Dalej zbieżności nie są może już tak wyraźne, zwłaszcza że w „Drodze do powrotu 4: Krwawe początki” morderców jest trzy razy więcej niż w norweskim pierwowzorze, ale i tak nie ma co nastawiać się na jakąś zauważalną oryginalność. No chyba że mówimy o zwiększonym stężeniu głupoty przejawianej przez młodzież, zachowującą się chwilami najzupełniej niedorzecznie – jak choćby podczas deliberacji nad tym, czy mutantów należy zabijać, czy nie. „Droga do powrotu 4” ma poza tym znacznie słabsze zdjęcia niż „Hotel zła”, i ogólnie stoi na niższym poziomie realizacyjnym. Zamknięta jest jednak bardzo ładnym, nie aż tak częstym jak na slashery finałem, w dodatku opatrzonym sympatyczną muzyczką. Dzięki temu film wysuwa się na czoło peletonu, osiągając oszałamiające 30% ekstraktu. Czyli nadal dno, choć w górnych warstwach mułu.  |  | ‹Droga bez powrotu 5›
|
Część piąta – traktowana jako sequel części czwartej i jednocześnie prequel pozostałych trzech części – wraca w pierwotne koleiny. Mamy znowu las, znowu wyścigi w pokazywaniu gołych cycków (pojawiają się już w 56. sekundzie seansu!) i znowu Declana O’Briena na reżyserskim stołku. To ostatnie jest chyba najgorszą wróżbą, bo las akurat dość szybko znika, a o cycki ciężko się obrażać (przynajmniej w wypadku męskiej części widowni). Piątka młodzieży (dwie pary i chłopak z gitarą) jedzie do niedużego górskiego miasteczka, w którym – dla uczczenia pamięci o masakrze sprzed dwustu lat – od jakiegoś czasu urządzany jest Festiwal Człowieka z Gór. Po drodze omal nie rozjeżdżają jakiegoś przechodnia i wbijają się samochodem w drzewo. A że pieszy jest krewki, a młodzi mają w aucie narkotyki, całe towarzystwo ląduje w areszcie. Pod wieczór, gdy czwórka bohaterów zostaje warunkowo zwolniona (jeden z chłopaków wziął całą winę na siebie), z lasu wychodzi trójka tępych, nie potrafiących wykonywać najprostszych czynności mutantów i – dowodząc, że scenarzysta i zarazem reżyser nie miał piątej klepki – najpierw obala maszt nadawczy telefonii komórkowej, a następnie doprowadza do usmażenia się stacji energetycznej. Miasteczko pogrąża się w mroku, a zamknięty w celi pieszy – w rzeczywistości poszukiwany od trzech dekad kryminalista, który dał schronienie owym mutantom, znanym z poprzedniej części i w jakiś sposób z nim spokrewnionym – szaleje z zachwytu, że jego „chłopcy” już po niego idą. Tu robi się trochę głupio, bo nim kanibale zjawią się pod komisariatem i rozpoczną swego rodzaju oblężenie, niby przypadkiem dopadają dwoje z bohaterów, w ogóle nie interesując się resztą przybyłych na imprezę gości. Komisariat nie ma żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym poza komórką (teraz oczywiście zdechłą), za chwilowego pomocnika szeryfowej robi pijus z wielką strzelbą, bohaterowie co i rusz się rozdzielają, nie uczą się na błędach i zachowują wyjątkowo głupio, częstokroć kompletnie bezwolnie czekając na egzekucję, zaś trzej mutanci są wszędzie, dosłownie w każdym zakątku miasteczka, mając przy tym furę czasu – mimo że „oblężenie” trwa tak na zdrowy rozsądek góra 3-4 godziny – na konstruowanie fikuśnych pułapek i aranżowanie skomplikowanych sposobów zamęczania na śmierć schwytanych delikwentów. I to sposobów, które wyglądają jak pościągane z zupełnie różnych parafii. Przy czym od pewnego momentu nie ma ŚLADU po przybyłych