powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CLVII)
czerwiec 2016

Poprzez góry, poprzez lasy
Bill Bryson ‹Piknik z niedźwiedziami›
Appalachian Trail to jeden z najciekawszych i najstarszych przyrodniczych szlaków pieszych w Stanach Zjednoczonych. Zaczyna się w Georgii, biegnie przez aż czternaście stanów, by skończyć się w Maine, na górze Katahdin. Tę trasę dwadzieścia lat temu postanowił pokonać Bill Bryson, były dziennikarz i wtedy już rozpoznawalny pisarz. Czy mu się powiodło? I tak, i nie.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
‹Piknik z niedźwiedziami›
‹Piknik z niedźwiedziami›
Ten słynny szlak jest miejscem wypraw tysięcy turystów, z których jednak tylko nieliczni przemierzają go choćby w części. Trasa prowadzi przez niedostępne lasy, wysokie góry, wahania poziomu terenu są bardzo duże, do osad ludzkich jest zwykle daleko (to jedna z podstawowych zasad Appalachian Trail – tereny w jego sąsiedztwie są zarezerwowane wyłącznie dla dzikiej przyrody na niemal całej długości). W strategicznych miejscach rozmieszczono polany piknikowe, miejsca widokowe, a nawet sklepy spożywcze i restauracje, choć prawdę mówiąc nie ma ich zbyt wiele. Wbrew pozorom szlak nie jest tworem skończonym, wielokrotnie w przeszłości korygowano jego przebieg, przesuwano punkt startowy, a to wszystko ze względu na zbliżającą się z każdej strony cywilizację. Twórcy Appalachian Trail pragnęli, by był to obszar dziki i wymagający. Takim w gruncie rzeczy pozostał do dziś, choć wiele się w jego wyglądzie przez lata zmieniło.
Bryson do perfekcji opanował lekki, humorystyczny, nierzadko autoironiczny sposób pisania o różnych sprawach. Ciętych uwag nie szczędzi tym razem ani sobie, ani swemu towarzyszowi podróży – przyjacielowi z lat młodości, Stephenowi Katzowi (nazwisko wymyślone, przyjaciel pragnął zachować anonimowość). Najbardziej dostaje się amerykańskim służbom leśnym oraz turystom jako takim. Tym pierwszym za absurdalne pomysły (np. budowanie dróg łączących jedną leśną głuszę z inną w niewiadomym celu), nadmierne wydatki, brak transparentności i ogólnie rzecz ujmując działania niezgodne z interesem społecznym (m.in. nadmierna wycinka drewna, niszczenie lasu, wydawanie pozwoleń na budowę w miejscach, które powinny być objęte ochroną i wiele innych). Turystów zaś można z grubsza podzielić na dwa rodzaje – jedni wyruszają w nieznane, by zmierzyć się czymś nieokiełznanym, sprawdzić siebie, obcować z przyrodą, drudzy natomiast nie ruszają się nawet na metr z restauracji, polan i parkingów wokół szlaku i za dziwaków uznają tych, którzy to robią.
Bryson jest znakomitym opowiadaczem historii, od jego książki trudno się oderwać. Wciąż znajduje wokół siebie kolejne przyczynki do świetnych opowieści. Znów dostaje się też tzw. przeciętnemu Amerykaninowi – okazało się na przykład, że w czasie wędrówki Bryson i Katz pokonywali dziennie dystans dłuższy niż ich rodak pokonuje w ciągu… tygodnia. Podobnych anegdot, od których autor jest prawdziwym specjalistą, znajduje się w książce mnóstwo.
Bryson i Katz byli na Appalachian Trail neofitami i musieli się zmierzyć z setkami rozmaitych problemów, których nawet nie podejrzewali. Natomiast te, które przewidzieli, okazywały się zwykle znacznie straszniejsze w rzeczywistości niż w planach. Nie byli do podróży przygotowani fizycznie, a psychicznie tylko częściowo. Na szlaku spotkali wielu turystów, którzy się poddali w jakimś momencie lub tylko przelotem wpadli do lasu, aby podziwiać go przez chwilę. Wędrowcy pragnęli, przynajmniej na samiutkim początku, dołączyć do grona najwytrwalszych, tych, którzy pokonali Appalachy w całości. Zadanie postawili sobie mordercze, zdecydowanie ponad ich siły i ostatecznie nie udało im się go zrealizować. Mimo to, jak zauważa pod koniec podzielonej na kilka fragmentów wyprawy Katz, mogą być z siebie dumni: „Mimo wszystko nam się udało. (…) Jeśli o mnie chodzi, przeszedłem Appalachian Trail. Po śniegu i w upale. Na południu i na północy. Aż do krwi na stopach. Przeszedłem Appalachian Trail”.
Trafnie zauważa Katz, że wcale nie chodzi o to, by przejść szlak od A do B. Dla ludzi tak nieobytych z dziką przyrodą i trudami wysokogórskiej turystyki pokonanie nawet jednej trzeciej drogi było nie lada wyzwaniem, a na przejście całości zwyczajnie nie mieli szans. W istocie ważniejsze było, że w ogóle wyruszyli w podróż, przełamali własne słabości (a mieli ich wiele) i zmierzyli się z zupełnie nowymi wyzwaniami.
Dodajmy, że w zeszłym roku premierę miał film na podstawie „Pikniku z niedźwiedziami” w gwiazdorskiej obsadzie. Pisarza zagrał Robert Redford, jego żonę Emma Thompson, a niezdarnego poczciwca Katza Nick Nolte. Twórcy znacznie mocniej postawili na warstwę humorystyczną (np. w rzeczywistości podróżnicy wcale nie natknęli się na niedźwiedzie), podczas gdy w książce śmieszy przede wszystkim charakterystyczny styl autora i jego umiejętność tropienia absurdów. Obraz nie miał wprawdzie premiery w Polsce, ale polecamy go, bo stanowi miłą kontynuację książkowego „Pikniku z niedźwiedziami”.



Tytuł: Piknik z niedźwiedziami
Tytuł oryginalny: A Walk in the Woods
Data wydania: 13 kwietnia 2015
Przekład: Tomasz Bieroń
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7785-481-5
Format: 360s. 145×205mm
Cena: 35,90
Gatunek: non-fiction, podróżnicza / reportaż
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

24
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.