 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Asystent czarodziejki” oraz „Utracona Bretania” sprawiają wrażenie jednej długiej powieści, podzielonej na dwie części, dopiero razem wzięte stanowią fabularną całość. Bywa, że w kolejnych tomach cykli autorzy starają się wprowadzać nowe elementy, by podtrzymać zainteresowanie czytelnika – „cząstkowy” charakter „Utraconej Bretanii” sprawia, że zawiera ona jedynie bezpośrednią kontynuację „Asystenta czarodziejki”, bez rozbudowywania uniwersum i pogłębiania portretów psychologicznych postaci. Ta druga kwestia jest rozczarowująca. Owszem, okoliczności się zmieniają, ale bohaterowie nie rozwijają się zbytnio, może poza tym, że wszyscy zyskują okazje, by pokazać, jacy potrafią być twardzi. Tom pierwszy utrzymany był w tonie humorystycznej fantasy przygodowej, drugi natomiast zbliża się do heroic fantasy, czego nie uważam za dobre rozwiązanie. Raz, że zdecydowanie mniej tu humoru, za to pogłębia się wrażenie wtórności (choćby postać głównego antagonisty i jego mroczne plany wypadają sztampowo). Bohaterowie zaczynają drażnić swoją jednoznacznością – główne postaci pozytywne są szlachetne, zdeterminowane i dzielne, zaś ich wróg jest szalonym megalomanem i do tego mizoginem. Kobiety natomiast są wspaniałe – narzeczona Vince’a, z zawodu malarka, objawia talenty w dziedzinach strategii, logistyki i dyplomacji, mistrzowsko włada też wypożyczoną jej laską bojową, którą nieraz wykorzystuje do walki, czy to w mniejszych potyczkach, czy walnej bitwie. Kathryn i Liliana, było nie było nastolatka i dziecko, również znakomicie radzą sobie ze wszystkimi przeciwnościami. Kiedy w jakiejś scenie pojawia się generał Theresa, zazwyczaj towarzyszą temu zachwyty nad jej kompetencją i charyzmą. Kolejną kwestią jest to, że wydarzenia nabierają rozmachu, jednak niewiele z tego zostało opisane na kartach książki. Pisząc brutalnie, Janusz to nie Robert Wegner. Parę opisów bitew się znalazło, ale większość kampanii wojennej została jedynie streszczona, narracją w stylu „później nazwano tę bitwę największą w historii Bretanii” i o samej bitwie trzy strony czegoś, co bardziej zasługuje na miano podsumowania. Uważam, że jeśli autor nie czuje się pewnie w jakimś temacie, lepiej żeby unikał szczegółowych opisów. Niemniej powstaje pytanie, czy warto było planować fabułę na taką skalę, zamiast skupić się na konfliktach magów? Zdarzali się autorzy, którzy wprowadzali wydarzenia w rodzaju kampanii wojennych, czy pojedynków, unikając jednocześnie dokładnego ich przedstawiania i nie wzbudzali we mnie uczucia niedosytu. Ale to dlatego, że oferowali coś w zamian, na przykład ciekawe postaci, które dominowały nad całością, skupiały na sobie uwagę. Niestety, bohaterowie „Utraconej Bretanii” nie są na tyle charyzmatyczni, by udźwignąć powieść. Wrażenie luk wypływa też z narracji – główne postaci zostały rozdzielone a ich losy przedstawiono w osobnych rozdziałach (te na temat Vince’a napisano w narracji pierwszoosobowej, pozostałe w trzecioosobowej). Wątki przeplatają się ze sobą, ale nie ma ciągłości – kiedy bohaterka wraca do danej grupki postaci, zazwyczaj okazuje się, że w międzyczasie minęło parę tygodni i doszło do istotnych wydarzeń. Jakby nie dowierzając inteligencji czytelnika, pod koniec powieści Janusz raz jeszcze podsumowuje chronologię wydarzeń, co wypada dosyć sztucznie. „Utraconą Bretanię” czyta się bardzo lekko, łatwo i przyjemnie, ale odnosi się też wrażenie powierzchowności. Jej lektura to niezobowiązująca rozrywka w klimatach tradycyjnego fantasy, jednak – dla mnie – zabrakło „czegoś więcej”, co sprawiłoby, że na dłużej odciśnie się w pamięci.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Mnóstwo da się odnaleźć przykładów – zarówno w literaturze, filmie, jak i otaczającej nas codzienności – wydarzeń, które mogą diametralnie odmienić sposób patrzenia na samego siebie i własne życie. Wielokrotnie bywa i tak, że doświadczenia trudne, potencjalnie traumatyczne, jak choćby poważna choroba, utrata pracy czy nawet odejście kogoś bliskiego, paradoksalnie pozwalają przyjrzeć się wszystkiemu z nowej perspektywy, zmuszają do wzięcia losu we własne ręce. Motyw ten został już, wydawałoby się, wyeksploatowany do granic możliwości, a jednak Hanna Samson – pisarka, psycholożka oraz dziennikarka – zdecydowała się po niego sięgnąć i, co więcej, zrobiła to w sposób dość oryginalny i umiejętny. W jej książce, zamiast utraty zdrowia, bankructwa lub diametralnej zmiany środowiska, mamy bowiem morderstwo. Barbara, bohaterka „Patyka”, zawsze żyła w zgodzie z prawem i ludźmi. Nie ośmieliłaby się nikogo skrzywdzić, oszukać, sprzeciwić się, postawić. Niezawodna w pracy i nie tylko. Dzieciństwo przeżyła w cieniu toksycznej matki, a jej dorosłe życie było równie puste i samotne jak nowoczesne mieszkanie. Słowem, kobieta bardziej ”nadawała się” na ofiarę niż mordercę. Mimo to, kiedy stanęła w obliczu zagrożenia, zadała cios. Zrobiła to bezmyślnie, łatwo, wiedziona instynktem, a jednak wszystko się przecież zmieniło. Hanna Samson umiejętnie odmalowuje emocje człowieka zanurzonego w olbrzymim poczuciu winy, zmuszonego przewartościować swoje życie. Zmierzyć się z demonami przeszłości, by móc stawić czoła temu, co będzie. Można by powiedzieć, że „Patyk” jest głównie złożonym portretem psychologicznym bohaterki, a mimo to nie nudzi, trzyma w napięciu, zaskakuje i łatwo się czyta. Skłania do refleksji, ale bez zbędnego moralizatorstwa albo dość częstego dla tego typu powieści przegadania.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Robert Wegner w każdym kolejnym tomie „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” coraz wyżej stawia sobie poprzeczkę rozbudowując meekhańskie uniwersum i osadzając w nim coraz bardziej wielowymiarowe historie. Zaczynając od luźno ze sobą powiązanych właśnie opowieści („Północ-południe”) punkt kulminacyjny osiągnął w „Niebie ze stali” epicką bitwą pomiędzy Verdanno i Sekohlandczykami. Czułem się trochę jakbym wrócił wyobraźnią na… Pola Pelennoru. Chcąc wykonać kolejny krok, w czwartym tomie autor nałożył na to rozgrywki między bogami stworzonego przez siebie świata. I właśnie to jest element, który odebrałem jako najsłabszy w „Pamięci wszystkich słów”. Wcześniej ci bogowie mi nie przeszkadzali bo właściwie ich nie było. Bohaterowie wspominali ich raz na jakiś czas, ten tego, tamten tamtego i tyle. Wystarczy. Tutaj ten boski wątek sprawia wrażenie wprowadzonego na siłę, komplikując niepotrzebnie i tak skomplikowaną historię. Poza tym jest znośnie, wracają starzy bohaterowie, pojawiają się nowe krainy. Wątki, jak to u Wegnera budowane są bardzo starannie wciągając czytelnika bez reszty do tego stopnia, że przeskoki między nimi pozostawiają ciągłe wrażenie niedosytu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To jedna z tych