powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CLVI)
maj 2016

Tu miejsce na labirynt…: Freejazzowa samba łączy kontynenty
Paal Nilssen-Love, Large Unit ‹Ana›
Drugi pełnowymiarowy album norweskiej orkiestry freejazzowej Paala Nilssen-Love’a Large Unit różni się nieco od jej wcześniejszych produkcji. Przede wszystkim dlatego, że słynny bębniarz postanowił dać na nim wyraz swej fascynacji muzyką południowoamerykańską. Stąd też obecność na krążku „Ana” dwóch artystów rodem z Brazylii – kraju, w którym w ostatnich latach lider big bandu spędza niemało czasu.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Paal Nilssen-Love to prawdziwy fenomen. Nie bez powodu pisaliśmy o nim już kilkakrotnie. Jest on bowiem jednym z najpracowitszych artystów na współczesnej scenie jazzu improwizowanego. Usłyszeć można go na albumach takich zespołów i wykonawców, jak The Thing („Shake”), Peter Brötzmann („Krakow Nights”), Michiyo Yagi („Angular Mass”, „Soul Stream”), Frode Gjerstad („Russian Standard”), DKV Trio („Schl8hof”), NU Ensemble Matsa Gustafssona („Hidros6 – Knockin’”) czy Ken Vandermark („Lightning Over Water”, „The Lions Have Eaten One of the Guards”). A to i tak jedynie ułamek projektów muzycznych, w jakie Norweg jest zaangażowany; w każdym razie lista ta byłaby niepełna bez przynajmniej jeszcze jednego – big bandu Large Unit, którego dyskografia przed miesiącem wzbogaciła się o kolejną pozycję.
Orkiestra Large Unit powstała w Oslo trzy lata temu. Rok później światło dzienne ujrzały pierwsze wydawnictwa formacji: debiutancka (nagrana w lipcu 2013 roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego w Molde) EP-ka „First Blow” oraz składające się z trzech płyt – dwóch nagranych na żywo w studiu oraz jednej koncertowej – „Erta Ale”. W tym samym czasie wyszło też na jaw, że Paal Nilssen-Love jest wielkim miłośnikiem muzyki południowoamerykańskiej, a przede wszystkim – brazylijskiej. Gdy tylko znajdował czas, latał za Atlantyk (co najmniej dwa razy w roku), aby grywać z lokalnymi artystami. Pierwsze tego efekty można usłyszeć już na drugiej EP-ce grupy – „Rio Fun” (2015) – która, co sugeruje sam tytuł, poświęcona jest stolicy Brazylii i oferowanym przez nią wieczornym i nocnym uciechom. Jej promocja zbiegła się z kolejnymi koncertami big bandu, między innymi na Festiwalu Jazzowym w Oslo, który odbył się w sierpniu ubiegłego roku. To podczas niego po raz pierwszy w Europie Nilssen-Love zaprezentował swoich nowych, brazylijskich współpracowników – perkusjonalistów Paulinho Bicolora i Celio de Carvalho.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Sprowadziwszy ich na Stary Kontynent, norweski bębniarz postanowił zrobić kolejny krok i zaprosić ich do studia nagraniowego. Tym samym niemal od razu ze sceny festiwalowej Large Unit – w składzie czternastoosobowym (sic!) – wkroczyło do stołecznego studia Rainbow, aby w ciągu zaledwie jednego dnia (14 sierpnia 2015 roku) zarejestrować materiał, który w całości wypełnił drugą pełnowymiarową płytę big bandu – „Ana” (ponownie wydała ją firma należąca do Nilssen-Love’a, PNL Records). To niemal godzina fascynującej improwizowanej muzyki, w której jazz miesza się z elektroniką, a nad wszystkim unosi się duch brazylijskiej muzyki ludowej. Płytę otwiera kompozycja tytułowa i jest to otwarcie nieco zaskakujące – bardzo skoczne i melodyjne, znaczone radosnym rytmem perkusji i oplatającymi go, nie mniej optymistycznymi, dźwiękami elektroniki. Później ster przejmują jednak dęciaki – częściowo grające unisono, częściowo prowadzące ze sobą dialogi; jest to możliwe głównie dlatego, że sekcja dęta Large Unit to aż sześciu muzyków, którzy idealnie uzupełniają się i dzielą rolami. Z czasem też górę bierze zamiłowanie artystów do nieskrępowanych improwizacji, choć przyznać trzeba, że starają się nie zapominać o obecności w studiu gości z Brazylii, o czym świadczy pojawiająca się na początku trzynastej minuty latynoska solówka trąbki Thomasa Johanssona oraz podporządkowane jej partie pozostałych instrumentów.