„Excentrycy” Janusza Majewskiego są niewątpliwie jednym z najlepszych filmów reżysera w ostatnich latach i biją na głowę niemrawą „Małą maturę 1947” (2010) czy rozwlekłe „Po sezonie” (2005). Nagrodzony srebrnymi lwami na Festiwalu w Gdyni film nie jest jednak powrotem do wielkiej formy słynnego reżysera, choć trzeba przyznać, że dobrze się go ogląda.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Historia Fabiana Apanowicza (Maciej Stuhr), który w 1957 roku decyduje się wrócić z Anglii, gdzie przebywał od zakończenia wojny, do Polski, gdzie mieszka jego siostra Wanda (Sonia Bohosiewicz), powstała na podstawie powieści trzykrotnie nominowanego do nagrody Nike Włodzimierza Kowalewskiego. Apanowicz trafia do Ciechocinka, żeby zamieszkać z siostrą, nie zamierza jednak porzucać zachodniego stylu życia, niepasującego do przaśnej codzienności PRL-u po odwilży październikowej. Jest jazzmanem i nadal chce grać. Traf chce, że miejscowy milicjant (Wiktor Zborowski), który przychodzi upomnieć go w związku ze złożonym na niego donosem, też okazuje się fanem jazzu i dawnym muzykiem. To umożliwia Fabianowi stworzenie niewielkiego bigbandu. Jedną wokalistkę już ma – siostra śpiewała z nim jeszcze przed wojną. Drugą zostaje zjawiskowa i tajemnicza Modesta (Natalia Rybicka), która zaczyna coraz mocniej fascynować Fabiana. Chwała Majewskiemu za to, że nie zdecydował się pokazywać nam siermiężnego PRL-u, a zamiast tego wybrał spokojne miasteczko, które filmuje w ciepłych kolorach. Można mieć różne zdania co do sposobu, w jaki film jest nakręcony. Zdjęcia są jasno oświetlone, taśma zaś niepokojąco wręcz zwyczajna. Żadnych artystycznych ujęć w „Excentrykach” nie znajdziemy, co wiąże się z, jak można sądzić, świadomą decyzją reżysera, by pokazywać przeszłość taką, jaka musiała się zdawać ówczesnym jej mieszkańcom. Scenografia, złożona z przedmiotów z epoki lub bardzo dobrze je naśladujących współczesnych rzeczy, dopełnia tego obrazu. Nie to jednak powoduje, że można odnieść wrażenie, że „Excentrycy” są filmem upozowanym. Trudno nie odnieść wrażenia, że Januszowi Majewskiemu żaden aktor nie jest w stanie odmówić – od ról głównych po najdrobniejsze epizody dostaniemy tutaj przegląd aktorskich znakomitości i znanych twarzy. Aktorzy prowadzeni są w taki sposób, że często można odnieść wrażenie, że obcujemy nie z postacią, ale z aktorem odgrywającym bohatera. Ta mnogość postaci odbija się również niekorzystnie na samej fabule – a zwłaszcza na sposobie, w jaki film jest zmontowany. Widz może się zdziwić, widząc postaci, o których nic nie wie, przedstawiane w pewnym momencie jako dobrze znajome. Nic dziwnego, skoro musiały przy montażu zostać wycięte. Mimo swoich dwóch godzin film nie jest w stanie pociągnąć w satysfakcjonujący sposób wszystkich wprowadzonych na ekran wątków. Skutkuje to nie tylko poszatkowaniem punktów kulminacyjnych i pewną monotonią napięcia, lecz również spłaszczeniem pierwszoplanowych bohaterów. Niektóre wątki zostają poprowadzone zbyt obszernie i dosłownie (jak choćby, skądinąd znakomicie zagrany przez Wojciecha Pszoniaka stroiciel fortepianów i jego obsesja na temat homoseksualistów w panteonie polskich pisarzy), inne znikają lub zostają rozwiązane w jednym ujęciu (taki los spotyka zwłaszcza wątek choroby siostry Fabiana). „Excentrycy” są jednak przede wszystkim filmem muzycznym – i w tej roli sprawdzają się nieźle. Problematyczny może być nieco anachroniczny sposób nagrywania dźwięku, wydaje się jednak, że to ze strony twórców zabieg celowy. Ci, którzy lubią efektowny jazz spod znaku Glenna Millera, na pewno nie wyjdą z kina rozczarowani. Świetna jest Sonia Bohosiewicz, która zdecydowanie kradnie dla siebie wszystkie partie wokalne. Pozostaje jednak niedosyt, jeśli chodzi o sposób pokazywania Polski sprzed roku 1968. Majewski przemyca pewne wątki, sprawiają one jednak wrażenie źle zakomponowanych. A wielka szkoda, bo widać, że wie, co chce opowiedzieć.
Tytuł: Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy Data premiery: 15 stycznia 2016 Rok produkcji: 2015 Kraj produkcji: Polska Czas trwania: 112 min Ekstrakt: 60% |