książek, o których do końca nie wiem, co myśleć. Napisane przez angielskiego historyka opracowanie dotyczące polskiego ruchu oporu w oparciu o źródła pochodzące głównie z brytyjskich archiwów zaskakuje swoim pobieżnym charakterem. Jak na kogoś, kto ma na swoim koncie już kilka książek na temat historii Niemiec oraz drugiej wojny światowej, Williamson nie powinien przedstawiać nam prostego wyliczenia tych ważniejszych i mniej ważnych akcji polskiego podziemia podczas i niedługo po wojnie. Traktowanie przez autora niepewnych i niesprawdzonych źródeł jako niepodważalnych faktów stanowi najpoważniejszy mankament całej książki. Generalizowanie to kolejny poważny minus, choć nade wszystko boli wspomniana już pobieżność wszystkich przedstawionych faktów. Trochę zaskakuje, że Rebis jest w stanie z jednej strony wydawać rzeczy tak dobre, jak „ Generalne Gubernatorstwo” Winstone’a, a z drugiej tak kiepskie jak „Polski ruch oporu” Williamsona. Nie oznacza to, że książka nie ma w sobie zupełnie żadnych dobrych stron. Choć opieranie się na brytyjskich archiwach w badaniu polskiego ruchu oporu nie zadziałało tak jak powinno, to jednak jeśli chodzi o pojawiające się tu i tam zagadnienia brytyjskiego stosunku do okupowanej Polski, rządu narodowego na uchodźstwie czy polskich planów walki z okupantem praca Williamsona prezentuje się nad wyraz ciekawie. Oczywiście te interesujące fakty pozostają wspomniane jedynie na marginesie głównych wydarzeń (i przedstawia je autor równie pobieżnie co całą resztę), ale pozwalają nam wyrobić sobie pewne zdanie na temat podejścia sojuszników wobec Polski już w trakcie wojny. Niemniej jednak jako całość „Polski ruch oporu” Williamsona dowodzi, że nie zawsze książka o Polsce autorstwa zagranicznego naukowca jest dobrym opracowaniem.
Tytuł: Wielka księga ekstremalnego SF. Tom 1 Tytuł oryginalny: The Mammoth Book of Extreme Science Fiction Data wydania: 8 kwietnia 2011 ISBN: 978-83-7574-327-2 Format: 440s. 125×195mm Cena: 37,80 Ekstrakt: 50%
Tytuł: Wyspy nieznane Tytuł oryginalny: Altri naufragi Data wydania: 28 września 2015 ISBN: 978-83-7785-078-7 Format: 336s. 145×205mm Cena: 39,90 Gatunek: non-fiction, podróżnicza / reportaż Ekstrakt: 70%
Tytuł: Popiół i kurz. Opowieść ze świata Pomiędzy Data wydania: 27 listopada 2015 ISBN: 978-83-7964-117-8 Format: 336s. 125×195mm Cena: 34,90 Gatunek: fantastyka, groza / horror Ekstrakt: 70%
Tytuł: Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej Tytuł oryginalny: Tor! The Story of German Football Data wydania: 26 marca 2014 ISBN: 978-83-937251-0-6 Format: 368s. Cena: 39,90 Gatunek: historyczna, non-fiction Ekstrakt: 90%
Tytuł: Utracona Bretania Data wydania: 21 września 2016 ISBN: 978-83-10-13079-2 Format: 576s. 135×204mm Cena: 39,90 Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 50%
Tytuł: Patyk Data wydania: 4 maja 2016 ISBN: 978-83-240-3696-7 Format: ePub, Mobipocket Cena: 26,99 Gatunek: obyczajowa Ekstrakt: 70%
Tytuł: Pamięć wszystkich słów. Opowieści z meekhańskiego pogranicza Data wydania: 6 maja 2015 ISBN: 978-83-64384-25-7 Format: ePub, Mobipocket Cena: 36,– Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 70%
Tytuł: Polski ruch oporu 1939-1947 Tytuł oryginalny: The Polish Underground 1939-1947 Data wydania: 25 sierpnia 2015 ISBN: 978-83-7818-708-0 Format: 368s. 150×225mm; oprawa twarda, obwoluta Cena: 47,90 Gatunek: historyczna, non-fiction Ekstrakt: 50% |