powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CLXVII)
czerwiec 2017

East Side Story: Seks z syreną? Tylko nad Bałtykiem
Anton Bilżo ‹Ryba-marzenie›
Spodziewalibyście się wariacji na temat bajki o syrence autorstwa Hansa Christiana Andersena w formie melodramatu z elementami thrillera? Takie rzeczy chyba tylko w Rosji. A precyzyjniej – w Rosji i Estonii, bo producenci z tych właśnie państw zrzucili się na pełnometrażowy debiut Antona Bilżo „Ryba-marzenie”.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Ryba-marzenie›
‹Ryba-marzenie›
Życie pisarza, na którego bajkach wychowało się już wiele pokoleń dzieci, nie należało do najszczęśliwszych. Mimo to potrafił uszczęśliwiać innych. Do najsłynniejszych baśni, które wyszły spod jego ręki zaliczana jest – opublikowana w 1837 roku – „Mała syrenka”, opowieść o jednej z córek króla mórz, która zakochała się w człowieku. Historię tę parokrotnie przenoszono na ekran, w wersji animowanej zrobili to Japończycy (1975) i Amerykanie (1989), w aktorskiej – Rosjanie do spółki z Bułgarami (1976). Wspólnym mianownikiem tych dzieł był fakt, że wszystkie przeznaczone były dla młodych odbiorców; kręcąc „Rybę-marzenie”, Anton Bilżo postanowił zrealizować film dla dorosłych. Film momentami mocno ociekającym seksem.
Bilżo urodził się w Moskwie w 1978 roku, jego ojciec Andriej był słynnym w Związku Radzieckim rysownikiem-karykaturzystą. Anton postanowił tylko częściowo pójść w jego ślady – został wprawdzie artystą, ale związanym z inną dziedziną sztuki. Najpierw ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Moskiewskim, a dopiero potem zdecydował się na Wyższe Kursy Reżyserii, gdzie uczył się fachu pod okiem Władimira Chotinienki. W latach 2010-2014 nakręcił sześć filmów krótkometrażowych: „Niebezpieczne związki” (2010), „Niedostępny” (2010), „Opowieść o nas i Jewgieniju” (2012), „Szczęśliwy koniec” (2013), „To, co nigdy nie przydarzyło mi się” (2013) oraz „Zwierciadła” (2014). Nabrał w tym czasie takiego doświadczenia, że postanowił w końcu wskoczyć na – niemal dosłownie, biorąc pod uwagę temat, jaki obrał – głębszą wodę.
Na podstawie baśni Andersena napisał scenariusz, który następnie oddał do obróbki bardziej doświadczonym autorom (Jewgienijowi Kierowowi i Ludmile Krugłowej); mając gotowy tekst w ręku, pozyskał sponsorów i ruszył na zdjęcia do Estonii. Plenery realizowano bowiem w estońskim uzdrowisku Narva-Jõesuu (w północno-wschodniej części kraju), który był ulubionym kurortem mieszkańców Petersburga i Leningradu w czasach carskich i radzieckich. Obraz po raz pierwszy zaprezentowano na ubiegłorocznym Kinotawrze w Soczi (w czerwcu), gdzie otrzymał nawet nominację do Grand Prix (i na tym się skończyło). Premiera kinowa miała miejsca w końcu grudnia, ale i tam debiut Bilżo niewiele zdziałał, szybko znikając z ekranów. I trudno dziwić się temu. Mimo pewnych walorów, to raczej film festiwalowy – i to mający szanse trafić do bardzo specyficznej publiki, przymykającej oko na kinematograficzne dziwactwa.
