Stało się, nowy Blur wylądował. Tylko po co? „The Magic Whip” jest krążkiem tak niepotrzebnym, jak się tylko da. Nie słuchajcie go, na pewno macie ciekawsze rzeczy do roboty.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Blur. Chyba najlepszy band lat 90. Damon Albarn – przebojowy lider. Alex James – zespołowy głupek. Dave Rowntree – nowa inkarnacja Ringo. I wreszcie Graham Coxon – nieśmiały, wycofany geniusz. Pięć absolutnie fenomenalnych krążków pod rząd, jeden lepszy od drugiego. Od ironicznego, zabójczo chwytliwego brit popu na trylogii londyńskiej, poprzez lo-fi na „Blur”, aż po eskperymenty na „13”, łamiącym serce, niesamowicie smutnym albumie. Później z powodu tarć na linii Albarn – Coxon, ten drugi odszedł z zespołu. Nie ma się co rozpisywać, chyba każdy zna tę historię. Parę lat później reszta składu poleciała do Maroka, by nagrać arcydzieło pod tytułem „Think Tank”. „Out Of Time”, mówi wam to coś? I na tym opowieść o Blur powinna się skończyć. Zdecydowanie. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym i te sprawy. Wydawałoby się, że epilog tej historii stanowiła koncertowa reaktywacja, z naciskiem na dwa gigi w Hyde Parku. Chłopakom jednak najwyraźniej grało się ze sobą tak dobrze, że postanowili nagrać nowy materiał. Błąd. Rzadko kiedy takie powroty po latach się udają. W tej chwili do głowy przychodzi mi tylko casus My Bloody Valentine. Ale Damon to nie Kevin Shields, niestety. Każdą płytę Blur cechował własny charakter. Brud „Blur”, psychodelia „13”, barokowość brzmienia „The Great Escape”… Tymczasem „The Magic Whip” brzmi jak… nowy krążek Gorillaz z większą ilością gitar. To wszystko wydaje się takie bezbarwne, pozbawione własnej tożsamości. Są tu całkiem ładne rzeczy, choćby „My Terracotta Heart”. Ale wystarczy odpalić, bo ja wiem… „Good Song” chociażby, żeby zobaczyć, jak wielka przepaść dzieli poprzednie dokonania Blur od tego krążka. Ja naprawdę starałem się wysłuchać tej płyty z uwagą, ale nuda zaczęła mi się udzielać już po paru pierwszych indeksach. Gdy wychodziły kolejne banalne single, wciąż miałem nadzieję na dobry album. Co prawda z każdym kolejny udostępnionym kawałkiem coraz mniejszą, ale jednak. Ale trzeba przestać się oszukiwać – to, co tutaj usłyszymy, jest co najwyżej przeciętne. Wygląda na to, że panowie po prostu chcieli się spotkać i pograć razem, bez napięcia i dążenia do stworzenia kolejnego arcydzieła. Jednak czy warto było psuć legendę swojego zespołu z takiego powodu? Gdy słyszę takie „Ghost Ship”, odruchowo spoglądam na okładkę, czy przypadkiem nie pomyliłem się i nie odpaliłem „Plastic Beach”. Przecież w tym zespole są też inni ludzie, nie tylko Albarn! Co z niesamowitą inwencją Coxona, gościa, który robił z gitarą, co chciał, autorem tylu genialnych motywów? Na basie też mógłby grać ktokolwiek. Jasne, Alex wciąż wygląda niezwykle stylowo z tym swoim papierosem w kąciku ust i wrażeniem, jakby kompletnie nie przejmował się niczym, co się dzieje wokół. Tylko tym razem to wrażenie jest chyba prawdziwe. Gość napisał linię basową do „Entertain Me”, proszę was! Blur to jeden z najważniejszych zespołów mojego życia, więc nie umiem patrzeć na ten album bez choćby cienia sympatii. Jest tu parę miłych motywów, paru rzeczy słucha się całkiem przyjemnie, przy takim „Go Out” głowa sama się kiwa, podobać może się także „Ong Ong”. Ale co z tego? Czy na którymkolwiek z poprzednich wydawnictw tego zespołu trzeba było szukać jasnych punktów? Przecież każda ich płyta była jednym wielkim jasnym punktem, z zaledwie paroma trochę mniej trafionymi pomysłami. Wyzbądźcie się wszelkich oczekiwań, panowie nagrali „The Magic Whip” dla własnej przyjemności i jest to płyta dla nich i chyba tylko dla nich. Więc zostawmy ją z nimi, miłego słuchania chłopaki.
Tytuł: The Magic Whip Wykonawca / Kompozytor: BlurData wydania: 27 kwietnia 2015 Nośnik: CD Czas trwania: 51:27 Gatunek: rock Utwory CD1 1) Lonesome Street: 4:23 2) New World Towers: 4:02 3) Go Out: 4:40 4) Ice Cream Man: 3:23 5) Thought I Was a Spaceman: 6:16 6) I Broadcast: 2:52 7) My Terracotta Heart: 4:05 8) There Are Too Many of Us: 4:26 9) Ghost Ship: 4:59 10) Pyongyang: 5:38 11) Ong Ong: 3:06 12) Mirrorball: 3:37 Ekstrakt: 60% |