Komiks Briana K. Vaughana i Chrisa Chianga „Paper Girls” nie bez kozery porównywany jest do serialu „Stranger Things”. Grupka dzieciaków na rowerach i nadprzyrodzone tajemnice, a wszystko to w scenerii lat 80., czyli w czasach, kiedy przeciętny redaktor Esensji sam był w wieku głównych bohaterek.  |  | ‹Paper Girls #1›
|
Co w połowie lat 80. robiła przeciętna dwunastolatka z przeciętnego miasta w Polsce? Grała w gumę, naciągała rodziców na gumy donaldówy w Pewexie i wpisywała koleżankom wierszyki do pamiętnika (wklejenie obok wierszyka papierka z komiksem z rzeczonej gumy było dowodem wielkiej przyjaźni). W USA w tym czasie dzieciaki słuchały muzyki z walkmanów, rozwoziły gazety po swojej dzielnicy, a czasem pomagały zabłąkanym kosmitom zatelefonować do domu. Mogły też stykać się ze znacznie groźniejszymi przejawami niesamowitości – i o tym właśnie opowiada „Paper Girls”. 1)Erin Tieng wstała o czwartej rano i zabiera się za rozwożenie prasy (późniejsze wydarzenia sugerują, że to jej debiut w tym fachu). Jest jeszcze niemal kompletnie ciemno, bo mamy pierwszy dzień listopada – tuż po Halloween, co ma istotne znaczenie, bo po okolicy kręci się jeszcze trochę przebierańców i nieraz na pierwszy rzut oka nie można rozpoznać, czy ma się do czynienia z kumplem ze szkoły, czy z istotą z innego wymiaru. Później staje się to bardziej oczywiste, ponieważ kumple ze szkoły nie mają zmutowanych twarzy ani futurystycznej broni i nie latają na ogromnych pterodaktylach. Natomiast całkowitą zagadką pozostaje fakt, co się właściwie dzieje, jakie zamiary mają dziwaczni przybysze i czemu jedni tak zawzięcie ścigają drugich. Nawet to, że oglądamy przebitki niejako z zaplecza ich działalności, niczego nie wyjaśnia. Fabuła toczy się bardzo szybko, przy czym wrzuca nas od razu w środek opowieści, nie dowiadujemy się niczego o Erin oprócz tego, że ma młodszą siostrę i mieszka w przeciętnie zamożnym domu. O Tiffany i KJ nie dowiadujemy się zupełnie nic, z kolei ich nieformalna przywódczyni Mac (ta z ufarbowanymi na różowo włosami i nieodłącznym papierosem) najwyraźniej pochodzi z niezbyt ciekawej rodziny, skoro – jak sama twierdzi – ojciec i macocha poznali się na spotkaniach Anonimowych Alkoholików. Nawiasem mówiąc, owa macocha oraz przygodnie spotkany policjant to jedyni, oprócz tajemniczych przybyszów, dorośli, jakich oglądamy w komiksie. Dzieciaki zdane są tylko na siebie, ulice puste, telefon nie działa… Od czasu do czasu widzimy też koszmarno-surrealistyczne sny Erin, które pogłębiają wrażenie nierzeczywistej grozy. Na dodatek pewne elementy zdają się sugerować, że wizje te mają jakieś znaczenie. Dlaczego kilka razy pojawia się w nich jabłko i co ma ono wspólnego z logo firmy Apple oraz budzikiem przywódcy „najeźdźców”? Komiks rysowany jest wyrazistą, realistyczną kreską i kolorowany równymi, płaskimi plamami barw z przewagą błękitów (w końcu akcja dzieje się nocą) oraz różu. Dodać trzeba, że duża pochwała należy się tłumaczowi Bartoszowi Sztyborowi: dialogi brzmią żywo i naturalnie, a największym wyzwaniem musiało być przełożenie języka jeźdźców pterodaktyli, który jest oryginalną mieszanką skrótów oraz „starodawnej” stylistyzacji: „Wiem-nie jak waści kryły się tenczas, ale to K.O.niec paniczki” czy „Pozwolenie, ab zacząć ultimo” 2) to jedne z mniej dziwnych zdań. Komiks kończy się efektownym zwrotem akcji, który wprowadza dodatkowe zagadki. Przyznam, że z niecierpliwością będę oczekiwać ich rozwiązania. 1) Decyzja wydawnictwa Non Stop Comics, by wszystkie tytuły pozostawiać w oryginale, jest dla mnie co najmniej niezrozumiała. 2) „Ab” to nie literówka – w każdym razie nie moja. Co ciekawe, znalezione w internecie oryginalne teksty nie wykazują inspiracji językiem Szekspira, a raczej jakimś kalekim slangiem.
Tytuł: Paper Girls #1 Tytuł oryginalny: Paper Girls Vol. 1 Data wydania: 13 września 2017 ISBN: 978-83-8110-173-8 Format: 144s. 170×260mm Cena: 40,– Gatunek: obyczajowy, SF Ekstrakt: 80% |