powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CL)
październik 2015

Komiks irytujący
Rick Remender, Matteo Scalera, Dean White ‹Black Science #2: Teraz, nigdzie›
Są takie serie komiksowe, w których do ogarnięcia kolejnego tomu wcale nie jest potrzebna znajomość poprzednich. W przypadku „Black Science” jest odwrotnie. Nawet jeśli czytaliście tom pierwszy, to nie macie gwarancji, że zrozumiecie to, co dzieje się w drugim.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jak się zaczyna grzebać przy czwartym wymiarze, to niestety skutki są właśnie takie. Problemy dla bohaterów, żeby dać sobie radę w tej zmieniającej się przypadkowo czasoprzestrzeni. Problemy dla czytelników, żeby to wszystko ogarnąć. Tak się, złożyło, że „Powrót do przyszłości” zacząłem oglądać od części drugiej. No już chyba gorzej nie można było wybrać. I trochę tak się czułem przy lekturze „Teraz, nigdzie”, drugiego tomu cyklu. Nie traktujcie potencjalni czytelnicy, powyższego jako zarzut. Wręcz przeciwnie, dobra historia o podróżach w czasie musi być zagmatwana. Wymagana natomiast od odbiorcy dużej uwagi i ciągłej czujności.
Czy „Black Science” jest dobrą historią w tym temacie? Po dwóch tomach wypada nie najgorzej. Mamy grupę ludzi o zróżnicowanych charakterach, zamiarach i relacjach. Mamy obce światy, oraz może mniej obce ale alternatywne (np. Indianie najeżdżający Stary Świat). A całość napędza innowacyjna mechanika głównego artefaktu, czyli „latarni” będącej właśnie wehikułem czasoprzestrzennym. Innowacyjność polega na tym, że latarnia jest uszkodzona i w ustalonych odstępach czasu przerzuca podróżników w nieustalone miejsca. Taka sytuacja nadaje historii odpowiednią dynamikę, tym bardziej, iż można odnieść wrażenie większość wymiarów zamieszkują istoty wrogo nastawione do wszelkie maści przybyszów. A trzeba przyznać, że scenarzysta Rick Remender tę dynamikę potrafi wykorzystać. Wydawać by się mogło, że nie może już być gorzej, gdy w końcówce pierwszego albumu bohaterowie zostali rzucenie przez latarnię w nieznane, pozostawiając twórcę artefaktu, Granta McKaya ze złamanym kręgosłupem. Może być gorzej, bo sprawa dotyczy dzieci tegoż Granta, na które w każdym z równoległych światów ktoś chce pożreć, zabić, złożyć w ofierze. Tym bardziej, że w tych nowych światach sytuacja przerasta dorosłych i dzieciaki muszą radzić sobie same. Na szczęście wychodzi im to nie najgorzej. Na szczęście pojawiają się nowi, nieoczekiwani sojusznicy. Najciekawsi są ci znani, przybywający z innej wersji czasoprzestrzeni. Trochę jak Marty McFly w drugiej części „Powrotu do przyszłości”. I powracają demony paradoksów czasoprzestrzennych. Który z tych McFly’ów jest tym bardziej prawdziwym? A kiedy sprawa dotyka więzi rodzice-dzieci, jak w „Black Science”, to paradoks ten nabiera nowego wymiaru.
Pozostaje tylko trzymać kciuki za to żeby Remender nie pogubił się w tych paradoksach lub, co gorsza nie poszedł na łatwiznę. Póki co, ustawia wysoko poprzeczkę czytelnikowi zmuszając go do pilnego śledzenia akcji, zapamiętywania poszczególnych wątków i ogólnej czujności. Tego komiksu nie można czytać w przerwie między czymś tam. Jest irytująco absorbujący i trzeba wydzielić dla niego odpowiednia chwilę.



Tytuł: Black Science #2: Teraz, nigdzie
Scenariusz: Rick Remender
Data wydania: 4 października 2015
Wydawca: Taurus Media
Format: 136s. 170×260mm
Cena: 65,–
Gatunek: SF
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

103
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.