 | ‹Szkarłatny Pilot›
|
90. Szkarłatny Pilot(1992, reż. Hayao Miyazaki) Fascynacja Miyazakiego awiacją promieniuje z każdego kadru tego filmu. Oto sielski śródziemnomorski klimat umownych wczesnych lat trzydziestych ubiegłego wieku zakłócany jest przez ryk silników hydroplanów cokolwiek groteskowych powietrznych piratów. Najlepszą receptą na tę plagę okazuje się łowca nagród i były as lotnictwa z okresu I wojny światowej, znany niegdyś jako Marco Paggot. Sarkastyczny krępy osiłek przy kości o zniekształconej dziwną klątwą twarzy świni, zwany Porco Rosso. Mieszkający obecnie samotnie w spartańskiej kryjówce na jednej z wysepek Morza Adriatyckiego. Swym szkarłatnym hydroplanem tak dotkliwie psuje szyki skrzydlatym piratom, że decydują się oni wynająć butnego amerykańskiego pilota Curtisa, aby się go raz na zawsze pozbył. Konflikt pomiędzy nimi zaowocuje starciem, w którym stawką stanie się nie tylko palma pierwszeństwa w pilotażu ale i los pięknej młodej inżynierki Fio. W ruch pójdą zaś nie tylko śmigła i karabinowe kule, ale ostatecznie również o wiele bardziej tradycyjne kułaki. Koniec końców sytuację uratuje dopiero Gina, kochająca skrycie Marco właścicielka mieszczącego się na adriatyckiej wyspie hotelu Adriano – azylu, w którym spotykają się żołnierze, łowcy i piraci. Jak szorstka powierzchowność głównego bohatera skrywa jego prawdziwie piękne wnętrze, tak pozornie lekki ton filmu kryje ważne pytania. Czy człowiek, który przetrwał piekło wielkiej wojny może pozbyć się jej piętna i poczucia winy, że nadal żyje, gdy tylu innych zginęło? Czy można pozostać wiernym sobie w świecie, który niepomny na historię kolejny raz z zapałem chyli się w odmęty szaleństwa? Czy warto poświęcać wszystko w imię swoich marzeń i pragnień? Poddać się władzy serca czy rozumu? Wszystkie te kwestie poruszane są z gracją podniebnego lotniczego baletu z domieszką specyficznego rubasznego humoru. Animacja najwyższej próby, mocna niczym nowy silnik szkarłatnego hydroplanu tytułowego bohatera.  | ‹Mała syrenka›
|
89. Mała syrenka(1989, reż. Ron Clements, John Musker) Owszem, Disney daleko odszedł od oryginalnej baśni Hansa Christiana Andersena. Happy end musi być! Jednak ta podwodna opowieść ma wiele zalet – przede wszystkim wredną wiedźmę Urszulę, która potrafiła przerazić wielu małych widzów, a także pierwsze komputerowe efekty, wykorzystane w pełnometrażowej animacji. Ale i pogodne, klasyczne już piosenki, utrzymane w karaibskiej tonacji, jak wyśpiewane przez kraba Sebastiana „Under the sea”. Płomiennowłosa Ariel dołączyła tym filmem do zastępu księżniczek Disneya i uratowała studio przed finansową katastrofą.  | ‹Ponyo›
|
88. Ponyo(2008, reż. Hayao Miyazaki) Bardzo japońska, czyli kompletnie pokręcona, a przy tym pełna uroku i pięknie zanimowana przez studio Ghibli fabuła Miyazakiego. Wielkie fale, ramen z szynką i alfabet Morse′a. Do tego ciekawe i zabawne postacie – czy chodzi o rezolutnego Sosuke, o jego nieco zbyt emocjonalną i dysfunkcyjną mamę, o naiwną i magiczną Ponyo czy o ponurego maga, tęskniącego za uosobionym Morzem, każde z bohaterów ma jakiś interesujący rys, coś, co sprawia, że nie jest kolejnym klonem ze sztancy Wielkich Animatorów. Zaś wpadająca w ucho piosenka przewodnia sprawi, że wystarczy kilka taktów, by ponownie chcieć odwiedzić skalistą japońską wysepkę z latarnią morską.  | ‹Rango›
|
87. Rango(2011, reż. Gore Verbinski) Bardzo dziwny film. I z całą pewnością nie jest to, jak mówili w reklamach, wspaniała animacja dla całej rodziny – ci młodsi mogą się mocno przerazić. Bo to jest jeden z tych filmów, które nie spełniają polskiej zasady „animowany, czyli dla dzieci”. Wskutek decyzji dystrybutora nie trafił chyba do właściwej grupy docelowej. Reżyser „Piratów z Karaibów” stworzył dziwaczny western, w którym jedynym sprawiedliwym, mogącym stanąć na drodze złoczyńcom, jest tchórzliwy kameleon, ruszający się jak kapitan Jack Sparrow i wypowiadający się jak Hunter Thompson – czyli po prostu Johnny Depp. Niestety, w polskiej wersji go nie ma, więc i szereg nawiązań filmowych może widzom umknąć.  | ‹Wszystkie psy ida do nieba›
