powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXLVI)
maj-czerwiec 2015

Bogowie z kosmosu: Szatan przybył na Atlantydę
Konrad Wągrowski
Alfred Górny, Arnold Mostowicz, Bogusław Polch ‹Ludzie i potwory›, Alfred Górny, Arnold Mostowicz, Bogusław Polch ‹Ekspedycja - Bogowie z kosmosu. Wydanie kolekcjonerskie›
„Ludzie i potwory”, część druga kultowej serii Górnego, Mostowicza i Polcha, prowadzi nas na pewną słynną wyspę i każe śledzić zmagania przypominające mityczne bitwy ze smokami i stworami z piekieł.
‹Ludzie i potwory›
‹Ludzie i potwory›
Co zostało w pamięci z lektury „Bogów z kosmosu” (wówczas jednak dużo częściej nazywanych „Według Daenikena”)? Fantastycznonaukowa fabuła, chwytliwe (wówczas) teorie paleoastronautyczne, akcja, obcisły kombinezon Ais… Przede wszystkim jednak konkretne kadry, konkretne, zapadające w pamięć rysunki. Wielkie orbitalne statki kosmiczne, startujące rakiety, latające spodki – ale nie tylko. Gdy sam sięgam pamięcią do dawnej lektury, najczęściej myślę o pewnej konkretnej planszy – ostatniej strony „Lądowania w Andach”. Ais i Zan lecą swą rakietą w kierunku bazy drugiej wyprawy. Ta lądowała na dużym lądzie wyłaniającym się z wód Oceanu – Atlantydzie. I właśnie ową mityczną wyspę, widzimy rozpostartą przed bohaterami. Ta Atlantyda to obietnica przygód w drugim tomie cyklu. Atlantyda, która w zbiorowej świadomości stała się symbolem tajemnicy, zagadki, wiedzy ukrytej, technologii utraconych ma być miejscem akcji „Ludzi i potworów” (a, jak się później okazało, także kolejnych zeszytów). Czy może być lepsza zachęta?
Jak więc pamiętamy, smutny był koniec pierwszej ekspedycji z planety Des na Ziemię, która lądowała w Andach. Prawie cała załoga – oprócz trojga głównych bohaterów – została unicestwiona w eksplozji wulkanu połączonej z trzęsieniem Ziemi. Na szczęście Wielki Mózg, komputerowy władca Des, nie bez przyczyny nosi takie dumne miano i nie ograniczył misji do jednego lotu. Na Ziemi lądowała także druga (a jak się wkrótce okaże – również trzecia) wyprawa z Des. Sytuacja i tutaj nie wygląda jednak dobrze. Berud, dowódca zespołu, niestety już nie żyje, jego ludzie chorują na tajemniczą chorobę. Jedynymi, którzy zachowują dobrą formę, są Enes, który przyniósł Ais i Zanowi wieści o losach ekspedycji, oraz tajemniczy biolog imieniem Satham (jak się już wkrótce okaże, skojarzenia tego imienia z mianem Szatana nie są przypadkowe). To właśnie on odpowiada za problemy załogi i to on stanie się głównym rywalem Ais w zmaganiach o Niebieską Planetę. O ile Ais pragnie realizować plany Wielkiego Mózgu w zakresie tworzenia na Ziemi cywilizacji na wzór tej z Des, o tyle Satham chce po prostu władzy nad globem – niezależnie od tego, w jaki sposób to osiągnie. „Ludzie i potwory” stają się więc pierwszą opowieścią o walce dobra i zła na naszej planecie, walce, która staje się tematem całego cyklu.
Z jakich Daenikenowskich (czy szerzej – paleoastronautycznych) teorii korzystali tym razem twórcy? Oczywiście przede wszystkim tytułowa Atlantyda – być może to akurat nie Erich Daeniken rozsławił tę pojawiającą się na chwilę w jednym z dialogów Platona wyspę, ale skwapliwie skorzystał z jej legendy. O Atlantydzie nie wiadomo zbyt wiele. Platon mówi, że była wspaniałym, niebywale bogatym królestwem, cywilizacją skłonną do podbojów, która ostatecznie została zniszczona i zatopiona gdy „przyszły straszne trzęsienia ziemi i potopy”. Późniejsi autorzy rozwijali kreatywnie te myśli, czyniąc z Atlantów niebywale wysoko rozwinięta cywilizację. Żal nie skorzystać, żal nie wpleść w to kosmitów. Tyle tylko, że w „Ludziach i potworach” owa Atlantyda w niczym nie przypomina wyspy z tych opowieści, ale zupełnie inne miejsce… Twórcy uczynili z niej bowiem… biblijny raj. To tu, na skutek eksperymentów genetycznych pojawią się pierwsi rodzice (widzimy ich nawet w scenie z jabłkiem – choć bez biblijnych reperkusji), padają też słowa o tworzeniu ludzi „na obraz i podobieństwo” kosmitów. Biblijne opowieści zawsze były materiałem lubianym przez zwolenników teorii o wpływie gości z kosmosu na naszą cywilizację i oczywiście będą powracały w kolejnych częściach cyklu.
