powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLIV)
marzec 2016

Ojciec Rosemary
Kobiety nie miały lekkiego życia w książkach Iry Levina. Były nękane przez psychopatów, diabolicznie zapładniane, traktowane jako domowe niewolnice oraz, co najgorsze, podglądane kamerkami w trakcie brania prysznica. Nazwisko nowojorskiego pisarza nie jest może powszechnie rozpoznawane, lecz bogactwo jego pomysłów i wpływ na literaturę gatunkową powinny zostać docenione.
Wszyscy wiedzą, że „Dziecko Rosemary” nakręcił „nasz” Roman Polański przebijając się tym sposobem w amerykańskiej branży filmowej. Niektórzy zapamiętali z napisów początkowych, iż Polański ułożył również scenariusz. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że fabuła „Dziecka Rosemary” nie była wcale autorskim projektem polskiego reżysera. Historię kobiety noszącej w swym łonie diabelskie nasienie wymyślił nowojorski pisarz Ira Levin. Ekranizacja Polańskiego także i jemu na dobre utorowała drogę do sławy. Chociaż Levin w ciągu trwającej pięć dekad kariery spłodził jedynie siedem książek, i tak odcisnął swoje piętno na thrillerze – a nawet na całej kulturze popularnej.
Bogaty tata
Ira Levin. Źródło: 24symbols.com
Ira Levin. Źródło: 24symbols.com
Ira Marvin Levin przyszedł na świat w zamożnej nowojorskiej rodzinie w sierpniu 1929 r. Dorastał na Bronksie i na Manhattanie. Charles Levine, importer zabawek, zadbał o staranne wykształcenie syna posyłając go do ekskluzywnej szkoły podstawowej im. Horacego Manna. Nastolatek studiował następnie przez dwa lata na szacownym Uniwersytecie Drake’a w Iowa, a potem przeniósł się z powrotem do rodzinnego miasta. W młodym wieku dwudziestu jeden lat ukończył filozofię i anglistykę na Uniwersytecie Nowego Jorku.
Pisarska kariera Levina ruszyła już pod koniec studiów. „Portretem Ledy” zajął drugie miejsce w konkursie na scenariusz ogłoszonym przez stację CBS, zdobywając nagrodę w wysokości dwustu dolarów. Tekst odkupiła odeń konkurencja, NBC, co wzbogaciło Levina o dalsze czterysta dolarów, a publiczności dało jeden z odcinków serialu „Lights Out”, prekursora „Strefy mroku”. W latach pięćdziesiątych absolwent nowojorskiej uczelni napisze jeszcze kilka podobnych scenariuszy dla telewizji.
Okładka pierwszego wydaniu „Pocałunku przed śmiercią”. Źródło: Wikipedia
Okładka pierwszego wydaniu „Pocałunku przed śmiercią”. Źródło: Wikipedia
Bogaty ojciec docenił literackie ambicje młodego Iry i zawarł z nim umowę: obiecał dofinansowywać syna przez parę lat po studiach, by ten, zamiast szukać od razu pełnoetatowej pracy, mógł w spokoju spróbować sił w swym wymarzonym zawodzie. Gdyby nie wyszło, młody Levin miał gwarantowane zatrudnienie w firmie ojca. Plan B okazał się jednak zbędny. Przełom w karierze pisarskiej potomka nastąpił bardzo szybko. Ira Levin zadebiutował w 1953 r. thrillerem „Pocałunek przed śmiercią”. Był to debiut nad wyraz udany, za który autor otrzymał Edgara, nagrodę stowarzyszenia Mystery Writers of America (wśród innych laureatów z tamtych lat znalazł się Raymond Chandler za „Długie pożegnanie”). Książkę wolno zaliczyć w poczet klasycznych anglosaskich opowieści kryminalnych; w zestawieniu brytyjskiego Crime Writers′ Association zajęła 44. miejsce.
