powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CL)
październik 2015

East Side Story: Jak brać rozwód, to tylko w Petersburgu
Ilja Siewierow ‹Rozwód na własne życzenie›
Pełnometrażowy debiut Ilji Siewierowa ma – przynajmniej od strony realizacyjnej i scenariuszowej – typowy format telewizyjny. Ten, kto wpadł na pomysł, aby wprowadzić go na duże ekrany, wyrządził autorowi niedźwiedzią przysługę. Wszak „Rozwód na własne życzenie” to błahy, choć sympatyczny, melodramat z kilkoma akcentami komediowymi. Plusem są za to świetni aktorzy obsadzeni w rolach głównych.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Rozwód na własne życzenie›
‹Rozwód na własne życzenie›
Znacie choć jedno małżeństwo z dwudziestoletnim stażem, w którym ani razu nie doszło do konfliktu? Którego przyszłość nie zawisła na włosku? W którym jeden ze współmałżonków nie pomyślał, choćby przez chwilę, o tym, by spróbować szczęścia z kimś innym? O takiej właśnie sytuacji postanowił opowiedzieć w swoim fabularnym debiucie Ilja Siewierow. Temat, trzeba przyznać, wybrał dość banalny. Można więc było obawiać się, jak sobie z nim poradzi. Tym bardziej że, jak dotąd, nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w pracy nad dużymi, w pełni samodzielnymi projektami. Siewierow urodził się w 1983 roku w Leningradzie; tam uczęszczał na wydział aktorski studia filmowego działającego przy wytwórni „Lenfilm”, dopiero później podjął studia reżyserskie Państwowym Sankt-Petersburskim Uniwersytecie Kina i Telewizji, które ukończył jako dwudziestosześciolatek. W tym czasie zrealizował też pierwsze krótkometrażowe dramaty: „Tam, gdzie światło” (2004), „Gość” (2005), „Nierówny oddech” (2006) oraz historyczną „Otchłań” (2009). Mogło się wydawać, że debiut w pełnym metrażu jest tylko kwestią czasu. I, owszem, był, ale oczekiwanie na ten moment trwało aż sześć lat!
Siewierow, zgodnie z logiką, najpierw napisał scenariusz „Rozwodu na własne życzenie” (o czym, co ciekawe, ani w napisach początkowych, ani końcowych dzieła nie ma nawet jednego słowa), później zaczął szukać producentów. Ostatecznie okazało się, że na film udało się zebrać całkiem pokaźną, jak na warunki rosyjskie, kwotę – (w przeliczeniu) 1,2 miliona dolarów. Po projekcji rodzi się z tego powodu natychmiastowe pytanie: Na co ją przeznaczono? Obraz prezentuje się przecież bardzo kameralnie. Jedyne odpowiedzi, jakie się w takiej sytuacji nasuwają, to gaże aktorskie, ewentualnie wynajem pomieszczeń i rekwizytów, bo akurat w tej kwestii miało być – i jest – na bogato. Tylko czy było warto? Premiera „Rozwodu…” miała miejsce w połowie września tego roku i wszystko wskazuje na to, że debiut Siewierowa przepadnie w kinach. Na zyski ze sprzedaży płyt DVD też specjalnie nie ma co liczyć. I nic dziwnego, bo to typowy film telewizyjny, na dodatek średnich lotów, który, owszem, można obejrzeć wieczorem, przy kominku, gdy nie ma się innych, ciekawszych zajęć. Ale żeby w tym celu wybierać się specjalnie do kina i jeszcze na dodatek płacić za bilet – co to, to nie!
Fabuła filmu Siewierowa kręci się wokół miłosnych perypetii dwojga bohaterów: Siergieja i Jeleny Kostrowów. Są małżeństwem od dwóch dekad. Pochodzą z dwóch różnych światów: on był niegdyś sportowcem, kolarzem, teraz pracuje jako trener; ona prowadzi sieć sklepów z książkami i zarabia krocie. Nic więc dziwnego, że mieszkają w luksusowym apartamencie w zabytkowej kamienicy w centrum Petersburga. Dzień, w którym zaczyna się akcja „Rozwodu…”, ma być dla rodziny szczególnym. Rodzice zostali bowiem zaproszeni na spotkanie do restauracji przez syna, Antona. W czasie uroczystego obiadu chłopak pokazuje im dyplom ukończenia studiów. Problem w tym, że to dyplom uczelni prawniczej, a przecież Anton studiował medycynę. Czy to jakiś problem? Żaden. Jeśli tak bardzo im na tym zależy, może kupić także dyplom lekarski. Stać go na to. Przecież już od dwóch lat nie uczy się, ale pracuje – i zarabia na tyle dobrze, że może skombinować na „czarnym rynku” każdy potrzebny dokument. Tyle że nie o to chodziło rodzicom Antona. Marzyli o dziecku, które będzie ratować ludzkie zdrowie.
