Cztery historie zebrane w dwudziestym ósmym tomie sagi o króliku-samuraju mają jeden wspólny mianownik: We wszystkich pojawia się – jako ucieleśnienie zła i przyczyna kłopotów spotykanych przez Usagiego chłopów – banda Czerwonych Skorpionów. Nie trzeba być alfą i omegą, by domyślić się, że w finale albumu bohater komiksu Stana Sakaiego stanie oko w oko z jej bezwzględnym przywódcą.  |  | ‹Usagi Yojimbo #22: Czerwony Skorpion›
|
Usagi Miyamoto – jak na ronina przystało – jest w ciągłym ruchu. Przemierza siedemnastowieczną Japonię wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu harmonii i… kłopotów. Te ostatnie zresztą znajdują go same. Ale cóż on może z tym począć, skoro czasy są niebezpieczne, a w Kraju Kwitnącej Wiśni, jak się okazuje, znacznie więcej jest ludzi złych niż dobrych. Krąży więc samotny królik od miasteczka do miasteczka, od wsi do wsi i robi wszystko, co się da, aby tego zła na świecie było mniej. Ręce ma przy tym oczywiście pełne roboty. W „Czerwonym Skorpionie” Stan Sakai po raz kolejny go nie oszczędza, tym razem stawiając na jego drodze niezwykle groźną, perfidną i przebiegłą bandę, której członkowie, choć terroryzują całą okolicę i dają się we znaki nawet przedstawicielom władzy, zdają się być nieuchwytni. Dwudziesty ósmy tom serii zbiera historie opublikowane pierwotnie w latach 2010-2011 w sześciu zeszytach. Składają się one na cztery opowieści. Album otwiera dwuczęściowy „Taiko”, w którym Usagi po raz pierwszy styka się z bandą Czerwonych Skorpionów. Królik-samuraj, kierując się wrodzonym poczuciem sprawiedliwości, staje w obronie starego Minakaty, artysty zajmującego się wytwarzaniem drewnianych bębnów. Właśnie jest on w trakcie pracy nad najpotężniejszym z instrumentów, jakie kiedykolwiek wykonał, a który potrzebny jest mieszkańcom jego rodzinnej wsi, aby w czasie modlitwy o deszcz przebłagać niesprzyjających im bogów. Niestety, bandyci, dowiedziawszy się o kłopotach chłopów, zażądali od nich okupu, grożąc, że w przypadku odmowy zniszczą bęben. Na co oczywiście Usagi pozwolić nie może. W zupełnie innym, niemal humorystycznym, nastroju utrzymany jest z kolei „Ropuszy olej”, historyjka o Kitsune i Kiyoko, dwóch podróżujących po Japonii przyjaciółkach, które na różne sposoby starają się zarobić na życie, między innymi sprzedając niezwykły balsam, w cudowny sposób gojący rany. W tym przypadku Usagi trzymany jest przez scenarzystę trochę na uboczu; przygląda się rozwojowi sytuacji, ale nie interweniuje, co najwyżej – z punktu widzenia moralisty – komentuje przebieg wydarzeń. W „Powrocie Władcy Sów” sprawa wygląda już inaczej; wsłuchując się w opowieść wędrującego z nim starca, królik przypomina sobie spotkanie sprzed lat z tą mityczną, budzącą przerażenie postacią (przedstawione przez Sakaiego w tomie „Pory roku”). Na samą myśl, że mogłoby to zdarzyć się jeszcze raz, Usagiemu krew mrozi się w żyłach. Domyślacie się, co będzie dalej? W każdym razie gdy ponownie staną naprzeciw siebie, będzie to się wiązało z nadzwyczaj dramatycznymi okolicznościami. Tom zamyka rozpisane na trzy rozdziały „Nadepnąć Skorpionowi na ogon”. Najdłuższa, ale i najciekawsza z historii w największym stopniu przypomina stare samurajskie opowieści, czyli to, za co miliony czytelników pokochały „Usagiego Yojimbo”. Wziętego przez okolicznych mieszkańców za bandytę z bandy Czerwonych Skorpionów królika, z opresji ratuje mistrz lokalnej szkoły samurajów, Suzuki. Dowiedziawszy się, komu właśnie ocalił skórę, zaprasza ronina w gości. Jak się niebawem okazuje, w samą porę. Jeszcze tej samej nocy bowiem zostaje porwany syn sędziego Maedy. Wszystko wskazuje na to, że uczynili to – dla potężnego okupu – członkowie szajki Czerwonego Skorpiona. Z pomocą zrozpaczonemu, ale i zdeterminowanemu ojcu chłopca ruszają Suzuki i jego uczniowie; Usagi również nie pozostaje bierny, choć z biegiem czasu, gdy zaczyna kojarzyć pewne fakty, nabiera podejrzeń co do rzeczywistego biegu zdarzeń. W najnowszym i, przynajmniej na razie, ostatnim zbiorczym tomie opowieści o króliku-samuraju nie ma niczego, z czym nie spotkalibyśmy się w poprzednich odsłonach serii. Nie zostajemy więc zaskoczeni żadnym oryginalnym rozwiązaniem fabularnym ani spektakularnym zwrotem akcji. Mimo to „Czerwony Skorpion” może sprawić wielbicielom Usagiego dużo satysfakcji – zgodnie z powiedzeniem, że najbardziej lubimy to, co już znamy. A znamy ronina, który zawsze staje po stronie sprawiedliwości i narażając własne życie, pomaga krzywdzonym i poniżanym. Znamy nieustraszonego samuraja, którego mistrzostwo w posługiwaniu się mieczem jest gwarancją tego, że zostaniemy przez rysownika obdarowani przynajmniej kilkoma scenami pojedynków. Nie inaczej jest i teraz. Sakaiemu-scenarzyście trafiają się historie lepsze i gorsze, natomiast Sakai-grafik od lat utrzymuje ten sam wysoki poziom (vide „ Maska demona”, „ Miasto zwane Piekłem”). Ręka mu nie drży, gdy z prawdziwą maestrią wyczarowuje na kartach „Usagiego Yojimbo” odległą, ale przecież doskonale znaną dzięki filmom Akiry Kurosawy, Masakiego Kobayashi czy Hiroshiego Inagaki, przeszłość. A że nic się nie zmienia? Skoro jest doskonale, to po co mieszać?
Tytuł: Usagi Yojimbo #22: Czerwony Skorpion Data wydania: grudzień 2014 Cena: 35,00 Gatunek: fantasy, przygodowy Ekstrakt: 70% |