|
86. Wszystkie psy ida do nieba(1989, reż. Don Bluth, Gary Goldman, Dan Kuenster) Akcja filmu toczy się pod koniec lat trzydziestych XX wieku w Nowoorleańskim środowisku czworonożnych gangsterów. Jego główny bohater, twardy kundel Charlie, nie należy do aniołków. Mimo to, gdy po udanej ucieczce z więzienia jego pazerny były partner w interesach Grymas wyprawia go podstępnie w trybie przyspieszonym na tamten świat, trafia wprost do nieba. Okazuje się bowiem, że wszystkie psy po śmierci tam lądują z powodu wrodzonych przymiotów charakteru. Może ktoś inny by się ucieszył, ale Charlie stanowczo nie godzi się z zaistniałą sytuacją – zwłaszcza, że pała chęcią zemsty na swym mordercy. Kradnie więc swój zatrzymany niebiański zegarek życia i ponownie go nakręciwszy powraca pośród żywych niepomny na ostrzeżenie, że teraz już nie będzie mógł wrócić do nieba. Wraz z najlepszym przyjacielem A′psikiem, postanawiają na początek odkryć, jakąż to tajemnicę kryje pod swym „kasynem” Grymas. Tak ich losy krzyżują się z przeznaczeniem pewnej małej dziewczynki o niezwykłym talencie do porozumiewania się ze zwierzętami – sierotki Anne-Marie. Choć Charlie początkowo widzi w niej – podobnie jak Grymas – jedynie świetną okazję do szybkiego zbicia fortuny na hazardzie, z czasem ów cyniczny i bezwzględny syn ulicy zaczyna się zmieniać. Proces ów nie będzie łatwy ani szybki. Nie obędzie się bez dramatycznych wyborów i wzruszającego poświęcenia. Ale w końcu czegóż się nie robi w imię prawdziwej przyjaźni? Niełatwy film z którego płynie optymistyczny morał, że warto być przyzwoitym nawet jeśli nie zawsze się to opłaca – wtedy można mieć nadzieję, że jeszcze się wszyscy gdzieś tam kiedyś spotkamy pośród obłoków nie z tego świata.  | ‹Jak wytresować smoka 2›
|
85. Jak wytresować smoka 2(2014, reż. Dean DeBlois) Czasem trzeba dorosnąć. I to właśnie robią bohaterowie „Jak wytresować smoka” – w drugim filmie zaczyna im się sypać wąs bądź hormony pchają ich w mniej lub bardziej nierozsądne zadurzenia. Ale dorastanie Czkawki będzie musiało objąć o wiele szersze sfery – rodziny, odpowiedzialności za innych, wojowania i wodzowania. Oczywiście, wszystkiego jest więcej – nowe smoki, nowe miejsca (aż korci, by po giercowemu napisać „lokacje”), nowe zagrożenia – przyjaźń Czkawki i Szczerbatka zostanie wystawiona na wielką próbę. Nie brakuje też humoru (scena z podwójnym fochem Sączysmarka i Śledzika, rywalizujących o względy Szpadki, jest tego najlepszym przykładem), dramatu i epickiego oddechu.  | ‹Heavy Metal›
|
84. Heavy Metal(1981, reż. Gerald Potterton) Pierwsi byli Francuzi. W 1974 grupka artystów i wydawców, wśród których był słynny Jean Giraud, czyli Moebius, założyła komiksowy periodyk „Métal Hurlant”, prezentujący oryginalne opowieści z gatunku SF i fantasy, skierowane do wyrobionego dorosłego czytelnika. Sukces magazynu był tak duży, że kilka lat później powstała jego amerykańska wersja, istniejący do dziś „Heavy Metal”. Publikował on początkowo przedruki z francuskiej wersji, później wpuszczając na łamy interesujących amerykańskich artystów, również koncentrując się na science fiction, fantasy, horrorze nierzadko z solidną domieszką erotyki. I znów odniósł sukces, który zaowocował powstaniem w 1981 roku pełnometrażowego filmu animowanego. Podobnie jak w przypadku komiksowych zeszytów mamy tu do czynienia ze zbiorem opowiadań, choć połączonych wspólnym motywem Loc-Nara, tajemniczego artefaktu, zbierającego w sobie zło całego świata i oddziałującego na tych, którzy się z nim stykają. Wśród opowieści będzie klasyczne SF, fantasy, futurystyczny czarny kryminał, horror, będące adaptacjami komiksów, opowiadań i niezależnymi bytami, rysowane w różnych konwencjach i – jak w pierwowzorze – nie pozbawione elementów erotyki. Największe wrażenie z tego pakietu robi chyba krótka opowieść o bombowcu B-17, którego martwa załoga zmienia się w zombie, ale pozostałe dobrze wpasowują się w klimat komiksowego pierwowzoru. Nad którym zresztą film ma jedną wyrazistą przewagę – muzykę w gatunku spójnym z tytułem filmu, składającą się z przebojów takich twórców jak Black Sabbath, Nazareth, Steve Nicks czy Cheap Trick. Choć film sukcesu w kinach nie odniósł, później odbił sobie to na rynku video, zdobywając miano kultowego klasyka.  | ‹Asterix Gall›
