W porównaniu do poprzednich, alegoryczno-surrealistycznych komiksów Shauna Tana, „Cykada” jawi się być dziełem prawie że realistycznym. Z dokładnością do tego, że opowiada o owadzie wplecionym w tryby korporacyjnej machiny.  |  | ‹Cykada›
|
Cykada nie ma łatwego życia. Będąc wyrośniętym owadem, zmuszony jest do monotonnej, nużącej, nierzadko upokarzającej pracy w ludzkim biurze. Cykada wydaje się być na samym dnie firmowej drabiny – pracuje w swoim kubiku cały czas, nie ma podstawowych świadczeń (z ludzkiej toalety nie może korzystać), każdy może wydawać mu rozkazy, każdy może nim pomiatać i prawie każdy właśnie to robi. Cykada znosi swe upokorzenia ze stoickim spokojem – owady te nie są wszak symbolami buntu, praca zaś jest mu niezbędna do przetrwania (choć ze względu na niskie wynagrodzenie nocować musi również w biurze, budując legowisko w szczelinie w ścianie). Po kilkunastu latach pracy firma żegna się z cykadą – oczywiście nie będzie tu podziękowania za lata wkładu w funkcjonowanie przedsiębiorstwa, Cykadę spotka typowo korporacyjne, cyniczne pozbycie się zbędnego już pracownika. Życie, jakie zna, przeminęło. Co zostaje? Tylko śmierć? Tak się wydaje, ale pamiętajcie, że mamy do czynienia z cykadą. Nie człowiekiem. Istota przed którą mogą otworzyć się zupełnie inne możliwości, niedostępne dla nas. Nas, z których cykady mogą się tylko śmiać. „Cykada” głośnego australijskiego rysownika Shauna Tana to nieskomplikowany od strony formalnej niedługi komiks (a właściwie poprawniej chyba by było użyć określenia picture book), w którym kilkadziesiąt plansz przeplatanych jest króciutkimi komentarzami w języku cykad, będącym uproszczonym językiem ludzkim („Cykada pracuje w wysoki budynek./ Wprowadza dane./Siedemnaście roków./ Bez chorobowe./ Bez pomyłka. Tok, tok, tok!”). Shaun Tan (którego twórczości od wielu lat jestem zagorzałym fanem) tym razem nie buduje alternatywnej, surrealistycznej wersji rzeczywistości, jak to się dzieje w jego innych albumach („Przybysz”, „Opowieści z najdalszych przedmieść”, „Regulamin na lato”), w starannych rysunkach oddając ponurą realność przygnębiającego biurowca, jedynym fantastycznym elementem czyniąc tytułowego bohatera. Sam cykada, rysowany na wzór autentycznego owada, choć ubrany w służbowy garnitur, pozbawiony jest mimiki, uzewnętrzniania uczuć, stając się doskonałym wcieleniem korporacyjnego trybika. Jak zwykle u Shauna Tana, możemy bawić się w szukanie różnorodnych interpretacji. Najoczywistsza – alegoria korporacyjnego zniewolenia – narzuca się już od pierwszej lektury. Ale wydaje się, że w tej figurze poniewieranego przez współpracowników i przełożonych owada można doszukiwać się też innych treści. Biurowiec nie jest przecież zaludniony samymi cykadami, główny bohater ma niższy status społeczny i służbowy. Czy wynika to z kwestii wykoślawienia relacji pracodawca-pracownik, czy można się w tym doszukiwać kwestii rasistowskich czy innych powodów dyskryminacyjnych – decyzja należy do czytelnika. Komiks z pewnością pozostawia tu pole do analiz. Do tego zaskakująca scena finałowa (której oczywiście nie zdradzę) także jest materiałem do interesujących interpretacji. Dodam, że „Cykada” również dociera do młodszych czytelników, dla których może nie być alegorią dehumanizującej pracy, ale staje się smutną baśnią ze zmieniającym perspektywę zakończeniem. Choć więc „Cykada” na tle poprzednich dzieł Shauna Tana wydaje się być nieskomplikowana formalnie, treściowo i przesłaniowo, nadal potrafi zmusić do myślenia i pobudzić do refleksji. A nawet – kto wie? – do zastanowienia się nad swoim własnym życiem.
Tytuł: Cykada Data wydania: czerwiec 2018 ISBN: 978-83-64858-91-8 Format: 36s. 215x280mm Cena: 39,90 Gatunek: obyczajowy Ekstrakt: 80% |