powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CLII)
grudzień 2015

Rodzinne tajemnice z misiem w tle
Ernie Barbarash ‹Krwawe wizje›
„Krwawe wizje” to zaskakująco kulturalnie zrealizowany, bogaty wierzeniowo horror. Niestety, ktoś wpadł na niezbyt rozsądny pomysł, żeby do całości dorzucić przygarść kiczu.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Krwawe wizje›
‹Krwawe wizje›
Niezbyt często się zdarza, żeby w przypadku kręcenia horrorów filmowcy z szeroko pojętego Zachodu sięgali po wschodnioazjatyckie systemy wierzeń, a jeśli już się zdarza taka sytuacja, to finalny produkt należy na ogół omijać jak najszerszym łukiem. Oczywiście bywają i wyjątki od tej reguły. Jak na przykład „Krwawe wizje”.
Pierwsze sceny pozornie nie zapowiadają zbyt ciekawej rozrywki, mamy bowiem grupę trzech idących przez las starszych myśliwych. Gdy dwóch się gdzieś zapodziewa, trzeci trafia na… ciężko powiedzieć, konkretnie co. Istota jest niewidzialna i potrafi tak rozorać pazurami pień drzewa, że ten aż krwawi. Myśliwy próbuje na ten widok uciekać, ale wdeptuje w niedźwiedzie sidła, zapewne własnoręcznie wcześniej rozstawione, i ginie zagryziony przez wielgachną, zębatą paszczę. Można by się w tym momencie zastanawiać, czy owa niewidzialna istota nie była duchem jednego czy więcej niedźwiedzi, zaszlachtowanych swego czasu przez trio ze strzelbami, ale w fabule nie ma po temu najdrobniejszej nawet przesłanki. Wychodzi więc na to, że stwór był czystą fanaberią któregoś z twórców, niezadowolonych, że w filmie jest za mało grozy w grozie. Bo stwora więcej nie ma. Bo to Stwór Czołówkowy. Występujący tylko w czołówkach.
Gdy jednak zapomnieć o tej nieszczęsnej czołówce i uznać, że jej w ogóle nie było, zaś film tak naprawdę zaczyna się od scen w Szanghaju, ciśnienie od razu wraca do normy, a fabuła w odpowiednie koleiny. Sama historia jest bowiem czymś w pomiędzy dramatem obyczajowym a kryminałem, stopniowo pogrążającym się w dalekowschodnich wierzeniach i nabierającym coraz ciemniejszych barw.
Na pogrzeb zmarłego w Kanadzie wuja (tego z czołówki), potomka chińskich emigrantów, przyjeżdża z Szanghaju jego siostrzeniec z rodziną. Ponieważ jednak ma akurat natłok pracy w firmie, jeszcze tego samego dnia wraca do Szanghaju, zostawiając żonę z synem w gościnie u ciotki. Wizyta nie przebiega jednak w atmosferze sielanki, bowiem tak syn, jak i żona, zaczynają widywać duchy osób zmarłych. Samo w sobie nie jest to może dla nich aż tak szokujące, skoro właśnie dobiega końca miesiąc duchów, kiedy to granica między światem żywych i światem zmarłych jest wyjątkowo cienka, ale jeden z duchów ewidentnie czegoś chce od bohaterów, posuwając się nawet do opętania dzieciaka i wtrącenia go w śpiączkę. Zrozpaczona matka zaczyna dociekać przyczyn opętania i w końcu trafia na tajemnicę związaną z zamkniętym na głucho pomieszczeniem w podziemiach domu wujostwa. Działalność zmarłego niedawno krewnego, chwalącego się odsyłaniem szczątków zmarłych na obcej ziemi Chińczyków za ocean, do ich rodzinnych wiosek (z tego względu nazywano go zresztą Kolekcjonerem Kości), stopniowo przestaje malować się w tak żywych barwach, w jakich od lat przedstawiała ją rodzina i znajomi.
Historia płynie swobodnie, z łatwością rozbudzając u widza zainteresowanie intrygą i oferując mu różne detale z wierzeń i obyczajów chińskich. Przy tym – mimo że występują tutaj duchy, i to chwilami posiadające imponujące uzębienie – niewiele jest tutaj rzeczywistej grozy. Ewentualne nadprzyrodzone manifestacje są rzadkie i obliczone raczej na podtrzymanie klimatu niż faktyczne wzbudzenie strachu. Wszystko to powoduje, że „Krwawe wizje” trudno brać za rasowy horror i zagorzały miłośnik wypruwanych flaków i wyjących upiorów rzeczywiście może poczuć się tu zawiedziony i znudzony. W końcu zamiast dreszczu emocji dostaje niemal klasyczną kryminalną zagadkę, w której duchy pełnią rolę tak naprawdę wyłącznie dekoracyjną.
Niestety, film posiada kilka rzucających się w oczy minusów. Te bardziej uciążliwe to wspomniana czołówka, stylistycznie i merytorycznie mająca się nijak do całej historii, a także jawnie groteskowe zakończenie, wyraźnie przekraczające barierę, za którą powinien być trzymany kicz. Te drobniejsze to kilka bezsensownie dorzuconych duchów, które niczego do fabuły nie wnoszą, a i przestraszyć średnio potrafią. Choć muszę przyznać, że wizyta bohaterki z synem w tradycyjnej chińskiej „aptece” jest świetnie zaaranżowana i faktycznie potrafi zaskoczyć. Podobnie zresztą budzi zadowolenie rozmowa ze „strażnikiem”.
Ogólnie jednak „Krwawe wizje” potrafią zaciekawić rozwojem fabuły i zauroczyć bogactwem dalekowschodnich wierzeń, podanych dyskretnie i w niewielkich dawkach – tak, by nie zmęczyć widza, a jednocześnie łagodnie wprowadzić go w obcy mu na co dzień klimat. Sięgając po film należy jednak pamiętać, że nie jest to żadna krwawa, okrutna wyrzynanka, a leniwa, lekko okraszona dreszczem emocji przygoda z rodziną trapioną – dosłownie i w przenośni – upiorami przeszłości.



Tytuł: Krwawe wizje
Tytuł oryginalny: They Wait
Dystrybutor: Vision
Data premiery: 18 września 2008
Reżyseria: Ernie Barbarash
Muzyka: Hal Beckett
Rok produkcji: 2007
Kraj produkcji: Kanada
Czas trwania: 89 min
Gatunek: groza / horror
EAN: 5908312532323
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

57
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.