powrót; do indeksunastwpna strona

nr 7 (CLXIX)
wrzesień 2018

Z filmu wyjęte: Bujany samochodzik w wersji budżetowej
Nie zawsze marketowe bujadełko dla dzieci musi działać na prąd. Jak udowadniają Indonezyjczycy, są też inne sposoby…
Większość z Was chyba pamięta bujane samochodziki, helikopterki czy zwierzątka ustawione na prostokątnej podstawie gdzieś na terenie wesołego miasteczka czy w pobliżu wejścia do centrum handlowego bądź większego marketu. Wystarczyło zainstalować pociechę w kabinie pojazdu/na grzbiecie zwierzęcia i wepchnąć w otwór wrzutni monetę, żeby przez minutę czy dwie dziecko mogło się przez chwilę poczuć jak na rodeo. Zdawałoby się, że rozrywka tego typu ma ten sam kształt na całym świecie, nawet w najdalszych zakamarkach, gdzie prąd do jej zasilania może być dostarczany jedynie przez przewoźny generator, i tak przecież obsługujący inne atrakcje. Wychodzi jednak na to, że nie wszędzie można liczyć nawet i na to. W Indonezji zaradzono jednak problemowi i niektórzy przedsiębiorcy proponują bujane przejażdżki na samochodzikach napędzanych siłą ludzkich mięśni. Gdy rikszarz dopedałuje na teren festynu czy targu, zaciąga hamulec i przekłada nogi na drugi zestaw pedałów, wprawiający w ruch mechanizm bujający cztery samochodziki naraz. Wystarczy przed „jazdą” wręczyć monetę rikszarzowi.
Film, z którego pochodzi ten kadr – notabene absolutnie niezwiązany z samą fabułą – to nakręcony w 2010 roku „Hantu tanah kusir”, czyli po polsku „Woźnica z nawiedzonej ziemi”. Jest to klasyczna, niezbyt zabawna głupawka grozy, jakich co roku kręci się tam przynajmniej tuzin. Przy czym nawet nie sposób stwierdzić, ile konkretnie, bo część filmów – i owszem – trafia do kin, ale większość krąży albo wyłącznie w telewizji, albo wręcz wychodzi tylko na płytach dodawanych do gazet. Ten akurat film opowiada o chłopaku obwożącym turystów odziedziczoną po starszym bracie dwukółką. Pewnej nocy, podczas rozmowy z dziewczyną, jego koń odjeżdża znudzony, zaś bohater wsiada do stojącej w tym samym miejscu widmowej dwukółki, od dawna nawiedzającej okolicę cmentarza i należącej do ducha nieszczęśliwej dziewczyny (wypiła z ukochanym truciznę, ale jego odratowano, podczas gdy ją specjalnie zostawiono na śmierć, bo zadbała o to rywalka do serca amanta). Odtąd bohater ma wielu klientów, aczkolwiek po nocach niektórzy widzą, że z tyłu wozu siedzi duch. Do kompletu dochodzą amory do krewnej kumpla, przybyłej do wioski na wakacje. Amory dość nieudane, bo dziewczyna ciągle przyłapuje ich w dziwnych pozach, sugerujących, że są gejami.
Film jest słaby, niezbyt zabawny i błyskawicznie ulatuje z pamięci – poza jednym. Ową krewną gra Maria Ozawa, japońska niezbyt utalentowana, ale urocza gwiazdka porno, dzięki której film nabiera chwilami leciutko erotycznego posmaku. Ten film to zresztą jedna z ledwie kilku prób – notabene zupełnie nieudanych – wyjścia Ozawy poza poletko porno.
powrót; do indeksunastwpna strona

76
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.