Paolo Eleuteri Serpieri stworzył „Animę” trzydzieści lat po ukazaniu się pierwszego tomu serii o przygodach pięknej, czarnowłosej kobiety, zatytułowanego „Morbus Gravis”. Polski czytelnik dostaje możliwość zapoznania się z tym niemym komiksem niemal równolegle z jego premierą światową. Jest to doskonała okazja do rozpoczęcia przygody z ponętną bohaterką stanowiącą ucieleśnienie fantazji niezwykłego artysty.  |  | ‹Druuna: Anima›
|
Piękna kobieta o pełnych kształtach budzi się w swoim szałasie, ubiera się (choć od razu trzeba zaznaczyć, że jej strój raczej odkrywa ciało, niż je zasłania), dosiada wielkiego białego ptaka nieodparcie kojarzącego się, z tym który swego czasu wykluł się z wyobraźni Moebiusa, i wyrusza w niezwykłą podróż. Czytelnik wiedząc, że Druuna, czyli główna bohaterka serii ukazującej się w latach 1985-2003, ma czarne włosy, od początku zadaje sobie pytanie, kim jest ta blond piękność. Autor odpowiada na to pytanie dopiero na ostatniej planszy. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że przygody półnagiej (a chwilami nagiej) kobiety są dla twórcy jedynie pretekstem do zaprezentowania swego kunsztu artystycznego. Pod względem fabularnym komiks jest bowiem bardzo prosty. Wiadomo jednak, że tomy zerowe zazwyczaj zawierają w sobie szereg odniesień do zdarzeń przedstawionych w komiksach wcześniej publikowanych w ramach danej serii. Nie inaczej jest prawdopodobnie z „Animą”. Kiedy obserwujemy na przykład mężczyznę ratującego kobietę przed atakiem węża i uprawiającego z nią później seks, czy też widzimy bezwłosą kobietę, którą nasza bohaterka wyrywa z rąk jakiejś tajemniczej sekty, możemy być niemal pewni, że w tych zdarzeniach zawarty został komentarz do tego, co zdarzyło się w którymś z ośmiu tomów regularnej serii. Co więcej, autor pozwolił sobie również na autoironiczną grę z konwencją, wprowadzając siebie samego na plansze własnego komiksu. Widzimy go zatem jako natchnionego artystę, który maluje wielki obraz przedstawiający piękną i oczywiście nagą kobietę – prawdopodobnie Druunę – w wyzywającej, charakterystycznej dla rysunków włoskiego twórcy pozie. Ta umowność staje się jeszcze bardziej charakterystyczna w ostatnich sekwencjach komiksu, kiedy to autor w bardzo intrygujący sposób zaciera granicę pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Niewątpliwie lektura „Animy” jest doświadczeniem niepowtarzalnym. O ile bowiem wszystkie smaczki i niuanse narracyjne będziemy mogli zapewne dostrzec i docenić dopiero po zapoznaniu się z całą serią, o tyle już teraz można bez żadnych graniczeń i zastrzeżeń cieszyć oko warstwą graficzną. Serpieri stworzył komiks, w którym każdy kadr jest dziełem sztuki. Gęsto kreskowane, utrzymane w przytłumionych, nieco brudnych kolorach rysunki ukazują nam bogactwo wyobraźni włoskiego twórcy oraz jego obsesje związane z pięknem kobiecego ciała. Poszczególne kadry można potraktować jako doskonały materiał do ćwiczeń z anatomii dla artystów plastyków. Jednym ze sposobów, w jaki Serpieri podkreśla znaczenie swoich rysunków, jest pozbawienie komiksu słów. Dzięki temu zabiegowi twórca pozwala w pełni skoncentrować się na warstwie graficznej, która przemawia do czytelnika w sposób jednoznaczny. Powiedzmy sobie wprost – wszelkie słowa wypowiadane przez bohaterów zakłócałyby jedynie obcowanie z tym dziełem. Warto także odnotować swoisty hołd, jaki Serpieri złożył Moebiusowi. Oglądając bowiem kolejne plansze nie sposób uciec przed skojarzeniami z „Arzachem” – niemym, eksperymentalnym komiksem francuskiego mistrza. Osobne słowa uznania należą się wydawnictwu za edytorskie przygotowanie polskiego wydania komiksu. Powiększony format pozwala w pełni cieszyć się warstwą graficzną. Bardzo efektownie wygląda również osłonięta obwolutą, płócienna twarda oprawa ze złotym grawerunkiem przedstawiającym ponętną bohaterkę. W komiksie znalazło się także miejsce na kilka szkiców Serpieriego ukazujących jego podejście do kobiecej anatomii. Wisienką na torcie jest natomiast posłowie Wojciecha Birka, który przedstawia garść interesujących informacji o twórczości włoskiego mistrza komiksu. Wydaje się, że decyzja, by rozpocząć wydawanie „Druuny” od tomu zerowego jest strzałem w dziesiątkę. Komiks stanowi bowiem intrygujące zaproszenie do postapokaliptycznego świata, w którym swoje przygody przeżywa piękna bohaterka. Wprawdzie obcowanie z tym tomem bez znajomości pozostałych ośmiu tomów znacząco utrudnia dostrzeżenie wszystkich subtelnych nawiązań do serii, ale nie jest to wielki problem. Po pierwsze bowiem, dostajemy fantastyczny pod względem graficznym komiks, który doskonale broni się jako samoistne dzieło. Po drugie zaś, wszystko wskazuje na to, że niedługo dostaniemy do rąk całą serię i wtedy już nic nie będzie stało na przeszkodzie, by sięgnąć po „Animę” po raz kolejny.
Tytuł: Druuna: Anima Data wydania: 25 maja 2016 ISBN: 9788392138747 Cena: 79,00 Gatunek: SF Ekstrakt: 90% |