Długo, bo aż rok musieliśmy czekać na kontynuację przygód Wonder Woman ze scenariuszem Grega Rucki w ramach serii „DC Deluxe”. Na szczęście wreszcie jest i to, co można o nim powiedzieć, to, że opłacało się być cierpliwym.  |  | ‹Wonder Woman #2 (Greg Rucka)›
|
Nazwa „Deluxe” zobowiązuje i kierownictwo Egmontu zdawało sobie z tego sprawę. Dlatego też, poza niekwestionowanymi walorami artystycznymi, album został bardzo elegancko wydany w twardej oprawie. Do tego mamy do czynienia z autentyczną cegłą, ponieważ liczy on ponad 300 stron, szczelnie wypełnionych akcją. Jedni mogą to uznać za wadę, ale ja akurat cieszę się, że nie marnowano miejsca na wątpliwej jakości dodatki, tylko skupiono się na opowieści. Całość zaczyna się w miejscu, w którym zostaliśmy na końcu poprzedniego tomu. Chmury nad Wonder Woman piętrzą się coraz bardziej, a problemów przybywa. I to na wielu płaszczyznach, albowiem musi wykazać się umiejętnościami zarówno umysłowymi, jak i fizycznymi, a nawet zdolnością negocjacji. Z jednej strony jej rodzinna wyspa Temiskira została zrujnowana, a na horyzoncie czają się wrogie okręty marynarki Stanów Zjednoczonych, z drugiej boginie, na czele z Ateną chcą obalić Zeusa, do czego Diana będzie musiała walnie się przyczynić. Wreszcie musi także pełnić tradycyjną rolę superbohaterki i wspierać Ligę Sprawiedliwości. Jakby tego było mało, przeciw niej spiskują wiedźma Kirke, szefowa koncernu farmaceutycznego Veronica Cale i poluje na nią odrodzona Meduza. Mieszanie wątków politycznych, socjologicznych i mitycznych uważam za największą sztukę, jaką dokonał Greg Rucka. Zwłaszcza, że przenikanie tych elementów wyszło mu wyjątkowo zgrabnie. W pierwszym tomie odbiło się to co prawda na samej głównej bohaterce, która nieco została zepchnięta na bok, ale w jej miejsce weszły pełnokrwiste postacie poboczne. Diana zaś mogła spokojnie pozować na posągową pół-boginię, sprawiającą wrażenie oderwanej od naszej rzeczywistości. Zabieg ten sprawił, że wielu recenzentów (w tym sługa uniżony) zachwyciło się tym, jak doskonale scenarzysta rozumie postać, o której pisze. W tomie drugim akcenty zostały rozłożone już nieco inaczej. Czytając go nie mamy wątpliwości, kto tu gra pierwsze skrzypce. Jest mniej politykowania i feminizowania, a więcej tradycyjnego mordobicia. Na szczęście nie definiuje ono całego komiksu, a jedynie stanowi kulminację kilku wątków. Tym najbardziej emocjonującym jest oczywiście pojedynek z Meduzą, który nie zakończy się bez ofiar. Jedynym słabszym elementem całości jest zeszyt, który oryginalnie pochodzi z serii poświęconej Flashowi („Flash vol. 2” nr 219), a to dlatego, że najbardziej zbliżaja się klimatem do tradycyjnego komiksu superbohaterskiego. Sama historia może nie jest taka zła, albowiem zawiera ciekawie poprowadzony wątek głównego antagonisty Zooma, który generalnie nie jest superłotrem czystej wody. Niemniej umieszczona między mitycznymi losami Diany, sprawia wrażenie wtrętu z całkiem innej bajki. Od strony graficznej albumowi nie można wiele zarzucić. Choć Greg Rycka współpracował z wieloma rysownikami, głównie obserwujemy prace Drew Johnsona i Ragsa Moralesa, które stanowią solidne rzemiosło, ale nie rzucają na kolana. W tej kategorii wciąż wygrywa twórca okładek do oryginalnych zeszytów „Wonder Woman” – J.G. Jones. Każda z nich nadaje się na plakat na ścianę. Podobno pierwszy tom przygód Amazonki ze scenariuszem Grega Rucki nie sprzedawał się tak dobrze, jak zakładało wydawnictwo, ale co się dziwić, w końcu to wydatek rzędu ponad 100 zł. Niemniej mam nadzieję, że nie przeszkodzi to w opublikowaniu kolejnej, ostatniej części zbioru, albowiem, jak mało która albumowa pozycja, ta warta jest swojej ceny. PS. Zastanawiam się, czy tylko w moim egzemplarzu kilka stron się dubluje, czy to cecha całego nakładu?
Tytuł: Wonder Woman #2 (Greg Rucka) Data wydania: 27 czerwca 2018 ISBN: 9788328134300 Format: 320s. 180x275 mm Cena: 109,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 80% |