powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLXVIII)
lipiec-sierpień 2017

Bogowie też popełniają błędy. I starają się je naprawiać…
Roman Surzhenko, Yann ‹Thorgal: Louve #7: Nidhogg (oprawa twarda)›
Widać tak już będzie i trzeba się do tego przyzwyczaić: „Louve” to najsłabszy ze wszystkich spin-offów „Thorgala”. Nie pomagają mu nawiązania do klasycznej serii ani wygrzebywanie zapomnianych bohaterów. Nawet mroczno-romantyczny nastrój nie okazuje się ratunkiem. Co w takim razie ratuje „Nidhogga” przed katastrofą? Scena finałowa.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Można odnieść wrażenie, że od jakiegoś czasu Louve kręci się w kółko. Popełnia te same błędy, jakby nie potrafiła uczyć się na nich i wyciągać wniosków. Pod tym względem daleko padło jabłko od jabłoni. Ojciec dziewczynki miał jednak więcej oleju w głowie. Chociaż umiejętność pakowania się w kłopoty zapewne odziedziczyła ona właśnie po Thorgalu. Na szczęście kłopoty te związane są głównie z ratowaniem świata bądź postaci, które zasługują na to, aby podać im pomocną dłoń (nawet jeżeli wcześniej nagrzeszyli). W efekcie seria „Louve” ma jak najbardziej pozytywne przesłanie – i pod tym względem spełnia oczekiwania wychowawcze rodziców, którzy kupują ją zapewne dla swoich nastoletnich pociech. Pewnym kłopotem może być jedynie fakt, że tytułowa bohaterka zdecydowanie zbyt często sprzeciwia się matce i ucieka z domu.
Inna sprawa, że dobra literatura dla dzieci od lat budowana jest na podobnym schemacie. Dobry dziecięcy bohater nie ma prawa być „ciepłą kluchą” we wszystkim słuchającym mamusię i tatusia. Louve na pewno taka nie jest. Ba! gdyby była, nikt pewnie nie chciałby czytać o jej „przygodach”. Fabuła „Nidhogga” – siódmego tomu cyklu – wieńczy wątki zapoczątkowane przez Yann(ick)a le Pennetiera w „Królowej czarnych elfów”. Louve i wysłany do świata ludzi przez swoich pobratymców krasnolud Tjahzi trafiają do Międzyświata, gdzie uwięziony jest wąż Nidhogg. Trafił tam za sprawą Strażniczki Kluczy, ponieważ oszukał ją, chcąc zdobyć pas nieśmiertelności. Teraz ma szansę na odzyskania dobrego imienia – wystarczyłoby, aby wrócił do korzeni Yggdrasila i przepędził stamtąd czarne elfy i ich królową Loth. Tym sposobem Asgard zostałby ocalony.
Jest jednak pewien problem. Wąż wcale nie ma zamiaru ratować bogów, przez których – jak sam sobie to tłumaczy – został potwornie skrzywdzony. Staje więc po drugiej stronie barykady, czekając na sukces czarnych elfów i ostateczny upadek Asgardu. A czas nagli. Zniewolone krasnoludy zostają bowiem zmuszone do wykucia topora, który posłuży do podcięcia korzeni drzewa utrzymującego Dziewięć Światów. Gdy starania Louve nie przynoszą pożądanego rezultatu, wszelka nadzieja zdaje się opierać na innej postaci – nieszczęśliwie zakochanym w Aaricii Vigridzie, pomniejszym bogu Asgardu, za swe niegodne czyny przemienionym przez boginię Frigg w elfa. I to właśnie on wyrasta na najistotniejszego bohatera albumu. Ważniejszego nawet od Louve, dużo bardziej bowiem zniuansowanego i tym samym budzącego sympatię i zainteresowanie czytelnika. Nawróceni grzesznicy zazwyczaj wypadają w literaturze ciekawie.
Oprócz kolejnych perypetii Louve i Vigrida, „Nidhogg” nie przynosi żadnych szczególnych fajerwerków. Fabuła prostą drogą zmierza do celu. Yann wybiera zazwyczaj rozwiązania najmniej skomplikowane. Później stara się jakoś je usprawiedliwiać i uprawdopodobniać. Tak jest i tutaj. Gorzej, że nierzadko przypomina to rozwiązania typu deus ex machina. I chociaż w finale scenarzysta stara się wszystko wyjaśnić (i post factum troszeczkę zagmatwać), wrażenie pójścia na skróty pozostaje. Za co jednak należy pochwalić „Nidhogga”? Za dwa elementy: historię świetlistych elfów, z których z czasem – w wyniku wojny domowej – narodzili się ich czarni krewni, oraz za wzruszający finał losów Vigrida. Tak! to właśnie on, wcale nie Louve, dźwiga na swych barkach cały ciężar fabuły, bez niego byłaby ona boleśnie miałka. Strona graficzna prezentuje się dokładnie tak samo, jak w przypadku wcześniejszych tomów, czyli na przyzwoitym poziomie. Roman Surżenko jest w końcu niezłym rzemieślnikiem, który świetnie wpisał się w wymogi serii. Fajnie byłoby jednak, gdyby kiedyś czymś nas zaskoczył.



Tytuł: Thorgal: Louve #7: Nidhogg (oprawa twarda)
Scenariusz: Yann
Data wydania: kwiecień 2017
Wydawca: Egmont
Format: 48s. 215x290 mm
Cena: 29,99
Gatunek: fantasy
Wyszukaj w: MadBooks.pl
Wyszukaj w: Selkar.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

142
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.