Wysoki budżet, doświadczony reżyser, znakomity – by nie rzec: legendarny – scenarzysta, wyśmienici aktorzy w rolach głównych. Tak można w skrócie podsumować „Orlean”. A jednak trudno tę czarną komedię z wątkiem religijnym uznać za sukces. Może gdyby podpisał się pod nią debiutant, a nie twórca pokroju Andrieja Proszkina, ocena byłaby mniej krytyczna.  |  | ‹Orlean›
|
Ten film był – zdawałoby się – skazany na sukces. A jednak coś poszło nie tak. Co zgubiło twórców „Orleanu”? Zbytnia dezynwoltura? Przekonanie, że w obrazie o proweniencji komediowej można swych bohaterów dowolnie karykaturować? Nie tylko to. Także gra przez niemal dwie godziny na tej samej nucie, bez zmiany tonacji. Dziwi to tym bardziej, że pod obrazem podpisał się Andriej Proszkin, reżyser czterdziestosześcioletni, a więc bardzo doświadczony, mający na koncie między innymi głośny dramat historyczny „ Orda” (2012) oraz czteroodcinkowy wojenny miniserial „Tłumacz” (2013), w którym podjął temat kolaboracji z nazistami w czasie drugiej wojny światowej. Na dodatek wykorzystał on tekst samego Jurija Arabowa, etatowego współpracownika Aleksandra Sokurowa, twórcy scenariuszy „ Dnia w Juriewie” (2008), „ Półtora pokoju, czyli Sentymentalna podróż do ojczyzny” (2008), „ Cudu” (2009), „ Zwierciadeł” (2013) oraz „ Klatki” (2015). Obaj panowie znali się już zresztą wcześniej; kooperowali przy „Ordzie”, która choć też arcydziełem nie była, prezentowała się o klasę lepiej od „Orleanu”.  | |
Wyjaśnijmy od razu, że w tytule nie chodzi ani o miasto we Francji, ani tym bardziej w Stanach Zjednoczonych; Orlean to mieścina na rosyjskiej prowincji, w której pewnego dnia zaczynają dziać się przedziwne rzeczy. Na wysypisku śmieci zostaje znalezione ciało kobiety, a mówiąc dokładniej – połowa ciała, od pasa w górę. Śledztwo prowadzi komendant miejscowego posterunku policji Wasilij Karłowicz, którego aparycja sprawia, że prędzej uznalibyśmy go za psychopatycznego seryjnego zabójcę, a nie stróża prawa (blizny na twarzy, wszędzie pełno tatuaży). I chociaż daleko mu do uczciwości, głowę ma na karku – sporo czyta, co naprowadza go na pewien trop. Wydaje nawet konkretne rozkazy swoim podwładnym, które wydają im się bardzo dziwne, ale – jak się okazuje z czasem – jest w nich głębszy sens. Tylko czy wszystkim widzom będzie chciało się czekać przed ekranem tak długo, aż zostanie on wyjawiony – stuprocentowej pewności mieć nie można. W tym samym czasie do dochodzącej do siebie w szpitalu po zabiegu aborcyjnym fryzjerki Lidii Derigłazowej przychodzi starszy jegomość. Opowiada zaskakujące rzeczy, zdaje się sporo wiedzieć na temat jej rozpustnego życia, grozi bardzo poważnymi konsekwencjami – ze śmiercią włącznie – za to, czego się dopuściła.  | |
Kim jest? Cokolwiek ma to znaczyć – egzekutorem. Tyle że zajmuje się sprawami etyczno-moralnymi. Lidia, mocno przestraszona, szuka pomocy u Rudolfa Brodieckiego – chirurga, który przeprowadzał zabieg, swojego kochanka, kobieciarza, który na potęgę wykorzystuje naiwność pacjentek, by móc korzystać z ich względów. Chuć tak bardzo wykoślawia jego umysł, że nie ma czasu ani ochoty zajmować się swoim ciężko chorym, pozostawionym samemu w domu ojcem. Zaalarmowany przez Derigłazową, postanawia odnaleźć tajemniczego egzekutora, a kiedy już się to udaje, wplątuje jeszcze w całą sprawę mającego u niego dług wdzięczności Wasilija Karłowicza. I może gdyby na