na festiwal tłumach, a miasteczko wygląda na pustą, sztuczną dekorację. Sęk w tym, że rzeczywiście jest to udająca amerykańskie miasteczko dekoracja, i to doskonale znajoma tym z kinomanów, którzy mieli styczność z rozmaitymi kręconymi w Bułgarii, a przeznaczonymi przeważnie dla Sci-Fi Channel knotami na pograniczu sf – ze spadającymi z nieba meteorytami, szalejącymi tornadami czy rojami wściekłych owadów. „Drogę bez powrotu 5: Krwawe granice” trapią zresztą klasyczne dla takich bułgarskich chałtur problemy – widoczne w kadrze sowieckie auta (tu akurat jest to ciężarowy ZiŁ, którym jeżdżą mutanci), charakterystyczne samochody znane z innych, równolegle kręconych filmów (na przykład wóz transmisyjny na bazie Forda Transita, lepiej widoczny w „Wietrze niosącym śmierć”) czy poutykane na planie produkty, których obecności w Ameryce wytłumaczyć nie sposób (bystre oko widza może w pewnym momencie złowić puszkę taniego, polskiego piwa marketowego).  |  | ‹Droga bez powrotu 6: Hotel na uboczu›
|
Wkurzeni na nieustającą fuszerkę producenci podziękowali w końcu Declanowi i zatrudnili do chałturzenia jakiegoś młodego Bułgara, równie przeciętnego w swoim fachu, ale zapewne mniej wymagającego w kwestii wynagrodzenia. Ponieważ jednak budżet filmidła nadal nie miał imponującej liczby cyfr, wyszło jak zwykle, czyli biednie. Od pierwszych chwil wiadomo, że włożyliśmy do odtwarzacza płytę z właściwym filmem – zaraz na wstępie jest las, w drugiej minucie są kobiece piersi, a na krótko przed minutą piątą pojawia się gumowy korpus ofiary (ach, te galaretowato podrygujące kończyny, charakterystycznie kolebiące się po zrzuceniu na ziemię lekkiej, miękkiej powłoki ludzkopodobnej). Ale że las od części czwartej jest w niełasce, akcja szybciutko przeskakuje do stojącego na zapadłym odludziu ogromnego pensjonatu. Niezbyt oryginalnie, i to nawet dla tej serii, prawda? Otóż nie do końca. Bohaterami opowieści jest grupka młodych ludzi, przywiedziona tu przez kumpla, który odziedziczył posiadłość po nieznanym krewnym. A ponieważ było to dla niego prawdziwe zrządzenie losu, bo będąc nowojorskim maklerem stracił właśnie wszystko, wpędzając w finansowe kłopoty również i przyjaciół, postanowił nie burzyć budynku i nie parcelować terenu na małe działki, a po prostu zamieszkać tu i doprowadzić posiadłość do dawnej świetności. I jeśli tę decyzję jego dziewczyna i przyjaciele przyjmują jeszcze ze zrozumieniem, z radością korzystając z położonego na terenie pensjonatu basenu z wodą z termalnego źródła, to jego fascynację mieszkającymi w okolicy krewnymi i dążenie do zacieśnienia z nimi więzów – już niekoniecznie. Szczególnie że pilnująca pensjonatu krewna – będąca zresztą w kazirodczym związku z pomagającym jej kuzynem – niemal desperacko usiłuje zaciągnąć chłopaka do łóżka. Można zapytać – a gdzie tu horror? Ano właśnie – „Droga bez powrotu 6: Hotel na uboczu” nie do końca jest horrorem. Owszem, ciągle gdzieś w tle przewijają się znani z poprzednich dwóch części mutanci, ale przez większość czasu są temperowani przez szefującego w pensjonacie kuzyna, bojącego się, że zbyt szybkie masakrowanie przyjezdnych przepłoszy spadkobiercę, a to mogłoby zagrozić przyszłości rodziny. Nim więc obsada zacznie ulegać brutalnej, acz niekiedy zauważalnie gumowej redukcji, widz musi się zadowolić