powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXLVI)
maj-czerwiec 2015

Pojedynek w mroku
Mike Flanagan ‹Oculus›
Rzadko zdarza się tak kulturalnie zrealizowane kino grozy, jak „Oculus”. Szkoda tylko, że im bliżej finału, tym mocniej wkrada się fabularny chaos.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Tylko sobie życzyć więcej takich filmów, jak „Oculus”, w naszych kinach. Owszem, z nieznanych przyczyn dotarł do nas dopiero półtora roku po tym, jak obejrzał go świat, ale mimo wszystko warto się wybrać na niego do kina. Dzięki niemu można się przekonać, że da się jeszcze nakręcić horror, w którym za obsadą nie lata nikt z siekierą, duszyce o wstrętnych mordach i długich włosach nie sięgają zakrzywionymi szponami po młodocianych durniów, a bananowa młodzież nie chwyta nikogo „z zaskoczenia” za ramię. Nie znaczy to jednak, że film jest wolny od wad.
„Oculus” ma świetnie skrojony, dynamiczny wstęp, w bardzo skróconej formie przekazujący widzowi najważniejsze elementy fabuły i odmalowujący w nienachalnie ciepłej tonacji dwójkę głównych bohaterów. Już nawet nie w piątej minucie seansu wiemy, że rodzeństwo – starsza siostra z bratem – przeszło w dzieciństwie ciężką traumę, w wyniku której chłopak trafił na kilkanaście lat do psychiatryka. Teraz, gdy wychodzi z niego po ukończeniu 21. roku życia, czeka na niego siostra. Z trochę na lewo wypożyczonym na kilka dni antycznym lustrem, które przyczyniło się do tragedii sprzed lat.
Chłopak jest początkowo niechętny inicjatywie siostry, pragnącej rozliczyć się z lustrem za zdarzenia sprzed jedenastu lat, ale w końcu daje się przekonać do uczestnictwa w rozgrywce, w której przeciwnikiem jest wyjątkowo groźny, potrafiący mieszać w umysłach ludzi byt, od setek lat czający się gdzieś pod powierzchnią lustrzanego odbicia. Byt nienawykły do przegrywania. Zaczyna się niebezpieczna gra w kotka i myszkę, w której zemsta powoli zaczyna schodzić na plan dalszy, ustępując miejsca ordynarnej walce o przetrwanie.
Wbrew temu opisowi, wbrew snującym się tu i ówdzie postaciom o błyszczących rtęciowo nieludzkich oczach, a także wbrew różnym budzącym niepokój zjawiskom i nękającym bohaterów przypadkom, „Oculus” nie jest klasycznym horrorem, jeśli chodzi o fabularne założenia. To bardziej paranormalny, czy też może raczej okultystyczny dramat, w którym nie tyle chodzi o straszenie dla straszenia, ile budowę zagęszczanego z każdą sceną klimatu mrocznej tajemnicy. Klimatu rodem z gotyckich filmów i powieści – osaczającego bohaterów, przesączającego się z opowieści i zaczepiającego pazurki w umyśle odbiorcy. Zasiewającego wątpliwości i studzącego krew w żyłach. W „Oculusie” nie ma co szukać wrzaskliwych upiorów i krwistych fontann wywoływanych uderzającym raz za razem nożem. Nie ma co też oczekiwać scen, przy których będzie się podskakiwało na fotelu. To nie ten rodzaj straszenia.
Film jest wyśmienicie zrealizowany od strony technicznej. Ma doskonałe, zawsze ostre i kolorowe zdjęcia, posiada wiarygodne efekty specjalne, a jego tempo jest zawsze równe – bez przestojów, ale i bez szalonej galopady zdarzeń. Elegancja i kultura do ostatniej sekundy seansu. Doskonale spisuje się też większość obsady, ze śliczną, bystrooką Karen Gillan na czele. Większość, bo pewne obiekcje budzi nadmiernie gestykulująca i chwilami wyraźnie szarżująca Katee Sackhoff obsadzona w roli matki rodzeństwa.
Niestety, muszę w tym momencie dojść do poważnej wady „Oculusa”, czyli błędnej recepty, wedle której została skrojona fabuła. Otóż bowiem zdarzenia z chwili obecnej przeplatają się – stale, nieustannie i niekiedy wręcz niezauważalnie – z retrospekcjami objaśniającymi tragedię sprzed jedenastu lat. Takie wymieszanie wątków nieuchronnie zaczyna wywoływać chaos i potęgować dezorientację widza, który coraz więcej uwagi musi poświęcać na rozgraniczenie retrospekcji od bieżącej akcji. A dzieje się to oczywiście kosztem wyławiania różnych drobiazgów niezbędnych dla zrozumienia całości intrygi. Co gorsza, blisko finału twórcy dali się ponieść entuzjazmowi i ostatecznie straciwszy wewnętrzną dyscyplinę bez sensu pogrążyli historię – wciąż kulturalnie zrealizowaną – w festiwalu kiczu i tandety, zbyt chętnie sięgając po chwilami wręcz śmieszne straszydełka.
Są to jednak wady, na które łatwo można przymknąć oko, bo „Oculus” sam w sobie jest dość oryginalny, szalenie elegancki (no dobrze, pod koniec robi się trochę odpustowo) i ładnie zagrany. A jak na dzisiejsze kino grozy są to walory trudne do zignorowania.



Tytuł: Oculus
Data premiery: 27 marca 2015
Reżyseria: Mike Flanagan
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 104 min
Gatunek: groza / horror
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

91
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.