Gdyby scenarzysta „Rat Queens” Kurtis J. Wiebe przypadkiem wpadł w ręce fana serii pokroju Annie Wilkes z powieści „Misery” Stephena Kinga, za to co zrobił w jej czwartym tomie z podtytułem „Najwyższe fantazje”, nie wyszedłby z tego cało.  |  | ‹Rat Queens #4: Najwyższe fantazje›
|
Przypomnę tym, którzy nie czytali książki Mistrza Grozy, ani nie widzieli filmu z fenomenalną Katy Bates, że Annie nie spodobał się ostatni tom poświęcony jej ulubionej postaci literackiej – Misery – i kazała przetrzymywanemu przez siebie autorowi napisać go na nowo. Bez wątpienia, jeśli byłaby fanką „Rat Queens”, „Najwyższe fantazje” również jej by się nie spodobały. Otóż Kurtis J. Wiebe rozpoczyna omawiany album tak, jakby wydarzeń opisanych w poprzedniej części nigdy nie było. Podobno zrobił tak, ponieważ grupa czytelników była niezadowolona z kierunku, w jakim podążała seria. Cóż, nawet jeśli tak było, to odcinanie się grubą kreską od opisanych uprzednio wydarzeń jest nie tylko oszukiwaniem czytelników, ale także uwstecznianiem postaci, które zyskiwały ciekawe, indywidualne charaktery. Oto bowiem zastajemy Szczurze Królowe w czasie imprezowego życia, prowadzonego w miejscowości Palisada. Między jedną a drugą libacją mobilizują się, by wykonać jakąś samobójczą misję, która ma im przynieść zarobek na kolejne popijawy. Do ich grona dołącza ogrzyca Braga, a na swojej drodze notorycznie spotykają brata Violet, który zorganizował własną ekipę poszukiwaczy przygód – Kocich Królów. Jak zatem widać nie ma nawet słowa wyjaśnienia, co się stało ze zmianami, jakie dotknęły Królowe w poprzednim tomie – „Demony”. A szkoda, bo dziewczyny bardzo zgrabnie wyszły ze swoich stereotypowych ról postaci z tradycyjnej drużyny fantasy i nabrały głębi, co pod koniec poprzedniego tomu doprowadziło do rozłamu w ekipie. „Najwyższe fantazje” przechodzą obok tego faktu obojętnie i Królowe na powrót są beztroskimi, jednowymiarowymi, choć niewątpliwie zabawnymi i sympatycznymi, odtwórczyniami dawnych schematów (wojowniczka, czarodziejka, uzdrowicielka i zabawna złodziejka). Generalnie ma się wrażenie, że scenariusz do opowiedzianych historii powstał w czasie kilku niezwykle rozrywkowych i imprezowych sesji RPG. Bohaterki muszą udać się z miejsca A do miejsca B i uśmiercić czyhające tam zagrożenie. Po drodze trafiają im się mniej lub bardziej zabawne przygody, ale nic na tyle niebezpiecznego, byśmy mieli się tym przejmować. Jak zatem widać, pod względem fabularnym również nastąpił znaczny regres. Ot, mamy do czynienia z garścią sytuacyjnych grepsów, pikantnych dialogów i kilkoma naprawdę ciekawymi pomysłami, jak chociażby Milton Kupiec z Bebechów, czyli obrzydliwy koleżka żyjący w układzie trawiennym pewnej olbrzymiej Latawicy. Zmianę mamy także na stanowisku rysownika. Schedę po Tess Fowler przejął Owen Gieni, który jak do tej pory jest najsłabszym rysownikiem, pracującym nad tytułem. O tyle, o ile całkiem nieźle sobie radzi w momentach akcji, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z szałem bojowym i krwawymi ochłapami, to już sekwencje statyczne, których jest całkiem sporo, nie należą do jego ulubionych. Widać to zwłaszcza w sposobie rysowania twarzy, które momentami wypadają kreskówkowo. Generalnie jako rzecz odrębna „Najwyższe fantazje” nie są złą pozycją. Ot, lekka i przyjemna zgrywa z konwencjonalnego fantasy. Niemniej jako część większej całości, wypadają blado. Nie tylko ze względu na brak ciągu przyczynowo-skutkowego, ale także pod względem tego magicznego błysku, za który pokochaliśmy Szczurze Królowe. Jestem jednak rozczarowany.
Tytuł: Rat Queens #4: Najwyższe fantazje Data wydania: 17 października 2018 ISBN: 9788381106368 Format: 128s. 170x260 mm Cena: 42,00 Gatunek: fantasy Ekstrakt: 60% |