Kolejne albumy tego kultowego cyklu już jakiś czas temu przestały budzić emocje. Najlepszym dowodem na to jest karuzela z kolejnymi scenarzystami. Ale ten album jest ważny, bo jest on pożegnaniem Grzegorza Rosińskiego z „Thorgalem” a możliwe, że i z komiksem w ogóle.  |  | ‹Thorgal #36: Aniel (oprawa twarda)&rsaquo |
Wielka szkoda, że przez miałkość scenariuszy ogromny talent naszego rysownika marnował się przez tych kilka (wręcz kilkanaście) lat. I chociaż osobiście nie jestem zwolennikiem stylu „malarskiego” to nadal z ogromną przyjemnością chłonę kadry stworzone przez Rosińskiego. A sama historia? Thorgal ze swoim synem Anielem uciekają z płonącego Bagdadu, przepraszam – Bag Dadhu, i trafiają do namorzynowego lasu. Tam spotykają starych znajomych z czasów „Błękitnej zarazy” – czyli znowu mamy powrót do zgranych wątków. I nie w tym problem, że postaci z wcześniejszych albumów powracają, ale że dzieje się to w sposób chaotyczny, bez pomysłu. Może Yann potrzebuje czasu, dwóch, trzech albumów na to, żeby jakoś się wygrzebać z tego, co namotali jego poprzednicy. Ale na razie wygląda na to, że nikt nie ma tej historii rozpisanej w dłuższej perspektywie, kilku, kilkunastu albumów do przodu. Czy nikt oprócz van Hamme′a nie jest w stanie stworzyć epopei na miarę „Krainy Qa"? Przecież mając taki materiał, takich bohaterów to jest zwykłe marnotrawstwo. Kiedyś uważałem, że Thorgala trzeba zepchnąć na dalszy plan, a głównym bohaterem uczynić Jolana. Teraz myślę, że to nie ma znaczenia, ważne jest wymyślenie dobrej historii.
Tytuł: Thorgal #36: Aniel (oprawa twarda) Data wydania: 14 listopada 2018 Format: 48s. 215x290mm Cena: 29,99 Gatunek: fantasy Ekstrakt: 60% |