Ostatnio się powiodło, choć ledwie. Lecz było to, zanim jakiś głupiec zrównał tulipaniarzom z ziemią nowiutką kuźnię w Nowym Amsterdamie. Pierwszą zbudowaną w Nowym Świecie. Nikt nie miał pojęcia, kto jest za to odpowiedzialny, ale obie strony podejrzewały, że za sabotażem stali francuscy agenci. Czemu jednak król lub papież mieliby sankcjonować podobnie nierozważny akt wypowiedzenia wojny, tego nie wiedział nikt. Francuzi pocieszali się, że jeśli za zniszczeniem kuźni stali ich ziomkowie, to z pewnością porwał się na to na poły mityczny Talleyrand. Sprytny, przebiegły, odważny Talleyrand, bohater dziesiątków opowieści ludowych i tyluż pieśni, o którego wyczynach podróżnicy niestrudzenie wyli przez długie mile chansons de geste. Talleyrand, pomysłowy heros ludu Nowej Francji. Zapewniano się nawzajem, że on na pewno ma jakiś plan. Ale nie obecny Talleyrand. Kapitan wiedział, że ten nie jest w stanie zaplanować wyjścia z garderoby bez mapy i paru beczek smaru. Nie pławiliby się w wyssanych z palucha historyjkach, gdyby poznali tego wypierdka z chowu wsobnego. Mimo że Longchamp nie wiedział o wysadzeniu kuźni niczego więcej niż inni, przysiągłby, że akcja ta nosiła ślady charakterystyczne dla wygnanej i zdeterminowanej jak nikt byłej wicehrabiny, zresztą jego znajomej. Osoby raczej upartej, o potrafiącej doprowadzić człowieka do białej gorączki tendencji do przeceniania swojego intelektu, kobiety, której pycha sprowadziła na ludzi z jej otoczenia liczne kłopoty. Cóż za szaleństwo kazało jej nadepnąć tygrysowi na ogon? O jakiej to intrydze myślała? Czy faktycznie miała plan? Podobne spekulacje były pozbawione sensu. Przeszłość na zawsze pozostaje przeszłością. Longchamp mógł jedynie spojrzeć w przyszłość i przygotować się na to, co miało nadejść. Słońce wyjrzało zza horyzontu. Jego promienie zalśniły na postrzępionej lodowej pokrywie otulającej brzegi rzeki. Kapitan straży przypatrywał się świetlnym refleksom po drugiej stronie granicy, by się upewnić, czy przypadkiem nie zdradzą one ruchu wypolerowanych mechanicznych. Jeśli zdecydują się na atak, pójdą prosto ku brzegowi, wejdą do wody, zanurzą się i przemaszerują po dnie, po czym wyłonią się po francuskiej stronie i przebiją przez zwały lodu. Nie spoczną, póki nie dotrą pod marsylskie mury. Przeleją się przez Świętego Wawrzyńca, będą zajmować albo palić nadrzeczne wioski i gospodarstwa, przewalą się przez osady rybackie Akadii, pójdą wzdłuż atlantyckiego wybrzeża i rozprzestrzenią się nad Wielkimi Jeziorami niczym zaraza. Udadzą się na północ i skażą brzegi Zatoki Hudsona. Ale nie dzisiaj. Jeszcze nie. Podnoszące się słońce powitała feeria kolorów. Plastikowe poręcze krużganka płonęły niczym rubinowe łańcuchy. Opalizujące lakiery, którymi pokryto przestronną komnatę na szczycie Iglicy, lśniły błękitami, zieleniami i żółciami niczym olej w kałuży. Longchamp naciągnął czapkę aż na brwi, chcąc osłonić oczy przed blaskiem. Na czubku Iglicy, gdzie docierały metalowe szyny, znajdowała się komnata spotkań rady królewskiej, a jeszcze wyżej – monarsze apartamenty. Zimowe wschody słońca przychodziły niezapowiedziane ptasim trelem, który towarzyszył budzącym się dniom przez resztę roku, bowiem większość ptaków poleciała na południe. Nie wybrzmiały serenady na cześć jasnej gwiazdy, słychać było jedynie szept wiatru, skrzypienie śniegu pod buciorami, szuranie brody o szal. Kapitan wyjrzał przez barierkę i popatrzył na odległą zewnętrzną twierdzę, gdzie drżał z zimna tuzin świeżych poborowych. Ich szkolenie przebiegało w dziwacznej ciszy, gdyż bluzgi i hałasy niknęły w mroźnym powietrzu, zanim