powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CXLVI)
maj-czerwiec 2015

Esensja ogląda: Maj 2015 (1)
Lone Scherfig ‹Klub dla wybrańców›, Noaz Deshe ‹Biały cień›, Kelly Reichardt ‹Night Moves›
W pierwszej majowej edycji trzy recenzje bieżących propozycji kinowych: „Klubu dla wybrańców”, „Białego cienia” i „Night Moves”.
Kino
ZawartoB;k ekstraktu: 40%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Klub dla wybrańców
(2014, reż. Lone Scherfig)
Jarosław Robak [40%]
Adaptacja głośnej przed kilkoma laty sztuki „Posh” Laury Wade, raczej nie zyska podobnego rozgłosu, co londyńskie przedstawienie – jeszcze mniej prawdopodobne, że spotka się z podobnym uznaniem. Wprawdzie reżyserka Lone Scherfig – opierając się na scenariuszu samej dramatopisarki – nie jest łagodniejsza dla członków tytułowego, ekskluzywnego studenckiego klubu z Oksfordu, pokazując ich „uświęcone tradycją” chuligaństwo, klasową pogardę, przekonanie o bezkarności i kumoterstwo, jednak gubi gdzieś polityczny aspekt klasowego antagonizmu, redukując go do konfliktu zepsutych bogatych arystokratów ze szlachetnymi proletariuszami. Choć filmowy „Klub dla wybrańców” – a właściwie „Klub Riota” – wzorowany jest na wyczynach prawdziwego Bullingdon Clubu (do którego swego czasu należeli m.in. David Cameron, burmistrz Londynu Boris Johnson czy Radosław Sikorski), satyra na torysów nie wybrzmiewa tu dostatecznie mocno i jedynie w nadinterpretacji widza kulminacyjna scena demolki może być nie tylko aktem wandalizmu, ale i metaforą uderzającej w klasy niższe polityki Partii Konserwatywnej.
Filmowi nie służą również uproszczone charakterystyki młodych arystokratów – jedynie Sam Claflin wciela się tu w bardziej skomplikowaną postać, cechującą się nie tylko poczuciem wyższości (i świetnie zagraną, niemal fizyczną odrazą) wobec „maluczkich”, ale i chorobliwą ambicją, wzdragającą go przed zbyt łatwym wchodzeniem w buty po zasłużonych w historii Klubu członkach rodziny. Mniej przekonująco wypada typowany na głównego bohatera, starający się o akces do klubu Miles Richards (w tej roli Max Irons – syn Jeremy’ego), paniczyk z wyrzutami sumienia i sympatią dla gminu: tak naprawdę nie wiemy, co dość porządnego przecież chłopaka pociąga w tak odrażającym towarzystwie, a scenariusz oraz pozbawiona werwy i nawet odrobiny szaleństwa reżyseria Scherfig, nie pomagają w uwiarygodnieniu tych dylematów.
Jak na produkcję, której ważnym tematem jest też mizoginia konserwatywnych elit, „Klub dla wybrańców” rozczarowuje wątkami kobiet: jest tu wprawdzie świetny epizod z prostytutką (Natalie Dormer), ale już studencka sympatia Milesa (Holliday Grainger) wypada przesadnie naiwnie, a kelnerka z pubu, w którym bohaterowie urządzają libację (Jessica Brown Findlay), wyraźnie traci na okrojeniu jej roli w stosunku do scenicznego pierwowzoru.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Biały cień
(2013, reż. Noaz Deshe)
Jarosław Robak [70%]
Gdzieś we wschodniej Afryce – dopiero z napisów końcowych dowiadujemy się, że poruszany w filmie problem dotyczy głównie Tanzanii – dzieje się zło: albinosi mordowani są dla organów, których rzekome szczególne właściwości mają przynosić zdrowie i powodzenie w biznesie. By uchronić Aliasa (naturszczyk Hamisi Bazili) przed bezwzględnością szamańskiego rynku, matka wysyła go do mieszkającego w mieście wuja. Szybko okazuje się, że nowe miejsce wcale nie należy do bezpieczniejszych, a prawa ulicy dyktowane są przez okrutne podziemie. Łatwo byłoby przyciąć taką fabułę do ram thrillera – i dla pełnej przejrzystości dorzucić jeszcze kilka humanistycznych mądrości o potrzebie porozumienia i akceptacji. Izraelski reżyser Noaz Deshe wybiera jednak inną strategię: „Biały cień” to film poetycki, duszny, dygresyjny, wydobywający brud i brutalność świata i łączący je z elementami wizyjnymi. Kamera z ręki i często stosowana tu pierwszoosobowa perspektywa sugestywnie oddają panikę, poczucie zagrożenia i samotność. Wzbudzając w ten sposób empatię z bohaterem, reżyser nie próbuje jednak znieść wrażenia kulturowego dystansu i obcości.
