powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CLX)
październik 2016

Rodzina złością silna
Ethan Spaulding ‹Syn Batmana›
Do komiksów z Batmanem jesteśmy przyzwyczajeni. Do filmów fabularnych – zarówno tych reżyserowanych przez Tima Burtona, jak i Joela Schumachera czy Christophera Nolana – również. Najtrudniej przebić się jest animacjom, niemal taśmowo ostatnimi laty produkowanym przez DC Entertainment do spółki z Warner Bros. Niesłusznie, bo to często produkcje na bardzo przyzwoitym poziomie. Jak chociażby „Syn Batmana” Ethana Spauldinga.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W przeciwieństwie do kinowych obrazów fabularnych o Mrocznym Rycerzu animacje, w których pojawia się on w roli głównej, nie są kompilacjami wątków z różnych albumów, ale przeważnie powstają na podstawie konkretnych komiksów. W przypadku „Syna Batmana” jest to czteroczęściowa miniseria autorstwa szkockiego scenarzysty Granta Morrisona („Fantastyczna Czwórka: 1234”, „New X-Men”, „Batman: Azyl Arkham. Poważny dom na poważnej ziemi”, „JLA – Amerykańska Liga Sprawiedliwości”) oraz amerykańskiego rysownika Andy’ego Kuberta, która pierwotnie światło dzienne ujrzała pomiędzy wrześniem a grudniem 2006 roku. Premiera opartego na niej filmu miała miejsce osiem lat później, a podpisał się pod nią Ethan Spaulding, reżyser wielu innych animacji superbohaterskich, jak chociażby „Batman: Atak na Arkham” (2014) czy „Liga Sprawiedliwości: Tron Atlantydy” (2015).
Sięgając po komiks, Spaulding nie miał oczywiście zamiaru przenosić go na ekran kadr po kadrze, ale z drugiej strony mimo wszystko daleki był od przewracania jego fabuły do góry nogami. W efekcie wykorzystał najważniejsze wątki, w kilku momentach – zwłaszcza tam, gdzie było to usprawiedliwione dramaturgicznie – dodając co nieco od siebie. Choć gwoli ścisłości należało doprecyzować, że uczynili to w zasadzie scenarzyści filmu, czyli Joe R. Lansdale oraz James Robinson. Ostatecznie jednak końcowa ocena i tak spada na barki reżysera, więc pewne uproszczenia w określaniu zasług bądź przewin są dopuszczalne. W każdym razie pracując nad „Synem Batmana”, nikt nie wykonał swojej pracy po łebkach, co prostą drogą doprowadziło do stworzenia dzieła, które powinno przypaść do gustu większości – bo przecież zawsze jakiś malkontent się znajdzie – wielbicieli Człowieka-Nietoperza.
Film zaczyna się od „trzęsienia ziemi” – symbolicznego wprawdzie, ale za to naprawdę dużej mocy. Do górskiej twierdzy Ra’s Al-Ghula wdzierają się bowiem uzbrojeni w karabiny maszynowe napastnicy; bez większych problemów rozprawiają się z kompletnie zaskoczonymi wojownikami Ligi Zabójców. Czoło stawia im Talia, córka słynnego ekoterrorysty, oraz jej małoletni syn Damian. Wspólnymi siłami udaje im się nawet zmusić agresorów do odwrotu, ale tak naprawdę nie na wiele się to zdaje, ponieważ ciężko ranny w ataku Ra’s Al-Ghul umiera, zanim udaje mu się dotrzeć do skrytej w podziemiach twierdzy Jamy Łazarza. Talia nie ma wątpliwości, że przywódcą napastników jest ktoś, kto niegdyś znajdował się w bliskim otoczeniu jej ojca, kto ma zamiar zająć jego miejsce. By tak się stało, musiałby jednak pozbyć się jeszcze jej i przy okazji wyeliminować Damiana. Drżąc o życie jedynego syna, postanawia odesłać go – przynajmniej na jakiś czas – do ojca chłopca.
Czyli do kogo? W sumie to żadna tajemnica, bo przecież każdy, kto czytał komiksy o Mrocznym Rycerzu wie, że to on jest tatusiem dziecka Talii. Damian trafia więc do Gotham City i z miejsca przysparza Batmanowi masę kłopotów. Nie tylko garnie się do walki z superzłoczyńcami, ale stara się robić to według swoich zasad, które wpoił mu daleki przecież od uczciwości dziadek. Jakby tego było mało, chłopiec próbuje prowadzić także własne śledztwo w sprawie najazdu na twierdzę Al-Ghula; fabularnie jest to o tyle usprawiedliwione, że trop pozostawiony przez jednego z uczestników ataku prowadzi właśnie do Gotham. Mimo że tytułowy bohater filmu ma nie więcej niż dziesięć lat, „Syn Batmana” wcale nie jest adresowany do rówieśników Damiana. A przynajmniej nie tylko, czego dowodzi całkiem sporo scen przemocy i kilka jasno czytelnych podtekstów erotycznych.
Akcja płynie wartko, zaskakujących zwrotów fabuły też nie brakuje, a im bliżej końca, tym bardziej gęstnieje atmosfera, czemu nade wszystko służy pojawienie się armii wyjątkowo paskudnych Man-Batów. Mroczny Rycerz ma więc ręce pełne roboty, wszak chronić musi przed krwiożerczymi potworami swego syna. A to i tak dopiero początek drogi ku ostatecznemu zwycięstwu. Dzieło Spauldinga utrzymane jest w mrocznym nastroju, a jego finał trudno byłoby określić mianem happy endu. Na szczęście, bo takie zakończenie pobrzmiewałoby fałszywą monetą. Łatwo odnaleźć w „Synu Batmana” inspiracje innymi obrazami (niekoniecznie superbohaterskimi i niekoniecznie animowanymi): począwszy od „Mrocznego widma” (vide podobieństwo głównego czarnego charakteru do pewnego Lorda Sithów), aż po filmy z Jamesem Bondem (inscenizacyjny rozmach i finałowa scena akcji, która mogłaby zwieńczyć każdy obraz z agentem 007). Jeśli więc tęsknicie za kolejnym aktorskim wcieleniem Człowieka-Nietoperza, a nie przypadł Wam do gustu „Świt sprawiedliwości”, spokojnie możecie sięgnąć po tę właśnie historię o Batmanie, Damianie i Talii.



Tytuł: Syn Batmana
Tytuł oryginalny: Son of Batman
Dystrybutor: Galapagos
Data premiery: 12 września 2014
Reżyseria: Ethan Spaulding
Rok produkcji: 2014
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 74 min
Dźwięk (format): polski, angielski, turecki, węgierski
Napisy: polskie, angielskie, rosyjskie, rumuńskie, węgierskie
Parametry: Dolby Digital 5.1
Gatunek: akcja, animacja, dramat, fantasy, kryminał, przygodowy
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

67
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.