powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLIX)
wrzesień 2016

Non omnis moriar: Jankesi na niemieckiej ziemi
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy – amerykańsko-(zachodnio)niemiecki kwartet Waldron, Jackson, Weber i Braceful.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W latach 60. i 70. XX wieku Republika Federalna Niemiec była prawdziwym kulturowym tyglem. Szukało tam szczęścia wielu artystów z całego świata; nie brakowało muzyków jazzowych i rockowych z Czechosłowacji (zwłaszcza po wydarzeniach z lata 1968 roku), Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, którzy przybywali do Berlina Zachodniego, Monachium bądź Hamburga w poszukiwaniu inspiracji (lub po prostu szczęścia). Wielu z nich wsiąkało w środowisko i pozostawało nad Łabą i Renem już na zawsze, odciskając swe piętno na sztuce (zachodnio)niemieckiej. Przykładem może być chociażby niezwykły progresywno-jazzrockowy kwartet (w zasadzie bez nazwy), w którym znaleźli się trzej czarnoskórzy Amerykanie i tylko jeden rodowity Niemiec. O kogo konkretnie chodzi? O pianistę Mala Waldrona, będącego prawdziwą legendą amerykańskiego i europejskiego jazzu eksperymentalnego. O organistę Jimmy’ego Jacksona, którego usłyszeć można między innymi na płytach tak znanych formacji krautrockowych, jak Embryo („Embryo’s Rache”, 1971; „Stieg aus!”, 1973; „Rocksession”, 1973), Passport („Passport”, 1971) i Amon Düül II („Tanz der Lemminge”, 1971; „Wolf City”, 1972). O fenomenalnego perkusistę Freda Bracefula, który był współtwórcą sukcesów kolejnych grup klawiszowca Wolfganga Daunera („Rischka’s Soul”, 1970; „Output”, 1970; „Et Cetera”, 1971; „Rischka’s Light Faces”, 1971; „Knirsch”, 1972) oraz niesłusznie zapomnianego zespołu Exmagma („Exmagma”, 1973; „Goldball”, 1975; „Exmagma 3”, 1975/2006).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Tym czwartym, który uzupełniał skład kwartetu, był aktywny po dziś dzień, mimo swych siedemdziesięciu sześciu lat, kontrabasista Eberhard Weber. Podobnie jak Braceful, przez dłuższy czas bardzo wiernie stał on u boku Daunera, by następnie – gdy Wolfgang zdecydował się jeszcze bardziej umiędzynarodowić Et Cetera, przyjmując do składu gwiazdy z USA (gitarzysta Larry Coryell) i Wielkiej Brytanii (perkusista Jon Hisemann) – podążyć własną drogą. Jego „emancypacja” zaczęła się na dobre właśnie od współpracy z Waldronem i Jacksonem, a jej efektem stał się znakomity album zatytułowany „The Call”. Dwie wypełniające go kompozycje zarejestrowano w ciągu jednego tylko dnia – 1 lutego 1971 roku; miało to natomiast miejsce w Tonstudio Bauer w Ludwigsburgu (w Badenii-Wirtembergii). Album ujrzał światło dzienne kilka miesięcy później nakładem specjalizującej się przede wszystkim w jazzie niezależnej monachijskiej wytwórni Japo Records. W kolejnych latach był parokrotnie wznawiany – w innej obwolucie i jako solowa produkcja Waldrona (pewnie z uwagi na to, że on był autorem muzyki). Pierwsze wydanie winylowego krążka nie pozostawia jednak wątpliwości, że mamy do czynienia z produkcją zespołową – dziełem kwartetu Waldron, Jackson, Weber, Braceful.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Choć wszyscy tworzący grupę artyści związani byli wcześniej ze środowiskiem jazzowym (niekiedy z pogranicza awangardy), na „The Call” wcale nie jest on stylem dominującym. Pamiętajmy bowiem, że początek lat 70. ubiegłego wieku to wielka eksplozja popularności muzyki fusion; w tamtej epoce często nawet najbardziej zagorzali jazzmani sięgali po typowo rockowe środki wyrazu – i tak też stało się w tym przypadku. Jazz-rock miesza się tutaj z progresem, a bywa że i z psychodelią. Nie brakuje momentów absolutnie porywających, brzmień, które są w stanie sprawić, że znacznie szybciej biją serca wielbicieli King Crimson, Van der Graaf Generator i tym podobnych formacji (aby poprzestać na tych najbardziej znanych). Utwór, który trafił na stronę A albumu, to trwający prawie dziewiętnaście minut numer tytułowy. Otwiera go fragment wybitnie jazzrockowy, w którym Braceful wybija transowy rytm, wokół którego z kolei Waldron snuje swą opowieść na fortepianie elektrycznym. Po tej nieco ponad dwuminutowej introdukcji podłączają się pozostali instrumentaliści; rozbrzmiewa więc kołyszący kontrabas elektryczny Webera oraz wybijające się na plan pierwszy organy Smitha, który wkrótce po raz pierwszy – i oczywiście nie ostatni – zaprasza do duetu lidera formacji.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jak na artystów o korzeniach jazzowych przystało, nie obywa się także bez improwizacji; w ich efekcie mamy do czynienia z kolejnymi smakowitymi solówkami: patetycznymi organami, nostalgicznym kontrabasem (z pianem Rhodesa w tle), motoryczną perkusją, której partia w zasadzie wieńczy dzieło. Jednak tylko „w zasadzie”, albowiem na kilkadziesiąt finałowych sekund do Bracefula dołącza Waldron – i to do tych dwóch muzyków należy ostatnie słowo. Stronę B płyty również wypełnia tylko jeden numer – dłuższy o trzy minuty od poprzednika – „Thoughts”. Ciężar wprowadzenia słuchacza w temat ponownie bierze na siebie pianista – i z miejsca definiuje on tym samym nastrój całości. Mamy tu bowiem do czynienia z bardzo klimatycznym jazz-rockiem, po raz kolejny niestroniącym od artystycznych poszukiwań , ale jednocześnie wykazującym ciągotki w stronę rocka progresywnego. Kompozycja ta kapitalnie się rozwija, nabierając z czasem mocy; dba o to zarówno Jimmy Jackson, którego partia na organach przywodzi na myśl dokonania samego Jona Lorda (w Deep Purple i poza nim), jak i sekcja rytmiczna, a zwłaszcza Fred Braceful, który po raz kolejny swoją energią zaraża pozostałych członków grupy. Inna sprawa, że amerykański bębniarz nie stroni także – wespół z Eberhardem Weberem – od freejazzowych eksperymentów.
„The Call” to jeden z tych, niemal całkowicie zapomnianych, albumów z kręgu jazzu i rocka, które zdecydowanie zasługują na ocalenie przed zapomnieniem. Które dopełniają obrazu niezwyklej epoki przełomu lat 60. i 70. XX wieku, udowadniając jednocześnie – oczywiście z pewnym przerysowaniem – że w tamtym czasie arcydzieła rodziły się niemal dosłownie na kamieniu.
Skład:
Mal Waldron – fortepian elektryczny
Jimmy Jackson – organy
Eberhard Weber – kontrabas elektryczny
Fred Braceful – perkusja



Tytuł: The Call
Data wydania: 1971
Nośnik: Winyl
Czas trwania: 40:33
Gatunek: jazz, rock
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
Winyl1
1) The Call: 18:49
2) Thoughts: 21:44
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

106
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.