powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLXIX)
wrzesień 2018

Zagraj to jeszcze raz Sam: Maaammaaa Juhuuu!
Są takie utwory, których podstawowa wersja jest tak ikoniczna, że nie sposób zaakceptować żadnej innej. Czasem jednak potrzeba po prostu innego spojrzenia. Tak też się stało w przypadku „Bohemian Rhapsody” grupy Queen.
Operowo-rockowy utwór grupy Freddie’go Mercuryego to absolutna klasyka światowej muzyki rozrywkowej i jeden z najważniejszych utworów wszech czasów (przez niektórych uważany też za najlepszy). Pochodzi z płyty, która stała się magnum opus Queen „A Night at the Opera” z 1975 roku. Podobno w czasie nagrywania partii chóru nałożono na siebie 200 ścieżek, a ponieważ ówczesny sprzęt grający przewidywał jedynie 24 ścieżki, ciągłe przewijanie taśmy, by dogrywać kolejne podejścia, spowodowało jej kompletne wytarcie się. Trud się jednak opłacił. Pierwsze miejsca na listach przebojów i popularność, która wywindowała Queen na sam szczyt rockowej ekstraklasy.
Wielu próbowało zmierzyć się z „Bohemian Rhapsody”, ale niewielu udało się wrócić z tego boju nawet na tarczy. Częściej ich muzyczne truchła pozostawały rzucone w trawę na polu bitwy. I nie chodzi tylko o to, że sama konstrukcja jest bardzo skomplikowana. Problem z wykonaniem swojego największego przeboju mieli sami autorzy, którzy zmuszeni byli posiłkować się w czasie koncertów nagraniem z taśmy. Przede wszystkim jest on tak przesiąknięty osobowościami muzyków, że ich zastąpienie jest wręcz niemożliwe.
Okazało się, że aby przekonująco wcielić się w rolę Queen trzeba być Muppetem. W 2009 roku w internecie pojawiło się wideo, na którym kultowe pacynki stworzone przez Jima Hensona zmierzyły się ze stroną wokalną utworu. Za podkład muzyczny służyło oryginalne nagranie muzyki, udostępnione przez członków Queen. Brian May stwierdził nawet, że normalnie nie zgadza się na tego typu wykorzystywanie spuścizny, ale tym razem po prostu nie mógł zaoponować i że Freddy na pewno by się z nim zgodził.
Oczywiście Muppety do zadania podeszły po swojemu. Choć całość zaczyna się podobnie, potem w tekście następują liczne prześmiewcze i często abstrakcyjne zmiany. Mamy więc Misia Fazziego, który chciałby opowiedzieć dowcip, Gonza wraz z chórem kur, kucharza, śpiewającego po szwedzku, „subtelną” wokalizę Miss Piggy i obowiązkowe mana-mana (choć inaczej zaakcentowane). Wszystkich jednak przebija Zwierzak z fragmentem, w którym śpiewa: „mama”. To trzeba usłyszeć. Zresztą tak jak i całe nagranie, do czego gorąco zachęcam.
powrót; do indeksunastwpna strona

133
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.