Nieraz słyszymy, że podróż do Indii może być głębokim duchowym doświadczeniem, zasadniczo zmieniającym życiową filozofię. Nie inaczej jest z bohaterami „Hotelu Marigold” – ich pełnia egzystencji rozpoczyna się po siedemdziesiątce. A autorka dzięki temu ma okazję powiedzieć nam wiele ważnych rzeczy.  |  | ‹Hotel Marigold›
|
Kiedy jest się na emeryturze, dużo łatwiej jest odmienić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni i zrobić coś nieoczekiwanego. Nie trzeba się oglądać na rodzinę. Nie ma się też zbyt wiele do stracenia. A gdy jeszcze dom spokojnej starości w Indiach (tak, w Indiach – dlaczego nie?) wygląda tak bajecznie jak w folderze, nie ma się czego obawiać. Anglia jest nudna, deszczowa i droga, podczas gdy tam, w krainie słońca i pysznych owoców może być zupełnie inaczej. Poza tym Hindusi (zawsze tacy uśmiechnięci!) bardzo dbają o starszych ludzi. To nie to, co w Europie, gdzie dzieci bez zmrużenia oka oddają starych rodziców do domu opieki i na tym się kończy ich zainteresowanie. Dom opieki w Indiach – pomysł na biznes idealny, czyż nie? Jest więc jeszcze szansa na przeżycie czegoś ciekawego. Decyduje się na to kilkanaście osób. Wkrótce pensjonat w Bangalurze zapełni się aż do ostatniego pokoju. Każdy z przybyłych ma do opowiedzenia jakąś historię. Szczęśliwego małżeństwa, które już jest zamkniętym rozdziałem z powodu śmierci współmałżonka. Lub – odwrotnie – są to dzieje nieszczęśliwej miłości. Albo absorbującej pracy, z powodu której nie było czasu na męża i dzieci. Ale i tak wszystkich przebija Muriel: opisano ją w gazetach, bo dwa dni przeleżała na szpitalnym korytarzu (w Anglii, dacie wiarę?), zanim zajął się nią ktoś z personelu. Czy nie jest to niezbity dowód, że starsi ludzie nie mogą liczyć na troskę już z niczyjej strony? Medyczną historię ma też za sobą Norman. Po operacji prostaty zdecydował się na wyjazd do Indii przede wszystkim, żeby się przekonać, czy stary sprzęt, no wiecie, jeszcze zadziała… Powieść Deborach Moggach pełna jest błyskotliwych i wnikliwych obserwacji, pisarka swoich bohaterów traktuje ze zrozumieniem i bez złośliwości. Każdy z sędziwych pensjonariuszy ma swoje dziwactwa. Do tego dochodzi jeszcze szok kulturowy – Indie są krajem zdecydowanie odmiennym niż Wielka Brytania. Interesujące są także tropy, nazwijmy to, rozliczeń między dwoma krajami za czasy kolonialnej przeszłości (symbolizuje je postać Dorothy). Różne kwestie rozgrywają się także między pokoleniami (sympatyczny portret pracujących w call center młodych ludzi, którzy zaprzyjaźniają się z lokatorami hotelu Marigold). Ta historia to nie tylko błaha i powierzchowna komedia obyczajowa. Sytuując swoich sędziwych bohaterów w egzotycznej scenerii, autorka każe im dokonać szczerego życiowego bilansu, stawia ich przed nowymi sytuacjami, a przede wszystkim – to optymistyczne dla nas, czytelników – nie pozwala im myśleć, że wszystko dla nich się skończyło. „Siedemdziesiątka to nowa czterdziestka”, podtrzymują się wszyscy wzajemnie na duchu. Jestem przekonana, że o ciemnych stronach swojego wieku i sytuacji bohaterowie nie są w stanie myśleć przede wszystkim z powodu fatalnej kondycji samego hotelu Marigold, w którym mieszkają. Cieknące krany, w ogóle wszystko – delikatnie mówiąc – słabo pamiętające ostatni remont. I ten personel! Lekarz jest specjalistą chorób wenerycznych i bardziej niż brytyjscy pensjonariusze interesuje go prywatna praktyka. To może chociaż jest pielęgniarka z prawdziwego zdarzenia? Zapomnijcie. Tak naprawdę to asystentka podologa – i tylko stopami jest się w stanie na serio zająć. Dom spokojnej starości? Ależ jak najbardziej. Ktoś dowiaduje się przypadkowo, że syn jest gejem, a potem wydarzenia toczą się seryjnie: „dyrektor pensjonatu wykopał swoją żonę, kucharz zniknął, lekarz zniknął, a stary pijanica (tu stawiam wielokropek, nie zdradzę kto) zszedł z tego świata w burdelu”. I jeszcze jedno: jednego z bohaterów zaczynają dręczyć wyrzuty sumienia – co zresztą wychodzi mu na dobre. Proszę nie dać się zwieść tym zwariowanym, groteskowym humorem. Za nim kryje się bardzo subtelna rozmowa z czytelnikiem na bardzo ważne życiowe tematy. Proszę zwrócić też uwagę na piękne cytaty z hinduskiej literatury. Deborah Moggach dowiodła, że o poważnych ostatecznych sprawach nie ma potrzeby rozmawiać poważnie i z lękiem. Ani głupkowato. W „Hotelu Marigold” znajdziemy wiele mądrych spostrzeżeń, które być może i nam poszerzą horyzonty i pozwolą zastanowić się nad rzeczami, które odsuwamy od siebie (na kiedy?) A że przy okazji niejeden raz wybuchniemy głośnym śmiechem, tym lepiej dla nas! Odwagi – nie zapominajmy, że siedemdziesiątka to nowa czterdziestka!
Tytuł: Hotel Marigold Tytuł oryginalny: These Foolish Things Data wydania: 2 lutego 2016 ISBN: 978-83-7818-834-6 Format: 384s. 240×200mm Cena: 35,90 Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 70% |