„Luna: Wilcza pełnia” to, nie ukrywajmy, książka dość odległa pod względem jakości od stosunkowo solidnej „Luny: Nowiu”. Podczas gdy w pierwszej części cyklu sporo miejsca zajmowało przybliżenie czytelnikowi świata przedstawionego, to w kontynuacji Ian McDonald stawia na akcję i intrygi. Co nie wychodzi powieści na dobre.  |  | ‹Luna: Wilcza pełnia›
|
Akcja rozpoczyna się niedługo po upadku Cortów i opowiada o perypetiach kolejnych członków tej rodziny, którzy przeżyli masakrę. Lekkoduch Lucasihno, młody Robson, Lucas, który cudem uszedł z życiem, ranna i zdesperowana Ariel i trzymający się zawsze na uboczu Wagner po raz kolejny będą musieli zmierzyć się z przeciwnościami losu i przeżyć. Ale choć znamy już bohaterów i dostajemy w wielu przypadkach pogłębione portrety praktycznie wszystkich (może z wyjątkiem Lucasihno), to losy rozsianej po Księżycu i przyległościach rodziny nie są aż tak zajmujące, jak poprzednio. Odnoszę wrażenie, że McDonald chciał upchnąć zdecydowanie zbyt wiele treści na zbyt niewielu stronach. Widać to szczególnie w zakończeniu, którego urywane sceny, choć można je określić mianem filmowych, prezentują się jako desperacka próba domknięcia wszystkich wątków oraz ustanowienia dobrej podstawy do trzeciej części cyklu. Pisząc drugi tom McDonald na pewno miał łatwiej – zarówno bohaterowie, jak i świat przedstawiony są już znani czytelnikowi. Z jakiegoś powodu, choć życie na Księżycu dla wszystkich pozostaje równie niebezpieczne, co wcześniej (w szczególności dla Cortów), akcja wlecze się niemiłosiernie, a kolejne epizody z życia bohaterów są nie tylko oderwane od siebie, ale też nieszczególnie ciekawe. Szczególnie że wciąż funkcjonują oni w księżycowym społeczeństwie i dość złożonych relacjach z przedstawicielami innych wiodących rodów. Problem pojawia się, kiedy przychodzi nam zidentyfikować jakiegoś nie-Cortę – tutaj niekiedy nawet zamieszczony na początku książki spis postaci nie pomaga (zawierając jedynie informacje o funkcji i pozycji bohaterów). Jak sugeruje tytuł, o wiele większą rolę w całej fabule odgrywa tutaj Wagner Corta. Możemy się dzięki temu dowiedzieć nieco więcej na temat całej wilczej (pseudo-wilkołaczej) kultury, która rozwinęła się na Księżycu oraz relacjach panujących między ludźmi przynależącymi do stada. Mimo to odmienność wilków okazuje się dość rozczarowująca, a rola odegrana przez nich w powieści wcale nie tak duża. Trochę jak gdyby zabrakło pomysłu na wplecenie ich w polityczne walki o dominację. Powiedzmy sobie wprost – McDonald nie jest (na szczęście) Martinem i nie radzi sobie najlepiej z dużą liczbą bohaterów. W jego poprzednich powieściach fabuła koncentrowała się co najwyżej na grupce mocno przemyślanych i odmiennych od siebie postaci, z ich historią i realnymi dylematami. W „Lunie” bohaterów jest zdecydowanie zbyt wielu. Choć różnice między nimi istnieją, to jednak nie są one aż tak dobrze zarysowane, żeby wywoływać większe zainteresowanie, o przywiązaniu nie wspominając. Najwięcej miejsca poświęcono oczywiście Lucasowi planującymi swoją zemstę na rodzinie Mackenzie, jednak zamiast politycznych negocjacji i szczegółów powrotu Cortów otrzymujemy opowieść o odległej potomkini Adriany Corta i jej życiu na Ziemi. Brak wielkiej polityki w powieści, która jest kontynuacją historii o zmaganiach Pięciu Smoków o dominację nad Księżycem jest kolejnym mankamentem. W „Nowiu” czuło się ciągłe napięcie, było widać zakulisowe zmagania i polityczne machinacje na każdym kroku. Tutaj tego brak, wszystko dzieje się gdzieś w tle, a pokazane są jedynie efekty, które dotykają Księżyca i głównych bohaterów. Wiele innych wątków zarysowanych w „Nowiu” nie doczekało się solidniejszego rozwinięcia. Najbardziej chyba boli dziwna i emocjonalna relacja między Ariel a Mariną, której pełniejsze rozwinięcie nadałoby powieści zupełnie odmiennego tonu. Przewijający się na marginesie części pierwszej Trzej Mędrcy również pozostają w tle, podobnie jak Zakon Panów Chwili z ich planami opracowania bezpiecznego ustroju społecznego, który pozwoli ludzkości przetrwać tysiąclecia. Ostatecznie mamy w „Wilczej pełni” do czynienia z książką średnią, i to średnią podwójnie: zarówno jako powieść sf (która mimo wysiłków autora nie porywa), jak i jako kolejna pozycja w bogatym dorobku McDonalda. Być może (i piszę to bez ironii) bezpieczniej będzie wrócić na Ziemię?
Tytuł: Luna: Wilcza pełnia Tytuł oryginalny: Luna: Wolf Moon Data wydania: 26 kwietnia 2017 ISBN: 978-83-7480-739-5 Format: 368s. oprawa twarda Cena: 39,– Gatunek: fantastyka Ekstrakt: 50% |