Trudno w bieżącym roku trafić na bardziej naiwny film. „Marsjanin” jest naiwny naiwnością pokrzepiająco humanistyczną, każącą uwierzyć w dobro ukryte w serduchu każdego homo sapiensa. I to jak sapiensa! – że się tak w swoim entuzjazmie niepoprawnie wyrażę.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ekranizacja debiutanckiej powieści SF Andy’ego Weira przypomina „Szkołę przetrwania” realizowaną przez MacGyvera w kosmosie. Warto uczestniczyć w tej lekcji – poprowadzonej z poszanowaniem naukowych zasad, przepięknie przedstawionej (zdjęcia Dariusza Wolskiego), a przy tym urokliwie przystępnej w odbiorze i gęsto okraszonej humorem rozładowującym bądź co bądź nerwową okoliczność. No bo weź tu, człowieku, zachowaj zimną krew i przetrwaj na – jak wszystko do niedawna wskazywało – pozbawionej wody Czerwonej Planecie; sam jak palec, bez załogi, która w przeświadczeniu, że zginąłeś, opuściła glob i kieruje się w stronę domu; przy mocno ograniczonych zapasach żywieniowych i bez łączności z ziemską bazą w Houston. Przetrwaj, trzeba dodać, cztery lata, bo prawdopodobnie tyle musisz czekać na najbliższą akcję ratunkową. W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku? Na Marsie możesz wydzierać się, ile sił w płucach i tlenu w zapasie. Tylko po co? Zamiast tego możesz założyć wideobloga dla potomnych i poprowadzić międzyplanetarny kurs coachingowo-survivalowy (a nuż ktoś go w końcu odczyta; a nuż rzeczywiście uda ci się przetrwać!). Jeśli jesteś astronautą, fizykiem, a co najważniejsze – botanikiem i jajcarzem co się zowie, Markiem Watneyem o twarzy Matta Damona, współczesnym (a raczej wyjętym z przyszłości) odpowiednikiem Michaela Ardana z Verne’owskiej „Z Ziemi na Księżyc”, bez problemu zdobędziesz powszechną sympatię i staniesz się „Naszym Człowiekiem w Kosmosie”. Taki jest tytułowy Marsjanin. Odpowiedzialny za przenosiny powieści na karty scenariusza Drew Goddard (autor przewrotnego „Domu w głębi lasu”) umiejętnie wydobywa dynamiczny humor i kinowy suspens zawarty w większości pamiętnikarskiej, retrospektywnej, pisanej w pierwszej osobie prozie Weira. Jeśli wspomnimy brak wyrafinowania w rysunku książkowych postaci (mowa nie tylko o nieskażonym jakąkolwiek wadą pierwszoplanowym aktorze w tym marsjańskim monodramie, ale i o jego łopatologicznych w geekowskiej konstrukcji pomocnikach na Ziemi), to ta prosta charakterologia na ekranie nabiera tylko emocjonalnych rumieńców. Kinowe emocje lubią rządzić się prostotą. Bo choć „Marsjanin” – podobnie jak „Do utraty sił” z Jake’em Gyllenhaalem, tegoroczna premiera „bokserska” – stanowi filmowy domek z klisz, to te klisze koniec końców nie rozpadają się pod własnym cieżarem, potrafią zabuzować nawet w tych widzach, którzy z ich obecności doskonale zdają sobie sprawę. Odpowiedzialny za całość Ridley Scott rozumie autorskie intencje Weira. „Marsjanin” stanowi przecież swoisty powrót do bezpretensjonalnej powieści rodem z końca XIX wieku, traktującej o nieskomplikowanych podróżnikach „przyszłości”, podejmujących się niemożliwych przedsięwzięć; o tych czystych odkrywcach, którzy trafowi zawdzięczają tyle samo, co własnej pomysłowości. W przygodowych historiach pierwszego autora science fiction, Juliusza Verne’a, właśnie napięcie odgrywa naczelną rolę. Ridley Scott, jak gdyby w celu nieodwracania naszej uwagi od napiętego widowiska, sięga również po obsadowe klisze: poczciwy przeciętniak Damon na pierwszym planie, obarczona iście kosmiczną odpowiedzialnością Jessica Chastain („Interstellar”), Jeff Daniels jako Jeff Daniels („Newsroom”), etatowy komediant Michael Pena („Ant-Man”), nadpobudliwy geniusz Childish Gambino, informatyczka Kate Mara (porównaj: „Fantastyczna Czwórka”), wiecznie milczący Aksel Hennie („Hercules”). Czy legendarny zwiastun śmierci w osobie Seana Beana także nie przełamuje normy? – tego rzecz jasna zdradzać nie wypada. Koniec końców „Marsjanin” to bezpretensjonalna pochwała ludzkiej solidarności, woli walki, nauki i poczucia humoru. To również, jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało, blockbuster wychwalający prostotę, uderzający widza w samo serce, a przy tym pompujący mu adrenalinę z prędkością, za którą tak kochamy przygodowe historie.
Tytuł: Marsjanin Tytuł oryginalny: The Martian Data premiery: 2 października 2015 Rok produkcji: 2015 Kraj produkcji: USA Gatunek: akcja, przygodowy, SF Ekstrakt: 80% |