powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CXLV)
kwiecień 2015

Non omnis moriar: Obudźcie się! Póki jest ku temu czas…
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (zachodnio)niemiecki zespół Out of Focus.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Wake Up!›
‹Wake Up!›
Działali zaledwie przez pięć lat; w tym czasie wydali trzy płyty z premierowym materiałem. Ponad ćwierć wieku po rozpadzie zaczęły ukazywać się kolejne albumy zespołu – tym razem z utworami archiwalnymi. W sumie w ciągu następnej niespełna dekady ich dyskografia rozrosła się do sześciu wydawnictw. Bohaterem dzisiejszej odsłony „Non Omnis Moriar” jest monachijski kwintet Out of Focus. Grupa powstała w stolicy Bawarii w 1969 roku z inicjatywy muzyków, którzy nie mieli wcześniej żadnego doświadczenia estradowego (przynajmniej w profesjonalnych formacjach): gitarzysty Remigiusa Drechslera, organisty Hennesa Heringa, basisty Stefana Wiesheua oraz bębniarza Klausa Spöriego; skład uzupełnił jeszcze wokalista i flecista (a w przyszłości również saksofonista) Moran Neumüller. Skąd zaś wzięła się nazwa? Młodzi Niemcy zapożyczyli ją z tytułu utworu psychodeliczno-hardrockowej grupy Blue Cheer (piosenka „Out of Focus” znalazła się na wydanym przez Amerykanów albumie „Vincebus Eruptum” z 1968 roku). Choć artystycznych inspiracji szukali jednak w innych rejonach, wzorując się raczej na brytyjskim Soft Machine (i szerzej: scenie Canterbury) oraz niemieckim Xhol Caravan.
Po roku działalności muzycy Out of Focus zdecydowali się wejść do studia i z myślą o debiutanckim krążku zarejestrować materiał, nad którym podczas prób i koncertów pracowali przez minione dwanaście miesięcy. Monachijskie Union Studios odwiedzili dwukrotnie; spędzili w nim czas pomiędzy 27 a 31 października oraz od 5 do 7 grudnia 1970 roku. Co ciekawe, album zatytułowany „Wake Up!” zdążył ukazać się jeszcze przed Sylwestrem, a wszystko dzięki przedsiębiorczości, jaką wykazali się właściciele – specjalizującej się w rocku progresywnym, krautrocku oraz elektronicznym new age – wytwórni Kuckuck (także z Monachium). Na płytę trafiło sześć kompozycji, na tyle jednak rozbudowanych, że cały album trwał niemal pięćdziesiąt minut, co w tamtych czasach było – jak na pojedyncze wydawnictwo – ewenementem. Jaki obraz grupy wyłonił się słuchaczom po „lekturze” debiutanckiego krążka? Out of Focus na pewno można było zaliczyć do grona kapel krautrockowych; nie brakowało jednak w ich muzyce również wpływów hard rocka i jazz-rocka, a rozbudowane partie fletu wnosiły powiew etnicznej świeżości (co zbliżało dokonania Niemców do rozpoczynającej w tym samym czasie swój żywot, znacznie zresztą dłuższy, angielskiej formacji Jade Warrior).
Płytę „Wake Up!” otwiera kompozycja „See How a White Negro Flies”; jej energetyczny początek znaczony jest motorycznym rytmem perkusji, na tle którego na plan pierwszy wybijają się organy Hammonda oraz – nade wszystko – flet (a raczej dwie nałożone na siebie jego ścieżki). Organy grają zresztą niepoślednią rolę praktycznie przez cały czas, a to towarzysząc pulsującemu basowi, a to lekko rozstrojonej, garażowo brzmiącej gitarze elektrycznej. Stanowią też intrygującą przeciwwagę dla subtelnych dźwięków fletu, który z kolei stara się wyciszać emocje. Dzięki eksponowaniu kolejnych instrumentów muzykom z Out of Focus udaje się w sposób zaskakująco skuteczny łączyć różne gatunki muzyczne: od krautrocka, poprzez psychodelię, aż po hard rocka (spod znaku wczesnego Deep Purple i Uriah Heep). Jeszcze lepsze wrażenie pozostawia po sobie utwór numer dwa – trwający ponad siedem minut „God Save the Queen, Cried Jesus”. Hardrockowemu rytmowi towarzyszy w nim melodyjny flet oraz wpadający w ucho wokal Neumüllera. Największym zaskoczeniem okazuje się jednak „zasysająca” słuchacza partia gitary Drechslera, która brzmi, jakby wycięto ją z utworu któregoś ze współczesnych klasyków stoner rocka. Stwierdzenie, że niemiecki gitarzysta w pewnym sensie wyprzedził swoją epokę, wcale nie byłoby w tym przypadku przesadzone.
