Gdy w Japonii spotkasz kappę, możesz przy tym stracić łapę. Kappa to stworzenie z japońskiej mitologii: wodnik z żółwią skorupą i charakterystycznym dołkiem na szczycie czaszki (znajduje się w nim woda, której wylanie osłabia lub zabija tę istotę), niebezpieczny dla ludzi, ale bez problemu dający się przekupić ogórkami. Stąd zresztą nazwa jednej z rolek sushi: kappa maki, czyli maki z ogórkiem i niczym więcej. Od czasu do czasu pojawia się w opowieściach o Usagim Yojimbo – moja ulubiona historyjka opowiada o tym, jak nasz bohater zerwał ogórki owocujące nad brzegiem rzeki, a gdy zatrzymał się na nocleg w wiejskiej chacie, gospodyni wpadła w rozpacz, że jej powracający syn nie będzie miał czym poczęstować wodnika i zginie. Usagi pobiegł nad bród i uratował chłopaka, który potem w rozmowie wyjawił, że… jego matka od kilku lat nie żyje, utopiona przez kappę. W komiksach o Usagim trup ściele się gęsto, jednak zazwyczaj wygląda to dość łagodnie: ofiara osuwa się na ziemię, a nad nią pojawia się dymek w kształcie trupiej czaszki. No dobrze, czasem zdarzają się odcięte głowy, ale generalnie ginie się szybko i względnie bezboleśnie, a sceny, w których ktoś faktycznie cierpi, zdarzają się rzadko. Tym większe wrażenie zrobił na mnie kadr z „Kyūri” (tom Piekielne malowidło”„), gdzie Usagi w walce z wodnikiem zostaje naprawdę poważnie ranny – w sposób, który może trwale pozbawić go władzy w ręce. Stan Sakai, choć w ostatnich latach popada w pewną sztampowość, tym razem naprawdę się postarał. Krzyk naszego bohatera niemal dzwoni w uszach, a jego twarz wyraża okropny ból. W tym kontekście onomatopeje wyrażające dźwięk łamanych kości są doprawdy zbędne i zaryzykuję nawet stwierdzenie, że osłabiają efekt. |