powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CLXXX)
październik 2018

Z filmu wyjęte: Coś dla gniazdowników
Oczywiście ludzkich gniazdowników, lubiących sobie wić przytulne, domowe gniazdka.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Każdy z nas pewnie kiedyś natknął się w sklepie czy u znajomych na specyficznego pluszowego węża, zalegającego na łóżku czy na parapecie. Zabawka – najczęściej wyposażona w głowę węża, ale niekiedy uszyta też w formie długiego psa czy smoka – pierwotnie była wymyślona jako jesienno-zimowe uszczelnienie do okien. Obecnie jednak, w epoce styropianu, plastikowych okien i bardzo wydajnych grzejników, ich rola skurczyła się do wyłącznie dekoracyjnej. Okazuje się jednak, że oprócz małych, najczęściej półtora-dwu-metrowych pluszowych węży można też trafić na węże liczące sobie powyżej dziesięciu metrów długości i 30 centymetrów średnicy. Węże pozbawione głów.
No dobrze, nie są to już węże per se. To po prostu długie, płócienne rury wypełnione czymś miękkim i przede wszystkim lekkim, bowiem wąż musi dać się przeciągnąć w razie czego w inne miejsce mieszkania, i to w jedną osobę. A do czego może służyć? Och, na przykład można sobie z niego uwić posłanie. Choćby na dachu, w ciepły, słoneczny dzień, jak to zresztą robił bohater opisywanego w zeszłym odcinku tajwańskiego filmu „Pomóż, Erosie”. Żadnego targania materaca – ciężkiego, wyślizgującego się z dłoni, nie mieszczącego się na wąskich schodach, w trakcie podróży strącającego z mijanych szafek drobniejsze przedmioty i mniej ostrożne zwierzęta. Żadnego niewygodnego, trzeszczącego, dmuchanego materaca czy nędznych surogatów łóżka w postaci wąskiej karimaty bądź paru warstw koca. Inna sprawa, że do uprania czegoś takiego potrzeba zapewne baaaardzo dużej pralki…
powrót; do indeksunastwpna strona

49
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.