powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CL)
październik 2015

Biblioteka
Maria Dunkel
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Świat na zewnątrz jest bardzo, bardzo niebezpieczny – powiedziała powoli. – W Bibliotece…
– Wiem lepiej od ciebie jak wygląda świat na zewnątrz – przypomniał Ośmionóg. – Będę cię bronił przed niebezpieczeństwami, dopóki nie nauczysz się bronić sama.
– Zrobisz mnie umarłą?
– Nikt nie może zrobić cię umarłą poza tobą samą.
– Kogo upolowałeś tym razem? To było dziecko?
– Umarły – odrzekł Ośmionóg, szczerze zaskoczony zmianą tematu. – To był inny umarły.
– Chodź, połóżmy się.
Rozluźnił chwyt.
– Nie pójdziesz ze mną? – spytał cicho, z żalem.
– Już, teraz?
– Rano.
– Pójdę. Nie bądź głupi. Pójdę. Chociaż boję się, nawet nie wiesz jak bardzo.
– Chyba wiem – stwierdził z wahaniem Ośmionóg. – Strach jeszcze pamiętam.
Raeve ściągnęła ubranie, Ośmionóg również. Położyli się obok siebie na posłaniu z koca i Raeve wtuliła się w ukochanego. Syknęła cicho i naciągnęła na nich drugi koc, szorstki i nieprzyjemny.
– Noce robią się chłodne – stwierdziła.
Przez chwilę milczeli.
– Obudzisz mnie… rano? – spytała wreszcie Raeve.
Owo „rano” urastało w jej ustach do rangi świętości.
– Tak – potwierdził Ośmionóg. – Śpij spokojnie. Obudzę cię.
Położyła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy.
Gdy ocknęła się o świcie, Ośmionoga już nie było. Nie czułaby większego bólu, gdyby serce pękło jej w piersi.
• • •
Około północy Ośmionóg zaczął dochodzić do wniosku, że najtrudniejszą częścią jego zadania będzie wyplątanie się z miłosnego uścisku Raeve. Poruszał się ostrożnie, chcąc się wyślizgnąć niezauważenie. Za każdym razem, gdy jego ukochana poruszała się, sapała lub oddychała głębiej – nieruchomiał. I trwał tak, aż upewnił się, że Raeve dalej twardo śpi.
Wreszcie jednak zdołał wysunąć się spod okrycia i stanąć na nogi. Podniósł swoje odzienie i wywrócił je na drugą stronę.
Brąz dla spalonego latem pustkowia. Czerń dla nocy.
Wciągnął rękawice i buty z pazurami, a potem otworzył klapę, modląc się, by zawiasy nie skrzypnęły. Nic takiego nie nastąpiło.
Ośmionóg ostrożnie zszedł po sznurowej drabince do kolistej komnaty, równie zaniedbanej i pustej jak ta należąca do Raeve. Na ścianie wisiał do góry nogami abstrakcyjny obrazek, pod nim leżał tłumok z koców, w którym dało się rozpoznać śpiącego Strażnika. Ośmionóg przemknął na palcach do następnej klapy i znów ruszył w dół. Wstrzymał oddech, poruszał się niemal bezszelestnie. Schodził przez kolejne sypialnie, z których większość była zakurzona i zaniedbana.
Nagle komnaty się skończyły.
Ośmionóg wisiał nad pustką uczepiony drabinki i spoglądał w czarny szyb Biblioteki. Kiedyś już tu był, pamiętał nawet rozkład regałów. Wtedy uniknął spotkania z Bibliotekarzem, władcą tego dziwnego miejsca. Miał nadzieję, że także dziś dopisze mu szczęście.
Cztery rodzaje istot żyły na tym świecie: zwierzęta, umarli, ludzie i bestie, które zstąpiły przed wiekami na ziemię, przynosząc magię, by odmieniła jej oblicze. Bibliotekarz zaliczał się do tych ostatnich.
Raeve nie wiedziała jak wyglądał. Albo zapomniała. Zapominała wiele rzeczy i twierdziła, że to wina ciemności, ale Ośmionóg znał prawdę. Widział kiedyś, jak o zmierzchu Strażnicy raczą się szarym ciastem – dziwną masą, wykonaną z ugniecionego papieru. Gotów był się założyć, że to przez nią zapominali tak wiele.
Powiedziałby o tym Raeve, ale to nie miało znaczenia. On nie jadł szarej masy, a przecież też tracił wspomnienia.
– Kiedyś w końcu zapomnisz, że mnie kochasz – mawiała Raeve ze smętną pewnością.
Ośmionóg nie zaprzeczał.
Rozmyślał nad tym, kołysząc się nad pustką. A później zeskoczył, złapał jeden z łańcuchów. Ten rozbujał się z cichym szczękiem. Ośmionóg wyciągnął rękę, chwycił wbity w ścianę pręt i zawisł na nim. Żeby znaleźć wskazany przez Koszmar tytuł musiał zejść niżej, znacznie niżej.
