Dziś będzie o coverze piosenki, która zdecydowanie lepiej oddaje klimat dżungli, niż hit Katy Perry „Roar”. Co ciekawe jej autorką jest osoba pochodząca z Islandii, czyli miejsca, w którym drzewa wcale nie chcą rosnąć. Mówię o „Jungle Drum” Emilíany Torrini. Mam wewnętrzne przekonanie, że Emilíana Torrini nie zdobyła takiej popularności, na jaką zasługuje. Jej twórczość jest równie oryginalna, co Sigur Rós i Björk, a jednocześnie wydaje się bardziej przystępna. Poza tym niesprawiedliwie nie została odpowiednio wypromowana ze piosenką „Gollum’s Song” do „Władcy Pierścieni: Dwie Wieże” i przepadła między puszczaną często w radiu Enyą i Annie Lennox, która chwyciła Oscara. Ostatecznie jej największym przebojem został lekki i zabawny „Jungle Drum” z 2008 r., singel promujący album „Me and Armini”. Utwory, które są tak nacechowaną osobowością twórcy i nierozerwalnie, wydawałoby się, związane z jego możliwościami wykonawczymi, praktycznie nie mają szans na udany cover. Czasem jednak niemożliwe się ziszcza. Tak jest w niniejszym przypadku. Wystarczy odrobina dystansu i miłość do… rockabilly. Oba te warunki spełniła węgierska grupa Surfin’ Zhiguli. Przerobiła ona „Jungle Drum” właśnie na gitarowa jazdę w klimacie rockabilly i zagrała z odpowiednim nerwem. Może sam odgłos „bębnów dżungli” wykonywany paszczą nie jest tak imponujący jak w przypadku Emilíany, ale reszta to wspaniała zabawa konwencją i kwintesencja luzu. Znalazło się nawet miejsce na krótką solówkę gitarową. Pozostaje tylko żałować, że Surfin’ Zhiguli nie wydał płyty i ostatnio jego działalność jest znikoma. |