ŁB: Osobiście uważam to za pewnego rodzaju zdradę czytelnika ze strony autorki. Gdy powstaje opowieść, zwłaszcza fantasy lub science-fiction, czytelnik musi zawiesić niewiarę i przyjąć pewne podstawowe założenia podsunięte mu przez autora. OK, zatem magia działa i na tym buduje się opowieść. Te fundamenty, choć dzieją się rzeczy jeszcze bardziej fantastyczne, powinny być szanowane. Tymczasem Le Guin podkopuje ten fundament. Stara wersja Krainy Śmierci miała w sobie pewną ponurą godność i dostojeństwo rodem z najdawniejszych greckich mitów. Po części dzięki tej wizji Archipelag był czymś odmiennym od innych światów fantasy. A teraz okazuje się być żałosnym skutkiem próby uczynienia ludzi nieśmiertelnymi. I zamiast tego otrzymujemy nowe, ulepszone zaświaty rodem ze współczesnej wizji New Age. Brakuje jeszcze tylko kryształów i mocy pozytywnego myślenia. BN: Hmm, w zasadzie to otrzymujemy brak zaświatów, skoro dusze podlegają reinkarnacji. Wolę myśleć o tym raczej jako o inspiracji kulturą Dalekiego Wschodu. Rozumiem, co masz na myśli, ja podobnie cierpiałam przy „Tehanu”. Tym niemniej Suchej Krainy mi nie żal ani trochę. A smoki zawsze lubiłam i dlatego za udaną uważam koncepcję, że ludzie i wielkie gady byli kiedyś jednym ludem, potem zaś jedni wybrali wolność, powietrze i ogień, drudzy zaś stabilizację, wodę i ziemię.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
MC: Koncepcja może i udana, ale znów niezbyt przystająca do poprzednich tomów (owszem, nawiązanie do tego pojawia się w „Opowieściach z Ziemiomorza”). Czy jest coś (poza postacią Tehanu), co mogłoby chociaż zasugerować taki stan rzeczy lub taki podział w którejkolwiek części poprzedniej? Jak niedawno zauważyliśmy, kolejne tomy cyklu (a szczególnie jego dwie ostatnie części) wydają się oderwane od wizji świata stworzonej w trzech pierwszych powieściach. BN: Tak, jak napisałeś, są wątki Tehanu i Irian (z „Opowieści…”). Jeśli chodzi o wcześniejsze tomy, jestem niemal pewna, że w „Czarnoksiężniku z Archipelagu” Yevaud był w zasadzie „typowym” smokiem a’la Smaug. Co do „Najdalszego brzegu” – tam smoki zaczynają pomagać bohaterom, jednak co do ich pochodzenia… Trudno mi powiedzieć. Było natomiast bardzo wczesne opowiadanie (można je znaleźć we „Wszystkich stronach świata”), gdzie wzmiankowany wyżej Yevaud mieszka sobie na jednej z wysp w ludzkiej postaci, udając średnio zdolnego czarownika. Dopiero gdy ktoś wypowiada jego imię, odzyskuje smoczą postać i zaczyna pustoszyć okolicę. Niezależnie od tego, rozumiem, że taki „przeskok” wizji smoków może się wydać niespójny. Po prostu mnie osobiście się on spodobał. ŁB: Dla mnie skutek tych wszystkich zmian jest taki, że „Inny wiatr” nie kwalifikuje się do szufladki w pamięci z etykietą „Ziemiomorze” i następuje czytelnicza amnezja. BN: Ja tę książkę dobrze wspominam. Pamiętam, że sięgnęłam po nią ponownie w trudnym momencie mojego życia i lektura podniosła mnie na duchu. W tym miejscu warto zauważyć, że to jedyna część, w której pojawia się humor, choć jest to, rzekłabym, kobiecy humor, gdyż dotyczy on przede wszystkim Lebannena, jego niechęci do ożenku i jego „narzeczonej”, kargijskiej księżniczki. Osobiście uśmiałam się, gdy Seserakh spotkała się z Tenar i na początku żaliła na swoje życie wśród cudzoziemców, tudzież martwiła ich magią, gdy jednak była kapłanka wspomniała, że ma męża, księżniczka zupełnie straciła zainteresowanie poprzednimi kwestiami i zaczęła się domagać informacji na temat Geda. Albo scena, gdzie Seserakh, pomimo panicznego lęku przed morzem decyduje się wyruszyć wraz z Lebannenem na Roke, i gdy książę zwraca się do niej z grzecznościową formułką „czynisz mi zaszczyt”, dziewczyna odpowiada „tak, czynię”. MC: Humor to faktycznie jedna z lepszych stron „Innego wiatru”, ale jest tu też kilka innych wartych uwagi elementów. Bo choć fabuła po raz kolejny ma tendencję do toczenia się wokół kobiecych bohaterek (na podobieństwo „Tehanu”), to jednak jest to coś zupełnie innego. A sam Ged, mimo początkowej roli mędrca wysyłającego Olchę na życiową misję, pełni tu rolę dość epizodyczną. To bardzo miła odmiana, szczególnie kiedy na scenę wkracza Lebannen. BN: Choć w „Innym wietrze” pojawiają się też momenty smutne – zawsze wzruszam się historią Olchy i – przyznaję – to, że umiera wyciska mi łzy z oczu, ilekroć o tym czytam. MC: Bo to przecież bardzo ładna i wzruszająca historia o miłości! O wiele ciekawsza, choć zawarta w jednym tomie, niż kłopoty Tenar i Geda ciągnące się aż po „Inny wiatr”. BN: Jest prosta ale przekonująca. To akurat udało się Le Guin zachować, tę oszczędność środków która wcale nie oznacza emocjonalnego chłodu. Cieszę się z „Innego wiatru” – fakt, pierwsza trylogia wydaje mi się lepsza, ale i tak podoba mi się ta okazja, by raz jeszcze powrócić do Ziemiomorza.
Tytuł: Ziemiomorze Tytuł oryginalny: The Earthsea Data wydania: 7 listopada 2013 ISBN: 978-83-7839-665-9 Format: 944s. 150×231mm; oprawa twarda Cena: 69,90 Gatunek: fantastyka
Tytuł: Inny wiatr Tytuł oryginalny: The Other Wind Data wydania: 31 stycznia 2011 ISBN: 978-83-24579-33-4 Format: 240s. 125×195mm Cena: 24,90 Gatunek: fantastyka
Tytuł: Inny wiatr Tytuł oryginalny: The Other Wind Data wydania: 6 lutego 2009 ISBN: 978-83-245-7673-9 Format: 261s. 110×175mm Cena: 16,99 Gatunek: fantastyka
Tytuł: Inny wiatr Tytuł oryginalny: The Other Wind Data wydania: 29 kwietnia 2003 ISBN: 83-7337-353-5 Format: 184s. 142×202mm Gatunek: fantastyka |