Jarosław Loretz pisze krótko o „The Titan” (VOD).  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Swego rodzaju krewniak „ Orbitera 9”. Ziemia jest przeludniona i wyniszczona, a jedyną szansą ludzkości jest kolonizacja innej planety. Tyle że jeśli w „Orbiterze 9” spoglądano daleko w przestrzeń i testowano odporność ludzkiej psychiki na wieloletnią podróż, to w „Tytanie” nawet nie próbowano kombinować z lotem w gwiazdy. Postanowiono spróbować przerobić genetycznie człowieka tak, żeby był w stanie przeżyć na Tytanie, wyposażonym w metanową atmosferę księżycu Saturna. Zgromadzono więc na jednej wyspie najtwardszych żołnierzy, którzy bez draśnięcia przeszli piekło zagranicznych misji i przetrwali w ekstremalnych warunkach, po czym zabrano się za przekształcanie ich organizmów. Film rozkręca się ładnie, ma niezłą dramaturgię i świetną realizację techniczną, tyle że z biegiem seansu coraz mocniej irytuje niektórymi założeniami. Początkowo w oczy kłuje głównie pomysł, że przemieniani żołnierze jak gdyby nigdy nic mieszkają ze swoimi żonami i dziećmi. Mimo że kierownictwo doskonale wie, jakie niesie to za sobą niebezpieczeństwa. Potem dochodzi również brak jakichkolwiek zabezpieczeń w terenie i używanie w stosunku do wymykających się spod kontroli jednostek broni ostrej zamiast usypiającej czy choćby elektrycznej. Fatalne marnotrawstwo środków i materiału naukowego, zupełnie bezsensowne tak na zdrowy rozsądek. Później robi się jeszcze bardziej głupio, ale tu już wkraczamy w krainę spoilerów. Ogólnie jednak warto rzucić okiem na „Tytana”, ale trzeba pamiętać, że z rzeczywistym sposobem przeprowadzania naukowych eksperymentów będzie miał on niewiele wspólnego.
Tytuł: The Titan Rok produkcji: 2018 Czas trwania: 97 min Gatunek: SF, thriller Ekstrakt: 50% |