powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CLXXX)
październik 2018

Z filmu wyjęte: Jeszcze o marihuanie...
W zeszłym tygodniu było o mieszaniu zielska z odpadami radioaktywnymi. W tym jest o dzieleniu się nim.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ming-liang Tsai to specyficzny reżyser. Jego filmy nie mają zbyt skomplikowanej fabuły, a zaserwowana w nich akcja niekiedy nawet nie tyle pełza, ile podryguje w miejscu. Jednak mimo zniewalająco długich najazdów kamery, niekończących się scen zadumy i skąpych, niezbyt istotnych dialogów, filmy te potrafią wytworzyć piękny, melancholijny klimat, częstokroć naznaczony wyraźną nutką surrealizmu. Tak było choćby z „Kapryśną chmurą”, chyba najciekawszym dokonaniem reżysera, obfitującym nie tylko w sceny czysto kuriozalne („stosunek” z arbuzem, łapanie krabów w kuchni), ale i w kilka rewelacyjnych kawałków tanecznych, z pląsającą w garażu „pajęczycą” na czele. Jednym z aktorów, którzy praktycznie stale są przezeń zatrudniani, jest Kang-sheng Lee. A ponieważ Kang-sheng Lee napisał pewnego razu scenariusz i zapragnął własnoręcznie go zekranizować, Ming-liang Tsai zgodził się nadzorować produkcję. I tak powstał w roku 2007 film „Pomóż, Erosie”.
Nie oszukujmy się, film nie jest wybitny. Został skrojony dokładnie według recepty Ming-liang Tsaia, czyli bez konkretnej intrygi, bez żwawszej akcji, z wąską grupą bohaterów. Zabrakło w nim jednak tej kapki szaleństwa, która pozwala przyczepić się niektórym scenom do umysłu. „Pomóż, Erosie” jest filmem przyjemnym, wyraźnie melancholijnym, ale i zarazem nieco nijakim, z rozmywającą się intrygą i bohaterami, których motywacje na ogół pozostają słodką tajemnicą twórcy. Całość zasadza się na luźnych interakcjach trzech osób, wiodących niezbyt szczęśliwe, z grubsza samotne życie: dziewczyny pracującej w przyulicznej budce (roznegliżowana sprzedaje papierosy i pomaga swoją obecnością masturbować się kierowcom), przypadkowo romansującego z nią bezrobotnego (jest na równi pochyłej, stracił na jakimś biznesie i odeszła od niego żona) oraz kobiety z telefonicznej linii dla samobójców (chciałaby pomóc bezrobotnemu, ale boi mu się pokazać, bo jest gruba; a jest gruba, bo mąż, znany telewizyjny kucharz, ciągle serwuje jej jakieś wyszukane dania). Wszyscy troje wiodą swoje mniej lub bardziej marne, samotne życie, nie do końca wiedząc, jak przełamać rutynę, w którą dawno temu wpadli. Do tego dochodzi garść różnych mniej typowych zdarzeń, a także piękne sceny przygotowywania posiłków przez kucharza – oczywiście dla żony, jak również garść scen seksualnych, bo w końcu tytuł zobowiązuje. Wśród tego trafia się jednak pewien rodzynek – scena, w której bohater częstuje dwie dziewczyny (w tym tę, z którą zaczął romansować) skrętem z marihuaną. Skrętem… trójstronnym. Jak wygląda taki trzyosobowy papieros – wystarczy zerknąć na załączony kadr.
Żeby nie było – samego palenia nie popieram, ale jak najbardziej doceniam inwencję twórczą.
powrót; do indeksunastwpna strona

47
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.