To mogła być ładna klamra spinająca Wielką Kolekcję Komiksów Marvela. Niestety sto pięćdziesiąty tom „Avengers: Kres dziejów” nią jednak nie będzie.  |  | ‹Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #150: Avengers - Kres dziejów›
|
Brian Michael Bendis, scenarzysta, który przez blisko dwadzieścia lat tworzył dla Marvela, od samego początku nierozerwalnie był związany z publikacjami WKKM. Jego dzieła bardzo często ukazywały się na jej łamach. Nic w tym dziwnego, zważywszy na to, że od 2004 roku, kiedy to stał się głównym pomysłodawcą przygód Avengers, sukcesywnie i z rozmachem dekonstruował świat Marvela, układając go wedle własnych zasad. W 9 tomie Kolekcji otrzymaliśmy zapowiedź zmian, czyli „Upadek Avengers”, w którym rozwiązał drużynę najpotężniejszych superbohaterów na ziemi, tylko po to, aby móc dowolnie żonglować wątkami i postaciami. W ten sposób narodzili się chociaż New Avengers – po szczegóły jednak odsyłam do tomu 32. Z tego też powodu ostatnie zeszyty Mścicieli, do których rękę przyłożył Bendis, zebrane w „Kresie dziejów”, zgrabnie wieńczyłoby Kolekcję Hachette, która nie powinna być już więcej przedłużana. Oto bowiem w Domie Pomysłów zakończyła się pewna burzliwa epoka, dająca możliwość gładkiego przejścia do świata Marvel Now. Z tej okazji scenarzysta postanowił odpuścić nieco podopiecznym i postanowił pokazać, że wciąż stanowią zwartą drużynę, mimo nawarstwiających się problemów, jak również naprawić kilka szkód. Na tom składają się po cztery zeszyty serii „Avengers” i „New Avengers”. W tych pierwszych śledzimy, jak Hank Pym, Iron Man, Kapitan Ameryka i Thor wybierają się Mikroświata, w którym być może uwięziona jest Wasp, którą uznawano za zmarłą od czasu inwazji Scrulli. W drugich natomiast dochodzi do rozłamu, albowiem Luke Cage i Jessica Jones postanawiają opuścić skład z obawy o bezpieczeństwo wspólnego potomka. Nim jednak to się stanie, będą musieli wziąć udział w misternie zaplanowanym sabotażu pewnego potężnego maga, chcącego w ten sposób zemścić się na doktorze Strange′u. Jeśli miałbym porównywać oba wątki, to o wiele bardziej wciągający jest ten drugi, do końca trzymając czytelnika w napięciu. Nie tylko w kwestii tajemniczego napastnika, ale także sposobu w jaki Strange zmuszony będzie sobie z nim poradzić. Zwłaszcza, że nie będzie mógł liczyć na pomoc przyjaciół. Tymczasem opowieść z zeszytów „Avengers” jest dość przewidywalna, choć może się podobać, nawiązując swoją konstrukcją do starych, dobrych historii z lat 70. Tak przynajmniej sytuacja wygląda pod względem treści, bo strona graficzna to całkiem inna bajka. Tu nie ma zwycięzcy. W „Avengers”, poza jednym odcinkiem, króluje duet Brandon Peterson / Mike Mayhew. Ich prace są dość proste i niezbyt porywające, niemniej czytelne i sprzyjające lekkiej rozrywce. Tymczasem w „New Avengers” siły rozłożono na cztery osoby. Tyle tylko, że o ile prace Carlosa Pacheca przegląda się z prawdziwą przyjemnością, to już rozmazane szkice Michaela Gaydosa mogą odstraszać. Na pewno natomiast kompletnym niewypałem jest rozdział autorstwa Michaela Avona Oeminga z jego karykaturalnym i zwyczajnie brzydkim stylem. Ciekawostką jest za to udział licznych gości w finałowych pojedynkach, gdzie każdy z zaproszonych mógł zaprezentować całostronicowy kolaż. Przeglądając efekt ich prac, dochodzę do wniosku, że era świetnych rysowników skończyła się w latach 90. „Avengers: Kres dziejów” nikogo nie rozłoży na łopatki. Pożegnanie Bendisa z serią okazało się mniej efektowne, niż jego początki, niemniej należy uznać to za plus, bo przynajmniej przez moment można poczuć, że Mściciele są drużyną, która ileś tam czasu spędza razem, a nie tylko zbiera się na kosmiczne ustawki. Niemniej by lepiej zrozumieć kontekst całości, lepiej zapoznać się z wydarzeniami poprzedzającymi ukazane w komiksie. Początkującym czytelnikom bym więc nie polecał.
Tytuł: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #150: Avengers - Kres dziejów Data wydania: 22 sierpnia 2018 ISBN: 9788328212541 Cena: 39,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |