Od małego chciałem pojechać do Australii, mając wizję, że to ląd szczęśliwych i pokręconych ludzi. Tymczasem kraj, który idealnie wydaje się pasować do tej definicji leży o wiele bliżej, o czym zaświadcza fiński cover „Thunderstruck” AC/DC.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
AC/DC (po polsku – acepiorundece) to zespół ze wszech miar charakterystyczny. Nie tylko ze względu na brzmienie, kompozycje zbudowane na wyrazistych riffach, świetne solówki i zachrypnięty głos wokalisty (najpierw Bona Scotta, potem Briana Johnsona), ale także od strony kreacji scenicznej. Może dziś Angus Young, który przekroczył sześćdziesiątkę wygląda dziwnie, ganiając w mundurku szkolnym, ale chyba nikt by nie chciał, aby go porzucił. Z tego powodu Australijczycy dorobili się całej rzeszy epigonów i tribute bandów. Tyle tylko, że po co nam oni, skoro oryginał wciąż istnieje. Wbrew malkontentom, jeżdżący z zespołem Axl Rose całkiem nieźle sobie radzi (Brian ze względu na problemy ze słuchem nie może występować). A jednak w tym morzu kopii trafiają się czasem prawdziwe perełki. Należą do nich panowie z bluegrassowej formacji Steve′n′Seagulls. Tak, jak wspominani niedawno w tej rubryce Eläkeläiset, pochodzą z Finlandii, co każe zastanowić się nad zdrowiem psychicznym osób zamieszkujący ten kraj. Jednak w przeciwieństwie do przedstawicieli humppa, bluegrassowcy są bardzo sprawnymi muzykami. Choć wyglądają na wieśniaków, którym bałbym się powierzyć obsługę roztrząsacza obornika (zwłaszcza temu klientowi w czapce z malowniczą kitą), to z istną wirtuozerią posługują się takimi instrumentami, jak mandolina, ukulele, kontrabas, czy harmonia, że o grze na łyżkach nie wspomnę. Korzystając z tego mało rockowego instrumentarium, biorą na warsztat szlagiery metalowe i rock′n′rollowe i tworzą z nich całkiem nową jakość. Z powodzeniem, o czym można przekonać się sięgając po jedną z trzech wydanych przez nich płyt. Cover „Thunderstruck” można znaleźć na debiucie „Farm Machine” z 2015 roku (w zestawie także „The Trooper” Iron Maiden, „Ich Will” Rammstein, „Paradise City” Guns N′Roses, czy „Seek and Destroy” Metalliki). Zagrany został z takim jajem i energią, że nogi same chodzą pod stołem. Urzeka zwłaszcza zagrywka Angusa Younga wykonywana na mandolinie. Finowie poza poczuciem humoru posiadają także pomysł na aranżacje, więc nie należy się dziwić, że za perkusję z początku robią tu łyżki, a charakterystyczne dudnienie po zaśpiewie „aaaa-a” zastąpiono uderzeniem klucza francuskiego w kowadło. Pastisz, ale taki, że czapki z głów. |