Druga odsłona serii Fabiena Nury’ego o zrewoltowanej kongijskiej prowincji przynosi nie mniej emocji niż pierwsza. Francuski scenarzysta pogłębia temat, rozwijając przede wszystkim jeden z wielu wątków wprowadzonych do narracji w tomie otwierającym cykl. Robi to na tyle interesująco, że „Dyplomację” (swoją drogą cóż to za przekorny tytuł!) czyta się jednym tchem.  |  | ‹Katanga #2: Dyplomacja›
|
Do wysokiego poziomu komiksów (współ)tworzonych przez Fabiena Nury’ego – przytoczmy tytuły zaledwie kilku z nich: „ Jam jest Legion”, „ Silas Corey”, „ Pewnego razu we Francji”, „ W.E.S.T.” – zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Większym zaskoczeniem byłoby dzieło nieudane czy chociażby… średnie. I może kiedyś – oby jednak nie! – takiego również się doczekamy. Tyle że raczej nie będzie to „Katanga”. Pierwszym tomem serii Francuz bardzo wysoko bowiem zawiesił poprzeczkę, drugim natomiast – utrzymał ją na tym samym poziomie. Owszem, można mu zarzucać, że tworząc fabułę czerpał pełnymi garściami z literatury i filmu sensacyjnego – wszak nawiązania do opartych na powieściach Daniela Carneya i Fredericka Forsytha obrazów „Dzikie gęsi” (1978) oraz „Psy wojny” (1981) są jak najbardziej oczywiste – ale przecież dla współczesnych twórców popkulturowych to norma, bardziej dowód na erudycję niż powód do wstydu. W każdym razie nawet jeżeli, czytając „Katangę”, odniesiecie wrażenie, że gdzieś już to widzieliście – wiedzcie, że przed przystąpieniem do pracy nad serią Nury zrobił w pełni profesjonalny historyczny research. Wszystko zaś po to, aby przydać swemu dziełu jak największego realizmu. Stąd chociażby wplecenie do opowieści postaci istniejących w rzeczywistości, jak Patrice Lumumba (najpierw premier, a następnie prezydent niepodległego Konga), Moise Czombe (przywódca separatystycznej, wspieranej przez Belgię Katangi) czy Évariste Kimba i Godefroid Munongo (ministrowie – odpowiednio: spraw zagranicznych i wewnętrznych – zbuntowanej kongijskiej prowincji). W zakończeniu jest także mowa o pułkowniku Josephie Mobutu i obaleniu przez niego Lumumby, co z kolei pozwala bardzo konkretnie datować wydarzenia przedstawione w komiksie na końcówkę lata 1961 roku. Ta wielka polityka – vide odebranie władzy prawowitemu prezydentowi – rozgrywa się jednak na dalekim planie; Nury skupia się natomiast na tym, co dzieje się za jej kulisami, wiedząc doskonale, że znacznie istotniejsze dla kształtowania dziejów jest to, czego opinia publiczna nie widzi. Tytuł drugiego tomu cyklu należy odczytywać na opak. „Dyplomacja” w wykonaniu polityków Katangi czy Belgów nie ma bowiem nic wspólnego z pokojowym rozwiązywaniem konfliktów, jest jedynie zasłoną dymną, mającą ukryć napędzane chciwością nielegalne działania o zbrodniczym charakterze. Rzecz sprowadza się w tym przypadku do dwóch istotnych elementów: zapewnieniu ciągłości dostaw surowców naturalnych – głównie miedzi i złota – z Konga do Brukseli (to w skali makro) oraz przejęcia ukrytych na terenie Kasai Południowego diamentów wartych trzydzieści milionów dolarów (w skali mikro). Skąd one się tam wzięły, Nury opowiedział w tomie pierwszym – teraz ten wątek rozwija, wpisując go w szerszą panoramę polityczną. Zadanie przejęcia „ładunku” otrzymuje supernajemnik Felix Cantor, który wraz ze swoimi ludźmi i w towarzystwie ministra Kimby wyrusza na spotkanie z „królem” Kasai Południowego Mwatą Motu (postaci wzorowanej prawdopodobnie na Albercie Kalonjim) – oficjalnie aby przekonać go do bliskiej współpracy z Katangą przeciwko rządowi w Léopoldville (Kinszasie). A nieoficjalnie… wiadomo o co chodzi. Misja Cantora od samego początku przebiega nie tak, jak powinna. Z prostej przyczyny: najemnik nie zna wszystkich graczy, którzy przystąpili do krwawej rozgrywki, w efekcie sam staje się w niej pionkiem. Śmiertelnie zagrożony – jak na prawdziwego „psa wojny” przystało – zaczyna więc kąsać, stając się, także dla swoich protektorów, nieprzewidywalnym. Dzięki błyskotliwemu rozłożeniu akcentów Fabien Nury rozwija fabułę w sposób nadzwyczaj interesujący dla czytelnika. W jednej chwili towarzyszymy Cantorowi w jego łupieżczej wyprawie, w drugiej – zostajemy zaproszeni do ministerialnych gabinetów, a w skrajnej sytuacji „wtrąceni” do kazamatów ministerstwa spraw wewnętrznych. Jesteście w stanie wyobrazić sobie afrykańską Łubiankę, gdzie wrogów nie tylko torturuje się, ale i ćwiartuje? Jeżeli nie – Nury Was w tym wyręczy. Gęsta – także od tropikalnych upałów – atmosfera z czasem zagęszcza się jeszcze bardziej. Wszak gra toczy się o wielomilionowe kontrakty i o diamenty, o których sama myśl odbiera rozum i zamienia człowieka w bestię. Charakterystyczne rysunki Sylvaina Vallée, który dla Nury’ego zilustrował już sześciotomową serię wojenną „ Pewnego razu we Francji” (2007-2012), udanie dopełniają dzieła. Na wskroś realistyczne, pozwalają wniknąć głęboko w opisywane wydarzenia, dotknąć ich niemal namacalnie, poczuć wręcz duszny klimat buszu. Francuz doskonale radzi sobie też z odwzorowaniem scen akcji – przydaje im żywiołowości, nie tracąc przy tym nic na dramatyzmie (dynamiczne sceny walk sąsiadują z kadrami pełnymi patetyzmu). Vallée potrafi też skutecznie rozładować napięcie dzięki nadaniu niektórym postaciom karykaturalnych fizjonomii (vide Cantor, minister Kimba, kierowca Charlie). Choć to ostatnie często staje się bardzo mylące – bohater obdarzony sympatycznym wyglądem nierzadko okazuje się bowiem skończoną kanalią, czego najlepszym przykładem nieustająco uśmiechający się minister Munongo, którego boi się nawet tak wytrawny agent, jak Armand Orsini. Finał „Dyplomacji” pozostaje otwarty, a to z kolei oznacza, że na ciąg dalszy „Katangi” nie powinniśmy czekać zbyt długo. I bardzo dobrze!
Tytuł: Katanga #2: Dyplomacja Data wydania: maj 2018 ISBN: 9788365465252 Format: 64s. 215x290 mm Cena: 50,00 Gatunek: historyczny Ekstrakt: 80% |