powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CL)
październik 2015

Hulk będzie bić!
Greg Pak, John Romita Jr. ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #51: Wielka Wojna Hulka›
„Wielka wojna Hulka”, publikowana w pięćdziesiątym pierwszym tomie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, miała być epickim dziełem, wieńczącym dramatyczną historię związaną z pobytem zielonego osiłka na planecie Sakaar i jego powrotem na Ziemię w celu wykończenia tych, którzy go tam wysłali. Niestety, emocji w tym niewiele, za to testosteronu tyle co w męskiej szatni na siłowni.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #51: Wielka Wojna Hulka›
‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #51: Wielka Wojna Hulka›
Przypomnijmy pokrótce, o co chodzi. Hulk nieraz dał się we znaki ludzkości. W efekcie tego jego dawni kompani w osobach Mr. Fantastica, Dr. Strange′a, Iron Mana i Black Bolta uznali za stosowne rozwiązać tę sprawę raz na zawsze. W tym celu podstępnie zwabili go do statku kosmicznego i wysłali w kosmos. Docelowo miał trafić na jakąś miłą i spokojną planetę, gdzie nikt by mu nie przeszkadzał. Sprawy się jednak skomplikowały i zamiast do raju, trafił na targany wojnami Sakaar. Tam stał się przywódcą rebelii, która doprowadziła do obalenia miejscowego tyrana. Hulk rychło został mianowany królem, a na Sakaarze zapanował pokój. Nasz mięśniak zdołał się nawet zakochać i począć dziecko. Niestety, w wyniku wybuchu statku, którym przybył na planetę, większość populacji obcego świata zginęła, łącznie z ciężarną żoną Hulka. Ten wpadł w gniew, jakiego świat (wszechświat?) jeszcze nie widział, i wraz z ocalałymi towarzyszami ruszył na Ziemię, by wymierzyć sprawiedliwość tym, którzy go zdradzili.
O powyższych wydarzeniach mogliśmy przeczytać w dwóch zbiorczych tomach, noszących wspólny tytuł „Planeta Hulka” (WKKM – 23 i 30). Historia ta stanowiła całkiem nowe spojrzenie na postać alter ego Bruce′a Bannera i choć scenarzysta Greg Pak nie do końca wykorzystał potencjał w niej drzemiący, to trzeba uczciwie przyznać, że jako całość wyróżniała się zdecydowanie na plus. Mam też wrażenie, że od początku planował „Wielką wojnę”, ale akcję w jej kierunku poprowadził mocno na skróty, a koncepcja wybuchającego statku była równie sentymentalna, co niewiarygodna.
W „Wielkiej wojnie Hulka” Pak ponownie pokazał, że jest bardzo pomysłowym autorem, ale niezbyt potrafi poprowadzić wiarygodną narrację. Początek zapowiada bowiem rzecz co najmniej rewelacyjną. Nim Hulk wylądował na Ziemi, wpierw odwiedził Księżyc, gdzie spuścił tęgi łomot Black Boltowi. To sygnał dla ziemskich superbohaterów, że dzieje się coś złego. Kiedy powoli zaczynają orientować się w sytuacji, Hulk oświadcza całemu światu, że oto przybył, by ukarać swoich dawnych przyjaciół, a jako wyraz swojego gniewu planuje zniszczenie Nowego Jorku. Litościwie dał jednak mieszkańcom czas na ewakuację. Kiedy ostatnie grupki uciekinierów opuszczają teren walki, zaczyna się właściwa akcja. I w tym miejscu fabuła zaczyna osiadać na mieliźnie…
Cóż bowiem robią najpotężniejsi bohaterowie naszego świata? Zamiast zewrzeć szyki, każdy z nich w pojedynkę staje przeciwko zagrożeniu. W efekcie całość sprawia wrażenie, jakbyśmy oglądali cudzą grę w „Diablo”. Mamy bowiem gościa, który pokonuje kolejne lewele, na końcu których trafia na coraz potężniejszych przeciwników. I tak aż do napisu „game over”, a właściwie „koniec”. Choć opowieść powinna nieść ze sobą potężny ładunek emocjonalny, związany z niejednoznacznością poczynań głównych postaci dramatu, Pak koncentruje się jedynie na jak najbardziej efektownych pojedynkach. Przy okazji dość ostentacyjnie radzi sobie z postaciami, które są mu niepotrzebne. Oto bowiem okazuje się, że Spider-man i pozostali członkowie Avengers są takimi mięczakami, że bez trudu masakrują ich pomocnicy Hulka. Aż nie chce się wierzyć, że ci goście niejednokrotnie dali radę takim gigantom jak Galactus czy Apocalypse. Równie łatwo na łopatkach lądują obrońcy Dr. Strange′a z Iron Fistem na czele. Szczerze mówiąc, lepiej od nich radzi sobie regularne wojsko.
Napakowanym testosteronem i majestatycznym pojedynkom towarzyszą równie pompatyczne rysunki Johna Romity Jra, który już po raz czwarty z rzędu gości na łamach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Myślę, że jest to spore niedopatrzenie ze strony osób układających kolejność jej numerów. Co za dużo, to niezdrowo. Niemniej ze swojego zadania wywiązał się on całkiem przyzwoicie. Choć, jak nieraz wspominałem, nie radzi sobie w komiksach przesyconych akcją, tutaj dał z siebie wszystko, niejednokrotnie tworząc kadry na całe strony, by zaprezentować bijących się superbohaterów. Patent ten jest przez niego zdecydowanie nadużywany, w efekcie czego jeszcze bardziej uwypukla się emocjonalna miałkość całej historii. W połowie komiksu zaczyna robić się jasne, że chodzi w nim tylko o to, by popatrzeć, jak napakowani faceci tłuką się na pięści.
Mam wrażenie, że wszystko to można było zrobić o wiele lepiej. Owszem, Pak robi uniki, by przekonać nas, że ta bezmyślna rąbanka ma głębszy sens, jak choćby wtedy, kiedy zmusza Mr. Fantastica, Tony′ego Starka, Dr. Strange′a i Black Bolta do walki między sobą na arenie, ale wychodzi mu to dość marnie. Sytuację trochę ratuje końcówka, ale nie zaciera poczucia zmarnowanego potencjału. Szkoda, bo zamiast tytułowej Wielkiej Wojny otrzymaliśmy coś na kształt szkolnej solówki, tyle że uczniów zastąpili goście w trykotach.



Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #51: Wielka Wojna Hulka
Tytuł oryginalny: World War Hulk
Scenariusz: Greg Pak
Data wydania: 5 listopada 2014
Wydawca: Hachette
ISBN: 978-83-7849-300-6
Format: 224s. 170×260mm
Cena: 39,99
Gatunek: przygodowy, superhero
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

104
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.