„Tajemnice Amy Snow” Tracy Rees zaintrygowały mnie opisem – siedemnastoletnia dziewczyna, która wyrusza w podróż po wiktoriańskiej Anglii, kierowana wiadomościami pozostawionymi przez zmarłą niedawno Aurelię, jej przyjaciółkę i patronkę zarazem.  |  | ‹Tajemnice Amy Snow›
|
Liczyłam na niezwykły klimat, liczne, powoli wychodzące na jaw tajemnice i niepowtarzalną atmosferę XIX wiecznej Anglii. Moje oczekiwania nie zostały do końca zaspokojone, mimo to nie żałuję czasu poświęconego na lekturę. „Tajemnice Amy Snow” to książka może nie trzymająca w napięciu ani nie zapadająca w pamięć na długo, lecz jest powieścią sprawnie napisaną, która może zapewnić rozrywkę na dwa, trzy wieczory. Amy Snow została porzucona jako niemowlę. Przed śmiercią w śniegu uratowała ją dwunastoletnia Aurelia Vennaway, jedyne dziecko utytułowanego, bogatego małżeństwa. Aurelia dbała o Amy przez kolejne lata – aż do czasu, gdy choroba serca zaczęła niszczyć jej zdrowie, by wreszcie doprowadzić do śmierci. Państwo Vennaway wyrzucili siedemnastoletnią dziewczynę z domu, ledwo ciało ich córki spoczęło w grobie. Aurelia jednak zadbała o to, by droga przyjaciółka miała dokąd pójść i za co żyć – pozostawiła jej list zawierający wskazówki, mające doprowadzić Amy do skarbu. Listy zza grobu to motyw dość ograny, zapewniający jednak spore możliwości fabularne. Zawiązanie akcji naprawdę przypadło mi do gustu – Amy, pozbawiona jedynego domu. jaki znała i pieniędzy, przytłoczona śmiercią przyjaciółki, niepewna, co ze sobą zrobić, dostaje tajemniczą wiadomość pozostawioną przez Aurelię. Ten list i przekazane z nim pieniądze nie tylko otwierają przed panną Snow nowe możliwości. Wyrywają ją z marazmu, zmuszają do skupienia się na czymś innym niż żałoba. Aurelia zza grobu wskazuje Amy nowy cel. Akcja toczy się niejako dwutorowo: powieść ma formę dziennika prowadzonego przez Amy, która relacjonuje swoją podróż po Anglii, ale także często wspomina swoje dzieciństwo. Poznajemy więc zarówno historię jej poszukiwań, jak i opowieść o dwóch dziewczynkach, wywodzących się z różnych klas społecznych. Oczami Amy poznajemy Aurelię: niezwykłą, silną, inteligentną, ale też kapryśną, szaloną, nie zawsze odpowiedzialną. To kolejna rzecz, która udała się Tracy Rees: kreacja dwóch głównych bohaterek, bo choć Aurelia na początku powieści już nie żyje, pełni w niej ważną rolę. Amy, zagubiona, przestraszona, nie znająca świata, w toku akcji dojrzewa i rozwija skrzydła (dokładnie jak zaplanowała to dla niej Vennaway). Kreacje obu tych postaci wydają się drobiazgowo przemyślane. Na plus liczę też przedstawienie realiów. Trudno mi powiedzieć, czy autorka nie popełniła tu żadnego błędu, ale wypadają wiarygodnie i dość klimatycznie (chociaż nie tak przekonująco jak powieści autorek, które pisały o czasach sobie współczesnych). Dobrze jest też jeśli chodzi o narrację – pisząc w pierwszej osobie Rees ładnie pokazuje zagubienie Amy, jej rozdarcie pomiędzy troską o własną przyszłość, a lojalnością wobec Aurelii, powolne zmiany zachodzące w bohaterce, ale także pozwala czytelnikowi spojrzeć na różne miejsca i osoby oczami dziewczyny. Z drugiej strony – „sekret” Aurelii jest dość banalny, w pewnym momencie łatwo domyślić się, do czego zmierza Amy, ogólnie zresztą fabuła jest przewidywalna. Zapowiedź mogłaby sugerować fascynującą podróż, powolne odkrywanie tajemnic, jakąś przygodę, gdy tymczasem dostajemy bardziej historię o podróżowaniu w poszukiwaniu siebie. Dodatkowo w książce pojawia się parę budzących moje wątpliwości zbiegów okoliczności. I chociaż opis absolutnie nie sugeruje romansu – książkę do pewnego stopnia za romans można uznać. To wszystko jednak nie sprawia, że „Tajemnice Amy Snow” to książka zła – ot niektórzy mogą trochę się rozczarować.
Tytuł: Tajemnice Amy Snow Tytuł oryginalny: Amy Snow Data wydania: 20 lipca 2016 ISBN: 978-83-8015-265-6 Format: 504s. 130×195mm Cena: 36,99 Gatunek: historyczna, obyczajowa Ekstrakt: 60% |