Mogłoby się wydawać, że w dwunastu poprzednich tomach Jeremiah i Kurdy Malloy przemierzyli już całą postapokaliptyczną Amerykę Północną wzdłuż i wszerz. Ale nic z tego! W albumie trzynastym, zatytułowanym, „Strike”, dotarli do miejsca, w którym ich jeszcze nie było. I w którym pewnie nigdy nie chcieliby się znaleźć. Wiedząc oczywiście co kryje się pod pozorem panującej w nim nieskrępowanej zabawy…  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W tomie dwunastym, czyli „ Juliusie i Romei” (sic!), niewiele brakowało, aby przygody Jeremiaha i Kurdy’ego Malloya zakończyły się tragicznie. Na szczęście stało się inaczej, choć pewnie Hermann Huppen jakiś czas musiał walczyć z pokusą, by skorzystać z okazji i zakończyć serię. Dość powiedzieć, że kolejna odsłona perypetii przyjaciół z przypadku (bo przecież nie z wyboru) trafiła do sprzedaży dopiero po dwuletniej przerwie, w maju 1988 roku. Od momentu gdy cykl wystartował minęło już prawie dziesięć lat; w tym czasie zmienił się świat – ze Wschodu powiał „wiatr zmian”, ku końcowi zbliżała się „zimna wojna”. Ale uniwersum wykreowane przez belgijskiego scenarzystę i rysownika nie zmieniło się ani na jotę. Jedni zapewne uznawali to za słabość, inni natomiast dziękowali bogu, że Hermannowi nie przyszło do głowy za bardzo ingerować w losy swoich bohaterów. Czytając kolejne tomy, odnosiło się wręcz wrażenie, że ta historia napędza się sama Błędem byłoby jednak przekonanie, że Huppenowi pomysły spadają z nieba. Owszem, w pracy nad „Jeremiahem” zdarzały mu się wzloty, ale – co godne podkreślenia – do tego momentu nie zaliczył ani jednego upadku. A to oznacza, że każdy kolejny tom był głęboko przemyślany i dopracowany. Nawet jeżeli przytrafiały się Belgowi pewne powtórzenia. Jak zatem na tle poprzedników ocenić album z numerem trzynaście? Przyniósł swemu twórcy pecha? Nic z tych rzeczy! To jeden z najlepszych epizodów serii, łączący opowieść gangsterską z religijną. Swoją drogą ciekawe, czy to przypadek, że w sposobach działania sekty religijnej, której w komiksie przewodzi niejaki J.P. Wang-Schmitz można dostrzec wiele podobieństw do… scjentologów? L. Ron Hubbard, twórca Kościoła Scjentologicznego, zmarł zaledwie dwa lata przed ukazaniem się komiksu – możliwe więc, że te dwa wydarzenia pozostawały ze sobą w ścisłym związku. W „Strike” dowiadujemy się czegoś nowego o Jeremiahu, o czym wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Otóż okazało się, że ma on naturalny talent do gry w kręgle. Dlaczego wcześniej go nie przejawiał? Pewnie z tego powodu, że za bardzo nie było gdzie pograć. Teraz jednak przyjaciele trafili do miasteczka, w którym nocny klub z kręgielnią jest jednym z jego centralnych punktów. Jego właścicielem jest Ernest Sadhole, człowiek do cna zepsuty, który pierwszy śmiertelny grzech popełnił już zapewne, wychodząc z łona matki. Tym bardziej może dziwić jego zażyłość z urzędującym w pałacu na wzgórzu pod miasteczkiem „boskim” Wangiem – prorokiem obiecującym ludziom lepszy świat i polującym na duszyczki także w klubie Sadhole’a (oczywiście za jego przyzwoleniem). Co z kolei bardzo nie podoba się miejscowemu pastorowi, którego siła przebicia maleje praktycznie, przekładając się na pustoszejący praktycznie z dnia na dzień kościół. Jeremiah i Kurdy niewiele sobie jednak z tego robią. Byli już w takich miejscach i tyle widzieli, że chyba nic nie jest już w stanie ich zaskoczyć (a przynajmniej Malloya). Dzięki odkrytemu właśnie talentowi pierwszego z nich, przyjaciele nie muszą martwić się o pieniądze, mają zapewnione dostanie życie. Jedną z ich „ofiar” staje się dotychczas niepokonany zawodowy kręglarz Vince Shorter, który traci nie tylko majątek, ale również dziewczynę i… wolność. To zaś daje Jeremiahowi do myślenia. Czy naprawdę jest aż tak dobry? Czy też ktoś pomógł mu wygrać? A jeśli tak, to dlaczego? Po nitce do kłębka ślady prowadzą do samego „boskiego” Wanga, który – zdaje się – nawet fizycznie (mimo cech azjatyckich) przypomina Hubbarda. Hermann skonstruował scenariusz komiksu w typowy dla siebie sposób, zachowując na finał kilka asów w rękawie. W efekcie na ostatniej prostej mógł zafundować czytelnikom zaskakujący zwrot akcji. Od strony graficznej obyło się w „Strike” bez niespodzianek, ale też nikt ich nie oczekiwał. Huppen dołożył kolejną wizualną cegiełkę do budowanego przez siebie uniwersum i zrobił to z rozmachem, jakiego można było się spodziewać.
Tytuł: Jeremiah #13: Strike Data wydania: marzec 2017 ISBN: 9788394428693 Format: 44s. 215x290 mm Cena: 38,00 Gatunek: sensacja, SF Ekstrakt: 80% |