Deshemu udaje się nakreślić intrygujący obraz wschodniej Afryki, kolebki cywilizacji, która zamieniła się w jej śmietnisko: wszechobecna nędza, koegzystujące szamańskie rytuały i chrześcijaństwo, sprzedawane na ulicy dyski twarde, telefony i spiracone filmy, parareligijna cześć, jaką darzony jest Barack Obama, językowy miszmasz i porady przejętej matki („Używaj prezerwatyw! Nie bierz narkotyków! Załóż konto w banku!”) – to obraz chaosu, w którym można jednak dostrzec niezwykłą energię i aspiracje. Ale nic w tym z pociechy: dla odmieńca takiego jak Alias, społeczny zamęt jeszcze wzmaga strach i dezorientację – oniryczny finał filmu przynieść może tylko chwilową ulgę.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Night Moves
(2013, reż. Kelly Reichardt)
Jarosław Robak [70%]
Bardzo nieromantyczny film o romantykach. Bohaterowie „Night Moves” są głęboko przekonani, że wysadzenie zapory w Oregonie będzie małym, ale ważnym krokiem w kierunku zwiększenia ekologicznej świadomości społeczeństwa. Bez zbędnych słów i wzajemnego nakręcania się wizjami o lepszej przyszłości, niczym zimni profesjonaliści, którzy wcale nie muszą się lubić, żeby ze sobą pracować, przygotowują się do akcji. Od pierwszych scen reżyserka Kelly Reichardt subtelnie wskazuje na pęknięcia między nimi: rozdrażnienie, wzajemną nieufność, wkradające się w plan elementy prowizorki – nie trudno się domyślić, że ta beczka prochu w końcu eksploduje. Wcześniej trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość: „Night Moves” to film minimalistyczny, nieco snujowaty, momentami przypominający dokument. Wolno prowadzona narracja może nużyć – ale z drugiej strony ostentacyjna nieefektowność to świetna metoda na uniknięcie idealizowania bohaterów czy proekologicznej agitki. Nie oznacza to też, że produkcja Reichardt nie potrafi wywołać dreszczy – jest tu kilka kapitalnych, trzymających w napięciu sekwencji: najlepsza z nich to drobiazgowo przedstawione umieszczenie ładunku wybuchowego przy tamie (moment świetny także dlatego, że dwuznaczny: kibicujemy wtedy bohaterom nawet jeśli nie podzielamy ich przekonań).
„Night Moves” to nie tyle film o Sprawie i powodach, dla których ekolodzy czasem stają się ekoterrorystami, ale refleksja o skutkach ekstremizmu. Reżyserka pokazuje, jak wiara w ideały zawęża pole widzenia – i co dzieje się, gdy nagle trzeba wziąć pod uwagę szerszą perspektywę. Reichardt unika przy tym moralizowania – film ani na chwilę nie traci precyzji i chłodnej elegancji, a świetni hollywoodzcy aktorzy (Jesse Eisenberg, Dakota Fanning i Peter Sarsgaard) w oszczędnych rolach, znakomicie odgrywają psychologiczne niuanse.



Tytuł: Klub dla wybrańców
Tytuł oryginalny: The Riot Club
Dystrybutor: Kino Świat
Data premiery: 24 kwietnia 2015
Reżyseria: Lone Scherfig
Scenariusz: Laura Wade
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: Wielka Brytania
Czas trwania: 107 min
Gatunek: dramat, thriller
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 40%

Tytuł: Biały cień
Tytuł oryginalny: White Shadow
Dystrybutor: Nowe Horyzonty
Data premiery: 24 kwietnia 2015
Reżyseria: Noaz Deshe
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: Niemcy, Tanzania, Włochy
Czas trwania: 117 min
Gatunek: dramat
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%

Tytuł: Night Moves
Dystrybutor: Mayfly
Data premiery: 17 kwietnia 2015
Reżyseria: Kelly Reichardt
Muzyka: Jeff Grace
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 112 min
Gatunek: dramat, thriller
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

96
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.