docierały do uszu Longchampa. Nawet charakterystyczne – i budzące grozę – łupanie sprężarek armat epoksydowych było na tej wysokości niesłyszalne. Z zaworów ciśnieniowych dobywały się smużki pary. Rozkaz użycia dział oznaczał zły dzień. Brak jakiegokolwiek personelu w razie konieczności oddania strzału byłby katastrofalny w skutkach, stąd poborowi. Przez setki lat każdy sprawny mężczyzna w Nowej Francji po osiągnięciu pełnoletniości odbywał przymusową trzyletnią służbę wojskową. Król nie zyskał zwolenników, kiedy wydał edykt rozciągający ten obowiązek na kobiety oraz jednego na pięciu obywateli poniżej pięćdziesiątego roku życia. Dzięki Bogu obecny monarcha był mądrzejszy niż jego ojciec, poprzedni Król Upadłej Francji na Wygnaniu. Trzęsący się rekruci stali wokół armaty. Promienie słońca omiatające Iglicę sięgnęły już ścian zewnętrznej twierdzy. Oświetlone przezeń oddechy żołnierzy uformowały srebrzyste proporce. Poborowi są miękcy jak bezy. Longchamp stwierdził, że uzna to za błogosławieństwo, jeśli choć ćwierć z nich będzie się do czegokolwiek nadawać. Najgorsi byli kupcy. Za to rybacy znali trudy ciężkiej pracy i wykonywali polecenia bez szemrania, coureurs de bois też. Gońcom leśnym, twardym niczym suszone mięso łosia, nieobcy był wysiłek. Ba, może nawet go lubili. Longchamp miał nadzieję, że królewskie wezwanie do broni poleci na anielskich skrzydłach przez mokradła i dzicz Nowej Francji i dotrze do uszu każdego łowczego, tropiciela i trapera w kraju. Niektórzy je zignorują albo będą udawać, że go nie słyszeli, ale Longchamp znał tych ludzi – przez jakiś czas był jednym z nich. Nie będą chcieli powrócić do cywilizacji po to, żeby zastać anulowane kontrakty i udziały zgniecione mosiężną łapą mechanicznego demona oraz by odkryć, że pieniądze nie są warte nawet haustu holenderskich szczyn. Stojące jeszcze nisko słońce nie zdradzało żadnego blasku między drzewami czy na polach rozciągających się na południe od Świętego Wawrzyńca. Żadnego złego znaku. Cóż, niech i tak będzie. Najwyraźniej królowa Margreet i ten jej dupoliz gubernator Nowych Niderlandów tego dnia nie mieli zamiaru powybijać dobrego ludu Nowej Francji. Longchamp mógł ten dany mu dodatkowy czas wykorzystać na kręcenie bicza z gówna. Odwrócił się plecami do słońca i rozpoczął długi marsz na dół, ku wewnętrznej twierdzy.
Tytuł: Powstanie Tytuł oryginalny: The Rising Data wydania: 15 marca 2017 ISBN: 978-83-7924-775-2 Format: 432s. 135×210mm Cena: 39,90 Gatunek: fantastyka Idą mechaniczni! Powtarzam! METAL NA MURZE!Odrodzony w ogniach zniszczonej Wielkiej Kuźni Jax rozpoczyna życie jako wolny klakier. Z wyzwoleniem wiąże się jednak ogromne brzemię. Jax pragnie wolności dla swoich mosiężnych braci i sióstr. Nadziei upatruje w na poły legendarnej królowej Mab i jej mitycznej arkadii ukrytej gdzieś daleko na północy kontynentu.Berenice pełniła funkcję Talleyranda – szpiegmistrzyni, bohaterki dziesiątków opowieści, herosa ludu Nowej Francji. A potem popełniła błąd… Została wygnana z kraju i pochwycona przez drakońską sekretną policję zegarmistrzów. Choć jej dni zdają się policzone, nadal zamierza za wszelką cenę dążyć do odmienienia losów wojny.Mosiężny Tron planuje znów najechać francuskie ziemie. Ostatnim bastionem Francuzów jest dotąd niezdobyta twierdza Zachodniej Marsylii. Właśnie tu do obrony przygotowuje się kapitan Hugo Longchamp. Zadanie ma wyjątkowo trudne, bo naprzeciw niestrudzonej armii mechanicznych żołnierzy może wystawić jedynie znękane i nieprzetestowane oddziały złożone w większości z kupców i rzemieślników. Sytuacja dawno nie była tak beznadziejna. |