Ten komiks robi wrażenie jeszcze przed otwarciem - gruby, z intrygującą ilustracją na okładce. Lektura „Ghost Money” nie psuje tego wrażenia, wręcz przeciwnie.  |  | ‹Ghost Money›
|
Akcja komiksu rozpoczyna się od mocnego uderzenia: tuż po zakończeniu drugiej wojny irackiej w 2001 roku. Specjalne amerykańskie komando poluje na jednego człowieka, xxx, zwanego bankierem Al-Kaidy. Okazuje się, że w ciągu kilku dni poprzedzających zamach z 11. września ktoś wykupił olbrzymie ilości opcji wielu amerykańskich korporacji. Załamanie giełdowe po ataku na WTC spowodowało, że na tych opcjach zarobiono bajeczną fortunę. Komando gościa złapało, przerzuciło do słynnego Guantanamo i poddało torturom. Gość się nie złamał, męczony przez kilka lat wyzionął ducha i… przeskakujemy o dwadzieścia lat do przodu. Czytelnik zostaje wrzucony do Londynu w sam środek wielkiej manifestacji przeciwko przejęciu władzy przez neokonserwatystów w… USA. Cóż, globalizacja. Tutaj zaczyna się formatowanie odbiorcy, gdyż okazuje się, że prawica powraca do władzy po pierwszy od czasów Busha juniora a przedrostek „neo” sugeruje, iż konserwatyści byli na wymarciu i jakimś cudem się odrodzili. Można się to podobać lub nie (w zależności od poglądów politycznych 1)) ale jest to sprawnie zrobione (o czym później) i współgra z całością. O tyle jest to ważne, że główne bohaterki zostaną wciągnięte w tryby wielkiej polityki. Tymi bohaterkami są Chamza i Lindsey, które poznają się w trakcie wspomnianej manifestacji (pierwsza ratuje tę drugą przed stratowaniem). Lindsey to niezamożna studentka, natomiast Chamza należy do elity elit. Pochodzi z Republiki Taszkickiej (fikcyjne państwo powstałe na gruzach byłego ZSRR). Jest niewyobrażalnie bogata, ma wolny wstęp do najbardziej ekskluzywnych klubów w Londynie i nie tylko. Posiada własny suborbital (wyglądem przypominający nieco SpaceShipTwo Virgin Galactic, tyle że z całkowicie przeszklonym przedziałem pasażerskim), mieszka w najdroższych hotelach w świata. Jej majątek mocno napędza akcję („skoczymy na zakupy do Dubaju?”) ale też silnie wiąże z wątkiem otwierającym opowieść, w końcu tytułowe „widmowe pieniądze” do czegoś zobowiązują. Pojawia się wątek miłości między obiema paniami. Jest on poprowadzony bardzo delikatnie, nienachalnie, co jest rzadkością w dzisiejszych komiksach. Ale żeby relacje między bohaterami nabrały więcej kolorów, Chamza zakochuje się w niejakim Umarze, zwanym „emirem światła”. Tutaj ponownie pojawiają się wraży Amerykanie, którym mocno nie w smak działania emira (ponoć chce zdemokratyzować Bliski Wschód). Chamza zostaje porwana (na chwilę) – w jej oczy zostają wszczepione miniaturowe kamery oraz nadajnik. I jest to zdecydowanie najlepszy element całego komiksu. Po uwolnieniu, każdy jej krok jest śledzony, każda sekunda jej życia jest nagrywana. Oglądając tę historię trudno jest opędzić od nurtujących myśli na temat moralnej strony tak głęboko posuniętej inwigilacji. A przecież takie technologie są już na wyciągnięcie ręki. I niedługo nie będzie miało znaczenia czy autorzy lub czytelnicy będą zwolennikami „prawaków” czy „lewaków”. Takie urządzenia będą godziły w nasze prawo do prywatności niezależnie od tego jaka ideologia będzie przyświecała rządzącym. Jednak żeby nie było, cały ten koncept z permanentną inwigilacją perfekcyjnie wpasowuje się w główny nurt historii, czyli poszukiwanie wspomnianych „ghost money”. Z jednej strony macki służb specjalnych się zaciskają, z drugiej – poznajemy oazy wolności w zglobalizowanym świecie. Są nimi odpowiednik dzisiejszego „ciemnego internetu” – Black Cloud oraz, w świecie fizycznym, Enklawa: rządząca się swoimi prawami kraina żywcem wyjęta z filmów o agentach specjalnych. I trzeba przyznać, że Thierry Smolderen bardzo sprawnie rozwija poszczególne wątki, a w końcowej fazie zbiera je do kupy. Bardzo mało jest tutaj rozwiązań „ex machina”, a nawet jeśli są, to ich pojawienie zostało zaplanowane i wplecione w intrygę dużo wcześniej. Scenarzysta zadbał też o równowagę między momentami pełnymi akcji a tymi dającymi bohaterom nieco wytchnienia (ale nie zawsze czytelnikowi) i czasu na dyskusje. Historia opowiedziana w „Ghost Money” jest przedstawiona na tle bardzo solidnie zbudowanego świata i to na wszystkich praktycznie poziomach. Mamy porządnie przedstawiony globalny układ polityczny. Nadal pierwsze skrzypce grają Stany, ale Chiny depczą im po piętach. Wizja rozwoju technologicznego też jak najbardziej rozsądna. Nie ma żadnego rozwiązania technicznego wziętego z kapelusza, wszystkie urządzenia, technologie są rozwiązaniami będącymi rozwinięciem tego, co mamy dostępne obecnie. Pod względem konstrukcji świata komiks nieco przypomina „Dallasa Barra”. Także od strony graficznej „Ghost Money” nawiązuje do dzieła spółki Marvano-Haldeman. Solidna, czysta kreska, bardzo sprawnie przedstawione wszystkie elementy i artefakty technologiczne, poprawnie narysowane postaci ludzkie. Autorzy chyba chcieli stworzyć komiksowy manifest antykonserwatywny. W tej kwestii nie będę się wypowiadał, ale na pewno wyszła im z tego bardzo dobra sensacyjna opowieść. 1) – inna sprawa, że autorzy w posłowiu otwartym tekstem piszą o swoich poglądach politycznych. Poglądy jak poglądy, ale naiwne jest ich przekonanie, że brudne chwyty stosują tylko USA pod rządami republikanów, a wszystkie inne kraje mają czyste ręce.
Tytuł: Ghost Money Data wydania: 28 listopada 2018 ISBN: 978-83-8110-637-5 Format: 320s. 225x297mm Cena: 99,00 Gatunek: SF Ekstrakt: 90% |