powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXIV)
marzec 2017

Kadr, który…: Sorry, Winnetou
Ech, gdzie te czasy, kiedy komiksy były rysowane prawdziwym tuszem i kolorowane prawdziwymi farbami… Jeszcze trochę, a będzie to epoka równie odległa, co film niemy, w którego kręceniu biorą udział bohaterowie komiksu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Cykl o przygodach Binio Billa powstał w czasach, kiedy westerny - zarówno amerykańskie, jak i te kręcone w Jugosławii z niemieckimi aktorami w rolach Apaczów - były w Polsce szalenie popularnym gatunkiem filmowym, a każdy powyżej 11 lat (płeć obojętna) miał przeczytaną co najmniej jedną powieść dziejącą się na Dzikim Zachodzie - na przykład tę.
Indianie północnoamerykańscy już od przedwojnia byli mocno zakorzenieni w polskiej popkulturze i otoczeni nimbem romantyzmu oraz wyższości moralnej. Tym dziwniejsze, że Jerzy Wróblewski w swoich komiksach zawsze przedstawiał ich jako postaci negatywne. Nie inaczej jest w "Binio Bill kręci western i… w kosmos", gdzie banda czerwonoskórych porywa wprost z planu filmowego dwójkę aktorów -"wraz z koniem", jak to w pewnym momencie zaznacza Binio. Indianie mają zakazane gęby, ciuchy z second-handu i zupełnie nieromantyczne strzelby zamiast łuków.
Ujęte w półzbliżeniu postaci tworzą rodzaj obramowania dla widocznej w oddali postaci szeryfa, która dodatkowo podkreślona jest gestem wodza (wodza plemienia, ten w pióropuszu to aktor). Ponieważ akcja rozgrywa się wśród wzgórz, jeździec galopuje po zboczu i nie widać linii horyzontu, dzięki czemu tło nie rozprasza. Różny rozmiar i ułożenie postaci Indian sprawia, że czytelnik ma wrażenie, jakby sam znajdował się wewnątrz ich grupy.
powrót; do indeksunastwpna strona

93
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.