Podczas gdy „Reinkarnacja” jeszcze ujdzie jako udane dzieło Takashiego Shimizu, to „Labirynt strachu” jest już raczej jaskółką upadku reżysera.  |  | ‹Reinkarnacja›
|
Takashi Shimizu zbudował swoją markę na serii doskonałych horrorów „Ju-on”, u nas znanych jako „Klątwa Ju-on”. Najpierw, w roku 2000, były dwie historie przeznaczone na rynek VHS, po nich – w 2002 i 2003 – dwie kinowe, szczęśliwie puszczone do dystrybucji i u nas, równolegle ze słabszymi amerykańskimi remake’ami, potem zaś… Cóż, było różnie. Na ogół z górki – i to w tym gorszym znaczeniu. W 2004 światło dzienne ujrzały całkiem porządne jeszcze, ale wyczuwalnie chaotycznie zrealizowane „Marebito” i „The Grudge – Klątwa”, zaś rok 2006 przyniósł wyraźnie słabsze „Grudge – Klątwa 2” i „Yume ju-ya”. Podobnie przeciętne były „Koszmary” z 2011, a nakręcony trzy lata później „7500” otarł się o katastrofę nie tylko w warstwie fabularnej. Dwa filmy będące przedmiotem niniejszej recenzji, puszczone u nas swego czasu do dystrybucji DVD, pochodzą już niestety z tego słabszego okresu twórczości Shimizu. Pierwszy z nich, „Reinkarnacja”, powstał w roku 2005, niedługo po nakręceniu „The Grudge – Klątwy”, ale jeszcze przed realizacją jej kontynuacji, która – nie wiedzieć, czemu – zgubiła w polskiej wersji przedrostek „the” i stała się „Grudge – Klątwą 2”. Film ma intrygujący wstęp i elegancką, bardzo spokojną realizację, dzięki czemu groza – jak już nadchodzi – rzeczywiście budzi dreszcze. Bohaterami jest ekipa filmowców, która zabiera się do kręcenia horroru na podstawie zdarzeń sprzed 35 lat, kiedy to pewien naukowiec zamordował w położonym na uboczu hotelu dwójkę swoich dzieci oraz dziewięć innych, zupełnie przypadkowych osób spośród gości i personelu, po czym – już w pobliskiej wiosce – popełnił samobójstwo. Pieczołowicie odtwarzają wnętrza budynku w studiu, ale i zabierają na wycieczkę do porzuconego od tamtych zdarzeń hotelu całą obsadę, żeby „nasiąknęła” atmosferą i lepiej wczuła się w rozpisane role. Sęk w tym, że przynajmniej jedna z aktorek twierdzi, że jest wcieleniem jednej z ofiar. Zmuszona do wzięcia udziału w wyjeździe, na miejscu zaczyna widywać przebitki ze zbrodni sprzed lat, w rzeczywistości obserwując nie tyle obecne rekonstrukcje kolejnych zgonów, ile faktyczne morderstwa, chwilami wręcz fizycznie uczestnicząc w panicznej ucieczce przed mordercą. Równolegle biegnie wątek żyjącej zupełnie gdzie indziej kobiety, która ze względu na męczące ja od dzieciństwa sny i nasilające się urojenia próbuje na własną rękę rozgryźć tajemnicę zbrodni sprzed lat – wyciągając informacje ze starych gazet czy prowadząc rozmowy z wciąż jeszcze żyjącą żoną mordercy.  |  | ‹Labirynt strachu›
|
Niestety, film dość słabo sprawdza się jako horror, ze swoją rozłażącą się na boki fabułą, lekko śniętą akcją i ukrywaniem praktycznie aż do napisów końcowych istotnych elementów intrygi, bez których widz czuje się trochę jak dziecko we mgle. Jego ogólna koncepcja jest jednak całkiem ciekawie obmyślona, a ogólną ocenę podnosi końcówka, może ciut łopatologiczna i naiwna, ale z pewnością przewrotna i ustawiająca wszystkie składowe historii na właściwym miejscu. Nie ma też co narzekać na klimat, budowany nie tylko szeregiem niepokojących sekwencji z duchami, ale i muzyką, której autorem jest Kenji Kawai. Drugi z wydanych u nas na DVD horrorów Takashiego Shimizu to „Labirynt strachu”. Też poniekąd podejmuje temat powtarzania zdarzeń z poprzedniego życia, tyle że w tym wypadku nie tyle chodzi o inne życie, ile o zdarzenia z dzieciństwa. Grupa przyjaciół – już dorosłych – odwozi odnalezioną w dziwny sposób koleżankę, zaginioną dekadę temu, do szpitala. Tam zaś okazuje się, że nie sposób znaleźć nikogo z personelu, a sam szpital, jeśli wejść głębiej w puste korytarze, zaczyna przypominać pałac strachu, w którym lata temu doszło do zaginięcia koleżanki. Wracają zepchnięte w podświadomość wspomnienia, po korytarzach plączą się widma bohaterów sprzed dekady, a do tego tu i ówdzie pływa w powietrzu plecak-króliczek. Co więcej – podczas owej feralnej wizyty w pałacu strachu dzieci wystraszyły się widm oświetlonych latarką upiorów, czyli… w sumie siebie, tyle że dorosłych. Historia jest więc mocno zapętlona i trzeba by było nie lada talentu, żeby przedstawić ją z sensem i rzetelnymi emocjami. A Shimizu talent rozmienił na drobne. Przykro to pisać, ale im dłużej trwa seans, tym fabuła robi się głupsza i głupsza, plącząc bez sensu wymiary, wątki i zdarzenia, a finiszując już zupełnie na bakier z logiką. Shimizu przeszedł samego siebie w zapętlaniu intrygi i najwyraźniej kompletnie się pogubił w swojej własnej kreacji. W tym momencie nie ma co nawet wspominać o widzu, który dostał taki sam kłąb poplątanych wątków, ale bez otoczki, którą reżyser sobie wymyślił i której znaczną część zachował wyłącznie dla siebie. Całość ubogaca technika 3D, widoczna przede wszystkim na przykładzie owego nieszczęsnego, bezsensownie wprasowanego w fabułę króliczka. Przy czym ów króliczek tak bardzo przypadł do gustu reżyserowi, że dwa lata później dostał znacznie większą „rolę” w „Koszmarach”, noszących angielski tytuł „Rabbit Horror (Tormented)”. Nie był to już jednak wówczas plecak-króliczek, a regularny pluszak, niekiedy w towarzystwie faceta w króliczym kostiumie. Co więcej – „Koszmar” niemal zupełnie nie posiadał już cech horroru, będąc raczej czymś w rodzaju dramatu fantasy… Jeśli więc chcecie zachować szacunek dla Takashiego Shimizu, poprzestańcie na seansie „Reinkarnacji”. Oglądanie „Labiryntu strachu”, mimo że zrobionego poprawnie od strony technicznej i i tak lepszego niż znaczna część horrorów hollywoodzkich, nie będzie przesadnie rozsądnym posunięciem…
Tytuł: Reinkarnacja Tytuł oryginalny: 輪廻 [Rinne] Data premiery: 2005 Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: Japonia Czas trwania: 96 min Gatunek: groza / horror, kryminał EAN: 5903560916673 Ekstrakt: 60%
Tytuł: Labirynt strachu Tytuł oryginalny: 戦慄迷宮 [Senritsu meikyû] Data premiery: 12 października 2011 Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Japonia Czas trwania: 85 min EAN: 5907561131301 Ekstrakt: 40% |