Wydawać by się mogło, że próba wydania przez Polaka na naszym rynku komiksu osadzonego w realiach dzikiego zachodu jest zadaniem karkołomnym i nie do zrealizowania. Niesłusznie. „Wounded: Skradzione lata” Mikołaja Spionka, który ukazał się właśnie nakładem wydawnictwa Egmont, udowadnia, że i nad Wisłą mamy coś do powiedzenia w tej tematyce.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Skradzione lata” to pierwszy tom zapowiadanej trylogii, która na tyle zauroczyła szefa Egmontu Tomasza Kołodziejczaka, że ten zdecydował o jej publikacji. To już samo w sobie stanowi nobilitację, ponieważ wydawnictwo raczej nie stawia na polskich twórców. Tym razem jednak wiara w sukces musi być spora, ponieważ komiks jest bardzo elegancko wydany w twardej oprawie. Sprawia to, że na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że mamy do czynienia z jakimś reprintem z zagranicy. Pomyłka może być tym większa, że pomijając stronę edytorską, Mikołaj Spionek prezentuje bardzo elegancki styl rysowania, nie odbiegający poziomem od kolegów po fachu z Francji, czy zza Oceanu. Charakteryzuje go oszczędna, realistyczna kreska, która bardzo dobrze pasuje do opowiadanej historii. Owszem, miejscami można dopatrzyć się drobnych uchybień, jak chociażby kadr, w którym noga pewnej niewiasty lekkich obyczajów wydaje się trochę za gruba, lub przedstawianie twardego szeryfa o twarzy nietkniętej ani jedną zmarszczką, ale są to tylko szczegóły, które w żaden sposób nie umniejszają pracy artysty, zwłaszcza, że omawiana pozycja jest dopiero jego debiutem. Należy też zaznaczyć, że Spionek nie ogranicza się do jednego sposobu kadrowania, a robi to w bardzo filmowy sposób, raz ukazując bohaterów od góry, innym razem od dołu, albo z punktu widzenia noża wbitego w kolano. Całość uzupełniają przyjemne, pastelowe kolory, na tle których intensywnie czerwona krew wygląda o wiele bardziej przerażająco. A należy zaznaczyć, że jest jej sporo. „Wounded” to nie praworządna historia z morałem z główną postacią pokroju Johna Wayne′a. Zdecydowanie bliżej mu brutalnemu realizmowi spod znaku Clinta Eastwooda, ze szczególnym wskazaniem na „Bez przebaczenia”. Osobiście bardzo się z tego cieszę, ponieważ zdecydowanie bardziej lubię taki przybrudzony western, niż przaśne historie o niezachwianie prawym stróżu porządku. Fabuła „Skradzionych lat” nie jest może zbyt rozbudowana, ale idealnie wprowadza w klimat opowieści. Oto bowiem poznajemy pewnego bezimiennego wędrowca, który przybywa do Bricktown w celu uzyskania pewnych informacji, które pomogą mu dokonać zemsty za krzywdy z przeszłości. Nie wszystko jednak idzie tak, jak to sobie zaplanował i zaczyna zostawiać za sobą coraz więcej trupów. Nie zawsze tych, którzy zasługiwali na swój los. Mamy więc do czynienia z oklepanym motywem, ale na tyle nośnym, że wciąż można bawić się, śledząc opowieści na nim zbudowane. Niewątpliwym plusem Spionka jest jego doskonałe wyczucie westernowego klimatu, a także bezkompromisowość. Już teraz można powiedzieć, że nie znajdziemy tu ani jednej krystalicznej postaci, co całość robi tym bardziej interesującą. Sam tytuł serii wskazuje, że nie jest to pozycja dla najmłodszego czytelnika. „Wounded” po angielsku znaczy „ranny”, ale doszukuję się tu również nawiązania do słynnej Masakry nad Wounded Knee. Tak mówi się o wydarzeniach z 29 grudnia 1890 roku, kiedy to armia Stanów Zjednoczonych dokonała rzezi Indian Wielkich Równin. Zginęło wtedy około 300 Indian, z czego co najmniej dwie trzecie stanowiły kobiety i dzieci. Eskalacja przemocy była tak duża, że na 25 zabitych żołnierzy amerykańskich, wielu zginęło od kul strzelających na oślep innych wojskowych. Nie zdziwiłbym się, gdyby w ostatnim tomie trylogii Spionek zaserwował nam równie porażający obraz wojennej psychozy. Przyznam, że nie mogę się doczekać, czy te przypuszczenia są słuszne.
Tytuł: Wounded #1: Skradzione lata Data wydania: maj 2017 ISBN: 9788328118812 Format: 56s. 215x285 mm Cena: 34,99 Gatunek: western Ekstrakt: 70% |