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Riofun” (tym razem pisane łącznie) to kolejna zarejestrowana przez orkiestrę Nilssen-Love’a wersja tego utworu. Pierwsza, wydana na wspomnianej już EP-ce, pochodzi z koncertu w amsterdamskiej hali Bimhuis w maju 2015 roku; ta, jak wiemy, powstała trzy miesiące później i, co istotne, w jej nagraniu wzięli już udział Bicolor i de Carvalho. I to ich głównie, grających na różnego rodzaju bębenkach (obaj) oraz jednostrunowym afrykańskim instrumencie berimbau (de Carvalho), słyszymy w pierwszych minutach. Dalej bywa różnie: są momenty, kiedy nad wszystkim panuje generujący noise’owe zgrzyty Tommi Keränen, ale także fragmenty czysto jazzrockowe – głównie dzięki gitarze Ketila Gutvika i rozpędzonym perkusjom Andreasa Wildhagena i samego Paala Nilssen-Love’a. Swoje „pięć minut” ma też oczywiście sekcja dęta – saksofony, trąbka, puzon i tuby raz się „przekrzykują”, to znów delikatnie „łkają”, tworząc tym samym udany kontrast do kolejnej, skocznej części utworu. Z czasem obie warstwy kompozycji – południowoamerykański luz i europejski free jazz – nakładają się na siebie, co prowadzi do prawdziwej erupcji energii.
Całość wieńczy siedemnastominutowe „Circle in the Round”. Utwór ten otwiera partia puzonu, któremu w tle akompaniują radośnie brzmiące perkusjonalia. Z tej feerii dźwięków z biegiem czasu wykluwa się melodia. Choć, co intrygujące, instrumentem rytmicznym są tutaj grające w dwugłosie tuby Pera Åkego Holmlandera i Børrego Mølstada; perkusiści natomiast pozwalają sobie w tym czasie na improwizowane harce. Gdy na jakiś czas milkną, ich miejsce ponownie zajmują zaproszeni do studia Brazylijczycy, którzy po raz kolejny wplatają motywy charakterystyczne dla samby. Wspomagają ich w tym również dęciaki, starające się implementować elementy muzyki brazylijskiej do stylistyki jazzu improwizowanego. Dopiero ostatnie minuty wnoszą odrobinę spokoju. Flet Julie Kjaer działa wyjątkowo kojąco, ale i pozostali instrumentaliści robią wiele, aby wyciszyć emocje i ukołysać słuchaczy do snu. Album „Ana” ma spore szanse, aby wychynąć z freejazzowego getta i zainteresować również odbiorców na co dzień stroniących od tego typu muzyki. Niekoniecznie od razu zostaną oni wielbicielami innych dokonań Paala Nilssen-Love’a, ale jeśli po nie sięgną – będzie to już jakiś sukces.
Skład:
Mats Äleklint – puzon
Thomas Johansson – trąbka
Julie Kjaer – saksofon altowy, flet
Klaus Ellerhusen Holm – saksofon altowy, saksofon barytonowy
Per Åke Holmlander – tuba
Børre Mølstad – tuba
Ketil Gutvik – gitara elektryczna
Tommi Keränen – efekty elektroniczne
Jon Rune Strøm – kontrabas, gitara basowa
Christian Meaas Svendsen – kontrabas, gitara basowa
Andreas Wildhagen – perkusja, instrumenty perkusyjne
Paal Nilssen-Love – perkusja, instrumenty perkusyjne
oraz
Paulinho Bicolor – cuica, tamborim, trójkąt
Celio de Carvalho – conga, bongosy, tamborim, pandeiro, berimbau, caxixi, alfaia



Tytuł: Ana
Wykonawca / Kompozytor: Paal Nilssen-Love, Large Unit
Data wydania: 7 kwietnia 2016
Nośnik: CD
Czas trwania: 58:54
Gatunek: jazz
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Ana: 13:45
2) Riofun: 28:16
3) Circle in the Round: 16:53
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

130
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.