powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXIV)
marzec 2017

Tu miejsce na labirynt…: Wehikułem czasu prosto w lata 70.
Horisont ‹About Time›
To prawdziwa sztuka grać w XXI wieku muzykę, która swoje najlepsze lata przeżywała cztery dekady temu. I przy okazji robić to w sposób angażujący słuchacza emocjonalnie. Pod tym względem Szwedzi z zespołu Horisont są mistrzami, co udowadniają swą kolejną płytą długogrającą – piątą w dyskografii – „About Time”. To wielki rarytas dla wielbicieli hard rocka w stylu vintage (czytaj: z elementami psychodelii i progresu).
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Grupa Horisont powstała w Göteborgu przed jedenastoma laty, a tworzyli ją wówczas: wokalista i klawiszowiec Axel Söderberg, gitarzyści Charles Van Loo i Kristofer Möller, grający na basie Magnus Delborg oraz bębniarz Pontus Jordan. Od samego początku istnienia artyści ze Skandynawii inspirowali się muzyką rodem z lat 70. XX wieku – mieszanką hard rocka z rockiem psychodelicznym i progresywnym, dodając od siebie jeszcze, jako smaczek, nieco stoner-rocka. Debiutancki album – zatytułowany „Två sidor av horisonten” – Szwedzi wydali po trzech latach działalności; na kolejny – „Second Assault” – trzeba było czekać tyle samo. Z tą różnicą, że opublikowała go już, specjalizująca się w podobnych produkcjach (od hard rocka po doom metal), londyńska wytwórnia Rise Above Records. Dzięki temu dokonania Horisont dotarły do znacznie szerszego grona słuchaczy. Po wydaniu trzeciej płyty – „Time Warriors” (2013) – w zespole nastąpiła pierwsza zmiana personalna: z kolegami pożegnał się Möller, a jego miejsce zajął przybyły z Australii Tom Sutton (związany wcześniej między innymi z formacjami Church of Misery i The Order of Israfel).
W nowym składzie Horisont nagrał i wydał (we wrześniu 2015 roku) rewelacyjny album „Odyssey”, dzięki któremu popularność zespołu zatoczyła jeszcze szersze kręgi. Do tego stopnia, że kontrakt Szwedom zaproponowała inna, również mająca siedzibę w stolicy Anglii, ale dająca grupom ze swojej „stajni” nieporównywalnie większe możliwości, wytwórnia Century Media. Podpisano go w maju 2016 roku. Jak się jednak okazało, zamiast przystąpić w spokoju do pracy nad premierowym materiałem, artyści z Göteborga stanęli przed nie lada wyzwaniem – w tym samym czasie bowiem decyzję o odejściu podjął Sutton. Muzyk, który miał wielki wpływ na brzmienie formacji. Zastąpienie go nie było taką prostą, jak mogło się wydawać, sprawą. Mimo to zaskakująco szybko znaleziono następcę Toma, a okazał się nim David Kalin (dotąd bez większego doświadczenia na scenie rockowej). Jeżeli ktoś miał wątpliwości, czy grupa poradzi sobie po zmianie gitarzysty – najnowsze wydawnictwo rozwiewa wszelkie wątpliwości.
Różnica między „Odyssey” a „About Time”, które trafiło do sprzedaży 3 lutego, jest – nie licząc zmiany w składzie – w zasadzie tylko jedna: poprzedni album Szwedów trwał ponad sześćdziesiąt dwie minuty, najnowszy natomiast – niespełna trzydzieści osiem. To prawie dwadzieścia pięć minut krócej. Sporo, prawda? Być może zwyczajnie Szwedom zabrakło czasu na stworzenie bogatszego materiału, albowiem naglił określony kontraktem termin wydania płyty, a do pracy na dobre mogli zabrać się dopiero po znalezieniu zastępcy dla Suttona. A może – takie rozwiązanie również należy brać pod uwagę – był to w pełni świadomy wybór, służący temu, aby w jeszcze większy stopniu upodobnić „About Time” do płyt publikowanych przed czterema dekadami. Smutni mogą być jedynie wielbicieli rozbudowanych kompozycji, ponieważ na nowej płycie Horisont nie znajdą odpowiedników tytułowego „Odyssey” czy „Timmarny”. Co oczywiście nie oznacza, że krótsze numery – a jest ich dziewięć na dziesięć – jakościowo są słabsze. W żadnym razie!
