 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
– Teraz coś wam przeczytam. To Hymn o Perle, fragment Dziejów apostoła Tomasza, które chrześcijanie uważają za apokryf. Tytuł Hymn nadali mu współcześni tłumacze, w Dziejach tekst opatrzono nagłówkiem: Pieśń apostoła Judy Tomasza w krainie Hindusów, gdzie apostoł przebywał, gdzie został uwięziony, i gdzie Hymn przypuszczalnie napisał. Nie krzyw się, Henryku, to może być prawda. Kiedy byłem dzieckiem w domu Ojca mego, w Królestwie, radowałem się, żyjąc w bogactwie i wspaniałości. Aż rodzice moi wysłali mnie daleko z naszej ojczyzny, ze Wschodu, dając mi na drogę ze skarbca brzemię duże, ale do dźwigania lekkie… […] i wypisali w moim sercu, abym nie zapomniał: „Zstąpisz do Egiptu i przyniesiesz Perłę, która leży pośrodku morza owinięta cielskiem ziejącego smoka, a wtedy włożysz znowu twoją suknię chwały i twój płaszcz, i razem z twoim bratem, naszym namiestnikiem odziedziczysz Królestwo”. […] i przybyłem do kraju Babel i wszedłem w mury miasta Sarbûg. Stamtąd udałem się w dół do Egiptu i moi towarzysze pożegnali się ze mną. Poszedłem prosto do smoka i zatrzymałem się obok jego gospody, czekając aż zaśnie i będę mógł zabrać mu Perłę. Sam jeden, trzymając się osobno, byłem obcy wśród bawiących w gospodzie, ale zobaczyłem kogoś z mego plemienia, pięknego i wdzięcznego młodzieńca, syna królów. Przywiązał się do mnie, a kiedy wyjawiłem mu, po co się tam znalazłem, ostrzegł mnie przed Egipcjanami i towarzystwem nieczystych. […] Zapomniałem o Perle, po którą posłali mnie rodzice…1) To początek Hymnu, czasem zwanego Pieśnią Duszy. Jest on, moi drodzy, jednym z najważniejszych naszych pism gnostyckich i często do niego sięgamy. Mówi nam, że Zbawiciel (Mesjasz, Jezus, Chrystus) przybył, przybywa lub kiedyś raz jeszcze przybędzie (czas nie gra tu roli) do świata tego, by odzyskać utraconą przez ludzi i świat wiedzę tajemną, wiedzę-gnozę o Bogu, prawdziwym, ukrytym. Wiedza bowiem, a nie wiara, wiedzie do zbawienia. Wedle innych zaś komentatorów Perła to jaźń, szlachetna dusza ludzka, pneuma, w złym świecie zagubiona u zarania dziejów, gdy ten przez złego albo tylko nierozumnego i pysznego demiurga stworzony został, o którym Biblia żydów i chrześcijan mówi i głoszą jego fałszywi prorocy (przepraszam, Henryku). „Perła” więc z istoty swej jest perłą „utraconą” i musi być „odzyskana”. Marcin ściszył głos: – Teraz rozumiecie już przyczynę mego poruszenia. Pytam bowiem: czy Janowa perła to symbol, czy może coś więcej? Cóż mi się tak przyglądacie? Nie, nie postradałem zmysłów. Najważniejsze zatem – porozmawiać z Janem, jego wysłuchać, w nim cała tajemnica schowana, on jest kluczem i zamkiem. Czy nikt nie podsłuchuje? – Stary rozejrzał się. – Powtarzam: kluczem i zamkiem. Ale Jan nie przyszedł na spotkanie kręgu, który ty, Maksymilianie-hyliku, złośliwie nazywasz sektą. Niechże ci będzie, jeszcze, może już całkiem niedługo, odmieni się twoje zatwardziałe serce. Bo czas już bliski, przyjaciele moi. No, cóż tak milczycie? Gdzie jest powiedziane, że wszystko, co w historii człowieka ważne, już się wydarzyło? Może mamy szczęście żyć w chwili przełomu? Tylko chrześcijanie myślą, że odkupienie było jednorazowym aktem w dziejach tego świata. Niechże sobie myślą. Chwycił ich obu za ręce, przytrzymał. – Mam wrażenie, że Sara wzbrania Mu kontaktów z nami, że ona jest przeszkodą. Wiedzcie jednak, że… spotkałem się z Nim po kryjomu. Po kryjomu przed nią. To było dwa dni temu. Zabrałem ze sobą Juliana, to dobry chłopiec, ufny i posłuszny. Poszliśmy nad zatokę, woda była tego dnia niespokojna, wzburzona, od morza szedł szkwał, fale kotłowały się pod nami, obijały skarpę. Miałem wprost zapytać: „Czy ty jesteś tym prorokiem?” 