Kilka zdań o nowym filmie Davida Ayera.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Film koszmarnie drogi (90 milionów dolarów), doskonale zrealizowany pod względem technicznym i oparty na ciekawym założeniu. Cóż mogło pójść nie tak? Wystarczyło, że dwie rzeczy. A w zasadzie jedna. Scenariusz. Problem bardziej rzucający się w oczy to sztampowe, nieciekawe dialogi i mierne rozplanowanie akcji, skutkujące tym, że pierwsze 40 minut filmu jest wybitnie nijakie i wymaga od widza sporej dozy samozaparcia, żeby dotrwać wreszcie do tego, co możemy nazwać zaczątkiem intrygi. Problem mniej widoczny, wychodzący na wierzch dopiero z biegiem fabuły, to pozbawiona sensu konstrukcja świata. Owszem, miło jest popatrzeć na elfy, orki czy centaury żyjące w naszym współczesnym świecie, aczkolwiek są one jedynie zabawną dekoracją – orki robią za klasycznych rasowych pariasów, a elfy za obrzydliwie bogatych snobów. O centaurach nie wspomnę, bo widać dosłownie jednego, a i to przez moment. Co notabene i tak jest sukcesem, bo pozostałych pięć czy sześć ras w ogóle się nie pojawia na ekranie. Ale nawet, gdybyśmy je widzieli, nic by to nie zmieniło w podstawowej kwestii – braku wpływu ich obecności, i to datowanego na dwa tysiące lat, na ziemską architekturę, sztukę, rozwój techniki, a nawet kształt i zasadę działania samochodów. Pokazany świat jest tożsamy z naszym pod absolutnie każdym względem, nie licząc śmiechu wartych wtrętów w rodzaju graffiti w orkowym bądź elfim języku, czy złoconych balustrad w elfiej dzielnicy. W efekcie „Bright” mocno rozczarowuje, choć jednocześnie potrafi zapewnić kilka chwil przyzwoitej rozwałki. To jednak trochę mało jak na tak duży budżet, i tak nośną koncepcję.
Tytuł: Bright Data premiery: 22 grudnia 2017 Rok produkcji: 2017 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 117 min Gatunek: akcja, fantasy Ekstrakt: 50% |