budowanym powoli mrocznym, lekko surrealistycznym klimatem, a także szeregiem scen nasyconych przyjemnie gęstą erotyką, coraz bardziej i bardziej wyuzdaną. Cała ta fabularna konstrukcja utwierdza jednak w przekonaniu, że akurat w tej części to nie morderstwa są sednem intrygi. Tutaj chodzi głównie o wtopienie się zwyczajnego yuppie w zacofaną, zwyrodniałą społeczność cywilizacyjnych odpadów ludzkich, rządzących się swoimi prymitywnymi, zakazanymi już w innych rejonach świata prawami. Morderstwa i erotyka są tylko pikantnym dodatkiem do opowieści o zwyrodnieniu, kazirodztwie i fascynacji ohydą. Jako horror szósta część może więc rozczarować, ale jako rodzaj zwichrowanego dramatu, zanurzonego w seksie, zbrodni i koszmarach – momentami naprawdę potrafi rozbudzić wyobraźnię. Po seansie części szóstej nachodzi jednak smutna refleksja, że można było sobie swobodnie darować kręcenie jakichkolwiek kontynuacji „Drogi bez powrotu”, bo to raczej żenujące, gdy znośny jest dopiero szósty z rzędu film, a i to jedynie dlatego, że twórcom zamarzyło się złamanie reguł serii i odejście od horroru.
Tytuł: Droga bez powrotu 2 Tytuł oryginalny: Wrong Turn 2: Dead End Rok produkcji: 2007 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 93 min Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 20%
Tytuł: Droga bez powrotu 3 Tytuł oryginalny: Wrong Turn 3: Left for Dead Data premiery: 27 kwietnia 2010 Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Niemcy, USA Czas trwania: 92 min Dźwięk (format): angielski, polski Napisy: polskie, angielskie, rosyjskie, estońskie, łotewskie, litewskie, bułgarskie, chorwackie, czeskie, węgierskie, islandzkie, portugalskie, rumuńskie, słoweńskie, ukraińskie Parametry: Dolby Digital 5.1 Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 20%
Tytuł: Droga bez powrotu 4: Krwawe początki Tytuł oryginalny: Wrong Turn 4: Bloody Beginnings Data premiery: 10 października 2012 Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Niemcy, USA Czas trwania: 93 min Dźwięk (format): angielski, polski, hiszpański, rosyjski Napisy: angielskie, polskie, hiszpańskie, rosyjskie, greckie Parametry: Dolby Digital 5.1 Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 30%
Tytuł: Droga bez powrotu 5 Tytuł oryginalny: Wrong Turn 5: Bloodlines Data premiery: 29 maja 2013 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 90 min Dźwięk (format): angielski 5.1, polski 5.1, francuski 5.1, hiszpański 5.1, niemiecki 5.1, turecki 5.1 Napisy: angielskie, polskie, francuskie, hiszpańskie, duńskie, holenderskie, fińskie, niemieckie, norweskie, szwedzkie, arabskie, hebrajskie, tureckie Dodatki: Sceny niewykorzystane z opcjonalnym komentarzem reżysera, Klasowy clown, Gagi Gatunek: groza / horror EAN: 5903570153303 Ekstrakt: 20%
Tytuł: Droga bez powrotu 6: Hotel na uboczu Tytuł oryginalny: Wrong Turn 6: Last Resort Data premiery: 26 listopada 2014 Rok produkcji: 2014 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 87 min Dźwięk (format): angielski 5.1, polski 5.1 Napisy: angielskie, polskie, arabskie, estońskie, greckie, ilsandzkie, łotewskie, litewskie, portugalskie, rumuńskie, tureckie Dodatki: DziedzictwoReportaż o realizacjiHobb Springs: Mijsce spoczynku... w spokoju Parametry: 1.78:1; 16x9 Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 50% |