2). Takie pytanie spłoszyłoby go z pewnością. Po krótkiej rozmowie nabrałem przekonania, że jego samoświadomość dopiero budzi się do życia. Jezus z Nazaretu także długo szukał powołania… W tym boskim planie na drodze Jana postawiono… nas. Bo kto, jeśli nie my? Kto lepiej pokieruje Jego drogą ku Ojcu? Od dwóch tysięcy z górą lat przechowujemy iskry boże, zamknięte w duszach ludzi-pneumatyków. Nie patrz na mnie Maksymilianie w ten sposób, obyś kiedyś nie płakał w otchłani, że nie podniosłeś złotej monety, którą wprost pod nogi ktoś ci łaskawie położył. Prześladowani, wyklinani i mordowani (to kiedyś), odsunięci, ignorowani, zapomniani (to teraz). Ale przyszedł do nas ponownie Wybawca. On stał, przeświecający i cichy, patrzył na wodę i słuchał. Ja mówiłem… Oczy Marcina pojaśniały. – Że są różne prawdy fałszywe i tylko jedna prawdziwa, gnostycka. Jeśli Bóg istnieje, skąd zło na tym świecie? Ponieważ Bóg-Tego-Świata wcale nie jest dobry – tak rzecz postrzegają gnostycy! A zatem, świat ten nie przez Boga prawdziwego, Ojca naszego jest stworzony, lecz uczyniony był przez kogoś innego, przez demiourgosa, stworzonego Stwórcę, względnie jakiegoś archonta lub nawet szatana. Świat nasz uczyniony jest z materii, której źródłem są tęsknota i strach, cierpienie, nieprawość, bojaźń i niewiedza, smutek, ból i łzy. Dalej mówiłem, że Henoch, Budda, Jezus, Mani i inni przybywają, by świat ze zła oczyszczać, wiedzę utraconą odzyskiwać. I tak po wiek wieków. Basso ostinato. Wciąż i wciąż. Ja mówiłem, on stał, przeświecający i cichy, patrzył na wodę i słuchał. Marcin przymknął oczy, ściszył głos. – Woda była tego dnia niespokojna, wzburzona. „Dlaczego przychodzicie z tym do mnie?”. Od morza szedł szkwał. „Dasz nam swoją naukę i światło dla nas na powrót rozbłyśnie”. Fale kotłowały się pod nami. Julian nagle spytał: „Panie, ludzie pytają, czy ty jesteś tym prorokiem?”. Fale kotłowały się pod nami, obijały skarpę. „A wy, za kogo mnie uważacie?” 3). Minęło trochę czasu, zrobiło się ciepło, dni były teraz coraz dłuższe, pąki na starej gruszy rozwinęły się i opadły, dziewczyny, jak przepowiadał Maks, odsłoniły nogi, a Janowy klejnot wciąż spoczywał w warsztacie Marcina. Złotnik zwlekał i przekładał dzień oddania perły. – Jeszcze trochę, Saro, proszę się nie denerwować. Chcę ją komuś pokazać. To znawca sztuki wczesnego chrześcijaństwa, prawdziwy ekspert. A jak się ma Jan? Pani się z nas śmieje, a my naprawdę wierzymy, że Jan jest powiernikiem prawdy. A pani go zawłaszcza, trzyma wyłącznie dla siebie. Kłamstwo gładko wychodziło mu z ust, w rzeczywistości gryzł się z myślami i nieustannie odkładał chwilę podjęcia decyzji. Maks i Henryk zauważyli, że stary złotnik odsunął się od nich zupełnie. – Nie może nam darować, Henryku, żeśmy go wtedy wyśmiali. Przejdzie