Główną postacią dramatu jest Roman, trzydziestodziewięcioletni petersburżanin, zatrudniony jako korektor w wydawnictwie. Szef wysłał go właśnie do kurortu nad Bałtyk, ale nie po to, by ten odpoczywał, lecz by mógł w spokoju popracować nad książką. Roman jest samotnym, nieśmiałym, zagubionym w świecie mężczyzną, który do tej pory nie znalazł swojej drugiej połówki – i niewiele wskazuje na to, by miało się to stać w najbliższym czasie. W hotelu poznaje Marka, który przedstawia się jako letnik (choć jest jeszcze przed sezonem); jest on jego całkowitym przeciwieństwem – pije, podrywa kobiety, bawi się na całego. Próbuje do zabawy wciągnąć także Romana, ale ten, kierowany poczuciem obowiązku, stroni od libacji, wiedząc, że szef wydawnictwa czeka na korektę książki. Jedyna przyjemność, na jaką sobie pozwala, to kąpiele w morzu.
I właśnie jedna z nich zmienia życie przybysza z wielkiego miasta. Pływając na starym materacu, Roman w pewnym momencie zaczyna się topić. W pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby przyjść mu z pomocą. Kiedy wydaje się, że los mężczyzny jest już przesądzony, pojawia się młoda i piękna kobieta (jej walory tym łatwiej docenić, że jest naga) – wyciąga go na brzeg, po czym odpływa bez słowa. Roman jest zauroczony nieznajomą. Wypytuje o nią okolicznych mieszkańców, a gdy nie jest w stanie dowiedzieć się od nich niczego konkretnego, decyduje się na desperacki krok – ponownie wypływa w morze i rzuca się w fale. Sytuacja powtarza się. Lecz tym razem mężczyzna jest przygotowany – pozwala się uratować, po czym zaprasza Helenę (tak mu się przedstawia) na kolację. A potem, jak można się domyślić, spędzają razem noc. Szybko okazuje się, że Helena nie jest zwykłą kobietą, ale Roman jest w niej tak mocno zadurzony, iż traci zupełnie kontrolę nad swoimi uczuciami.
Bilżo nie mógł chyba do końca zdecydować się, jaki film chce nakręcić. W efekcie „Ryba-marzenie” (prawdopodobnie nie bez powodu tytuł ma się kojarzyć z radzieckim klasykiem kina fantastyczno-przygodowego „Człowiekiem-rybą”, ewentualnie, w zależności od tłumaczenia, „Diabłem morskim”) to swoista hybryda lirycznego melodramatu (dla dorosłych) z filmem kryminalnym. Z jednej strony reżyser stawia na budowanie melancholijnego nastroju, z drugiej – przekracza kolejne granice, zahaczając o elementy charakterystyczne dla kina pornograficznego (cóż, okazuje się, że syrena ma wręcz niepohamowany apetyt na seks, który przy okazji udziela się innym). Gorzej, że niewiele z tego wynika. Bilżo unika bowiem kina gatunkowego. Prowadzące do niego tropy rozmywa, jakby mimo wszystko postawił sobie za cel honoru stworzenie dzieła – ze wszystkimi tego plusami i minusami – autorskiego, rozumianego jako kino pełne udziwnień.
W rolach głównych pojawili się artyści znani z innych produkcji, ale dalecy od statusu gwiazd. To raczej – nic im oczywiście nie ujmując z talentu – aktorska druga liga. Romana zagrał Władimir Miszukow („Podróż zimowa”, „Córka”, „Film o Aleksiejewie”), Marka – Maksim Witorgan („Dziadek Mróz zawsze dzwoni trzy razy”, „Petersburg. Tylko z miłości”), natomiast Helenę – piękna Litwinka rodem z Szawli Severija Janušauskaité („Gwiazda”, „Norweg”). Za zdjęcia odpowiadał nieczęsto pracujący przy produkcjach kinowych Paweł Jemielin („Boisko”), zaś w ścieżce dźwiękowej wykorzystano nastrojowo-romantyczne kompozycje Amerykanina Philipa Glassa oraz Estończyka Stena Šeripova („Wiśniowy tytoń”).



Tytuł: Ryba-marzenie
Tytuł oryginalny: Рыба-мечта
Data premiery: 9 marca 2017
Reżyseria: Anton Bilżo
Zdjęcia: Paweł Jemielin
Rok produkcji: 2016
Kraj produkcji: Estonia, Rosja
Czas trwania: 83 minuty
Gatunek: dramat
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

52
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.