W czasach kiedy żył, jego dzieła bawiły bogaczy i przerażały motłoch. Księża używali ich do wzbudzania strachu i bojaźni bożej w maluczkich. W XX wieku stał się źródłem inspiracji dla surrealistów. W sierpniu tego roku mija pięćset lat od jego śmierci. I z tej też okazji holenderski rysownik i scenarzysta Marcel Ruijters stworzył komiks biograficzny „Hieronim Bosch”. Jego polskie wydanie zawdzięczamy Timofowi.  |  | ‹Hieronim Bosch›
|
Kilkadziesiąt lat temu jedną ze swoich pieśni poświęcił mu Jacek Kaczmarski. W tekście tak samo symboliczno-fantastycznym, jak obrazy niderlandzkiego artysty, czytamy między innymi: „A ja dosiadam świni! I diabłów sto mnie goni! / Wy, sobą zajęci, odwróćcie się byście widzieli! / Tu chlusta piwo w gębę moją z dzbana w małpiej dłoni, / Na pierś owłosioną leci z brody i pełnej gardzieli! / Tu ruda ladacznica ropuchę ma na sromie / Po sznurkach rozporka gramoli się ręka lubieżna; / Pod garnkiem mego brzucha rozpala dziki płomień, / Więc śmieję się głośno i z trzosu odliczam należność!”. Spyta ktoś: co tak wulgarny i nieprzyzwoity tekst może mieć wspólnego z dokonaniami XV- i XVI-wiecznego malarza, który w dużej mierze tworzył na zlecenie duchownych Kościoła katolickiego? A jednak: przyglądając się bliżej najsłynniejszym dziełom Hieronima Boscha (czy też raczej Jheronimusa van Akena), w tym przede wszystkim „Ogrodowi rozkoszy ziemskich” czy „Kuszeniu świętego Antoniego”, znajdziemy usprawiedliwienie dla literackiej wizji polskiego poety. Nie bez powodu zresztą komiksowy Bosch wypowiada następujące słowa: „Maluję to, co tu widzę, jakby Ziemia była piekłem lepszego świata”. Marcel Ruijters (rocznik 1966), który komiksem o Boschu debiutuje na rynku polskim, to uznany i bardzo popularny twórca holenderski, znany głównie w środowisku artystów niezależnych. Studiował w Akademii Sztuki w Maastricht; uczył się malarstwa i rzeźby (do dzisiaj zresztą bierze udział w wystawach organizowanych w całej Europie Zachodniej), ale zdecydowaną większość czasu poświęca komiksom. Od 1988 roku opublikował ponad trzydzieści książek, za które otrzymał – w werdykcie jury znalazło się określenie „za całokształt twórczości” – Stripschpprijs (2015), czyli najważniejszą nagrodę przyznawaną w Holandii autorom powieści graficznych (choć nie tylko). Przez lata styl i zainteresowania Ruijtersa ewoluowały; od początku wieku w poszukiwaniu inspiracji coraz częściej zaczął sięgać po sztukę średniowieczną, co znalazło także odzwierciedlenie w jego kolejnych książkach (vide „Sine Qua Non”, 2005; oparte na „Piekle” Dantego Alighieri „Inferno”, 2008; „Alle Heiligen 1348”, 2010). Parę lat temu rozpoczął pracę nad komiksem biograficznym o Hieronimie Boschu, który miał być gotowy najpóźniej na 2016 rok. Dlaczego? Bo właśnie w tym roku mija pięćsetna rocznica śmierci legendarnego malarza. Jeroen – tak nazywano go zdrobniale – van Aken przyszedł na świat w holenderskim Den Bosch (a właściwie ’s-Hertogenbosch, bo taka jest oficjalna nazwa miasta) około 1450 roku (chociaż możliwe, że było to parę lat później). Jego przodkowie przybyli do Niderlandów z Niemiec, prawdopodobnie z Akwizgranu. Tradycje artystyczne były w rodzinie van Akenów żywe od pokoleń. Pracownię malarską posiadał ojciec Hieronima, Anthonis; po jego śmierci odziedziczył ją najstarszy syn, Goessen, który zatrudniał młodszych braci, Jana i Jeroena; później w tym kierunku kształcili się również synowie Goessena, Anthonis i Jan, którzy także pojawiają się na kartach komiksu. Można się w tym wszystkim pogubić, prawda? Nic więc dziwnego, że Ruijters postanowił trochę uprościć skomplikowane koligacje rodzinne van Akenów i już na starcie założył sobie, że nie będzie wspominał o tych krewnych (choćby najbliższych, jak siostry), którzy nie mieli bezpośredniego wpływu na rozwój kariery Hieronima. Jeroena van Akena poznajemy jako młodego mężczyznę, który terminuje w pracowni swego starszego brata. Jest bardzo uważnym obserwatorem świata, który go otacza, a to, co widzi, stara się przenosić na wykonywane – czy to na zlecenie bogatych mieszczan i szlachciców, czy też jedynie dla własnej przyjemności – szkice , z których później nierzadko rodzą się konkretne obrazy. Szczególnie interesują go ludzie: biedni, chciwi, kalecy, dający upust swoim niepohamowanym emocjom. Nie bez powodu po współuczestniczeniu w ludowej zabawie zwanej „poklepywaniem prosiaka” stwierdza: „Człowiek, widziany z boku, który nie wie, że jest obserwowany, pokazuje swoją bestialską naturę”. I dodaje (słowami z Ewangelii świętego Jana): „Oto człowiek!”, co jest bezpośrednim nawiązaniem do powstającego w latach 70. XV wieku, gdy artysta miał około dwudziestu (kilku) lat, dzieła „Ecce homo”. I to jest podstawowy klucz, jaki Marcel Ruijters zastosował do przedstawienia biografii niderlandzkiego mistrza – poszukując źródeł inspiracji najsłynniejszych malowideł Boscha, wiąże je z epizodami z jego życia, wpisuje w codzienne wydarzenia. Holenderski scenarzysta nie zawsze trzyma się faktów historycznych. Wymyśla na przykład ważnego dla fabuły brata Gerardusa, dominikańskiego mnicha z klasztoru nieopodal Den Bosch, dzięki któremu Hieronim nie tylko poznaje łacinę, ale również ryciny z Wenecji, na których przedstawione są fantastyczne, baśniowe zwierzęta. Wykorzysta je potem, tworząc wizję raju w „Ogrodzie rozkoszy ziemskich”. Postacią historyczną jest za to Allart Duhameel (pisany też jako Alaert du Hamel), architekt, budowniczy miejscowej Katedry świętego Jana, który szybko poznał się na talencie Jeroena i nawet namawiał go na opuszczenie, wraz z nim, rodzinnych stron, by pokusić się o zdobycie sławy w wielkim świecie. Boschowi zabrakło chyba jednak odwagi; poza tym czuł się odpowiedzialny za rodzinę, żonę Aleid oraz bratanków Anthonisa i Jana, nad którymi sprawował pieczę po śmierci Goessena. A że starszemu bratu zawdzięczał niemal wszystko, pokornie spłacał zaciągnięty wobec niego dług jego najbliższym. Biografię Hieronima Boscha Ruijters zaprezentował w sześciu rozdziałach. Nie pominął chyba żadnego z istotnych epizodów: począwszy od tragicznego w skutkach pożaru miasta, który miał miejsce, kiedy artysta był jeszcze dzieckiem (w każdym razie miał nie więcej niż dwanaście-trzynaście lat), a skończywszy na przedstawionej w sposób symboliczny jego śmierci. To, co znalazło się pośrodku, wyjaśnia, jak powstały słynne, po dziś dzień wzbudzające emocje, obrazy Holendra (o niemieckich korzeniach) – od „Ecce homo”, poprzez „Ukrzyżowania z donatorem”, „Cierniem koronowanie”, „Wóz z sianem”, „Święty Jan na górze Patmos”, aż po wspomniany już parokrotnie „Ogród rozkoszy ziemskich” oraz „Kuszenie świętego Antoniego” (wszystkie tytuły według nomenklatury przyjętej przez tłumacza). Marcel Ruijters idzie nawet krok dalej, wspominając o malowidłach, które nie przetrwały do naszych czasów, ale czy to są wzmiankowane przez współczesnych Boschowi, czy też odnotowane w archiwach (jak chociażby „Wymiar sprawiedliwości”, „Słoń” i „Dziecko monstrum”). Im także przypisana jest konkretna rola w fabule; służą przede wszystkim wyeksponowaniu kolejnych scen obyczajowych z udziałem tytułowego bohatera. W ostatnich latach na księgarskie półki w Polsce trafiło kilka albumów, których bohaterami byli słynni malarze. We wszystkich przypadkach – a mamy tu na myśli poświęcony Pieterowi Breuglowi Starszemu „ Dulle Griet”, czyli jeden z odcinków serii „Bois-Maury” Hermanna i Yves’a Huppenów, „ Vincenta i Van Gogha” Gradimira Smudji czy „ Muncha” Steffena Kvernelanda – były to dzieła, jeśli nie wybitne, to przynajmniej bardzo dobre. I podobnie rzecz się ma z „Hieronimem Boschem”, który z jednej strony intryguje fabułą, a z drugiej – zachwyca grafiką. Choć uczciwie należy przyznać, że spośród wszystkich wymienionych powyżej rysowników, Ruijters znalazł się w najtrudniejszej sytuacji. Nie mógł, jak Smudja czy Kverneland, dosłownie naśladować stylu swojego bohatera. Dla współczesnego czytelnika powieści graficznych taka formuła mogłaby okazać się niestrawna; poza tym należy pamiętać, że Bosch rzadko malował scenki obyczajowe, czym dodatkowo, choć oczywiście nieświadomie, utrudnił zadanie swemu komiksowemu biografowi. Holenderski rysownik musiał „podejść” van Akena z innej strony. Zdecydował się więc na wykorzystanie elementów charakterystycznych dla twórczości innych niderlandzkich prymitywistów i malarzy epoki odrodzenia, nieco bardziej skłonnych do przedstawiania w swych dziełach codziennego życia. Wszystko to zmiksował jeszcze z groteskowymi wizjami w klimacie Joanna Sfara, co dało zresztą zaskakująco udany efekt… baśniowego realizmu.
Tytuł: Hieronim Bosch Data wydania: maj 2016 ISBN: 978-83-65527-08-0 Cena: 49,00 Gatunek: historyczny, obyczajowy Ekstrakt: 80% |