staremu. Och, ci religijni fantaści! „Rozłup patyk, a znajdziesz tam Jezusa” – tacy oni wszyscy. – Ja jednak obawiam się o niego, mój Maksymilianie. O to jego serce. Może nie wytrzymać napięcia, które się w nim gotuje. Co więcej: w jego wzroku pojawił się obłęd. Starość plus szaleństwo – ta para niczego dobrego nie wróży. Cóż, racjonalistą to on nigdy nie był. – Racjonalistą nie, ale rozumu mu przecież nie brakło. A może po prostu przejął się swoim kotem? Tyle lat byli razem. To nic nie wiesz? Zniknął. Jak kamień w wodę. Pewno go samochód potrącił. Szkoda zwierzaka, szkoda. – Zabiłeś go? Przyznaj się, smoku, zabiłeś, bo się go bałeś. Te stworzenia wyczuwają obecność zła. On cię rozszyfrował już tamtego wieczoru. Z każdym dniem Marcin z coraz większą nienawiścią patrzył na złotego smoka. „Jan nigdy do nas nie przyjdzie, jeśli… jeśli nadal będziesz miał Perłę w swym posiadaniu. Bo ty jesteś Jaldabaothem. Archontem, który wyobraził sobie, że jest Bogiem. Demiurgiem. Aniołem-Szatanem, Lewiatanem, Rahabem, Wężem Starodawnym. A twoją córką – ona. Twoją emanacją. Dlatego znikniesz ty i córka twoja.” […] I królowie oraz książęta kraju Partów i wszyscy wielcy Wschodu uradzili co robić, abym nie został w Egipcie. I napisali do mnie list, a każdy z wielkich podpisał się swoim imieniem… […] I przypomniałem sobie Perłę, po którą mnie posłano do Egiptu. Rzuciłem czary na straszliwego, ziejącego smoka i sprowadziłem na niego sen, wymawiając nad nim imię Ojca mego…4) – Dlatego weźmiesz nóż, najlepiej szpikulec, wąski i ostry. Schowasz go dobrze. Takie ostrze, gdy szybko i pewnie uderzysz, od razu zrobi… to, co ma uczynić. Nie bój się, nie wahaj, czyż nie wyjaśniłem ci, dlaczego tak być musi? Podobnie Judasz, ten nawet zbawienie swoje poświęcił. Ty zaś dostąpisz chwały. Wszystko dla wybawienia dobrych ludzi, wszystko musimy poświęcić. Szczęśliwy lew, którego zje człowiek. I lew stanie się człowiekiem. Ciebie zaś smoku roztrzaskam na milion, miliard części. Proch, który po tobie zostanie, wiatr zaniesie nad ocean. Abyś nie wzbraniał Mu przyjść do nas i abyś nie bronił Perle wrócić do domu Ojca. Aby się wypełniło: „I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który zwie się diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię” 5). – Słuchaj więc, Julianie, pójdziesz… Cztery. Tłum zgęstniał, to dobrze. Kłaniam się Tobie, Przenajświętsze Ciało… Trzy. Głęboki wykop, ostrożnie. Dwa. Suchość w ustach, chłód w kręgosłupie, mrowienie. Jeden. […] Zabrałem Perłę i wyruszyłem w drogę powrotną do domu mego Ojca. Tak obleczony [w suknię] wstąpiłem w bramę powitań i uwielbień. Pochyliłem głowę i wielbiłem wspaniałość Ojca mego, który ją dla mnie posłał, którego rozkazy wypełniłem, tak jak on wypełnił, co był obiecał… Przyjął mnie z radością i byłem z nim w jego Królestwie i wszyscy jego słudzy chwalili go dźwiękiem muzyki za to, że, jak obiecał, przybyłem na dwór Króla królów i przyniósłszy Perłę ukazałem się z nim razem.6) Z cyklu Daimonia 2006-2015 1) Hymn o Perle, A. A. Bevan, The Hymn of the Soul, Cambridge, England 1897. Syriac text and English transl., polskie tłum. Czesława Miłosza, Kraków–Wrocław 1983. 2) J 1:21 3) Mt 16:15 4) Hymn o Perle, op. cit. 5) Ap 12:9 6) Hymn o Perle, op. cit. |