To będzie osobisty wpis. Bo też bardzo osobisty jest film, jaki Krystyna Krauze – Polka wykształcona i mieszkająca w Czechach – nakręciła o małym wielkim człowieku, którym był Karel Kryl, bard dwóch rewolucji: Praskiej Wiosny 1968 i tej Aksamitnej 1989 roku.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Krauze nie ukrywa, że to właśnie od Kryla dostała pożyczkę, dzięki której mogła na początku lat 90. ubiegłego wieku kontynuować studia na Wydziale Dramaturgii praskiej Akademii Teatralnej. Pieniędzy nie zdążyła mu oddać przed śmiercią, dług więc postanowiła spłacić po latach, kręcąc o swoim dobrodzieju dokument. Film, który należał mu się zresztą od dawna. Kolejny zrealizowany przez naszego rodaka, bo nie należy zapominać, że pierwszy w ogóle portret Karela stworzył wiosną 1969 roku Andrzej Zajączkowski (wówczas student FAMU). Kilka miesięcy później Zajączkowski wylądował na jakiś czas w czeskim więzieniu (za działalność opozycyjną), a Kryl wyemigrował do Monachium, gdzie przez niemal dwie dekady pracował w Radiu Wolna Europa. Krauze pokrótce przedstawia życiorys pieśniarza, ilustrując go wspomnieniami samego Karela (zachowanymi w archiwach monachijskiej rozgłośni), jak również ludzi, którzy na różnych etapach życia i kariery stykali się z nim (jak na przykład Agnieszka Holland, Antonina Krzysztoń, wspomniany już Andrzej Zajączkowski – by ograniczyć się jedynie do Polaków). Ważną rolę odgrywają w „Braciszku…” ballady Czecha – te najbardziej znaczące, chwytające za serce i ściskające gardło, odnoszące się do najważniejszych momentów w historii jego ojczyzny i jego samego (vide „Bratříčku, zavírej vrátka”, „Veličenstvo kat”, „Pieta”, „Jeřabiny”, „Rakovina”, „Lásko!”). Polska reżyserka skrupulatnie buduje portret artysty niezwykłego – niepozornego (miał zaledwie 157 centymetrów wzrostu, co zwłaszcza w młodości było przyczyną wielu przykrych doświadczeń), delikatnego (co dodatkowo podkreślała dziecięca twarz), pacyfisty (nie bez powodu, gdy kończył służbę wojskową, żegnający go major określił go mianem „najgorszego żołnierza Układu Warszawskiego), ale o niezwykłej wręcz sile moralnej, którego tak samo bolało zaprzaństwo komunistów, jak i – to już po zwycięstwie Aksamitnej Rewolucji – nieuczciwość dawnych opozycjonistów, próbujących odnaleźć swoje miejsce w dzikim kapitalizmie. I to wszystko zawiera się w niespełna sześćdziesięciu minutach. Spyta ktoś: A co w tej notatce osobistego? Ten wtręt zostawiłem na koniec. Otóż mając 19 lat, w listopadzie 1988 roku, a więc jeszcze przed upadkiem komunizmu w Polsce i Czechosłowacji, miałem okazję być na półoficjalnym kameralnym koncercie Karela w Poznaniu (towarzyszyła mu wówczas Tośka Krzysztoń). I było to przeżycie tak niezapomniane, że pokochałem go miłością bezgraniczną i wieczną. Film Krauze sprawił zaś, że tamte wspomnienia odżyły i wywołały ciarki na plecach.
Tytuł: Braciszek Karel Tytuł oryginalny: Bratrícek Karel Data premiery: 17 listopada 2016 Rok produkcji: 2016 Kraj produkcji: Czechy, Polska Czas trwania: 56 min Gatunek: dokument Ekstrakt: 80% |