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Album otwiera energetyczny i jednocześnie bardzo przebojowy „The Hive”, w którym jest miejsce i na nostalgiczną partię syntezatorów (ponownie gra na nich wokalista Axel Söderberg), i na kapitalnie współgrające ze sobą – w stylu klasycznego Wishbone Ash – gitary (co świadczy o tym, że panowie Van Loo i Kalin bardzo szybko znaleźli wspólny język). Duży wpływ na budowanie nastroju ma również brzmienie głosu Axela, z jego charakterystycznym, „duszoszczypatielnym” zaśpiewem. Nie mniej angażujący emocjonalnie jest zajmujący miejsce drugie na trackliście „Electrical”. Tu wszystko, przynajmniej w pierwszej części, podporządkowane jest – także działania Charlesa i Davida – podkreśleniu motoryki kompozycji. Gitarzyści jedynie od czasu do czasu pozwalają sobie na kilkusekundowe „skoki w bok”. Ale i im udaje się w końcu zerwać z łańcucha, dzięki czemu słuchacze zostają obdarzeni prawdziwie elektryzującym duetem. Współpraca obu muzyków jest perfekcyjna – w jednej chwili grają unisono ten sam motyw, by chwilę później uzupełniać się wzajemnie, prowadząc intrygujący dialog.
„Without Warning” bez wątpienia jest hołdem złożonym najwybitniejszym twórcom hardrockowo-progresywnym z lat 70.; w sferze motorycznej i wokalnej pobrzmiewają tu echa wczesnych Scorpionsów (z płyt „Lonesome Crow” czy „Fly to the Rainbow”), gitary są niemal żywcem zapożyczone z Wishbone Ash, natomiast zapadający w ucho refren przywodzi na myśl melodykę utworów Blue Öyster Cult (vide „(Don’t Fear) The Reaper” czy „Godzilla”). Balladowy początek „Letare” – znaczony stonowanymi dźwiękami gitary akustycznej i klawiszy – jest jednak tylko zasłoną dymną. Po kilkudziesięciu sekundach zespół uderza bowiem z taką siłą, że trudno dojść do siebie. Mimo to kompozycja ani na moment nie traci zwiewności, w czym duża zasługa odpowiednio zaaranżowanych, przydających lekkości syntezatorów i finezyjnej solówki gitarowej Charlesa Van Loo. Mniej efektownie na tle poprzedników wypadają za to dwa kolejne numery: skoczno-radosny (z chórkami) „Night Line” oraz znacznie cięższy „Point of Return”, w którym najciekawiej prezentuje się hardrockowo-progresywne klawiszowe otwarcie.
W „Boston Gold” uwagę przykuwa głównie śpiew Söderberga. Trzeba przyznać, że Axel nie oszczędza się. Z jednej strony potrafi być zaskakująco subtelny, z drugiej – gdy jest taka potrzeba – wkracza w takie rejony, że mógłby wzbudzić zazdrość u młodych Roberta Planta i Davida Coverdale’a (co wcale nie oznacza, że stara się ich naśladować). „Hungry Love” to kolejna powtórka z zadania, które mogłoby brzmieć następująco: „Jak umiejętnie wykorzystać po czterdziestu latach doświadczenia grup Scorpions i Wishbone Ash”. I jakkolwiek trudno, słuchając opowieści o „głodzie miłości”, oskarżyć Szwedów o innowacyjność, trzeba im oddać, że ze starych cegieł potrafią wznieść bardzo atrakcyjną i nowoczesną budowlę. Końcówka płyty jest za to zabójcza. Połączone ze sobą „Dark Sides” i „About Time” łączą w sobie progresywną nostalgię i hardrockową moc. Wykorzystane w znacznie większym niż wcześniej stopniu instrumenty klawiszowe, w ostatnim utworze na dodatek współbrzmiące z duetem gitar, przydają całości rozmachu. Najistotniejsze jednak, że do samego końca panom z Horisont udaje się utrzymać ten niepowtarzalny nastrój, który sprawia, że do albumu „About Time”, podobnie jak do wychwalanego wyżej „Odyssey”, chce się nieustająco wracać.
Skład:
Axel Söderberg – śpiew, instrumenty klawiszowe
Charles Van Loo – gitara elektryczna, gitara akustyczna
David Kalin – gitara elektryczna
Magnus Delborg – gitara basowa
Pontus Jordan – perkusja



Tytuł: About Time
Wykonawca / Kompozytor: Horisont
Data wydania: 3 lutego 2017
Wydawca: Century Media
Nośnik: CD
Czas trwania: 37:29
Gatunek: rock
EAN: 889853979028
Wyszukaj w: Matras.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) The Hive: 03:34
2) Electrical: 03:30
3) Without Warning: 03:24
4) Letare: 03:41
5) Night Line: 03:28
6) Point of Return: 03:52
7) Boston Gold: 03:03
8) Hungry Love: 03:41
9) Dark Sides: 02:51
10) About Time: 06:26
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

98
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.