‹Ekspedycja - Bogowie z kosmosu. Wydanie kolekcjonerskie›
‹Ekspedycja - Bogowie z kosmosu. Wydanie kolekcjonerskie›
Scenariusz komiksu – co zresztą jest cechą mocno charakterystyczną dla cyklu – pozostawia wiele do życzenia. Widać, że panowie Górny i Mostowicz (a może tylko Mostowicz?) nie są doświadczonymi scenarzystami i interesuje ich raczej wplatanie chwytliwych teorii niż poprawne prowadzenie narracji. Bohaterowie są nadal raczej papierowi (pewnego charakteru i bardziej ludzkich cech nabiorą w kolejnym tomie, gdzie pojawią się jakieś wątpliwości i emocje) ich dialogi rażą sztucznością. Rozwiązania fabularne są naciągane. Dlaczego nikt wcześniej nie podejrzewał Sathama, skoro tylko on pozostał zdrowy? W jaki sposób rozbicie pojemnika z „preparatem odtleniającym” może uniemożliwić badanie jego składu? Dlaczego kosmici po odbiciu Ais wstrzymują atak na bazę Sathama i dlaczego właściwie tak łatwo pozbywa się on cennego zakładnika? Po co dziwny pomysł z aktywowaniem wulkanu, skoro bohaterowie parę stron wcześniej dysponują bronią, która może zagrozić Sathamowi? Dlaczego pułapka na Ais na opuszczonym statku jest tak dziwaczna? Pewnie można szukać jakichś naciąganych odpowiedzi, ale widać, że autorom zależy przede wszystkim by działo się dużo, solidny zwrot akcji miał miejsce co dwie-trzy strony. I nam – przynajmniej w dzieciństwie – w niczym to nie przeszkadzało.
Tak czy inaczej największym atutem komiksu pozostaje rysunek Polcha. Nie jest to jego absolutnie najwyższa forma – tę osiągnął chyba w drugim „Funkym Kovalu” – ale to Polch lepszy niż w „Lądowaniu w Andach”, cyzelujący tło i techniczne szczegóły, mający ewidentną frajdę z rysowania statków kosmicznych, wnętrz naukowych baz, kombinezonów i skafandrów. Tu uzupełnionych menażerią potwornej armii Sathama.
Ciekawe, że komiks, którego głównym celem wydaje się być zabawa fantastycznonaukową, technologiczną konwencją, uderza w pewne zaskakujące tony. Otóż Ais stwierdza, że próby zniszczenia Sathama nie mają sensu, bo prognoza Wielkiego Mózgu mówi, że walka dobra i zła będzie trwała całe tysiąclecia i zawsze będzie ktoś taki jak Satham. Jest w tym fatalizm nie pasujący chyba do energicznej dowódczyni kosmicznej ekspedycji, ale w jakiś sposób usprawiedliwiający najbardziej dziwne decyzje bohaterów i zapowiadający większą liczbę religijno-filozoficznych odwołań w kolejnych tomach cyklu.
PS. To oczywiście efekt tego, że Bogusław Polch nie był mistrzem różnicowania rysów ludzkich twarzy i oblicza jego bohaterów bywają bardzo podobne, ale zabawnie patrzy się na twarz łudząco przypominającą Funky′ego Kovala w ekipie trzeciej ekspedycji. A może warto napisać jakiś spin-off słynnego cyklu, w którym Koval przenosi się w czasie i dołącza do ekipy kosmitów z Des?



Tytuł: Ludzie i potwory
Data wydania: 1984
Wydawca: KAW
ISBN-10: 83-03-00554-5
Format: 48s. 205×287mm
Gatunek: SF
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:

Tytuł: Ekspedycja - Bogowie z kosmosu. Wydanie kolekcjonerskie
Data wydania: 4 maja 2015
ISBN: 978-83-7961-218-5
Cena: 99,00
Gatunek: SF
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

12
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.