Ale urok „God Save the Queen…” polega jeszcze na czym innym. Na płynnie zmieniających się nastrojach, nieustannym przeplataniu fragmentów lirycznych z czadowymi, a przy tym na niekonwencjonalnym wykorzystywaniu brzmienia poszczególnych instrumentów – to gitara wprowadza tu ukojenie, a flet służy podkreśleniu motoryki utworu. W odmiennym nastroju, przynajmniej początkowo, utrzymany jest zamykający stronę A winylu „Hey John”. Więcej tu niepokoju, by nie rzec wręcz: mroku. Neumüller melodeklamuje tekst, starając się przebić przez wysuniętą na plan pierwszy gitarę rytmiczną, która zresztą raz za razem ustępuje miejsca fletowi. Z czasem psychodeliczne poszukiwania Drechslera zostają całkowicie zawieszone, dzięki czemu do głosu dochodzi – nie po raz pierwszy i nie ostatni – Hering, który raczy słuchaczy smakowitą partią Hammondów, tyleż czerpiącą inspirację z muzyki klasycznej, co organowego jazzu. Wieńczy zaś ten utwór potężne hardrockowe uderzenie. W podobnym nastroju utrzymany jest numer otwierający stronę B wydawnictwa, czyli – najkrótszy w całym zestawieniu – „No Name”, będący mariażem kraut- i hard rocka z odjazdami w kierunku fusion (vide partie organów i… tym razem również gitary).
„World’s End” zespół zaczyna z wyciszenia; instrumentem budującym stopniowo nastrój i podsycającym emocje okazuje się flet, do którego kolejno dołączają klawisze i gitara; Drechsler pozwala sobie nawet na dłuższą niż zwykle solówkę, by potem przez kilka minut odpocząć. W tym czasie do głosu dochodzą organista i flecista, a prowadzony przez nich dialog uznać można za w dużym stopniu improwizowany. Prawdopodobnie ten właśnie fragment utworu w czasie koncertów rozrastał się do kilkunastu minut, otwierając muzykom drogę do ciągłych poszukiwań. Zamykający album, zarazem najdłuższy na całym „Wake Up!”, „Dark, Darker” od początku charakteryzuje się sporym rozmachem i hardrockowym czadem. Chociaż i w nim nie brakuje fragmentów spokojniejszych, skłaniających do refleksji. Ba! można się nawet w rytm muzyki Out of Focus delikatnie pobujać. Warto jednak przy tym nie stracić z ucha tego, co dzieje się w tle, które wypełniają subtelne brzmienia Hammondów i gitary, a z czasem dochodzi jeszcze energetyczna partia fletu i wokaliza. Trzeba przyznać, że Niemcy mają doskonałe wyczucie: wiedzą, kiedy należy przystopować, a kiedy można uderzyć mocno między oczy – wszystko zaś po to, aby nie znużyć słuchacza. Pewnie też dlatego, dla lepszego efektu, finał „Dark, Darker” swą mocą przyprawia o ciarki na plecach. Takiego zakończenia płyty nie powstydziliby się nawet najwięksi herosi hard rocka tamtych czasów.
Po opublikowaniu „Wake Up!” muzycy Out of Focus nabrali wiatru w żagle. Rok później wydali album „Out of Focus”, a po kolejnych dwunastu miesiącach – dwupłytowy (zarejestrowany z towarzyszeniem wielu zaproszonych do studia gości) „Four Letter Monday Afternoon”. W 1974 roku, w składzie z saksofonistą Ingo Schmidem Neuhausem i drugim gitarzystą Wolfgangiem Göhringerem, nagrali materiał na czwarty studyjny krążek – „Not Too Late”. Niestety, zanim zdążył się on ukazać, grupa – z powodu wewnętrznych napięć i sprzeczek – rozpadła się; w efekcie nagrania powędrowały do archiwum i światło dzienne ujrzały dopiero dwadzieścia pięć lat później, czyli w 1999 roku. Po trzech kolejnych latach wydano następną archiwalną płytę – „Rat Roads” – na którą trafiły odrzuty z sesji do „Four Letter…”. Jedyne, na co w tym momencie mogli narzekać wielbiciele Out of Focus, to brak rejestracji koncertowej zespołu. Ale i tę lukę w dyskografii z czasem zapełniono; przed ośmioma laty do sprzedaży trafiło wydawnictwo zatytułowane „Palermo 1972”, wypełnił je zaś występ na żywo z 26 maja 1972 roku, który Niemcy dali w teatrze Biondo w mieście na północnym-zachodzie Sycylii.
Po rozpadzie Out of Focus tworzący zespół muzycy nie wykazywali się szczególną aktywnością artystyczną. O Stefanie Wiesheuu i Klausie Spörim słuch zaginął; Remigius Drechsler, Moran Neumüller oraz Ingo Schmid Neuhaus (który dołączył do kolegów w 1972 roku) w pierwszej połowie lat 80. XX wieku odnaleźli się w krautrockowo-jazzowej formacji Kontrast („Kontrast”, 1986; archiwalne „Volume I & II”, 2008); z kolei Hennes Hering po zawieszeniu działalności przez macierzystą grupę z biegu dołączył do progresywnej Sahary („Sunrise”, 1974; „For All the Clowns”, 1975). Ciekawostką może być fakt, że w połowie ubiegłej dekady Sahara powróciła na scenę – razem z Heringiem – a trasę koncertową z lat 2006-2007 upamiętniła okazjonalnym DVD „Back on Stage” (2008).
Skład:
Moran Neumüller – śpiew, flet
Remigius Drechsler – gitara elektryczna
Hennes Hering – organy Hammonda
Stefan Wiesheu – gitara basowa
Klaus Spöri – perkusja



Tytuł: Wake Up!
Wykonawca / Kompozytor: Out of Focus
Data wydania: grudzień 1970
Nośnik: Winyl
Czas trwania: 48:05
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
Winyl1
1) See How a White Negro Flies: 05:49
2) God Save the Queen, Cried Jesus: 07:31
3) Hey John: 09:39
4) No Name: 03:07
5) World’s End: 09:56
6) Dark, Darker: 11:40
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

98
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.