lasica jest odpowiednio w tej roli zdegustowany rzeczywistością. Kiedy od czasu do czasu – jako narrator – opowiada nam o swoich losach, ubierając je w bardziej ogólny kombinezon prawd o życiu, odpowiednio smętnie spogląda w kamerę. Przez cały film chodzi również przygarbiony, lekko zgaszony, trochę przerażony, a trochę zniechęcony tym, co go otacza. Krótka refleksja o chronologii W „Vážení přátele, ano” możemy też być świadkami pewnej osobliwości: kiedy główny bohater musi rozstrzygnąć ważki problem kwalifikacji oparzenia wrzątkiem pod prysznicem w zakładzie pracy, przychodzi do niego przewodniczący komisji robotniczej do spraw wypadków. Gra go Marián Labuda, inny słowacki aktor. Obie postacie jednak bardzo grzecznie rozprawiają ze sobą po czesku. Jest to swego rodzaju probierz chronologiczny: jeśli nie wiadomo, czy film nakręcono przed czy po 1989 łatwo można to ocenić. Jeśli słowacki aktor mówi po czesku, mamy do czynienia z produkcją przedrewolucyjną. Jeśli zaś przemawia w swoim języku ojczystym – co stało się swego rodzaju fetyszem w nowszych czeskich produkcjach – film można śmiało datować na po roku 1989. Interesującym przykładem bieżącym byłaby tu świeża premiera czesko-słowackiej koprodukcji „Jak jsme hráli čáru” („Jak bawiliśmy się w granicę”), w której drugoplanową rolę dziadka głównego bohatera gra właśnie Milan Lasica (a samego głównego bohatera – wnuk Mariána Labudy, Richard). Film, grany w dużej mierze po słowacku, wchodzi do czeskich kin z dubbingiem.
Tytuł: Nezbedný bakalář Tytuł oryginalny: Nezbedný bakalář Rok produkcji: 1946 Kraj produkcji: Czechosłowacja Gatunek: historyczny, komedia
Tytuł: Vážení přátelé, ano Rok produkcji: 1989 Kraj produkcji: Czechosłowacja Gatunek: dramat, komedia, obyczajowy |