Spojrzał w dół, próbując przebić wzrokiem ciemności. Rozhuśtał się, wykonał salto i pofrunął ku kolejnemu z trudem wypatrzonemu prętowi. Uchwycił go, znów się rozhuśtał i opadł. Tym razem nie trafił i spadł swobodnie w dół. Zdołał zaczepić pazurami na prawej rękawicy o półkę, złapał ją drugą dłonią i podparł się stopami. Podciągnął się odrobinę, by spojrzeć na grzbiety ksiąg. Wszystkie traktowały o wojnach: „Sztuka wojny”, „Dwunastu”, „Historie dyktatury”, „Morderstwo w getcie”.
Niżej.
Znów skoczył, złapał łańcuch i chwilę się kołysał. Potem pofrunął na drugą stronę szybu. Złapał pręt, wciągnął się na niego, kucnął.
„Sztuka gotowania”, „Czekolada”, „Przez żołądek do serca”. Nie. W dół.
Skok. I znowu. Z pręta na łańcuch, z łańcucha na półkę, z półki na pręt. Cały czas w dół, w dół, w dół, w czarną gardziel Biblioteki.
Wreszcie je odnalazł. „Apokalipsa”, „Poradnik przetrwania”, „Żywe trupy”, „Duma i uprzedzenie, i zombie”. Zombie, pomyślał Ośmionóg. Jednym przedramieniem wsparł się o półkę, a palce drugiej ręki zacisnął na pręcie. Tak mówiono o takich jak ja przed Zstąpieniem. Chociaż podobno umarli pojawili się dopiero po nim.
Sięgnął po „Żywe trupy” i zamarł, gdy za jego plecami rozległ się bardzo niski, głęboki głos:
– Ciekawe, czyż nie?
Odepchnął się od półki i obrócił, wisząc teraz na jednej ręce.
Dojrzał białą, pociętą szramami twarz wiszącą w ciemności. Lśniły w niej okrągłe, blade ślepia. Jak dwie księżycowe tafle. I zakrzywiony dziób nocnoducha.
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
Bibliotekarz dopadł go, ogromny tuman czerni, a ostre szpony wbiły się głęboko w oczy Ośmionoga.
Umarły wrzasnął, krzyk odbił się echem w szybie. Krew bryzgnęła na policzki, gdy wyrwano mu oczy wraz z długimi łodygami nerwów.
Oślepł. Zapomniał. Zginął.
• • •
Raeve nigdy nie sądziła, że coś może boleć aż tak. Żreć i trawić od środka, cały czas, bezlitośnie.
Trwało to jakieś piętnaście minut, gdy siedziała na swoim posłaniu, skołowana i straszliwie samotna. Znowu. Odkąd spotkała Ośmionoga rzadko czuła się opuszczona, lecz nigdy w tak… ostateczny sposób. Nawet jeżeli ukochanego nie było obok niej, wiedziała, że gdzieś jest. I szczerze wierzyła, że należy do niej.
Teraz odszedł i zdradził ją.
Po tym kwadransie jednak wstała i postąpiła krok naprzód. Sapnęła zaskoczona, spadając przez otwartą klapę w podłodze. Zdołała uchwycić się drabinki i pospiesznie wróciła do swojej sypialni. Odnalazła skraj klapy, zatrzasnęła ją. Serce waliło jej w piersi. Durniu, coś ty zrobił, pomyślała rozpaczliwie. Ostatnio ledwo uszedłeś z życiem, a tym razem…
Nikt nie może bezkarnie okradać Bibliotekarza. A na pewno nikt nie może dokonać tego dwukrotnie.
Wciągnęła pospiesznie ubranie. Znów otworzyła klapę i zeszła w dół, niżej, niżej i jeszcze niżej. Usłyszała głosy, dobiegające zza grubych drzwi.
– Bibliotekarz jest dobry. Bibliotekarz nie lęka się niczego. Bibliotekarz otacza nas swą ochroną, daje nam dom i strawę…
Ruszyła dalej, po ostatnich szczeblach. Złapała łańcuch. Gdzie jesteś? – spytała w myślach, zagryzając dolną wargę. Szloch wzbierał jej w gardle. Ośmionogu, gdzie jesteś? Zdawało jej się, że zna odpowiedź. Nie udało mu się. Nie mogło mu się udać. Nie znowu.
Wyciągnęła rękę i złapała łańcuch, a potem zaczęła opuszczać się w dół, w bezdenną studnię.
Gdzieś tam był Bibliotekarz. Gdzieś tam był Ośmionóg.
Bibliotekarz jest dobry, pomyślała. Ale nie dlatego mnie oślepił. Bibliotekarz nie lęka się niczego, więc po co mu usługi Strażników? Bibliotekarz otacza nas swą ochroną, daje nam dom i strawę, ale płacimy za to wolnością… i pamięcią.
Schodziła w dół. Wszystko w niej wrzeszczało, że nie powinna tego robić. Biblioteka była jej domem, Bibliotekarz od zawsze się nią opiekował, a Ośmionóg… Ośmionóg to tylko umarły. Istota skoncentrowana na przetrwaniu. Każdy z nich, prędzej czy później, stawał się bezmyślnym potworem. Każdy. Ale go kocham. Jeżeli zechce wyrwać mi duszę, żeby mógł utrzymać się przy życiu… pozwolę mu bez żalu.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

17
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.