powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXLVI)
maj-czerwiec 2015

East Side Story: Biznes ku chwale „matki Rosji”
Roman Karimow, Jewgienij Tkaczuk ‹Start-up›
Coś z tym filmem jest nie tak. Jakby scenarzyści, a za nimi także reżyser w którymś momencie – i to całkiem blisko finału – nagle stracili koncept, o czym chcą tak naprawdę opowiedzieć. O świetnych programistach czy modelowo poprowadzonej kampanii marketingowej? A może trudnym losie młodych biznesmenów, na których pracę zwracają uwagę tak zwane czynniki oficjalne? Obejrzyjcie „Start-up” Romana Karimowa, a potem sami poszukajcie odpowiedzi.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Start-up›
‹Start-up›
Ciekawostką może być fakt, że prawdziwe nazwisko reżysera filmu nie widnieje ani w czołówce, ani w napisach końcowych. Do pracy nad „Start-upem” przystąpił bowiem, urodzony w Ufie w 1984 roku, Roman Karimow, który zadebiutował przed pięcioma laty młodzieżowym komediodramatem „Nieadekwatni ludzie”. Później wziął na warsztat tekst autorstwa Dmitrija Soboliewa, znanego dotąd przede wszystkim jako autor cenionych dramatów psychologicznych „Wyspa” (2006) Pawła Łungina oraz „Zawieszenie broni” (2010) Swietłany Proskurinej. Z biegiem czasu jednak wizja Karimowa coraz bardziej odbiegała od tego, co chcieli skonstruować producenci; w efekcie po zakończeniu zdjęć reżyser porzucił projekt i zażądał, by ostatecznie podpisano dzieło nie jego prawdziwym nazwiskiem, ale pseudonimem Igor Skołkow. Wyrażono na to zgodę, nie chcąc kłócić się z twórcą w nieskończoność i tym samym przedłużać moment premiery obrazu. Prace nad filmem doprowadził do szczęśliwego finału odtwórca głównej roli Jewgienij Tkaczuk („Ja”, „Córka”, „Gagarin. Pierwszy w kosmosie”, „Podróż zimowa”, „Biesy”), dlatego jego nazwisko widnieje również – obok… Skołkowa – pod adnotacją: „reżyseria”.
Kosztujący dwa miliony dolarów „Start-up” do kin trafił w kwietniu ubiegłego roku – i poległ z kretesem! Nie pomogła nawet szybka premiera na DVD; straty okazały się nieodwracalne. Widocznie Karimow przewidział porażkę dzieła i nie chciał być z nią w przyszłości kojarzony. Miała powstać bowiem rosyjska odpowiedź na „The Social Network” (2010) Davida Finchera i „Jobsa” (2013) Joshuy Michaela Sterna, a nakręcono zaskakująco miałką i nieznośną w finale historyjkę o karierze w stylu Kopciuszka. Akcja „Start-upu” zaczyna się w połowie lat 90. ubiegłego wieku i – jak zaznaczyli twórcy (czyli kto w tym konkretnym przypadku?) – opowiada historię wymyśloną, choć opartą na faktach. W tym akurat nie musi być żadnej sprzeczności, albowiem podobnych interesów w tamtych czasach, zwłaszcza w krajach postkomunistycznych, robiono sporo. Główną postacią filmu jest Boris Łarionow, którego poznajemy jako studenta informatyki Uniwersytetu Moskiewskiego; chłopak interesuje się programowaniem i wraz z kolegami z roku wymyśla przydatne dla wciąż jeszcze raczkującego Internetu oprzyrządowanie. Gdy na uczelni pojawiają się amerykańscy łowcy talentów, Boris i jego towarzysze chcą im przedstawić efekty swojej pracy, licząc na to, że przybysze zza Oceanu poznają się na ich zdolnościach, a może nawet zechcą odkupić prawa autorskie.
Niestety, Łarionow spóźnia się na spotkanie i tym samym cały zespół traci możliwość zaprezentowania swego „wynalazku”. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – Boris poznaje bowiem młodą i piękną Ingę, studentkę literatury, która dorabia sobie jako tłumacz z języka angielskiego, poza tym zwraca na niego uwagę Wsiewołod Kuszakow, który szybko dostrzega w pomysłach programisty szansę na wybicie się ponad przeciętność. Od tej pory życiem Borisa zaczyna kierować przypadek i szczęście. W czasie randki z Ingą, która ma miejsce w uniwersyteckiej bibliotece, chłopak wpada na pomysł stworzenia internetowej wyszukiwarki na wzór Google’a (którego wtedy jeszcze nie było). Chce w ten sposób pomóc dziewczynie w jej pracy naukowej. Zdradza ów koncept Wsiewołodowi, który z kolei idzie z nim do swego profesora, niezwykle ustosunkowanego Nikołaja Piotrowicza, ten natomiast kieruje studentów do innego zdolnego programisty, Bergamota (a właściwie Pawła Pawłowicza). Tak – krok po kroku – powstaje zespół, którego sztandarowym produktem staje się niebawem wyszukiwarka Holmes. Twórcy filmu całkiem sprawnie pokazują, jak wystartować z nowym interesem i stworzyć – w zasadzie bez kosztów – atrakcyjny model biznesowy, który w przyszłości jest w stanie przynieść duży zysk.
I te sekwencje „Start-upu” ogląda się z naprawdę dużym zainteresowaniem. Tym bardziej że całość skręcona jest ze swadą, a jakości dodają jeszcze ciekawie skrojone i odpowiednio skontrastowane główne postaci, czyli Boris i Wsiewołod. Scenarzysta nie zapomniał bowiem o ich zróżnicowaniu charakterologicznym i podkreśleniu tego, w jaki sposób sukces biznesowy wpływa na ich psychikę i codzienne życie. Łarionow z biegiem czasu coraz bardziej oddala się od rodziny, a Kuszakow zachłystuje powodzeniem – to musi zaowocować konfliktem między nimi. I rzeczywiście, spór wybucha, ale jest jakiś miałki, mało przekonujący, jak zresztą całe ostatnie dwadzieścia minut filmu. Ratunkiem dla obrazu Karimowa byłoby dorzucenie wątku sensacyjnego. I nawet przez moment wydaje się, że tak właśnie będzie. Bo przecież aż nie chce się wierzyć, by podobną firmą – z takim potencjałem – nie zainteresowały się środowiska oligarchów czy chociażby mafiosi. Tymczasem propozycję z gatunku tych nie do odrzucenia składa im… No właśnie, problem tkwi w tym, że nikt z powyższych, co prowadzi do tego, że fabuła traci na wiarygodności, zamieniając się w umiarkowanie patriotyczną opowiastkę dla… nie wiadomo kogo. Możliwości, jakie niosła ze sobą ta historia, zostały na koniec kompletnie zmarnowane. W imię swoiście, bo po rosyjsku, pojętej poprawności politycznej.
Główną, obok Jewgienija Tkaczuka, rolę w „Start-upie”, czyli Kuszakowa, zagrał trzydziestoletni dzisiaj, urodzony w Kazaniu Szamil Chamatow, Tatar z pochodzenia, młodszy o dekadę brat cenionej aktorki Czułpan Chamatowej. Nieczęsto pojawiał się do tej pory w pełnym metrażu (warto jednak wymienić komedię romantyczną „Sprzedawca zabawek” Jurija Wasiljewa sprzed dwóch lat); podobnie zresztą jak wcielająca się w Ingę Litwinka Ieva Andrejevaité (rocznik 1988), absolwentka wileńskiej Akademii Muzyki i Teatru. W rolach drugoplanowych pojawili się natomiast aktorzy o znacznie bogatszym dorobku: ojca Borisa zagrał Siemion Morozow („Jak car Piotr Ibrahima swatał” Aleksandra Mitty), Nikołaja Piotrowicza – Emmanuil Witorgan („Król Lear” Grigorija Kozincewa i miniserial „Kordzik” Nikołaja Kalinina), a specjalistkę od bankowości – Jekatierina Dudina („Kierowca dla Wiery” Pawła Czuchraja). W ścieżce dźwiękowej obrazu wykorzystano kompozycje Siergieja Czekryżowa (specjalizującego się przede wszystkim w komediach) oraz wokalisty zespołu Netslov, Daniiły Kałasznika (dotąd pracującego głównie przy serialach i filmach telewizyjnych). Za zdjęcia odpowiada natomiast doświadczony Maksim Osadczy, etatowy w ostatnich latach współpracownik Fiodora Bondarczuka („9 kompania”, „Przenicowany świat”, „Stalingrad”), ale też próbujący sił w „pojedynkach” z innymi reżyserami (vide komediodramat „Kokoko” Awdotji Smirnowej).



Tytuł: Start-up
Tytuł oryginalny: Стартап
Zdjęcia: Maksim Osadczy
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: Rosja
Czas trwania: 86 min
Gatunek: dramat, obyczajowy
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

105
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.