Po powrocie do domu Jelena i Siergiej wciąż nie mogą dojść do siebie. Zaczyna się wzajemne wypominanie żalów. Od słowa do słowa, aż w końcu rozżalony Siergiej postanawia opuścić małżeńskie gniazdko. Wychodzi tak, jak stoi – bez żadnych rzeczy i w domowych kapciach. Włóczy się po ulicach Petersburga i snuje rozważania na temat swojej przyszłości. W tym samym czasie, siedząc samej w domu, rachunek sumienia robi Jelena. Może nie zawsze doceniała męża, krzywdząc go w ten sposób? A może to on zwyczajnie nie dorósł do jej poziomu? W każdym razie odejście Siergieja pociąga za sobą kolejne zdarzenia. Najpierw przez przypadek odnajduje swego starego przyjaciela, Gienę (Jewgienija), a potem wpada w sidła zastępczyni swej żony w firmie, Katii (Jekatieriny), która zresztą namawia Jelenę na randkę z eleganckim profesorem. Efekt tych działań może być tylko jeden – tytułowy rozwód na własne życzenie. Tylko czy naprawdę do niego dojdzie? Pamiętajmy bowiem, że film Siewierowa, mimo melodramatycznego posmaku, ma w sobie dużo z komedii romantycznej, które najczęściej kończą się happy endem. Zło zostaje przykładnie ukarane, a miłość zwycięża. Przy okazji też bohaterowie zdają sobie sprawę z popełnionych wcześniej błędów i przechodzą przyspieszone katharsis.
Do produkcji „Rozwodu…” dorzuciły się władze miejskie Petersburga. I jest to całkowicie zrozumiałe, albowiem film Siewierowa to w dużej mierze przewodnik po dawnej stolicy Rosji. Omijający, co prawda, zabytki najbardziej znane i charakterystyczne, ale przecież i bez Ermitażu, Miedzianego Jeźdźca, Teatru Marińskiego, Soboru Kazańskiego czy Cerkwi na Krwi (Soboru Zmartwychwstania Pańskiego) da się pokazać Petersburg piękny i urzekający. Główne role zagrali artyści lubiani i cenieni. W Jelenę Kostrową wcieliła się Natalia Surkowa („Udar słoneczny”, „Dureń”), a w jej męża Siergieja – Konstantin Juszkiewicz („Zabawa w prawdę”, „Film o Aleksiejewie”). Syn Siergieja, Anton, ma twarz Wiaczesława Korobicyna („Rodzaj nijaki, liczba pojedyncza”), natomiast jego dawno niewidziany przyjaciel Jewgienij – Jurija Galcewa („Hitler kaput!”, „Człowiek z bulwaru Kapucynek”). Wspomnieć warto jeszcze o wcielającej się w Jekatierinę, współpracownicę Jeleny, Natalii Tkaczenko („Śpiączka”).
Autorem ścieżki dźwiękowej do „Rozwodu…” jest Aleksiej Jakowiel, rozchwytywany przez reżyserów i producentów, ale głównie… telewizyjnych. I taka też jest skomponowana przez niego muzyka – kameralna, stonowana, bez fajerwerków. Podobnie rzecz ma się ze zdjęciami, chociaż akurat w tym przypadku udało się zatrudnić bardzo zdolnego operatora, Siergieja Astachowa („Metro”), który markę wyrobił sobie już przed laty, współpracując ze świętej pamięci Aleksiejem Bałabanowem („Brat”, „Brat 2”, „Wojna”, „Rzeka”). Do jego głównych zadań należało pokazanie w jak najbardziej atrakcyjny sposób Petersburga i wywiązał się z niego z nawiązką.



Tytuł: Rozwód na własne życzenie
Tytuł oryginalny: Развод по собственному желанию
Reżyseria: Ilja Siewierow
Scenariusz: Ilja Siewierow
Rok produkcji: 2015
Kraj produkcji: Rosja
Czas trwania: 86 min
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

66
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.