powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CXLIII)
styczeń-luty 2015

Dopaść Lorda!
Philippe Delaby, Jean Dufaux ‹Skarga Utraconych Ziem #8: Rycerze Łaski #4: Sill Valt (wyd.II)›
„Sill Valt” okazał się – w podwójnym znaczeniu tego słowa – albumem ostatnim. Po pierwsze: zamknął drugi czteroksiąg „Rycerzy Łaski”, będący prequelem do „Skargi Utraconych Ziem”. Po drugie: w czasie pracy nad nim zmarł belgijski rysownik Philippe Delaby. W dokończeniu komiksu pomógł Jeanowi Dufaux dotychczasowy kolorysta serii Jérémy Petiqueux.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Publikowana w latach 1993-1998 „Skarga Utraconych Ziem” nie była może arcydziełem w kategorii komiksów fantasy, ale na pewno prezentowała równy, wysoki poziom. Czego nie da się, niestety, powiedzieć o kolejnym, opatrzonym podtytułem „Rycerze Łaski”, czteroksięgu, który choć powstał później, przedstawia wydarzenia wcześniejsze. Otwierające go „Morigany” (2004) wprawdzie wiele obiecywały, jednak „Gwinea Lord” (2008) rozwiał wszelkie nadzieje, które powróciły na moment, gdy przed dwoma laty światło dzienne ujrzała intrygująca „Czarodziejka Sanctus” – zdecydowanie najlepsza część cyklu. Można było uznać ją za zapowiedź atrakcyjnego zwieńczenia całości, dzięki czemu z jeszcze większą niecierpliwością czekało się na – zapowiadanego na koniec roku – „Sill Valta”. We Francji album trafił do sprzedaży (nakładem oficyny Dargaud) w listopadzie; Egmont, jak na profesjonalne wydawnictwo przystało, nie zwlekał ani chwili i jego polskie tłumaczenie otrzymaliśmy już w grudniu.
I co? Warto było przebierać nóżkami, licząc na to, że powróci magia pierwszego czteroksięgu?… Niekoniecznie. „Sill Valt” to album nierówny, przegadany, traktujący większość wątków po macoszemu. W pewnym sensie usprawiedliwieniem może być fakt, że Jean Dufaux był zmuszony wszystkie motywy pozamykać, mając do dyspozycji jedynie pięćdziesiąt cztery plansze, podczas gdy fabuła prosiła się o więcej. Znacznie więcej. W efekcie, chcąc znacząco popychać akcję do przodu, scenarzysta zdecydował się o wielu zdarzeniach informować czytelników jedynie w odautorskiej narracji, rezygnując tym samym z ich rozbudowywania, co z kolei odbiło się negatywnie na głębi psychologicznej. Z jednym tylko wyjątkiem – postaci Gwinei Lorda, który doczekał się godnego swej pozycji domknięcia tematu. Tyle że ucierpieli na tym nieco inni bohaterowie serii: i Sill Valt (mimo że jego imię dało tytuł albumowi), i Seamus, i Czarodziejka Sanctus, których perypetie tak skutecznie rozgrzewały wyobraźnię w poprzednim tomie.
Fabuła komiksu oparta jest w zasadzie na dwóch zdarzeniach, udanie podbijających napięcie, którego niestety później nie udaje się już scenarzyście utrzymać. Mocny jest początek, w którym Gwinea Lord przybywa na spotkanie z Saavardą, czyli Mater Obscura, władczynią wszystkich Morigan, aby wręczyć jej swoje trofeum – odrąbaną głowę Czarodziejki Sanctus. Szybko okazuje się jednak, że jego zdobycz nie jest tym, czym pierwotnie się wydawała, co wywołuje olbrzymi gniew demona. Ranny w walce Gwinea Lord udaje się więc do zamku swojej matki, bo tylko tam ma możliwość przez nikogo nie niepokojony dojść do zdrowia. W tym samym czasie Sill Valt, jeden z Rycerzy Łaski, dociera do ufortyfikowanej siedziby tajemniczej Pani z Gronostajem. Musi się bardzo wysilić, aby zostać przez nią przyjętym. Lecz zależy mu na tym ogromnie, albowiem jest przekonany, że tylko ona posiada wiedzę, która pomoże mu odkryć najskrytszy sekret Gwinei Lorda, dzięki czemu uda się go wreszcie pokonać. Znajomość z Panią z Gronostajem bywa jednak bardzo niebezpieczna, o czym przekonały się już dziesiątki jej niespełnionych kochanków, rozpaczających u podnóża zamku.
Czas spędzony przez Sill Valta w fortecy obfituje w dramatyczne uniesienia (także, co jest całkiem miłe dla oka, natury erotycznej) i rzeczywiście pozwala mu rozwiązać nurtującą go zagadkę pochodzenia Gwinei Lorda. Gorzej, że później, a do ostatecznego finału zostało jeszcze kilka plansz, nie dzieje się nic równie ekscytującego. Napięcie opada niewspółmiernie szybko do tempa jego wcześniejszego budowania, co każe wyciągnąć wniosek, że prawdopodobnie konstrukcja scenariusza nie została do końca właściwie przemyślana. Wpływ na to mogła mieć również śmierć rysownika Philippe’a Delaby’ego (w końcu stycznia 2014 roku), który odszedł w trakcie prac nad planszą trzydziestą trzecią; komiks dokończył jego rodak, Jérémy Petiqueux (znany Jeanowi Dufaux z przygodowego cyklu „Barracuda”), do tej pory zajmujący się kolorowaniem „Rycerzy Łaski”. I chociaż w warstwie graficznej nie widać żadnych znaczących różnic, nie można wykluczyć ewentualności, że odejście Delaby’ego wpłynęło w istotny sposób na kształt scenariusza i zakończenie komiksu. Dodatkowo pamiętać należy, że wyobraźnia Dufaux była ograniczona przez rozwój zdarzeń opisanych w pierwotnym czteroksięgu „Skargi Utraconych Ziem”. W finale Belg był więc zmuszony wyprowadzić wszystko na prostą, co również nie sprzyjało zaimplementowaniu jakiegoś znaczącego zwrotu akcji na pożegnanie.



Tytuł: Rycerze Łaski #4: Sill Valt (wyd.II)
Scenariusz: Jean Dufaux
Data wydania: 2 listopada 2014
Wydawca: Egmont
Cena: 29,99
Gatunek: fantasy
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

152
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.