tym Jurij Arabow i Andriej Proszkin poprzestali, gdyby starali się z tego wycisnąć więcej – film okazałby się ostatecznie artystycznym sukcesem. Ale nie! Scenarzysta i reżyser postanowili pójść na całość. Nakręcić groteskę do kwadratu, ba! do sześcianu. Stąd kolejne magiczno-fantastyczne motywy; chociażby ten z cyrkiem i iluzjonistą przecinającym ludzi na pół piłą tarczową. W tym momencie intrygująca czarna komedia zamienia się w całkowicie pozbawioną hamulców burleskę – owszem, dość makabryczną, ale z racji umiejscowienia akcji na arenie cyrkowej z miejsca zdradzającej widzom nierzeczywistość przedstawianych zdarzeń.  | |
Na szczęście w finale reżyser powściąga nieco swoją rozchwianą wyobraźnię i uderza w zupełnie inny ton – można by rzec: religijny. Przy okazji też nawiązuje do klasycznych, rosyjskich z ducha, dzieł literackich i filmowych, jak „ Sala numer 6” Antona Czechowa czy „Nostalgia” Andrieja Tarkowskiego. To ratuje „Orlean” przed katastrofą. Sprawia, że ostatecznie okazuje się on nie tylko irytującą maskaradą, ale także dramatem zaglądającym głębiej w psychikę bohaterów. Sceny, w których nocą Wasilij opuszcza swoje biuro i idzie do aresztu, a Rudolf zamyka się w szpitalnym gabinecie, aby przeprowadzić pewien zabieg – są naprawdę mocne. Także poprzez swoją symbolikę. Żałować tylko należy, że wcześniej przez mniej więcej półtorej godziny widz jest zmuszony do znoszenia manierycznej gry aktorskiej i fabularnego chaosu. „Orlean” kosztował 2,5 miliona dolarów; po raz pierwszy pokazano go w czerwcu na Moskiewskim Festiwalu Filmowym (gdzie był nominowany do Złotego „Świętego Jerzego” w kategorii „najlepszy film”), do kin w Rosji trafił w połowie września, natomiast na początku listopada pokazano go na warszawskim „Sputniku”. Sukcesu wielkiego nie odniósł. Ale to akurat nie dziwi…  | |
Proszkinowi udało się zgromadzić na planie „Orleanu” znakomitych aktorów. I nawet jeśli nie są to gwiazdy pierwszej wielkości, kilku z nich ma już zapewnione trwałe miejsce w historii rosyjskiej kinematografii. Jak chociażby wcielający się w egzekutora Wiktor Suchorukow („ Weekend”, „ 22 minuty”, „ Tajemnica ciemnego pokoju”), grający Wasilija Karłowicza Walentin Chajew („ Dolina róż”, „ Solo na saksofonie”, „ Rajskie Ogrody”) czy użyczająca swej twarzy Lidii Jelena Liadowa („ Geograf przepił globus”, „ Lewiatan”), która zresztą na festiwalu w Moskwie uznana została najlepszą aktorką. Poza nimi warto zwrócić również uwagę na Olega Jagodina („ Anioły rewolucji”), czyli chirurga Brodieckiego, Timofieja Tribuncewa („ We mgle”, „ Poddubny”), który zagrał iluzjonistę Borisa, w końcu młodego Pawła Tabakowa („ Gwiazda”), filmowego platonicznego kochanka Lidii. Za zdjęcia – wysmakowane, wyrafinowane kolorystycznie – odpowiadał doświadczony Jurij Rajski („ 18/14”, „ Korolow”, „ Orda”), a w ścieżce dźwiękowej oprócz – w sekwencjach cyrkowych – muzyki Aleksieja Ajgiego („ Zwierciadła”, „ Chagall – Malewicz”, „ Dubrowski”) wykorzystano piosenki angielskiego zespołu The Tiger Lillies, które zresztą całkiem nieźle się sprawdziły.
Tytuł: Orlean Tytuł oryginalny: Орлеан Obsada: Jelena Liadowa, Wiktor Suchorukow, Witalij Chajew, Oleg Jagodin, Paweł Tabakow, Timofiej Tribuncew, Julia Połynska, Nikołaj Karpienko, Artiom Kobzew, Azamat Nigmanow, Irina Tio, Ełłada MeszwelianiRok produkcji: 2015 Kraj produkcji: Rosja Czas trwania: 110 min Ekstrakt: 60% |