powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CLV)
kwiecień 2016

Im prościej, tym nie zawsze lepiej
Na ogół nie oglądam seriali. Czasem coś przykuje moją uwagę, ale często kończy się to (jak w przypadku „Gotham”) dużym rozczarowaniem. Tak samo, niestety, zdarzyło się z „Lucyferem”, który zapowiadał się znakomicie. Jeśli dołożyć do tego oparcie go (bardzo, bardzo, bardzo luźne) na wątkach zaczerpniętych z powieści graficznej (która stanowi odprysk Gaimanowskiego „Sandmana”), to wszystko wskazywało na wielki sukces.
Nic z tego. Sądzę, że wierni fani „Sandmana” i komiksowego „Lucyfera” dali za wygraną już po drugim odcinku. Ja, jako że do wielbicieli się nie zaliczam, dotrwałem do piątego. A kierowała mną tylko i wyłącznie nadzieja, że twórcy porzucą idiotyczny pomysł opierania każdego odcinka na zagadce kryminalnej, którą Książę Piekieł musi rozwiązać w towarzystwie pani detektyw z przeszłością. Mając do dyspozycji tak bogate uniwersum, tak ciekawych, oryginalnych bohaterów i skalę daleko wykraczającą poza problemy kryminalne Los Angeles, stworzono nudny, przewidywalny i pozbawiony polotu serial z charyzmatycznym głównym bohaterem, który jednak nie ma w sobie za grosz diabelskiej bezwzględności i wyrachowania.
W ramach odtrutki sięgnąłem po „Rodzinę Soprano”, serial, który miał to szczęście, że stworzono go w czasach, kiedy jeszcze tworzenie złożonych historii nikogo nie bolało, a na wprowadzenie nowych bohaterów wystarczał jeden odcinek.
powrót; do indeksunastwpna strona

3
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.