powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLXXI)
listopad 2017

Kadr, który…: Eskadra Stefanottiego rusza do akcji!
Konrad Wągrowski
Jerzy Wróblewski nie przepadał na tematyką science fiction i na palcach jednej ręki można policzyć jego próby w tej estetyce. Ale gdy się już brał, to wychodziło znakomicie. Jeden z kadrów z opublikowanego na łamach komiksu „Vahanara” był dla mnie objawieniem dzieciństwa.
A mowa o kadrze z trzeciej strony pierwszego „Relaksowego” odcinka, zatytułowanego intrygująco „Giną załogi i statki kosmiczne”. Bliżej nieokreślona przyszłość, Ziemia. Szef sekcji alarmowej floty kosmicznej Stefanotti, odpowiedzialny za bezpieczeństwo naszej planety, jest mocno zaniepokojony zaginięciami załóg patrolujących sektor Jowisza. Ma przeczucie, że kryje się za tym niebezpieczny wróg, którego jednak na razie nie potrafi rozpoznać. Idzie do dyrektora generalnego Naczelnej Dyrekcji Spraw Kosmicznych van Hulsena i próbuje przekonać go, by zmobilizować do akcji armadę 250 superszybkich statków bojowych. Van Hulsen jest sceptyczny, wie, że Rada Naczelna nie wyrazi zgody na taki krok przy tak mglistym zagrożeniu. Stefanottiemu pozostaje jego własna eskadra – grupa alarmowa składająca się z 30 mniejszych i 4 większych statków. Decyduje się na czele tej grupy polecieć w kierunku Jowisza i na miejscu rozpoznać sprawę.
Nasz dzisiejszy kadr ukazuje właśnie start eskadry Stefanottiego. Obrazek na pierwszym planie przedstawia cztery większe pojazdy kosmiczne typu „Superkosmos”, a w tle widać kilka spośród owej trzydziestki mniejszych i szybszych statków. Widok na kosmodrom jest nietypowy – podczas gdy większość rysowników skłaniałaby się raczej do wizerunku poziomego (tak jak filmuje się zwykle starty z Cape Canaveral), bądź kadrowania od dołu, które podkreśliłoby wielkość kosmicznych rakiet, Jerzy Wróblewski decyduje się na widok z lotu ptaka. Patrzymy więc na kosmodrom z góry, dzięki czemu można uniknąć eksponowania szczegółów technicznych (które zawsze w fantatycznonaukowych wizjach bywają dyskusyjne). Widać więc z daleka nowoczesne budynki obsługi kosmodromu (nieco stylizowane na futurystyczne lotnisko), sieć wielkich, zapewne betonowych płyt, tworzących powierzchnię kosmodromu (statki zdają się startować i lądować pionowo, pas startowy nie jest więc potrzebny) i samą eskadrę. „Superkosmosy”, stylizowane na rakiety, stoją w silosach, reszta po prostu na powierzchni lądowiska. Nie byłoby jednak efektu „wow”, gdyby nie to, że połowę rysunku zajmuje pierwszy startujący „Superkosmos”. Widać płomień z dyszy wylotowej, wielkie czerwone litery wyrazu dźwiękonaśladowczego oddają głośny huk startującego pojazdu, kilka dodatkowych linii skutecznie sugeruje drżenie rakiety podczas startu. W tym samym czasie na lądowisku Stefanotti (wielkości mrówki) wydaje rozkaz zgrupowania na bliżej nieokreślonej orbicie AE-11. Możemy założyć, że tam eskadra przyjmie szyk bojowy i wyruszy w kierunku Jowisza.
Ów start pierwszej rakiety nadaje kadrowi bardzo dynamicznego charakteru, a połączenie z futurystyczną wizją portu kosmicznego wypełnionego pojazdami międzyplanetarnymi niesamowicie wręcz pobudzało blisko 40 lat temu wyobraźnię czytelnika. A i dziś rysunek robi wrażenie.
Tylko dlaczego właściwe następne rysunki statków Stefanottiego, już w przestrzeni kosmicznej, nie przypominają zbytnio eskadry z kosmodromu?
powrót; do indeksunastwpna strona

114
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.