Autorzy komiksu „Straine” narobili swego czasu sporego zamieszania i najwyraźniej jeszcze im mało. Postanowili także teraz, cali na biało, wjechać z przytupem na polską scenę komiksową.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Siedemnaście lat po albumowym debiucie Straine’a, Wydawnictwo Kurc postanowiło odświeżyć ten materiał i jeszcze raz uraczyć nim polskiego czytelnika. Komiks, który ukazał się w 2001 roku, wyróżniała nie tylko treść, ale także niezwykle efektowna strona edytorska. Wprawdzie to, co siedemnaście lat temu było ewenementem, dziś jest standardem, ale wydawca i tak postanowił nieco zaskoczyć czytelników publikując trzy różne wersje komiksu „Straine. Dystrykt Galicja”. Dwie z nich – klasyczne – różnią się jedynie okładkami, natomiast trzecia – kolekcjonerska – zawiera również atrakcyjne dodatki. Znajdziemy w niej między innymi ilustracje wykonane przez Andrzeja Janickiego, Krzysztofa Opiłło, Tomasza Minkiewicza, Michała Śledzińskiego, Filipa Myszkowskiego, Rafała Szłapę oraz projekty okładek i szkice do części, które (jeszcze?) się nie ukazały. Mimo, że publikacja Straine’a dziś nie jest, z oczywistych względów taką sensacją, jaką była w czasach, gdy miesięcznie ukazywało się kilka, a nie kilkadziesiąt komiksów, to i tak warto sięgnąć po przygody bezwzględnego mściciela, by przekonać się, jak wytrzymały próbę czasu. Zawartość albumu stanowią krótkie historie, pierwotnie publikowane w krakowskim magazynie „KKK” a później w osobnym albumie. W każdej z historyjek autorzy dają dowody swej nieprzeciętnej wyobraźni oraz wyjątkowo dosadnego poczucia humoru. Wysyłają swojego bohatera do walki tajną organizacją przestępczą „Rodzina” (skojarzenia z rodziną skupioną wokół pewnej stacji radiowej są zapewne przypadkowe), stawiają naprzeciw gangu „Spastic Brothers” tworzonego przez niepełnosprawnych, czy też załatwiają mu fuchę na kinderparty (trzeba przyznać, że dzieci nieźle się rozerwały). Poza tym, Straine oczywiście raz po raz mierzy się ze swym arcywrogiem, czyli Simonem Piechonskym. Relacje między nimi są, jak na dobry komiks przystało, bardzo napięte, a walka jaką toczą zdaje się nie mieć końca. W jednym z epizodów pojawia się również inna charakterystyczna postać – Pułkownik Polska, ale bez wątpienia spotkania ze Strainem nie będzie wspominał dobrze (a, że będzie je wspominał kilka razy dziennie, jest pewne). O ile nad aktualnością warstwy scenariuszowej komiksu można sobie dyskutować, o tyle rysunki pozostają nadal atrakcyjnie i świeże. Można nawet powiedzieć, że stylistyka wypracowana wspólnie przez Minkiewicza i Tkaczyka jest dziś bardziej charakterystyczna dla komiksów głównego nurtu niż opowieści tworzonych przez twórców niezależnych. Połączenie mrocznego, futurystycznego realizmu z satyryczno-groteskowym surrealizmem wypada bardzo dobrze. Dość szczegółowo odtwarzane tła wyglądają bardzo efektownie – spójrzmy chociażby na stację Alabama Halte Stelle czy panoramy, ulice i budowle Krakowa. W tym kontekście rysowane już w bardziej uproszczony sposób, z wykorzystaniem dużego kontrastu postacie wprowadzają element pewnej umowności. Dzięki temu nawet niezwykle brutalne sceny wyglądają dość niegroźnie. Całość świetnie uzupełniają ilustracje stanowiące zapowiedź poszczególnych epizodów. Straine’a czyta się po latach równie dobrze jak kiedyś. Nawet jeśli element zaskoczenia, zadziwienia i szoku już nie działa na jego korzyść, to i tak pozostają niezłe historyjki okraszone bezpretensjonalnym humorem. Co więcej, autorzy przygotowując nowe wydanie udowodnili, że nadal trzymają rękę na pulsie bieżących wydarzeń i dokonali kilku drobnych aktualizacji (czytelnikom pozostawiam frajdę z poszukiwań tych kilku perełek). Trzeba mieć także nadzieję, że ewentualne pozytywne przyjęcie komiksu, zachęci autorów do kontynuacji swojej opowieści i przygotowania kolejnych historyjek o bezwzględnym mścicielu z Krakowa. Powiedzmy wprost, w czasach gdy spora część komiksowego świata całkiem na poważnie – jakkolwiek to brzmi – zajmuje się wackiem gacka (kto nie wie, o co chodzi…, jest prawdziwym szczęściarzem), chciałoby się jednak, żeby Straine znów chwycił za swoją brzytwę i uciął… wszelkie żenujące dyskusje i naprostował pewne wydawnictwo zza wielkiej wody. A że potrafi to zrobić wiemy doskonale. Przekonał się już przecież o tym na własnym… na własnej skórze Pułkownik Polska. Być może przyszedł czas na bohatera, na którego nie zasługujemy, ale go potrzebujemy. I jego brzytwę!
Tytuł: Straine #1: Dystrykt Galicja (wydanie kolekcjonerskie) Data wydania: wrzesień 2018 ISBN: 978-83-950849-5-9 Cena: 79,00 Gatunek: superhero Ekstrakt: 80% |