Czytanie „Pocałunku…” dzisiaj przynosi ciekawe przeżycie. Trzymamy oto w ręku thriller przeciętny stylistycznie, trochę staroświecki pod względem psychologicznym – ważną rolę w fabule odgrywa zakochana po uszy młoda kobieta – ale nowatorski w zakresie kompozycji. Tryptykowy układ książki otwiera długi prolog, w którym narracja prowadzona jest z punktu widzenia mordercy przygotowującego się z zimną krwią do popełnienia zbrodni. Levin przedstawia nam jego podły motyw i kreśli przekonujący portret psychopaty. Nie zdradza jednak najważniejszej informacji: tożsamości. W części drugiej, gdy trwają poszukiwania mordercy, jesteśmy więc równie bezradni – i zdeterminowani – co bohaterka. Po nieoczekiwanym zwrocie akcji przychodzi pora na część trzecią, najmniej oryginalną, chociaż nadal interesującą, ponieważ dwie poprzednie zdążyły nas w historię wciągnąć. Levin po raz pierwszy także udowadnia, że potrafi pisać satysfakcjonujące, półotwarte zakończenia.
Plakat filmu „Pocałunek przed śmiercią”. Źródło: doctormacro.com
Plakat filmu „Pocałunek przed śmiercią”. Źródło: doctormacro.com
Debiut spotkał się z ciepłym przyjęciem krytyków oraz czytelników. O prawa do ekranizacji zawalczyło kilka wytwórni filmowych. Licytację wygrał Darryl F. Zanuck, hollywoodzki potentat, który dopiero co wyprodukował „Śniegi Kilimanjaro” na podstawie opowiadania Ernesta Hemingwaya z Gregorym Peckiem i Avą Gardner w rolach głównych. Minęły trzy lata zanim „Pocałunek przed śmiercią” trafił na wielki ekran. Nazwisko reżysera, Gerda Oswalda, nic dzisiaj nikomu nie powie; jeśli już, to skojarzymy prędzej aktorów, Roberta Wagnera („Różowa Pantera”, „Płonący wieżowiec”) lub Joanne Woodward (krótko potem dostała Oskara za rolę w „Trzech obliczach Ewy”).
Noirowa ekranizacja pierwszej powieści Levina była sukcesem mniejszym niż pierwowzór. Dziś warto obejrzeć ją przede wszystkim dla trzyipółminutowego jadącego ujęcia na początku filmu; w latach pięćdziesiątych ten dynamiczny operatorski zabieg stosowano bardzo rzadko. Na własną odpowiedzialność musicie natomiast oglądać remake z 1991 r. z Mattem Dillonem i Sean Young. Wyróżniono go dwiema Złotymi Malinami (obie otrzymała Young, czyli Rachael z „Blade Runnera”), lecz z kolei występ Dillona pochwalił znany krytyk Roger Ebert.
Nie czas na książki
Wydawszy „Pocałunek przed śmiercią” Levin-powieściopisarz zamilkł na półtorej dekady. Jeszcze w tym samym roku poszedł do wojska. Przez dwa lata służył w Army Signal Corps, oddziałach łączności i informacji. Stacjonował w Queens, dzielnicy Nowego Jorku, a do jego zadań należało… klecenie scenariuszy do filmów treningowych dla rekrutów. Początkujący pisarze naprawdę powinni Levinowi pozazdrościć: nie dość, że zamożny ojciec wydatnie ułatwił synowi początek kariery, to na dodatek armia umożliwiła mu trenowanie pisarskiego talentu w bezpiecznych opłotkach rodzinnego miasta. Po zwolnieniu z wojska autor zajął się sztukami teatralnymi. Przed opublikowaniem „Dziecka Rosemary” w 1967 r. spłodził ich pół tuzina, choć warte wzmianki są zaledwie dwie:
Kadr z filmu „Oferma w armii”. Andy Griffiths po prawej. Źródło: moma.org
Kadr z filmu „Oferma w armii”. Andy Griffiths po prawej. Źródło: moma.org
„Oferma w armii” („No Time for Sergeants”) była adaptacją bestsellerowej, humorystycznej powieści Maka Hymana o wieśniaku zaciągniętym do amerykańskich Sił Powietrznych. W marcu 1955 wyemitował ją teatr telewizji. W postać ofermy wcielił się Andy Griffith. Był to debiut tego słynnego amerykańskiego aktora i komika (nie mylić z Andym Kaufmanem), który w latach sześćdziesiątych zasłynął rolą owdowiałego szeryfa w sitcomie „The Andy Griffith Show”, a później grał przez dziewięć sezonów tytułową postać w serialu prawniczym „Matlock”.
