powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CXLIII)
styczeń-luty 2015

Zjadacz Motyli
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Sama zamówię.
Zamilkli, Adam nad ciepłą już breją, Monika siorbiąc coś przezroczystego. Milczeli jednak osobno.
Muzykanci tymczasem zrobili krok naprzód i zostawili rockowe szlagiery, dając szansę własnym kompozycjom. Na tym polu szło im odrobinkę lepiej, jednak Adam uznał, że na dobre by im wyszło, gdyby zamiast gitary dali drugiemu wokaliście kredki i bębenek.
– Pamiętasz jeszcze tamtą piosenkę? – zapytała Monika.
– Którą?
– Naszą.
– Nie bardzo – skłamał.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wypiła drinka jednym haustem i zamówiła następnego.
– Zabawne. Ja też nie. Ale pamiętam, że słuchaliśmy jej tylko my. Nie było tam nikogo innego. Trochę dziwne, jeśli się nad tym zastanowić.
– Pieprzyć to. To było bardzo dawno temu.
– To prawda.
Stuknęli się szklankami. Wskazał w kierunku przydymionej sceny.
– Oni na pewno nie są dzisiaj supportem?
– Słyszałam, że są nieźli. Ale to chyba dopiero jak basista zmieni podpaskę – skrzywiła się Monika. Zawahała się, po czym rzuciła: – Mam lepszy pomysł na wieczór. Może zdobędziemy dla ciebie tego Zjadacza?
– Niby jak?
– Chodź. – Wstała.
Okolice antykwariatu były skryte w półmroku. W powietrzu unosił się kwaśny zapach rzeki. Adam zauważył w oddali zarys mostu kolejowego. Monika zaciągnęła go w bramę. Poczuł, jak serce osuwa mu się w okolice kolan, jednak dziewczyna szła dalej, jakby go nie zauważając. Kręciła się chwilę po podwórku.
– No – mruknęła gdzieś w mroku. – Są.
Drzwi nie wyróżniały się na tle innych, jednak Monika najwyraźniej wiedziała, co robi. Adam ze zdziwieniem zauważył, jak coś błysnęło w jej dłoni.
– Czy ty chcesz się tam… Włamać?
– A dlaczego nie?
– Zapomnij! Ostatnie, na co mam ochotę to trafienie do aresztu w przeddzień wyjazdu.
– Nie bądź ciapa.
Sięgnął ku niej, ale było już za późno. Coś zgrzytnęło w zamku i po chwili drzwi uchyliły się. Wślizgnęli się do środka. Śmierdziało kurzem i papierosami. Rozpoznał wnętrze ze zdjęcia. Tutaj siedział Grzegorz M., kiedy przeprowadzano z nim wywiad. Adam poczuł, jak powieki trzeszczą mu, naciągane do granic, kiedy wytężał wzrok, podchodząc do biurka, gdzie…
– Jest? Jest?
Gdzie sterta książek leżała dokładnie tak, jak na zdjęciu. Adam poczuł, że pocą mu się dłonie. Odłożył na bok jeden wolumin, drugi, trzeci.
– Szybciej! Nie wiem, czy ktoś nas nie widział. Tu, wbrew pozorom, mieszkają porządni ludzie.
„Zjadacz Motyli” był cięższy, niż Adam się spodziewał.
• • •
Zorientował się, że idą w stronę mostu. Nie protestował. Myśli ugniatały mu czaszkę od wewnątrz. Ma. Zdobył. Odnalazł. Włamali się do antykwariatu. Co i tak nie miało dla Grzegorza M. znaczenia, bo on wcale nie wyjechał, a po prostu „wyczerpał wszystkie tematy” i nie żyje (Adam nie wiedział, skąd to wie). Wszystko przez Monikę, która wzięła się znikąd, chociaż przecież tak naprawdę to on wziął się znikąd. I zaraz zniknie z powrotem. Zjadacz, Zjadacz. Przeczyta go całego jeszcze w samolocie, pierwszym albo drugim. Tylko on, „Zjadacz Motyli” i trzydzieści godzin lotu. A zacznie od ostatniego rozdziału – i po dwudziestu latach dowie się, kto mówił zza lustra.
Chryste, udało się. Koniec szukania.
Ściskał w dłoniach twardą obwolutę.
Dlaczego wcale się nie cieszy?
• • •
Stali, opierając się o balustradę mostu kolejowego. Chmury szczelnie zakrywały niebo. Ciemność była tak gęsta, że niemal kleiła się do powiek. Adam spojrzał w dół i nie dostrzegł nic, choć wytężał wzrok. Słyszał jednak rzekę, jej ponury, monotonny nurt.
Starał się myśleć racjonalnie. Kiedyś. Dawno temu.
– Dlaczego właściwie to zrobiłaś? – zapytał.
Nie musiał jej widzieć by wiedzieć, jak wygląda. Wystarczyło, że zamknął oczy.
I jeszcze zanim usłyszał odpowiedź, zrozumiał, że nie chce, by cokolwiek się tej nocy skończyło.
Rozluźnił dłonie. „Zjadacz Motyli” wylądował na dnie rzeki. Tysiąc metrów niżej.
Monika odpowiedziała:
– Bo jesteśmy dorośli. I nikt już dla nas nie śpiewa.
powrót; do indeksunastwpna strona

48
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.