Na kilka dni przed Pyrkonem zadałem moim kolegom i koleżankom z poznańskiego biura pytanie, czy wybierają się na tę imprezę. Odpowiedziały mi pełnie niezrozumienia spojrzenia oraz pytanie „A co to jest Pyrkon?” Zanim jednak zdołałem znaleźć zadowalającą i w miarę przystępną odpowiedź, ktoś mnie uprzedził stwierdzając, że „Pyrkon to taka impreza z grami. Głównie planszowymi.” Być może od dłuższego czasu nie bywałem na konwentach fantastycznych (a na Pyrkonie w szczególności), ale nawet takie pojmowanie jednej z większych imprez tego rodzaju przywitałem z nie lada zdumieniem. Z drugiej jednak strony to i tak lepsze niż pytania o to, za kogo się przebieram (takie również mi zadano). Bo skoro w kolejkach po wejściówki stali tam różni przebierańcy (w tym ktoś z głową konia), to przecież na pewno nie wpuszczają tam bez żadnego stroju, prawda? Co chyba jest całkiem niezłym świadectwem tego, że nawet jeśli polska fantastyka i imprezy z nią związane wyszły z getta, to jednak do powszechnego zrozumienia wciąż im jeszcze daleko. |