|
83. Asterix Gall(reż. Ray Goossens) Jeden z najsłynniejszych bohaterów komiksowych na świecie trafił na ekrany już sześć lat po debiucie drukowanym. Film jest wierną adaptacją pierwszego albumu pod tym samym tytułem. Wiecie, cała Galia została podbita przez Rzymian, tylko jedna wioska… i tak dalej, i tak dalej. Film jako samodzielny byt broni się całkiem udanie pomimo pięćdziesięciu lat na karku. Natomiast w zderzeniu z oryginałem wypadanie nieco słabiej. Paradoksalnie nie oddaje całości inteligentnego humoru autorstwa René Goscinny′ego. No bo jak w filmie znaleźć chwilkę, żeby zastanowić się nad łacińskimi sentencjami Rzymian? Z doskonałego komiksu nie jest łatwo zrobić doskonały film animowany. Film był tworzony bez żadnego udziału twórców komiksowego oryginału – Alberta Uderzo i René Goscinny′ego. I być może dlatego nie przypadł im do gustu. Do prac przy kolejnych animacjach byli już zapraszani. Co ciekawe, film początkowo był planowany jako produkcja telewizyjna i w ostatniej chwili został skierowany do kin.  | ‹Folwark zwierzęcy›
|
82. Folwark zwierzęcy(reż. Joy Batchelor, John Halas) „Folwark zwierzęcy” to bodajże jedyny taki wypadek, kiedy po obejrzeniu filmu animowanego zapragnąłem poznać książkę na podstawie której powstał. Mój pierwszy seans zaliczyłem w dość młodym wieku i nie do końca rozumiałem jeszcze wszystkie nawiązania do totalitaryzmu, ale pamiętam, że podskórnie już wiedziałem, że jest to pozycja ważna i mówiąca o rzeczach całkiem innych, niż tradycyjne animacje Disneya. Mając lat jedenaście, czy dwanaście był to dla mnie szok. Film jest bowiem surowy, a także pomimo braku epatowania przemocą okrutny i szalenie wzruszający. Choć od strony wizualnej nieco się zestarzał, to jednak nic nie stracił ze swojego przekazu i wciąż pozostaje najlepszą ekranizacją twórczości George’a Orwella (zdecydowanie przebija „Rok 1984” z Johnem Hurtem), mimo, że nie wszystko zostało odzwierciedlone dokładnie jak w powieści. Przekonałem się o tym dość szybko, ponieważ lekturę tę, która była przerabiana (wtedy) bodajże dopiero w czwartej klasie liceum zaliczyłem jeszcze w podstawówce. I kto powiedział, że kino zabija czytelnictwo!  | ‹Shrek 2›
|
81. Shrek 2(2004, reż. Kelly Asbury, Andrew Adamson, Conrad Vernon) Twórcy odeszli od szablonu, w którym mamy piękną księżniczkę, zamek, smoka i trochę niedorobionego rycerza, czyli to, co powinna mieć najbardziej nawet ironiczna bajka. W pierwszej części mieliśmy z takim właśnie schematem do czynienia, oczywiście przekształconym pod kątem niestandardowego spojrzenia twórców. Dlatego księciem był ogr, smok okazał się namiętną smoczycą, a zamiast rumaka oglądaliśmy gadatliwego osła. W drugiej części twórcy popuścili wodze fantazji, łącząc postacie ze „Shreka” i motywy ze sławnych filmów czy po prostu ze świata popkultury w porywającą, błyskotliwą i, co najważniejsze, zabawną całość. Oprócz wariackich żartów (ach, ten gest Księcia, zdejmującego siateczkę z włosów!…) mamy w filmie nienachalne pokazanie problemów, z którymi chyba każdy z nas się mniej lub bardziej bezpośrednio zetknął: zazdrość najlepszego kumpla o nowego przyjaciela, brak akceptacji chłopaka przez rodziców dziewczyny. No, a wprowadzony w tej części sagi Kot w Butach z miejsca podbił serca widzów, doczekał się własnego filmu i stał jednym z najbardziej rozpoznawalnych memów internetowych. |