powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CLXXI)
listopad 2017

Dobry i Niebrzydki: To nie Ragnarok, tylko Ragnaroczek
Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
ciąg dalszy z poprzedniej strony
PD: Ale chyba nie sam Surtur, tylko w sprzężeniu z Thorem? Przynajmniej tak to zapamiętałem, choć i wtedy jest to rzeczywiście dość naciągane. Chociaż przyznam, że logiczne rozwiązania fabularne były ostatnią rzeczą, jaką wymagałem od tego filmu. Chyba w żadnym innym filmie Marvela fabuła nie była równie pretekstowa. Spece od Marvela też musieli chyba mieć świadomość, że w konwencji radosnej rozwałki i nieprzerwanej zgrywy nie ma siły, by dramaturgia nie ucierpiała, stąd też robili, co mogli – na przykład akcja z okiem. I oczywiście masz rację co do Cate Blanchett, która bardziej pasowałaby do szekspirowskich dylematów z pierwszego „Thora” Kennetha Branagha.
KW: Wróćmy jeszcze do tytułowego Ragnaroku. W mitologii jest to naprawdę nie byle co, bo koniec wszystkiego. Świata, ludzi, bogów. Koniec czasu. Coś takiego nie pojawia się w wielu mitologiach i religiach, bo w większości przypadków przynajmniej bogowie są nieśmiertelni i niezniszczalni. I przyznam, że taka wizja końca jest bardzo intrygująca… ale oczywiście nie w tym filmie. Bo ten Ragnarok to nie Ragnarok, tylko Ragnaroczek. Żaden koniec czasów, raczej przygotowanie końca trzeciej fazy Marvel Cinematic Universe i wprowadzenie do „Avengers: Infinity War”.
PD: No, ta stawka jest niby poważna jak nigdy wcześniej w Marvelach, a zarazem nie robi żadnego wrażenia. Co wiąże się z tym, o czym mówiliśmy przed chwilą – kiedy nic nie jest serio, a bohaterowie są z zasady niepokonani i z każdej opresji wychodzą w doskonałym nastroju i sypiąc żartami, to czym tu się przejmować. To rzecz jasna jest problem nie tylko „Ragnaroku”, ale znacznie szerszy – filmy Marvela rzadko kiedy generują jakieś większe emocje właśnie przez tą umowność światów, herosów i sytuacji – która w nowym „Thorze” jest podkręcona do maksimum.
KW: Niedługo zrobimy chyba ranking marvelowskich wskrzeszeń. To uniwersum doskonale nas przyzwyczaja do tego, że bohaterom nic nie grozi, bo najdalej w następnym filmie zostaną przywróceni do życia. Loki (dwa razy), agent Coulson, Bucky Barnes, Nick Fury, Groot… Jak się zastanowić, to w sumie koresponduje z nordycką mitologią, w której powroty bogów do życia też były na porządku dziennym.
PD: W sumie jakoś bardzo mi to nie wadzi, bo to część całego etosu superbohaterskiego – jeśli mamy uwierzyć w nordyckich bogów z kosmosu, to czemu nie we wskrzeszanie magicznym eliksirem czy czymkolwiek.
KW: Tak sobie marudzę dla dobra dyskusji, ale przecież muszę przyznać, że bawiłem się doskonale. A ciebie co najbardziej rozbawiło? I w ogóle – team Thor czy team Loki? Wychodzące z mojego seansu nastolatki rozmawiały głównie o tym, który z nich był bardziej seksowny.
PD: Nie wiem, jak w ogóle można uznać Toma Hiddlestona za seksownego, kiedy jego Loki – co udowodnił pewien popularny mem – wygląda jak Tommy Wiseau.
KW: Ja też tego nie rozumiem, ale w głosowaniu MTV Tom Hiddleston został wybrany Najseksowniejszym Wśród Żywych i wynikało to głównie oczywiście z roli Lokiego. Piotrze, tracimy kontakt z opinią publiczną.
PD: Ale nie tylko dlatego jestem w teamie Thora – Chris Hemsworth naprawdę mi tutaj zaimponował vis comica, idealnie wczuwał się w konwencję, w zasadzie żadnej sceny nie „puścił”. Znakomicie też wchodził w interakcje z innymi aktorami, w scenach Thor-Loki, ale też Thor-Hulk czy Thor-Walkiria aż iskrzyło. A z Markiem Ruffalo jako Bannerem stworzył nawet uroczo niedopasowany duet przywołujący na myśl konwencję buddy movie. Co zaś do ulubionej sceny komediowej – bezapelacyjnie rzut Lokim.
KW: To prawda, Hemsworth zdaje się być dużo lepszym aktorem niż do tej pory powszechnie uważano. Zresztą to przecież nie jedyny przykład, gdy aktor uważany za ciacho zaczyna się rozwijać i pokazywać prawdziwe umiejętności. Dawniej można było do takich zaliczyć Clooneya i Pitta, ostatnio przecież Bradley Cooper jest doskonałym przykładem. Hemsworth może nominacji oscarowych się nie dorobi, ale solidne występy w filmach niemarvelowskich są z pewnością w jego zasięgu. Wspomnijmy zresztą choćby „Wyścig”. Widać, że facet pracuje nad sobą i naprawdę nie myślę tylko o muskulaturze.
PD: Mnie się jeszcze bardziej niż w „Wyścigu” podobał w „Hakerze” Michaela Manna, ale że jestem jedną z trzech osób na świecie, która lubi ten film, mogę tu być nieobiektywny.
KW: Jeśli chodzi o żarty, to mnie rozłożyła scena „teatru” z Mattem Damonem, Lukiem Hemsworthem i Samem Neillem, a z mniej wyszukanych żartów bawiły mnie nieodmiennie wszystkie dialogi z Hulkiem (i naprawdę nie chcę zaczynać zastanawiać się, czy było to zgodne z przyjętym wcześniej wizerunkiem tej postaci) i wypowiadane przez samego reżysera złote myśli Korga. Ale Jeff Goldblum też dawał radę, sympatycznie bawiąc się utartym wizerunkiem Złego Władcy.
PD: Racja. Goldblum był fenomenalny, a teatr – najlepszy, po prostu nie chciałem ordynarnie spoilować, cieszę się, że mnie wyręczyłeś!
KW: Na koniec spójrzmy na lokalne podwórko. Pamiętasz, jak 10-15 lat temu dystrybutorzy panicznie bali się przyznać, że film jest ekranizacją komiksu, bo gwarantowało to klapę. Dziś „Thor” jest przebojem. Czasy się zmieniły.
PD: Niewątpliwie. Promowanie filmu wizerunkiem Hemswortha noszącego w klapie przypięte serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy mówi samo za siebie.



Tytuł: Thor: Ragnarok
Dystrybutor: Disney
Data premiery: 25 października 2017
Reżyseria: Taika Waititi
Scenariusz: Eric Pearson
Rok produkcji: 2017
Kraj produkcji: USA
Gatunek: akcja, fantasy, przygodowy
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

76
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.