Dość typowe post-apo z dzieciakami w rolach głównych. Nie ma promieniowania i mutantów, ale poza tym wszystko jest bardzo przewidywalne.  |  | ‹Giants›
|
Główną zaletą komiksu „Giants” jest jego jednotomowość. Oczywiście, jakaś kontynuacja może powstać, ale wątki zostały zamknięte, a puenta jest wyrazista, nawet jeśli nieco zbyt pompatyczna. Mamy oto świat, w którym Ziemia została zniszczona przez upadek komety. Na powierzchni panuje wieczna zima, a ludzie kryją się w wielkim, podziemnym mieście – zarówno przed zimnem jak i przed gigantycznymi potworami oraz towarzyszącymi im przerażającymi owadami, atakującymi wszystko, co się rusza. Z zakrzepłej krwi (chyba krwi – nie jest to zbyt dokładnie wyjaśnione) potworów powstaje „czarny bursztyn”, będący źródłem energii i przyczyną krwawych walk gangów. Niczego więcej się o mieście nie dowiadujemy, nawet nie widać żadnych jego mieszkańców poza Krwawymi Wilkami i Ponurymi Draniami. Główni bohaterowie to dwóch chłopców, na oko dwunasto- lub trzynastoletnich: Zedo i Gogi. Za wszelką cenę usiłują się wkupić w łaski gangu Wilków – a jeżeli piszę „za wszelką”, to mam na myśli naprawdę wszystko, włącznie z pozostawieniem przyjaciela na pewną śmierć. To zdarzenie ma liczne i bardzo dramatyczne konsekwencje, a moralne wybory są głównym napędem akcji i właściwie jedyną ciekawą rzeczą, ponieważ ani świata ani historii pozostałych postaci nie poznajemy ani na jotę. Fabuła jest pełna walk, ucieczek i pościgów, i jako taka sprawdza się zupełnie nieźle, z jednym wyjątkiem: pewna grupa postaci, a właściwie jej dowódca, w pewnym momencie wykazuje się taką naiwnością, że płakać się chce, szczególnie, że czytelnik od razu wie, do czego to doprowadzi. Już pal sześć, że żyjące w zabójczych warunkach dzieciaki (nie bohaterowie, inne małolaty) zachowują się jakby przyjechały na ferie, ale dorosły, zaprawiony w bojach facet naprawdę mógłby być bardziej przewidujący. Trochę wygląda to, jakby scenarzyście zabrakło lepszego pomysłu na doprowadzenie do kulminacyjnego zdarzenia. Drugą niezrozumiałą, choć na szczęście nie wnerwiającą rzeczą jest dziwny pomysł rysownika, by zarówno Zedo i Gogi jak i pozostałe dzieci non stop chodziły pooklejane plastrami lekarskimi, nawet na ubraniach (sic!), co być może ma podkreślać ich nędzny stan, ale zamiast tego generuje pytania, skąd w upadłym świecie taka dostępność opatrunków i czemu postapokaliptyczni twardziele zalepiają sobie każde najmniejsze zadrapanie na buźce. Już pomijając fakt, że żadna scena opatrywania ran się nie pojawia. A przy dokładniejszej analizie stwierdzimy, że miejsce naklejenia plastrów zupełnie nie odpowiada skaleczeniom pokazanym kilka kadrów wcześniej. Rysunki są dość przeciętne – ani złe, ani szczególnie godne uwagi. Udana jest kolorystyka: nieco stonowana i utrzymana w konkretnej gamie zależnie od sceny. Niektóre kadry wydają się mieć lekko mangowe naleciałości, szczególnie w sposobie rysowania włosów – choć być może jest to tylko autosugestia, w końcu oglądamy komiks z wielkimi bestiami oraz mieczami-samoróbkami przypominającymi katany… Podsumowując, „Giants” nieźle nadaje się na prezent dla młodszego nastolatka przechodzącego akurat fazę zainteresowania nurtem post-apo. Dla starszego czytelnika może okazać się nieco naiwny – polecam zamiast tego lekturę „Miasta na górze” Bułyczowa.
Tytuł: Giants Data wydania: październik 2018 ISBN: 9788381106290 Format: 120s. 170x260 mm Cena: 42,00 Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 50% |