Od czasu do czasu pojawia się zespół, którego muzycy pragną pozostać anonimowi. Najczęściej są to formacje tworzone przez artystów znanych i cenionych. Co zatem jest przyczyną utrzymywania przez nich tajemnicy? W jakimś stopniu pragnienie, by krytycy i fani nie oceniali ich nowego projektu przez pryzmat dotychczasowych dokonań. W takiej sytuacji znajdujemy się, sięgając po album „Litourgiya” grupy Batushka – bez dwóch zdań jednej z najlepszych tegorocznych płyt blackmetalowych wydanych w tym kraju.  |  | ‹Litourgiya›
|
O Batushce wiadomo niewiele. To znaczy są pewne przecieki i domniemania, ale tak naprawdę – to nic pewnego. Z wyjawieniem tajemnicy nie spieszy się ani zespół, ani wytwórnia, dla której formacja nagrała swój debiutancki album. Pewne sugestie każą domniemywać, że w składzie znaleźli się artyści związani ze sceną blackmetalową nie tylko z Polski, ale także zza naszej wschodniej granicy (otwarta pozostaje natomiast kwestia, czy z Białorusi, Ukrainy, a może z Rosji?). Pewnym tropem może być fakt, że krążek zatytułowany „Litourgiya” sygnowany jest przez białostockie wydawnictwo Witching Hour Productions… Ale wystarczy domysłów! Skoro muzycy uznali, że chcą pozostać anonimowi – uszanujmy to. Tym bardziej że ofiarowali nam dzieło niezwykłe – czterdziestominutową (w przybliżeniu) porcję muzyki, która łączy w sobie brutalność i siłę black metalu z doomowym majestatem; do tego dodać należy jeszcze pojawiające się w tych nagraniach w sporej dawce elementy charakterystyczne dla liturgii prawosławnej (w tym śpiewanych przez diakonów wezwań modlitewnych). „Litourgiya” (a w zasadzie „Liturgia”) jest dziełem w pełni przemyślanym. Zarówno w warstwie audio, jak i wizualnej. Nie bez powodu okładka albumu stylizowana jest na ikonę (vide obraz Matki Boskiej z dzieciątkiem i charakterystyczne liternictwo). Ba! płyta została nawet opublikowana w drewnianym opakowaniu. Co zaś oznacza nazwa grupy? Pisany z angielska Batushka to polski Batiuszka (rosyjski Батюшка), czyli prawosławny kapłan, pop. Znaczące są również tytuły zawartych na krążku kompozycji – ośmiu „Yekteniyi”. Co się za nimi kryje? Ektenie (w mianowniku liczby pojedynczej w języku rosyjskim słowo to brzmi „ектения”) są rozpowszechnionymi w liturgiach Kościołów wschodnich – więc także w prawosławnym – śpiewanymi litaniami. Jest ich osiem, co oznacza, że każdy z utworów Batushki najprawdopodobniej odpowiada jednej z rzeczywistych ektenii. Choć raczej nie da się ukryć, że gdyby płytę tego enigmatycznego projektu kupił ortodoksyjny wyznawca prawosławia, mógłby przeżyć wielki szok. Zawarta na niej muzyka, mimo że nawiązuje do cerkiewnych śpiewów, raczej nie kojarzy się z kościelnymi rytuałami. Wręcz przeciwnie! Punktem wyjścia dla twórców Batushki jest estetyka blackmetalowa, wzbogacona w znaczący sposób o elementy doom metalu i muzyki sakralnej. Jakkolwiek egzotyczne może wydawać się to połączenie, trzeba przyznać, że w tym konkretnym przypadku sprawdziło się fenomenalnie. I choćby z tego powodu można być pewnym, że mamy do czynienia nie z debiutantami na rynku rockowym, ale z artystami o ogromnym doświadczeniu i świadomości. Nawet jeśli bowiem Batushka okaże się przedsięwzięciem jednorazowym (oby tak się nie stało!), pozostanie w pamięci fanów jako dzieło skończone; w kontekście: przemyślane i dopieszczone do najdrobniejszych