powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CLVII)
czerwiec 2016

Drogi e-mailowy bocie z Amazonu
Julia Marcell ‹Proxy›
Ostatnie słowa, jakie padają na płycie „Proxy” Julii Marcell, skierowane są do bota z Amazonu, któremu artystka zwierza się ze swych rozterek. Dobrze, że ostatecznie nie tylko on stał się ich adresatem.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Proxy›
‹Proxy›
Julia Marcell jest niebanalną osobowością, o czym świadczy już fakt, że jej kariera potoczyła się w odwrotnym kierunku niż dzieje się to z większością rodzimych artystów. Na ogół najpierw starają się oni zabłysnąć na krajowej scenie, by z czasem porwać się na rynki zagraniczne. Chyba że jest się Riverside i rodzimy rynek reaguje dopiero po sukcesie osiągniętym na obczyźnie. Ale to tylko wyjątek od reguły. Z Julią było jednak na odwrót. Z marszu rzuciła się w świat, pierwsze trzy płyty nagrywając w Berlinie i śpiewając po angielsku. Dopiero teraz postanowiła powalczyć w ojczyźnie. Chciałoby się powiedzieć – nareszcie.
Pocztą pantoflową, z daleka od nachalnej promocji, zaczęto sobie przekazywać informację, że istnieje ktoś taki jak Julia Marcell – dziewczyna, która gra na całym świecie, a u nas jest prawie całkiem nieznana. Myślę, że stąd wzięła się decyzja, by tym razem nagrać materiał w całości w rodzimym języku. W myśl zasady, że tylko Wilkom i „Son of a Blue Sky” udało się zabłysnąć, śpiewając po obcemu. Komercyjnemu sukcesowi nie przysłużył się także przytłaczająco surowy klimat ostatniego krążka artystki „Sentiments”, zwłaszcza po efektownie zaaranżowanym „June”. Ja na ten przykład poczułem się rozczarowany.
Tymczasem teraz, kiedy ukazał się „Proxy”, jasno widać, że był to artystyczny kaprys i próba poszukiwania własnej ścieżki. A ta, wydaje się, że właśnie została odkryta. Muzyka zawarta na tym albumie jest prostsza niż dotychczas, co nie znaczy, że prostacka. Nie wstydźmy się tego słowa, ale mamy do czynienia z popem, z tym że jak najbardziej szlachetnym. Do tego poprzedzonym takimi określeniami jak indie, synth czy alternatywny. Jakkolwiek by go nie nazwać, najważniejsze jest, że prawie każda kompozycja urzeka melodyjnością i od razu wkręca się w głowę. Spora w tym zasługa ustabilizowania się składu zespołu towarzyszącego Marcell, który rozumie jej wrażliwość.
Ta jest nieprzeciętna, o czym można się przekonać po raz pierwszy bez wspierania się słownikiem angielsko-polskim. Jako osoba, która rozpoczęła karierę dzięki zbiórce pieniędzy na jednym z serwisów crowdfundingowych w celu sfinansowania debiutanckiego albumu, doskonale odnajduje się w świecie, który nierozerwalnie związany jest z rzeczywistością cyfrową. Wie, co gryzie osoby w nim zagubione, rozdarte między realnym, szarym życiem a popkulturalnymi wzorami, do jakich należy dążyć. Dobrze widać to już w otwierającym całość utworze „Tarantino”, w którym parafrazuje słynne wersy z piosenek Urszuli i Lombardu: „Dmuchawce, latawce, wiatr / pode mną z Ikei świat / Szyby niebieskie od telewizorów / Celulit i celuloid”.
Tak jak w latach 80. w utworach punkowych (i nie tylko) pojawiał się język zrozumiały dla tej subkultury, tak samo Julia sprawnie posługuje się współczesnymi słowami kluczami, których młodym ludziom nie trzeba tłumaczyć, a które dla ich rodziców są czarną magią. Wydaje mi się, że w przyszłości słuchacze będą mieli problemy z rozszyfrowaniem wszystkich tekstów, tak jak dzisiejsi nastolatkowie mogą zastanawiać się, o co chodzi w „Autobiografii” Perfectu. Na dzień dzisiejszy jednak jest to strzał w dziesiątkę i takie sformułowania jak „e-mailowy bot z Amazonu”, „wiesz o mnie więcej niż Google”, „reklamowe banery śledzą krzywą moich zainteresowań” czy odniesienia do „Minecrafta” i „Matrixa” w utworze „Tetris” idealnie opisują naszą rzeczywistość.
Julia Marcell staje się brakującym ogniwem rodzimej damskiej sceny muzycznej. Jej twórczość postawiłbym po środku drogi między enigmatycznością Meli Koteluk a dosłownością Marii Peszek. Może nie jest to granie specjalnie oryginalne (wyczuwalne są wpływy chociażby Patrycji Kosiarkiewicz), ale bardzo melodyjne i okraszone niebanalnymi, działającymi na wyobraźnię tekstami. Ja w każdym razie bez problemu potrafię zwizualizować sobie scenę z „Andrew”, kiedy Julia przedstawia się jako „jedną z tych dziewczyn, którym zawsze zimno” i „sypiają w swetrach”, a „w lipcu siedzą pod kocem”.



Tytuł: Proxy
Wykonawca / Kompozytor: Julia Marcell
Data wydania: 11 marca 2016
Nośnik: CD
Gatunek: pop, rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Tarantino
2) Tesko
3) Więcej niż Google
4) Ministerstwo Mojej Głowy
5) Marek
6) Wstrzymuję Czas
7) Tetris
8) Andrew
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

117
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.