powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CLXXXIII)
styczeń-luty 2019

Non omnis moriar: Jazz i blues w jednym stali domu…
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj po raz czwarty niemiecki pianista Michael Naur – tym razem w Kwintecie – z gościnnym udziałem polskiego saksofonisty Leszka Żądły.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹St. Louis Blues›
‹St. Louis Blues›
Lata 70. ubiegłego wieku – to był bez wątpienia najlepszy okres dla pianisty Michaela Naury, który przeszedł drogę od hard bopu (vide album „European Jazz Sounds” z 1963 roku), przez jazz-rock (płyty „Call”, 1971; „Rainbow Runner”, 1972; „Vanessa”, 1975), aby w połowie dekady wykonać pełen okrąg i do klasycznego hard bopu powrócić. Było to związane przede wszystkim ze zmianami personalnymi, jakie zaszły w kręgu jego najbliższych artystycznych współpracowników, a nade wszystko z odejściem (kontra)basisty Eberharda Webera, który w tym samym czasie postanowił poświęcić się karierze solowej (zapoczątkowanej wydaniem w 1974 roku albumu „The Colours of Chloё”). Rozpadła się w ten sposób kapitalnie rozumiejąca się i przydająca muzyce Naury jazzrockowego sznytu sekcja rytmiczna Weber-Nay. Choć Joe (Johannes) postanowił akurat u boku Michaela pozostać.
Widać jednak z nowym kompanem, Szwedem Lucasem Lindholmem (rocznik 1943), grało się już Johannesowi zupełnie inaczej. Nie bez znaczenia był również fakt, że skład grupy rozszerzono do kwintetu, dokooptowując polskiego, choć mieszkającego już wówczas od kilku lat w Republice Federalnej Niemiec, saksofonistę – tenorowego i sopranowego – Leszka Żądło, o którym pisaliśmy nie tak dawno przy okazji premiery nagranej w połowie lat 90. płyty „Miss B.” (2018). Nowy kwintet Naury chętnie koncertował, a wspomnieniem jednego z występów stał się – wydany w 1976 roku przez niemiecki oddział Polydoru – longplay „St. Louis Blues”. Nie wiadomo kiedy dokładnie miał on miejsce, wiadomo natomiast gdzie. W znajdującym się w Eppendorfie (dzielnicy Hamburga) klubie Onkel Pös Carnegie Hall (potocznie zwanym Onkel Pö), który stał się na tyle znaczącym na koncertowej mapie Niemiec, że Polydor uruchomił serię wydawniczą „Live im Onkel Pö”.
W latach 1975-1976 ukazało się w niej co najmniej pięć płyt. Choć pewnie mogło znacznie więcej, ponieważ klub, który zaczął działalność w 1970 roku, funkcjonował w sumie przez szesnaście lat. Na „St. Louis Blues” trafiło pięć kompozycji; trzy wyszły spod ręki lidera formacji, dwie były przeróbkami jazzowych standardów. I właśnie jeden z nich, tytułowy, otwiera stronę A winylowego krążka. To utwór autorstwa W.(illiama) C.(hristophera) Handy’ego, czarnoskórego amerykańskiego bluesmana rodem z Alabamy, który ochrzczony został nawet szacownym tytułem „Ojca Bluesa”. Oryginalnie „St. Louis Blues” ukazał się w 1953 roku na płycie „Blues Revisited”. I rzeczywiście jest to klimatyczny blues, choć przez Kwintet Naury zagrany w hardbopowej konwencji. W odpowiedni nastrój wprowadza słuchaczy polski saksofonista, który potrafi grać z niezwykłym wprost wyczuciem.
O bluesowym rodowodzie oryginału przypominają głównie partie fortepianu akustycznego Naury i wibrafonu Wolfganga Schlütera, chociaż Żądło także potrafi wpasować się w konwencję. Z kolei Lindholm i Nay nie mają problemów, aby podkręcić tempo i zagrać z takim groove’em, iż nikt nie ma prawa wątpić w to, czy obaj w ogóle „czują bluesa”. Czują – i to jak! „Blue Barbarowska” z bluesem nie ma już zbyt wiele wspólnego; jest to liryczna, chociaż rozkręcająca się z czasem, kompozycja oparta w stu procentach na dialogu fortepianu z wibrafonem. „Now’s the Time” to kolejny standard, tym razem wyjęty z repertuaru legendarnego Charliego Parkera (z wydanej już po śmierci artysty płyty „The Quartet of Charlie Parker”). To numer dynamiczny, zbudowany na bluesowym fundamencie, ale niestroniący także od improwizacji. Szansę wykazania się mają tu przede wszystkim Schlüter i Żądło, którego partia zahacza o konwencję freejazzową.
Stronę B rozpoczyna znany już z wydanego pięć lat wcześniej longplaya „Call” utwór „Soledad de Murcia”. Nowsza wersja różni się jednak znacznie od oryginału. Dość powiedzieć, że jest o ponad siedem minut dłuższa. Ale to oczywiście nie jest jedyna zmiana, jakiej numer poddano. Honoru otwarcia i zwieńczenia dostąpił Leszek Żądło, którego liryczna partia saksofonu idealnie podkreśla nostalgiczny charakter kompozycji. Nie mniej ekscytująco brzmi też solówka wibrafonu. Ale to akurat nie dziwi. Wsłuchując się we wcześniejsze albumy Michaela Naury, wiedzieliśmy już, na co stać Wolfganga Schlütera. W „Children” dominują natomiast pełne rozmachu improwizacje – i to zarówno fortepianu, jak i wibrafonu oraz saksofonu. Zapewne właśnie z tego powodu ten utwór wieńczy dzieło; jest on bowiem doskonałym podsumowanie tego wszystkiego, co słyszeliśmy wcześniej. I jednocześnie zachętą, by do „St. Louis Blues” często wracać.
Skład:
Michael Naura – fortepian
Wolfgang Schlüter – wibrafon
Leszek Żądło – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy
Lucas Lindholm – kontrabas
Joe Nay – perkusja



Tytuł: St. Louis Blues
Wykonawca / Kompozytor: Michael Naura Quintett
Data wydania: 1976
Wydawca: Polydor
Nośnik: Winyl
Czas trwania: 50:30
Gatunek: jazz
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
W składzie
Utwory
Winyl1
1) St. Louis Blues: 11:53
2) Blue Barbarowska: 04:49
3) Now’s the Time: 08:30
4) Soledad de Murcia: 13:25
5) Children: 11:54
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

205
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.