szczegółów. Tak naprawdę to concept-album, będący bardzo specyficzną formą celebracji eucharystycznej. Swoją drogą ciekawe, czy to tylko formuła artystyczna, czy też muzycy grający w zespole rzeczywiście są wyznawcami prawosławia? Co generuje kolejne – nader istotne z psychologicznego punktu widzenia – pytanie: W jakim stopniu projekt Batushka został wykoncypowany w ich głowach, a w jakim odpowiada potrzebom ich ducha i serc? Przyjrzyjmy się jednak dokładniej zawartości albumu. „Yekteniya 1” z miejsca wprowadza nas w podniosły nastrój mszy prawosławnej; niemal namacalnie poczuć możemy zapach kadzidełek, dzwonki dają sygnał do rozpoczęcia uroczystości, z półmroku natomiast dobywa się głos melodeklamującego słowa modlitwy diakona. Po kilkudziesięciu sekundach zespół uderza z całą mocą: rozpędzona perkusja i budujące ścianę dźwięku majestatyczne gitary przyprawiają o ciarki na plecach. Śpiew cerkiewny miesza się z blackmetalowym growlingiem, ale – zapewne ku zaskoczeniu wielu słuchaczy – nie słychać w tym żadnego dysonansu. Z powodzi dźwięków przebija się bowiem nawiązująca do wschodniego folkloru melodia. W części drugiej zespół już od pierwszych sekund rozpędza się do granic możliwości, wokalista traktuje zaś swój głos jak kolejny instrument. Najważniejsze jednak są tutaj smaczki pojawiające się w tle, a więc chóralne zaśpiewy i towarzyszące im – nie po raz pierwszy, i nie ostatni – doommetalowe gitary. Podobny schemat mają dwie kolejne kompozycje – „Yekteniya 3” i „Yekteniya 4”. Choć oczywiście różnią się one w szczegółach; w pierwszej z nich uwagę przekuwa pojawiająca się na drugim planie melodyjna partia gitary, w drugiej – operująca w niskich rejestrach wokaliza. W piątej części zespół wspina się na jeszcze wyższy poziom. Wolniejsze tempo pozwala muzykom na podkreślenie potęgi brzmienia. Nienaganna produkcja pozwala z kolei na to, by cieszyć się selektywnym brzmieniem. Mimo potężnego czadu, wszystko jest idealnie słyszalne. Każdy element układanki został zaś perfekcyjnie do siebie dopasowany. Nie mniejsze pochwały należą się „Yekteniyi 6”, w której żeński głos (zahaczający o folk) idealnie kontrastuje z pojawiającym się chwilę później doommetalowym – zapewne sięgającym samych Niebios – murem. Ale to i tak jedynie przystawka do tego, co czeka nas we fragmencie siódmym. To, bez dwóch zdań, najmocniejszy punkt „Litourgiyi”, w którym hipnotyczny rytm stanowi doskonały podkład do powtarzanej jak mantra niezwykle przejmującej frazy: „Hospodi pomiłuj” („Panie, zmiłuj się!”). Z kolei utwór zamykający album, czyli „Yekteniya 8”, swą potęgą dosłownie wgniata w podłogę. Mimo obecnego w nim przez większość czasu blackmetalowego czadu, muzycy dokładają wszelkich starań, aby nie zagubił się gdzieś ten niepowtarzalny nastrój towarzyszący odsłuchowi płyty od pierwszych jej sekund. Można nie być fanem black czy doom metalu. Można deklarować się jako ortodoksyjny katolik, protestant czy muzułmanin. Ale świadome unikanie znajomości z Batushką, to nade wszystko wyrządzanie krzywdy sobie samemu!
Tytuł: Litourgiya Data wydania: 4 grudnia 2015 Nośnik: CD Czas trwania: 41:17 Gatunek: metal Utwory CD1 1) Yekteniya 1: 05:46 2) Yekteniya 2: 04:23 3) Yekteniya 3: 04:51 4) Yekteniya 4: 05:20 5) Yekteniya 5: 06:00 6) Yekteniya 6: 04:13 7) Yekteniya 7: 05:35 8) Yekteniya 8: 05:10 Ekstrakt: 80% |