Sierżancka dobra passa panów Hymana, Levina i Griffitha trwała długo. Przedstawienie trafiło jesienią na Broadway, gdzie grano je przez dwa lata. W 1958 r. zostało pomyślnie przeniesione na wielki ekran. W latach sześćdziesiątych nakręcono także trzydziestoodcinkowy serial, już bez Griffitha i przedwcześnie zmarłego Hymana, lecz nadal ze scenariuszami autorstwa Levina. Jeden z odcinków, „Two Aces in a Hole”, przypominał swą fabułą powstałe tego samego roku kanoniczne zimnowojenne filmy, „Dra Strangelove” oraz „Czerwoną linię” („Fail Safe”).
Ira Levin. Autor: Sanjiro Minamikawa. Źródło: iralevin.org
Ira Levin. Autor: Sanjiro Minamikawa. Źródło: iralevin.org
W międzyczasie Ira Levin odniósł pomniejszy sukces komedią „Critic’s Choice”, stawiając jej bohatera, krytyka teatralnego, przed dylematem: albo małżeńska zgoda, albo szczera recenzja fatalnej sztuki napisanej przez żonę. Na premierze w 1960 r. publiczność Teatru Ethel Barrymore ujrzała w tytułowej roli sławnego Henry’ego Fondę. W tym samym roku Ira Levin poślubił Gabrielle Aronsohn; nasuwa się oczywiście pytanie, czy trzydziestoletni komediopisarz inspirował się własnymi obawami… Trzy lata później „Critic’s Choice” trafiło do kin, aczkolwiek w mniej gwiazdorskiej obsadzie.
W 1965 r. Levin przyłożył rękę do przebojowej piosenki „He Touched Me” w wykonaniu Barbry Streisand. Autor „Pocałunku przed śmiercią” napisał do niej słowa, a Milton Schafer ułożył muzykę. Utwór stanowił część musicalu „Drat! The Cat!”, ale gdyby nie piosenka, nie warto byłoby o nim pamiętać. Parę lat potem Levin spróbował swoich sił jako reżyser teatralny. Bez większego sukcesu. Twórcze przeznaczenie prowadziło go w inną stronę.
„Co zrobiliście z jego oczami?”
Okładka pierwszego wydania „Dziecka Rosemary”. Autor: John Bacon. Źródło: ISFDB.org
Okładka pierwszego wydania „Dziecka Rosemary”. Autor: John Bacon. Źródło: ISFDB.org
W 1967 r. Levin-powieściopisarz odzyskał nagle wenę. W ciągu następnych dziesięciu lat wydał w Random House cztery najsłynniejsze książki, które, odpowiednio, przyniosły popularność religijnym horrorom, wprowadziły nowy przymiotnik do języka angielskiego, zaktualizowały dystopijną problematykę „Nowego wspaniałego świata”, oraz ugruntowały pozycję nazistów w popkulturze. Levin nie był z pewnością mistrzem stylu, lecz trzeba przyznać, iż posiadał rzadki u pisarzy gatunkowych talent pisania różnorodnych fabuł.
Najbliżej literatury z górnej półki – co nie znaczy, że bardzo blisko – znajduje się „Dziecko Rosemary”. Tę kanoniczną historię wszyscy pewnie doskonale znają, więc streśćmy ją tylko dla porządku: Młode małżeństwo wynajmuje mieszkanie w posępnym, neogotyckim apartamentowcu w centrum Nowego Jorku. On jest aktorem szukającym angażu, ona wkrótce zachodzi w ciążę. Szereg niepokojących wydarzeń sprawia, że Rosemary zaczyna lękać się o los nienarodzonego dziecka – i swój własny.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

53
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.